Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Eksterminacja

Ostatnia Evangelia (odcinek 1)

Autor:Grisznak
Serie:Neon Genesis Evangelion
Gatunki:Akcja, Parodia
Uwagi:Self Insertion, Przemoc
Dodany:2005-08-22 22:20:49
Aktualizowany:2005-08-22 22:20:49


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

"Trwa wydobywanie ciał spod ruin zawalonych wieżowców....Ofiary są liczone w tysiącach, strat finansowych na razie nie sposób oszacować, ale z pewnością są ogromne. Wszyscy zadają teraz pytanie, co naprawdę było przyczyną tych wydarzeń. Czy może..."

Trampek rzucony w kierunku telewizora trafił bezbłędnie w przycisk "power".

- Szeregentli lukosz - siedzący przed pudłem mężczyzna w czerwonym płaszczu zaklął cicho po węgiersku - Pies was by zmoczył, żółtawi kapitaliści

- Co tam mruczysz, pijawko? - spytał wchodzący do pokoju facet w bojówkach i panterce - Znowu o nas nawijaj?

- A czy od dwóch dni gadają o czymś innym? Po tym co szefunio i jego panienki odwalali, nawet brodaty Osama popadł by w kompleksy. Żeby to chociaż coś przyniosło konkretnego...A tak jedynie jeden siwy pedał został przerobiony na mielone.

- Podobno jest już dla nas jakaś nowa robota...Mamy już dość kasy, więc możemy wracać do tego co lubimy najbardziej.

- Niby tak, ale...Mam paskudne przeczucie, że cała ta rozróba wyjdzie nam bokiem...

W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie porozumiewawczo. To nie mógł być nikt z ich ekipy, bo kobieta spała w trumnie a szef siedział w pokoju obok. Wysoki podszedł do drzwi, trzymając w dłoni za plecami czeski pistolet CZ 75, zaś stojący za nim siłacz sięgnął po M 16 i oparł ją o pospiesznie przewrócony stolik. Ostatni raz wymienili spojrzenia po czym stojący przy drzwiach przekręcił zamek. Drzwi uchyliły się...

Dzień dobry panu - za drzwiami stały dwie typowe japońskie staruszki - Mamy dla pana ważną nowinę - to mówiąc jedna z babć wyciągnęła zadrukowany ideogramami zwitek papieru. Choćby i on było po eskimosku, mężczyzna i tak poznałby charakterystyczne logo na górze. Świadom powagi sytuacji odskoczył na bok. Kobieciny nawet nie zdążyły się zdziwić, kiedy odrzuciła je do tyłu seria z M 16. Ciała uderzyły o ścianę po czym osunęły się na ziemię, znacząc na ścianach krwawe ślady. Z torebki jednej z nich wypadł plik czasopism, każde miało złowrogie i budzące strach na wszystkich szerokościach i długościach geograficznych logo: Strażnica.

Szybko wciągnęli zwłoki do pokoju a na korytarzu zrobili porządek.

- Co to za babsztyle? - spytał wciągający zwłoki za nogi do pokoju mężczynza w M 16

- Śwadkowie Jehovy - padła odpowiedź.

- O niech to wszyscy diabli - puścił nogi, które opadły na ziemię po czym zdjął z pleców karabin i pociągnął po trupach serią. Martwe już i tak kawałki mięsa podskoczyły, wstrząśnięte trafieniami.

- Co ty robisz?

- Wolałem się upewnić, czy aby za chwilę nie wstaną.

- Acha.

Wtedy z sąsiedniego pokoju wyszedł szef. Rozjerzał się i ujrzał dwa trupy należące do staruszek i stojacych nad nimi z bronią wręku kumpli.

- Chłopaki, wiem, że wam się może nudzić, ale strzelać to takich babuszek? Wstydzilibyście się...

- Zerknij na to - mężczyzna w czerwoym płaszczu rzucił mu nieco ubrudzoną krwią kartkę. Tamten obejrzał ją, po czym ruchem godnym Lucky Lucke'a wycignął pistolet i wpadkował każdemu z trupów kulkę między oczy.

- Co ty wyprawiasz? - spytał ładujący właśnie nowy magazynek do M 16.

- To dla pewności - odpowiedział zwięźle szef po czym zwrócił do swojego pokoju.

- Co z tym teraz zrobimy? - dwaj mężczyźni patrzyli na leżące po środku pokoju zmasakrowane zezwłoki. Pociski rozrywające, które utkwiły w ich głowach eksplodowały po trafieniu i z obu głów zdążyło wylać się już trochę mózgów.

- Może sprzedamy jakimś filmowcom? - zagaił mężczyzna chowający M 16 do szafy.


Był już wieczór, kiedy wreszcie opuścili we czwórkę hotel. Wysiedli z tramwaju na obrzeżach miasta i skierowali się drogą ku budynkowi, który przypominał starą świątynię. Czerwony cały czas rozglądał się na wszystkie strony i sprawiał wrażenie rozdrażnionego.

- Co jest? - spytała w końcu kobieta, nie wytrzymując - Cały czas chodzisz, jakbyś był struty. Wypiłeś jakiegoś ćpuna czy co ?

- Mam przeczucie...Coś złego wisi w powietrzu - zacisnął dłoń na uchwycie piły spalinowej Bosh - Może lepiej by był dziś dać sobie spokój...

- Wiesz co? Fuhrer by kazał cię rozstrzelać za defetyzm - powiedział idący z przodu facet w dżinsach i marynarce - Ruszcie się, mamy tu robotę.

To mówiąc pchnął mocnym ruchem bramę. Przeszli przez nią po czym schodami zeszli na spory dziedziniec otoczony drzewami. Wieczór zdążył zamienić się już w noc a chłodny wiatr wiejący od morza niósł orzeźwienie tym, którzy mieli już dość upałów. Stanęli prze drzwiami wejściowymi.

- Pamiętajcie, musimy być ostrożni - powiedział ten w marynarce - Czy wszyscy...

W tej chwili plac na którym stali zalało kilka snopów światła. Cała czwórka zmrużyła oczy, zaskoczona tym niespodziewanym wydarzeniem.

- Wiedziałem... - chudy mężczyzna odwrócił się do tyłu, trzymając już w dłoni warczącą piłę. Tuż za nim stał potężny, ubrany w moro z M 16 w dłoniach. Dwa pistolety szefa i dwa ostrza unoszącej się już w powietrzu kobiety dopełniły ich rynsztunku.

Znad muru, który zamykał obręb świątyni patrzyły na nich dwa wielkie roboty, które były odpowiedzialne za oślepiające światło. Tymczasem z muru zeskoczyło kilka sylwetek. Powoli oczy zdążyły przyzwyczaić się do światła. Usłyszeli odgłos odbezpieczanej broni i ujrzeli wycelowane w siebie kilkanaście luf różnego kalibru.

- Policja, jesteście aresztowani! - padły słowa wypowiedziane przez megafon z unoszącego się ponad nimi śmigłowca.

- To kumple tego pedała Shinjiego - mruknęła kobieta, patrząc na roboty - Trzeba było załatwić od razu wszystkich.

- Dacie radę odlecieć? - spytał szef, zwracając się do obu pijawek.

- Zwariowałeś? Mamy was tu zostawić?

- Nawet jak na nas, jest ich za dużo. Musimy się przegrupować. Spadajcie stąd i zabierzecie go ze sobą - wskazał na stojącego obok barczystego faceta - Ja osłonię odwrót - nie czekając na odpowiedź schował swoje pistolety do kabur przy pasie i wyciągnął Demon Guna. Podrzucił do góry od razu trzy ampułki.

- Krzyk z gardła mroku - Ciemna zieleń.

- Ten, który zawsze będzie symbolem stworzenia - Dziewicza Biel.

- Ten, który mrozi wszystko - Błękit lodu.

Ampułki wpadły do obracającego się coraz szybciej magazynka, wyzwalając od razu strumienie energii i światła. Pośród niemal słyszalnych wyładowań i trzasku mrozu rozległ się głos:

- Przyzywam cię! Przybądź, Shiva!

Obydwa wampiry były już w powietrzu, unosząc trzeciego z drużyny, gdy ogromna chmura mroźnego powietrza uderzyła w uzbrojonych policjantów. Wylądowali na dachu, akurat by obserwować, jak z hukiem pęka mur i obydwa mechy wkraczają na dziedziniec świątyni. Stojący naprzeciw nich schował Demon Guna i wyciągnął swoje dwa pistolety, celując z nich w roboty.

- Możecie się jeszcze poddać... - powiedział, uśmiechając się tak paskudnie, że połowa obwodów w ich konstrukcjach przepaliła się. Zaraz jednak uruchomiły się systemy awaryjne. Cała ich broń była teraz wycelowana w samotną, stojącą naprzeciw nich niewielką postać mężczyzny w marynarce i dżinsach.

- Mieliście swoją szansę... - powiedział naciskając spusty pistoletów. W odpowiedzi obydwa roboty bluznęły w niego zmasowanym ogniem ze wszystkich swoich luf.

- Cholera, nie sądziłam, że będę go żałować - powiedziała kobieta, patrząc z dachu budynku na kanonadę.

- Taa, mi też go szkoda, ale może lepiej wynośmy się stąd zanim nie skończymy tak jak on?

Mechy lustrowały okolicę, jednak ich radary nie namierzały okrytych magiczna mgłą trzech postaci przycupniętych na dachu.

Gdy odwróciły się i odeszły, cała trójka wróciła do hotelu.

- Kurde, nie mogliśmy nic zrobić - mężczyzna cisnął swój czerwony płaszcz w kąt, otwierając wieko trumny - Może i był skurwysynem, ale był naszym skurwysynem - to mówiąc wskoczył do środka.

- Zapłacą mi za to... - jego towarzysz wyjął z lodówki puszkę piwa, otworzył ją i wypił na dwa łyki. Pustą już zgniótł w dłoni i rzucił za siebie, po czym udał się do swojej kwatery.

Jako trzecia weszła kobieta. Trumna była już zajęta, więc nie mogła się na razie położyć. Spojrzała na leżące na stoliku papiery. Usiadła i zaczęła je przeglądać.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.