Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Margaret Peterson Haddix: Dzieci Cienie - recenzja

Autor:Yumi
Redakcja:IKa
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2011-12-22 18:05:46
Aktualizowany:2012-01-08 21:49:46

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu

Tytuł: Dzieci Cienie: Wśród ukrytych; Wśród oszustów

Tytuł oryginalny: Shadow Children: Among the Hidden,

Among the Impostors

Autor: Margaret Peterson Haddix

Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska

Redakcja: Anna Pawłowicz, Ewa Holewińska

Korekta: Paweł Gabryś-Kurowski

Format: 13,5 x 20,5 cm

Liczba stron: 391

Rok wydania: 2011

Wydawca: Wydawnictwo Jaguar


Luke Garner ma dwanaście lat. Nigdy nie był w szkole. Nigdy nie odwiedził miasteczka położonego kilka kilometrów od rodzinnej farmy. Nigdy nie postawił stopy poza tereny należące do rodziców. Nigdy nie rozmawiał z nikim poza swoją mamą, tatą i dwójką starszych braci. A teraz, kiedy na terenie lasku odgradzającego rodzinę Garnerów od reszty świata powstaje nowe osiedle mieszkaniowe, Luke całą resztę swojego życia spędzić ma w domu, z dala od okien i wszelkich sprzętów elektronicznych dostarczających rozrywki, posiłki jadając na schodach. Dlaczego? Gdyż według NICH istnienie Luke’a jest bezprawne i zbędne - w końcu urodził się jako trzecie z kolei, najmłodsze dziecko. Je pożywienie, które powinno trafić do innych ludzi, nosi ubrania i zużywa prąd i wodę, które mogłyby być spożytkowane w lepszy sposób. Jeśli ONI dowiedzą się o istnieniu chłopca, czeka go śmierć. Tajemniczymi „onymi” jest Rząd, który na kilkanaście miesięcy przed narodzinami Luke’a wprowadził Ustawę Populacyjną, według której każda rodzina może mieć tylko dwoje dzieci. Żeby mieć pewność, że nowe prawo będzie przestrzegane, kobiety po urodzeniu drugiego dziecka przechodzą specjalny zabieg mający uniemożliwić zajście w kolejną ciążę - ale najwyraźniej nie zawsze jest on skuteczny. Samo wejście w życie tak okrutnej ustawy spowodowane zostało serią katastrof naturalnych, w wyniku których zaczęło brakować jedzenia dla bardzo licznej wówczas populacji ludzkiej. Rząd wyprowadził kraj z tego nieszczęścia, ale w zamian sprawuje władzę twardą ręką, a wprowadzenie Ustawy Populacyjnej tłumaczy chęcią zapobiegnięcia podobnym sytuacjom w przyszłości. Mimo to takich trzecich dzieci, tytułowych Cieni, jest bardzo dużo (i nie wszystkie mają takie szczęście, jak Luke, który do wybudowania osiedla mógł bawić się i biegać po dworze, kiedy tylko zechciał). Z tego powodu Rząd powołał Policję Populacyjną - instytucję, która zajmuje się tropieniem i zabijaniem „nielegalnych” dzieci.

Sytuacja Luke’a po kilku miesiącach ciągłego siedzenia w domu, w którym nawet nie może swobodnie się poruszać, przedstawia się beznadziejnie. Chłopak w zasadzie nie ma po co żyć (i nie żyje, raczej wegetuje), w dodatku coraz częściej oddaje się ponurym myślom i zaczyna dochodzić do wniosku, że idea ustawy jest słuszna, a bez niego życie rodziny Garnerów wyglądałoby o wiele lepiej. Dużą część swojego czasu poświęca na ukradkowe podglądanie bogatych mieszkańców osiedla, które powstało obok jego farmy. Aż pewnego dnia dokonuje niesamowitego odkrycia - w jednym z nowych domów dostrzega kogoś, choć wcześniej widział, jak wszyscy mieszkańcy (rodzice z przepisową dwójką dzieci) wychodzą do szkoły i pracy. To musi być inne trzecie dziecko! Po kilku dniach starannej obserwacji przypuszczenie zamienia się w pewność. Luke jest niesamowicie podekscytowany i natychmiast zaczyna myśleć o nawiązaniu kontaktu. Całe życie ukrywany był przed innymi ludźmi, czy odważy się podjąć ten ryzykowny krok? Przełamać się psychicznie nie będzie mu łatwo, ale ostatecznie Luke poznaje dziewczynkę w swoim wieku - Jen Talbot, która rzeczywiście okazuje się być trzecim dzieckiem. Ich położenie, choć teoretycznie podobne, bardzo się od siebie różni - Jen nie tylko pochodzi z bogatszej rodziny, a więc może dzięki przekrętom i łapówkom na przykład odwiedzać miasto, ale wie też o wiele więcej o świecie i sytuacji innych trzecich dzieci. Wiedzą tą chętnie się dzieli i dzięki Jen, Luke wreszcie może choć odrobinę poznać „prawdziwe” życie.

W taki sposób rozpoczyna się pierwsza z siedmiu części cyklu Dzieci Cienie autorstwa amerykańskiej pisarki Margaret Peterson Haddix - Wśród ukrytych. Akcja książki osadzona została w świecie niedalekiej przyszłości, ale w miejscu zupełnie nieokreślonym. Choć o Rządzie mowa jest często, nie wiadomo, czy przewodzi on jednemu krajowi, czy może granice wszystkich państw przestały istnieć i sprawuje rządy nad wszystkimi ludźmi. Wynika to głównie z faktu, że mimo trzecioosobowej narracji, czytelnik przez cały czas towarzyszy głównemu bohaterowi, więc jego wiedza ogranicza się do informacji, które udało się zyskać Luke’owi. Kreacja świata na pewno jest ciekawa, choć może przyprawić o nieprzyjemne dreszcze - postarano się w nim zyskać kontrolę nad prawie każdym aspektem życia ludzkiego: od ilości dzieci, poprzez zakaz posiadania takich zwierząt jak psy i koty (bo zjadają pożywienie, które mogłoby trafić do ludzi), na rodzaju i ilości ziarna, jakie może wysiać rolnik skończywszy. Na dodatek dzięki silnej propagandzie prości ludzie, tacy jak rodzina Garnerów nie mają pojęcia, że Rząd w rzeczywistości nie jest w stanie dokładnie monitorować życia każdego obywatela. Jednocześnie świat przedstawiony sprawia wrażenie jakby niepełnego, głownie z powodów wspomnianych wyżej. Są też aspekty, które mogą budzić wątpliwości - z czego najmniej przemyślana wydaje się ogromna szkoła z internatem, w której nie ma ani jednego okna, a co Luke zauważa dopiero po kilku dniach. Pomijając już problemy z funkcjonowaniem w miejscu całkowicie pozbawionym naturalnego światła, zastanawiająca jest wentylacja tej placówki, która w najlepszym razie powinna mieć nieprzyjemnie zawilgocone powietrze, zaś w najgorszym... obrastać pleśnią. Takie kwiatki, dostrzegane dopiero po głębszym zastanowieniu, mogą zepsuć przyjemność czytania. Żywię nadzieję, że w kolejne tomy poprawią się pod tym względem, bo sam pomysł, na którym bazują Dzieci Cienie jest interesujący i dostarcza sporego pola do popisu.

Bohaterowie prezentują się już o wiele lepiej, chociaż nie ma ich zbyt wielu. Luke to typowa sierotka - nic nie wie, boi się, jest bardzo ostrożny i robi niewiele, za to dużo myśli. Z tego względu przebrnięcie przez pierwsze rozdziały, mające na celu wprowadzenie czytelnika w jego sytuację, może być trudne: chłopiec siedzi w domu i oddaje się rozmyślaniom, co w pewnej chwili staje się zwyczajnie monotonne, choć na pewno przyczynia się do budowania wizerunku postaci. Od momentu, kiedy pojawia się Jen, wszystko nabiera tempa. Ta postać, oczywiście kontrastowa dla osobowości Luke’a, jest bardzo energiczną i pewną siebie dziewczynką, która chce działać. Nie potrafi zaakceptować absurdalnej Ustawy Populacyjnej i na swój sposób próbuje z nią walczyć. Uważa, że ma prawo istnienia, jak każdy inny. Jen z miejsca zyskuje sympatię czytelnika, zwłaszcza że wcześniej był on skazany wyłącznie na mało wyrazistego Luke’a. W tle przewija się jeszcze kilka postaci, głownie rodzina Garnerów - są to jednak mało znaczący z punktu widzenia fabuły bohaterowie i tak naprawdę trudno coś więcej o nich powiedzieć. Ot, troskliwa matka, surowy ojciec, odrobinę dokuczliwi starsi bracia. Na szczęście w drugiej połowie książki bohaterów przybywa, bo i dzieje się o wiele więcej.

Autorka operuje prostym, lekkim i zwięzłym stylem - w tej książce nie znajdziemy kwiecistych opisów ani wzniosłych monologów. Rozdziałów jest wiele, ale za to krótkie: zdarzają się i takie o objętości półtorej strony. W zależności od gustu może być to wadą lub zaletą, akurat mnie odrobinę irytowało. Z kolei przekład został wykonany sprawnie i porządnie - większych wpadek nie odnotowałam, za wyjątkiem „Matthew i Matt” zamiast „Matthew i Mark” na stronie szesnastej oraz kilku zbłąkanych przecinków (a podczas czytania literówki i wszelkiego rodzaju błędy wyłapuję z dużą skutecznością, czy mi się to podoba czy nie). Wydawnictwo Jaguar zdecydowało się na dosyć nietypowy krok, a mianowicie dwa pierwsze tomy serii Dzieci Cienie wydało jako jedną książkę. Wydaje się to dobrym rozwiązaniem, bo wbrew pozorom nawet w tych dwóch częściach nie ma tak dużo treści, jak mogłaby sugerować grubość (odpowiednio duża czcionka i szerokość marginesów zapewne się do tego przyczyniły). Wydane jako dwie osobne książki byłyby o wiele cieńsze, ale cena z różnych względów stałaby się zapewne nieproporcjonalnie wysoka. Mamy do czynienia z miękką, a więc niestety nieszczególnie trwałą okładką i lekkim, całkiem niezłym gatunkowo papierem (to, że nie jest biały, o niczym nie przesądza - wręcz przeciwnie, na żółtawym tle czyta się lepiej niż śnieżnobiałym). Trochę szkoda, że zabrakło spisu treści. Gdzieś, czy to na przedniej okładce, czy w opisie z tyłu, przydałaby się wyraźna informacja, że wydanie zawiera dwie części cyklu - dojście do tego prostego faktu zajęło mi dłuższą chwilę nawet pomimo podania tytułów tychże na okładce.

Dzieci Cienie to przede wszystkim książka dla „młodszej młodzieży”, takiej w wieku głównego bohatera. Niewykluczone, że trafi także do nastolatków w wieku piętnastu, szesnastu lat. Jak informuje tylna okładka polskiego wydania, do młodzieży Stanów Zjednoczonych trafiła - kto wie, może osiągnie sukces i w Polsce? Wielka szkoda, że na sklepowych półkach ginie wśród modnych ostatnio wampirów, aniołów, demonów i całej reszty nadprzyrodzonego badziewia, w dużej części będącego kolejnymi klonami żerującymi na popularności Zmierzchu. Warto zauważyć, że w przeciwieństwie do tychże, książka pani Haddix jest skierowana także do chłopców. Nieco dojrzalszych czytelników mogą Dzieci Cienia odstraszyć pewnymi nielogicznościami w świecie przedstawionym. Macie młodszą siostrę/córkę zafascynowaną jakże „wspaniałymi” wampirami? Spróbujcie zainteresować ją tą książką, będzie to ukłon w stronę nieco ambitniejszej literatury.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Lublju : 2012-01-02 00:11:24
    Polecam.

    Uwielbiam wszelkiego rodzaju dystopie, antyutopie. Dlatego też sięgnęłam po tę książkę zaraz po tym, jak ukazała się na rynku. Wciągnęła mnie do tego stopnia, że przeczytałam ją jednego wieczoru i na jednym wdechu. Zaskakująca, skłaniająca do myślenia. Nie bez powodu była omawiana w amerykańskich szkołach, porusza wiele ważnych kwestii. Uważam, że to jedna z lepszych książek minionego roku. Zdecydowanie polecam.

  • Skomentuj