Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

JoJo's Bizarre Adventure - recenzja mangi

JoJo's Bizarre Adventure: Stone Ocean

Autor:C.Serafin
Redakcja:IKa
Kategorie:Manga i Anime, Recenzja
Dodany:2012-09-02 11:04:13
Aktualizowany:2012-09-02 11:06:13

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ilustracja do artykułu

Tekst dotyczy serii Stone Ocean, obejmującej tomy od 64 do 80 mangi JoJo's Bizarre Adventure. Ze względu na finał jest to także ostatnia część cyklu tocząca się w tym samym uniwersum co poprzednie,. Kolejne dwie części: Steel Ball Run i JoJolion, rozgrywają się już w innym świecie i sprawiają wrażenie alternatywnych wersji Phantom Blood i Diamond is Unbreakable.

Jolyne „JoJo” Kujo rozpoczyna właśnie mającą trwać piętnaście lat odsiadkę w więzieniu Green Dolphin Street. Oczywiście pobyt w pudle nie jest spełnieniem jej marzeń i aspiracji, ale jeszcze bardziej wkurza ją sposób w jaki do niego trafiła. Wszystko zaczęło się od zwyczajnej i bardzo miłej przejażdżki z jej ukochanym. Jej zakończenie nie było jednak tak przyjemne i w momencie nieuwagi pod koła wpada przypadkowy przechodzień. Jolyne na skutek próśb swojego chłopaka postanawia pomóc w ukryciu zwłok, choć była zaledwie pasażerem i w żaden sposób nie przyczyniła się do wypadku. I dopiero gdy do drzwi jej domu pukają policjanci zdaje sobie sprawę, że popełniła ogromny i głupi błąd. Co gorsza prawnik przekonuje ją do przyznania się do winy, co ma skutkować nadzwyczajnym łagodniejszym potraktowaniem przez sąd i wyrokiem w zawieszeniu. Okazuje się to jednak kolejną pomyłką i wyrok nie ma nic wspólnego z wcześniejszymi obietnicami. W międzyczasie jej ojciec, profesor Jotaro Kujo rozpoczyna własne śledztwo i dociera do informacji wskazujących, że jego córkę perfidnie wrobiono i w więzieniu grozi jej ogromne niebezpieczeństwo z ręki dawnego poplecznika jego największego wroga. Postanawia więc wykorzystać swoje umiejętności i kontakty w korporacji Speedwagon by jak najszybciej ją uwolnić. Nie wie jednak, że sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana, a głównym celem nowego przeciwnika jest on sam i jego wiedza o planie którego nie zdążył zrealizować Dio Brando.

Szósta już część JoJo's Bizarre Adventure od początku zaskakuje kilkoma nowościami, wynikającymi z ograniczenia miejsca akcji do bloku żeńskiego w wiezieniu. Oczywiście nie toczy się ona wyłącznie wewnątrz jego murów i po pewnym czasie powraca typowy dla poprzednich serii motyw podróży. W placówce nie jest jednak nudno, gdyż wśród osadzonych i strażników jest tak wielu użytkowników Standów, że można by pomyśleć, iż więzienie powstało specjalnie z myślą o nich. Z czasem czytelnik otrzymuje całkiem sensownie wyjaśnienie tego zjawiska i nie ma się wrażenia, że autor dodaje postaciom na siłę nadnaturalne zdolności. Także personel prawdopodobnie nigdy nie słyszał o etyce zawodowej i humanitarnym traktowaniu więźniów. Wystarczy wspomnieć, że używa się tam bransolet wypełnionych materiałem wybuchowym, przez co wszelkie próby ucieczki są wyjątkowo głupim pomysłem. Można także zapłacić odpowiednim osobom kilka dolców i dostać lepszy posiłek, uniknąć ostrzyżenia na łyso, lub kupić nielegalne rzeczy w sklepiku. A pomachanie strażnikowi przed nosem kilkoma banknotami nieraz wystarczy, by przymknął oko na łamanie regulaminu lub nawet próbę przedostania się do innej części więzienia. W efekcie więźniowie cieszą się sporą wolnością, a przy odrobinie samozaparcia i zaradności mogą radośnie obijać sobie facjaty w niemal dowolnych częściach więzienia, nie zwracając niczyjej uwagi i nie przejmując się zniszczeniami. Są jednak w nim miejsca, w których nawet zbliżenie się do krat wystarczy, by strażnicy wyciągnęli broń i w mało uprzejmy sposób poprosili o położenie się na ziemi z rękami na karku.

Stone Ocean, podobnie jak poprzednie części, koncentruje się głównie na nierealistycznych i zwariowanych walkach, choć od początku ma silnie zarysowany wątek główny. Praktycznie każde starcie stopniowo go rozwija i ma jakiś cel, a przy okazji zgrabnie i powoli zdradza tożsamość, motywacje i zamiary głównego adwersarza. W efekcie fabuła nie jest dodatkiem do kolejnych walk, mylą się jednak ci którzy pomyśleli, że wyszło to na dobre. O taką figę!

Powiem wprost - Stone Ocean ma najgorszą fabułę spośród wszystkich części JoJo's Bizarre Adventure i nawet Phantom Blood ze swoim przydługim wstępem i licznymi innymi wadami prezentuje pod tym względem zauważalnie wyższy poziom. Władze więzienia są całkowicie niekompetentne i nie przejmują się dewastacją, wypadkami, zaginięciami i zgonami na terenie placówki, a postacie parokrotnie zamiast tłumaczyć się strażnikowi częstują go kopem z półobrotu lub Standem. W pewnym momencie gubi się nawet uzbrojona w działko systemu Gatlinga łódź patrolowa wraz z całą załogą, lecz nawet to nie jest w stanie zakłócić spokoju naczelnika. Może to wina tego, że ewidentnie ma nie po kolei w głowie i rozmawia publicznie z własną pacynką? Czytelnik łatwo zapomina, gdzie rozgrywa się akcja, choć i tak największą wadą jest dziurawy niczym ser szwajcarski scenariusz,. Liczba występujących w nim nielogiczności jest absurdalna. Bohaterowie stale wykorzystują Standy w zupełnie inny sposób niż powinny działać, lub zdają sobie sprawę z faktów o jakich nie powinni wiedzieć. Chyba najdziwniejszą wpadką jest przedstawienie niejakiego Anasuiego na początku jako kobiety, choć, gdy później zaczyna odgrywać istotną rolę, okazuje się być bez cienia wątpliwości mężczyzną. Najgorzej jednak prezentuje się główny wątek, obfitujący w nieprzekonywujące i udziwnione na siłę wydarzenia. Praktycznie cały plan mający na celu wykorzystanie pewnej kości oraz jego realizacja, wymagająca choćby biegania za wyklutym z jajca zielonym niemowlakiem, są po prostu głupie. Ale to i tak nic w porównaniu do celu głównego adwersarza i sposobu, w jaki go osiąga, po wyjawieniu których można się jedynie pukać w głowę. W jakimś stopniu wynagradza to zwariowany finał, ale ostrzegam, że jest bardzo specyficzny i toczy się na skalę, przy której nawet rzucające w siebie galaktykami mechy z Tengen Toppa Gurren Lagannwpadłyby w kompleksy.

Podobnie jak w poprzednich częściach, także i w Stone Ocean często pojawiają się retrospekcje, trzymające tym razem nierówny poziom. Obok naprawdę świetnych historii ukazujących osobowość bohaterów, pojawiają się także takie, które sprawiają wrażenie wyciągniętych żywcem z telenoweli oraz dość kiepskie, przedstawiające przyjaźń Dio i głównego adwersarza. I tu pojawia się zgrzyt, bo sposób przedstawienia Dio Brando mocno odbiega od tego z poprzednich serii, a jego motywacje nie trzymają się kupy. Porzucone bez wyjaśnienia zostaje także kilka wątków pobocznych, na czele z historią amuletu, o działaniu identycznym ze znanymi z poprzednich serii strzałami, które obdarzały ludzi nadnaturalnymi zdolnościami, podarowanego Jolyne przez ojca.

Szkoda, bo pomimo szwankującej logiki zdarzeń Stone Ocean obfituje w mnóstwo świetnych scen akcji i zróżnicowanych walk. Udało się nawet poprawić parę wad z poprzedniej odsłony cyklu, przez co są one zauważalnie krótsze i niekoniecznie kończą się śmiercią czarnego charakteru. Szósta seria obfituje także w najpotężniejsze Standy w historii tej mangi, zdolne do kontrolowania czasu, pogody, grawitacji, a nawet ożywiania rysunkowych postaci. W efekcie nawet należący do Jotaro szalenie silny Star Platinum pojawia się w odświeżonej wersji i otrzymuje nową, zaskakującą nazwę. Nie powinno to jednak dziwić, skoro bohaterowie muszą uciekać przed deszczem trujących żab, mocno trzymać się ziemi bo na wybranym obszarze grawitacja ulega odwróceniu, lub unikać lecących w ich kierunku mini-meteorów. Dla równowagi wprowadzone zostają także bardzo słabe i pozorne bezużyteczne w walce nadnaturalne zdolności, takie jak wzbudzanie w ludziach niepohamowanej agresji, lub tworzenie naklejek dublujących każdą rzecz do jakiej się przylepią. W dodatku niektóre postacie jedynie wspomagają się swoimi Standami i wolą używać broni palnej lub własnych pięści co również jest sporą nowością, wnoszącą dodatkową świeżość do serii. Warto zwrócić uwagę na Standa należącego do Jolyne, czyli Stone Free, zawdzięczającego nazwę jednej z piosenek Jimiego Hendrixa. Początkowo pojawia się on jako uformowane z jej ciała długie żyłki mogące atakować na dużą odległość, lecz bardzo szybko okazuje się, że na krótkim dystansie może przybierać postać humanoida. Z czasem mocno rośnie w siłę i odkrywa nowe zdolności, polegające głównie na jednoczesnym wykorzystaniu obu form, lub niekonwencjonalnym wykorzystaniu żyłek do choćby błyskawicznego zakładania szwów. Dzięki temu jest dość silnym Standem, mogącym atakować na wiele sposobów, choć ustępuje najsilniejszym postaciom.

Miło, że całość fabuły nie koncentruje się tylko na głównym wątku i laniu się Standami. Trochę czasu zostaje poświęcone codziennemu życiu w więzieniu, próbom zdobycia niezbędnej i teoretycznie nielegalnej gotówki oraz użeraniu się ze strażnikami. Seria doczekuje się także początkowo naciąganego, lecz w sumie niezłego i komicznego wątku romantycznego. Wynika to z wyjątkowo praktycznego podejścia głównej bohaterki, kontrastującego z wyjątkowo nietrafnym wyczuciem miejsca i czasu na okazywanie swoich uczuć przez jej ukochanego. Przekonywanie innej postaci by podstawiła nogę Jolyne tak, by mogła paść mu w ramiona, albo proszenie przyszłego teścia o jej rękę w samym środku wydarzeń grożących wszystkim śmiercią to pierwsze z brzegu przykłady.

Całkiem nieźle prezentują się postacie, wśród których nowością jest spora liczba przedstawicielek płci pięknej. Po raz pierwszy i dotąd jedyny w historii całego JoJo's Bizarre Adventure, główną bohaterką jest dziewczyna, a w trakcie kolejnych tomów dołącza do niej parę przyjaciółek o nadnaturalnych zdolnościach, tworząc razem zgraną grupę. Wśród mniej ważnych postaci i przeciwników również jest dość dużo kobiet, choć ogólnie wciąż jest ich znacznie mniej niż mężczyzn. Zawsze to jednak coś, tym bardziej, że w każdej z poprzednich części cyklu liczbę ważnych bohaterek można było policzyć na palcach jednej ręki, a w Vento Aureo wystarczył do tego jeden paluszek.

Największą uwagę zwraca Jolyne, tym bardziej, że w przeciwieństwie do głównych bohaterów poprzednich serii mangi rzadko przesuwa się na dalszy plan. I dobrze, bo okazuje się całkiem niegłupią i bezczelną, choć początkowo zagubioną w życiu smarkulą, stopniowo uczącą się odpowiedzialności i hartu ducha. Co ważne, odziedziczyła sporo cech charakteru po ojcu, ale w przeciwieństwie do niego nie ukrywa swoich emocji. Ma także w zwyczaju oglądanie się za facetami i wykorzystuje sytuacje takie jak stanie nago w kolejce do badania lekarskiego, by przyjrzeć się co pobliscy panowie mają między nogami. Natomiast Jotaro, po raz pierwszy od Stardust Crusaders, odgrywa naprawdę ważną rolę. Przede wszystkim jest ojcem, choć niestety nie sprawdza się zbyt dobrze i w przeszłości nigdy go nie było, gdy Jolyne go potrzebowała. Bez wątpienia jednak bardzo kocha swoją córkę i robi wszystko, by ją chronić. Niestety przez większość serii jest nieobecny i dopiero w ostatnich tomach przejmuje inicjatywę. I to na taką skalę, że inni bohaterowie ograniczają się do roli pomocników. Pozostali pozytywni bohaterowie to dość udana mieszanka, choć z dwoma wyjątkami. Nie podoba mi się pomysł na kompletnie przekombinowaną F.F. (Foo Fighters) oraz jedenastolatka, urodzonego w więzieniu,, ukrywającego się przy pomocy swych zdolności przed strażnikami. Oboje nie pasują do reszty bohaterów i pogłębiają nielogiczności scenariusza samą swoją obecnością.

Kreska niestety ulega pogorszeniu i zauważalnie częściej pojawiają się przeróżne błędy w anatomii. Autor wciąż rysuje oddalone postacie w formie białych konturów, ale co jakiś czas stosuje tę technikę także wobec postaci na bliższych planach, co jest pójściem na łatwiznę. Kreska jednak nie spada poniżej rozsądnego poziomu. Porzuconych zostaje też kilka nietrafionych pomysłów na czele z przedstawianiem przeciwników jako ciemnych sylwetek. Najbardziej zastanawiającą słabością kreski wydaje się jednak słabe oddanie wieku bohaterów. Świetnie to widać na przykładzie Jotaro, wyglądającego zauważalnie młodziej niż w trzeciej serii, pomimo że od tego czasu minęło w świecie JoJo's Bizarre Adventure ponad 20 lat. To jednak typowa wada kreski Hirohiko Arakiego, obecna już w Phantom Blood.

Wszystko to sprawia że JoJo's Bizarre Adventure: Stone Ocean jest niestety jedną z najsłabszych części cyklu. Pomimo wprowadzenia wielu świetnych zmian całość pociąga w dół głupawa i nieprzemyślana fabuła, rojąca się od takich nielogiczności że aż włosy jeżą się na głowie. Na szczęście Stone Ocean kończy słabszą passę autora i następujący po niej Steel Ball Run jest najoryginalniejszą i być może także najlepszą serią tej mangi.

_________________________

Odnośniki zewnętrzne:

Ogryzek całej serii na Tanuki-Manga

Felieton na temat JoJo's Bizarre Adventure opublikowany na Anime News Network

Recenzja trzech pierwszych serii JoJo's Bizarre Adventure w magazynie KZ


Kadry:

Ilustracja do artykułu

Ilustracja do artykułu

Ilustracja do artykułu

Ilustracja do artykułu

Ilustracja do artykułu

Ilustracja do artykułu

Ilustracja do artykułu

Ilustracja do artykułu

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.