Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Animatsuri 2012: konflikt okresu Sengoku, czyli dlaczego młodzieżą fandom stoi - relacja

Autor:Slova
Redakcja:IKa
Kategorie:Relacja, Konwent
Dodany:2012-07-20 21:48:20
Aktualizowany:2012-07-21 14:04:20

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Początek tegorocznych wakacji to bez wątpienia nienajlepszy czas dla konwentów, o czym przekonało się już kilkoro organizatorów i setki zawiedzionych konwentowiczów. Na szczęście żyjemy w czasach, gdy imprez mangowych jest naprawdę dużo i dzięki temu nawet zniknięcie kilku z kalendarza nie wywołuje tragedii. A kto miał się ostać, jeżeli nie doświadczone ekipy, na konwenty których fani planują wyjazd rok naprzód? Tak oto w połowie lipca na trzy dni pewną szkołą w stolicy zawładnęli możnowładcy rodem ze średniowiecznej Japonii.

Tak jak wszystkie ostatnie konwenty Stowarzyszenia Animatsuri, także ten odbywał się w XXI Liceum Ogólnokształcącym im. Hugona Kołłątaja, budynku dobrze mi znanym, obszernym i spełniającym większość wymogów stawianych przez polskich konwentowiczów. Warunki sanitarne były na średnim poziomie, głównie z powodu deficytu łazienek, oraz przez ich rozmiary. Dało się to we znaki zwłaszcza w sobotę i niedzielę rano, ale w kolejce za potrzebą trzeba było stać niekiedy i w środku dnia. Czasem także brakowało papieru toaletowego, ale na szczęście nie w sposób przewlekły. Znacznie lepiej sprawowały się prysznice, których wydajność zależała jednak tylko i wyłącznie od płci. To już chyba standard, że kolejka przed męskimi natryskami to rzadki widok i wyjątkowo nie chodzi mi tutaj o fakt, że wielu konwentowiczy stroni od higieny. Po prostu panowie wykorzystywali możliwości pryszniców optymalnie, podczas gdy panie w większości wchodziły pojedynczo lub parami. Z mojej perspektywy to tylko marnowanie czasu, ale cóż, jestem tylko pozbawionym delikatności trollem i nigdy damskich zachowań nie zrozumiem. To jednak sprawy, na które wpływ mieli wyłącznie uczestnicy, oprócz nich pojawił się mały problem polegający na braku zimnej wody pod natryskami w nocy, w efekcie czego powstała w pomieszczeniach swoista sauna.

Doświadczony konwentowicz raczej zgodzi się ze mną, że sleeping roomy realnej wartości nabierają tak naprawdę na trzydniowych konwentach. Pomieszczeń takich sensu stricte było za mało, pomimo udostępnienia kilku dodatkowych, co nie oznacza, że brakowało sensownego miejsca do spania, gdyż na ten cel poświęcono całe trzecie piętro budynku i w mojej ocenie wszyscy goście by się tam zmieścili. Uczestnicy koczowali na klatkach schodowych i po kątach raczej z wyboru, niż z przymusu. Poza tym od dawien dawna wiadomo, że niektórzy po prostu lubią spać w nietypowych miejscach. Szkoda, że zupełnie nie wykorzystano potencjału pola namiotowego - „biwakowiczów” nie było wielu nawet pomimo ładnej pogody, ciepłych nocy i baseniku tuż obok.

Natomiast moja osobista przygoda ze sleepem wygląda nieco inaczej. Umiejscowiłem się wraz z ekipą białostocką w jednej niewielkiej salce, którą wypełniliśmy wręcz ponad normę. Teoretycznie wszystko było ok, ale na przyszłość będę unikał dzielenia powierzchni do spania z początkującymi konwentowiczami, którzy często mają problem z zapanowaniem nad rzeczami, przechodzącymi ze stanu skupionego w bagażach do zupełnie swobodnego po rozpakowaniu. Osobiście uważam, że wziąłem bardzo dużo ekwipunku, a mimo to nie zajął on więcej, niż powierzchnia stojącego plecaka podróżnego, co udowadnia, że można na konwencie trzymać swój dobytek w ryzach. Ponadto niektórzy moi współlokatorzy mieli trudności z wyrzucaniem śmieci na bieżąco, przez co przed położeniem się spać musiałem wstępnie usuwać większe brudy z podłogi.

Wybaczcie, że wszystko opisuję w nieco odwrotnej kolejności, ale tak naprawdę na conplace wszedłem dwie godziny przed rozpoczęciem imprezy i już wtedy zacząłem weryfikować stan przygotowań. Może moje wtargnięcie do budynku nie było do końca w porządku, ale przynajmniej ominęło mnie czekanie w kolejce, która zaczęła się formować już o szóstej rano (‼!). Ogonek był wyjątkowo długi i ciągnął się nie tylko na placu szkoły, ale też na chodniku za ogrodzeniem, a kolejkę rozładowano dopiero około dziewiętnastej. Zdziwił mnie fakt, że osoby kupujące wejściówki na miejscu zostały wpuszczone przed całą resztą. Moim zdaniem to bardzo niesprawiedliwe, gdyż uczestnicy bez wcześniejszej rezerwacji mogli zająć najlepsze miejsca w sleepach. Fakt faktem kolejki na konwenty ekipy Animatsuri to historia sama w sobie, gdyż akredytacja nigdy nie idzie tak, jak powinna, ale tym razem obyło się bez większych problemów. Oczywiście czekanie w słońcu dla wielu osób okazało się nie lada wyczynem, - spowodowało serię omdleń, ale na szczęście nikomu się nic nie stało. Przy okazji wyszło na jaw, że ekipa medyczna cierpi na drastyczne niedobory kadrowe. Wprawdzie wśród załogi organizatorów znalazło się kilka osób z uprawnieniami ratownika, a ponadto odpowiednie szkolenie mają też ochroniarze, ale w razie większego nieszczęścia (bo mniejsze się zdarzały - ktoś inteligentnie chciał przeskoczyć przez płot i uszkodził w nieznaczny sposób rękę, jakby nie patrzeć, na własne życzenie) mogło być nieprzyjemnie.

Po przejściu przez akredytację uczestnicy otrzymywali identyfikatory z motywem stylizowanym na średniowieczne japońskie malowidło. „Pakiet startowy” zawierał także informator, którego okładkę zdobił wizerunek Echiko - tym razem maskotka stowarzyszenia Animatsuri przywdziała tradycyjny japoński strój. Wszystko byłoby z owym informatorem ok, gdyby nie fakt, że organizatorzy przedobrzyli z przerabianiem wszystkiego na styl japoński. W efekcie odwrócono kolejności stron i kolumn tekstu tak, by czytać całość od prawej do lewej. Szkoda tylko, że okładka pozostała w układzie zachodnim, tak samo jak umieszczony wewnątrz fragment komiksu Usagi Yojimbo (swoją drogą niektóre kwestie w nim były słabo czytelne). Ponadto orientacja w alfabetycznym spisie atrakcji została przez to nieco utrudniona. Dodatkowy problem stwarzały tu także nazwy sal, utrzymane w konwencji i stanowiące element trwającego podczas konwentu LARPu, ale za to zupełnie nie mówiące niczego uczestnikom. Takie same oznaczenia funkcjonowały zarówno na mapie jak i w spisie atrakcji, a jedynym skutecznym sposobem na orientację w budynku okazało się kierowanie numeracją pomieszczeń.

Konwentową młodzież bez wątpienia zachwyciła oferta wystawców. Dlaczego jestem tego taki pewien? Albowiem wszyscy sprzedawcy, z którymi rozmawiałem mówili, że nie żałują przyjazdu na Animatsuri 2012. Waneko musiało nawet dowozić towar. Konwentowicze kupowali wszystko i w dużych ilościach zauroczeni bogactwem artykułów na stoiskach. Zaplecze gastronomiczne także działało jak trzeba - stołówka obok akredytacji, bufet i Adamsky Kitchen zadbały o brzuchy uczestników jak należy, chociaż nie był to tani serwis - za herbatę trzeba było płacić nawet trzy złote, na co niektórzy mocno narzekali.

Animatsuri 2012 na pewno zapamiętam ze względu na fachowo wykorzystaną konwencję, która nie ograniczała się jedynie do dekoracji i kilku atrakcji, ale została zrealizowana od początku do końca i zaangażowała wielu konwentowiczów w zabawę. Z uzyskanych przeze mnie informacji wynika, że w trwającym przez cały konwent LARPie „Konflikt okresu Sengoku” udział wzięło dwieście osób, z których wielu całkowicie poświęciło się odgrywaniu roli i nawet zaniechało uczestnictwa w innych atrakcjach. Duże zaangażowanie ekipy, przebrania i ozdoby zdecydowanie zachęcały do wzięcia udziału w konflikcie między klanami Date i Takeda. Oprócz tego w sobotę przed szkołą miał miejsce mini festiwal, w trakcie którego można było wziąć udział w bardziej lub mniej tradycyjnych japońskich zabawach. Ponadto przez cały czas trwania imprezy odbywały się panele i prelekcje poświęcone Japonii i jej kulturze.

O ile atrakcje związane z motywem przewodnim konwentu wiodły prym, to nie zabrakło także bardziej ogólnych i już niemalże klasycznych paneli i konkursów. Zwłaszcza te drugie przeżywały oblężenie niezależnie od pory dnia. Wpierw udałem się na ASCII Anime, które prowadzili Lord Kanti i LapKom. Atrakcja polegała na rozpoznawaniu tytułów anime po fragmentach zdeformowanych kodowaniem ASCII. Złośliwi słusznie stwierdzili, że niewiele się to różni od odtwarzania plików 10bit w programie VLC Media Player. O ile był to sam początek konwentu i większość uczestników jeszcze czekała w kolejce, o tyle już zorganizowane przez Shina „Anime w dwóch słowach” przeżywało istne oblężenie. Skutek był taki, że po kilku rundach większość drużyn jednak odpadała. Fakt faktem jedenasta w nocy to na konwencie jeszcze godzina szczytu, ale frekwencja na atrakcjach w piątek wcale nie spadała wraz z upływem czasu. Wywołało to niebywałe trudności organizacyjne, jak chociażby dwadzieścia jeden trzyosobowych zespołów (!‼) na konkursie spostrzegawczości przygotowanym przez Tofu, oraz objawiło zaostrzeniem zasad na „Anime Tabu”. Nozetsu i Haruka wprowadzili rundę eliminacyjną, podczas której odpadały wszystkie zespoły, które złamały zasadę dotyczącą niewypowiadania słowa kluczowego. Najgorsze było jednak to, że większość uczestników i widzów nie umiała zachować spokoju, co dotkliwie przeszkadzało innym zawodnikom. Oczywiście tak jak można było przewidzieć, w tych klasycznych turniejach wiedzy prym wiedli konwentowi weterani, którym nie straszna późna godzina. Natomiast pełna sala zawodników o godzinie piątej rano na rozpoznawaniu muzyki z openingów i endingów anime była dla mnie swoistym fenomenem. Do tej pory przyzwyczaiłem się, że o tej porze w zabawach udział biorą tylko zaprawieni w bojach wyjadacze, a tymczasem przygotowany przez Shina konkurs nawiedziły istne tłumy młodzieży. Takie sytuacje doskonale potwierdzają, że mimo wszystko młodsi fani to nadal druzgocząca większość fandomu i bardzo dobrze, że wielu z nich wybrało właśnie Animatsuri 2012 na swój pierwszy konwent.

W sobotnie przedpołudnie z uczestnika atrakcji zamieniłem się w prowadzącego, a to z okazji mojego panelu o mandze i anime Upotte!!. Pora dnia spowodowała, że posłuchać mnie przyszło więcej osób, niż się spodziewałem. Sporo ze słuchaczy zostało w tej sali na dłużej, aby wysłuchać prowadzonego przez Ogurkiego wykładu o sowieckiej interwencji w Afganistanie. Niestety, pomimo usilnych starań prowadzącego i wyczerpania tematu młodzi słuchacze niemrawo udzielali się w dyskusji. Zapewne ich wiedza była zwyczajnie niewystarczająca, by zabrać głos na tak trudny temat.

Wieczorem tego samego dnia prowadziłem także warsztat o pisaniu recenzji mang i anime. Późna pora i trwający właśnie cosplay spowodowały, że słuchaczy miałem niewielu, ale wśród nich znalazło się chociaż kilkoro chętnych do rozmowy ze mną. Pomimo pomocy ze strony doświadczonych w pisaniu recenzji Avellany i Ysengrinna nie udało mi się nakłonić do współpracy młodszych słuchaczy, co uważam za osobistą porażkę. Mam jednak nadzieję, że przekazałem wystarczającą ilość informacji, by fandomowa młodzież zaczęła sama recenzje pisać.

Na uwagę zasługuje także „Anime troll & fail” prowadzone przez Filusia i Suzushiego. Pamiętam tę prezentację jeszcze z trzeciego Nejiro i już wtedy była bardzo dobra, natomiast na Animatsuri 2012 poprawiona i rozszerzona wersja w połączeniu z niebywałym zaangażowaniem twórców przyciągnęła dosłownie pełną salę słuchaczy, którzy co chwile buchali gromkim śmiechem.

W trakcie swoich atrakcji nie doświadczyłem żadnych problemów technicznych, jednakże sprzęt czasem dawał się we znaki innym prowadzącym. Kłopoty sprawiały głównie szkolne komputery, ale na szczęście zawsze pod ręką był jakiś laptop, dzięki czemu wszystkie panele, w których brałem udział, zostały przeprowadzone bez większych problemów, co najwyżej pojawiały się dość duże opóźnienia. Niestety trzydniowe konwenty stanowią próbę wytrzymałości dla niejednego uczestnika, tak więc w niedzielę darowałem sobie uczestnictwo w atrakcjach, czego teraz bardzo żałuję. Ominęły mnie naprawdę dobre punkty programu, takie jak dyskusja na temat oceniania anime (prowadzącemu ją Kurizu obiecałem swoją obecność), a także omówienie tegorocznego letniego sezonu anime w wykonaniu Nozetsu i Messera. Tej drugiej żałuje tym bardziej, że odkąd pamiętam panowie wykonywali świetną robotę przy przedstawianiu nowych tytułów.

Wspomniałem o cosplayu i o tym, że z powodu swojej atrakcji nie mogłem się na nim stawić. Ogólnie też nie ciągnie mnie do obejrzenia tego punktu programu, ale dzieliłem sleeping room z cosplayerami, co pozwoliło mi uzyskać ich opinie na temat technicznych aspektów przedsięwzięcia. Przede wszystkim narzekać można na rozmiar main roomu, na którym odbywał się pokaz. Sala gimnastyczna nie pomieściła wszystkich chętnych widzów i, pomimo stania w długiej kolejce sięgającej schodów na pierwszym piętrze, wiele osób musiało obejść się smakiem. Szkoda, że nie zaryzykowano wystawienia sceny na części pola namiotowego, ale z kolei tutaj istniała obawa co do pogody. Ogólnie więc powtórzyła się sytuacja, którą pamiętam z drugiego Hellconu - ścisk, zaduch, gwar i powietrze świeższe w sali DDR niż main roomie. Poza tym cosplayerzy chwalili organizatorów za przygotowanie pokazów, zwłaszcza spodobało im się oświetlenie.

Z konwentów, które w tym roku odwiedziłem (Pacon, Love 3, Ezkon, Magnificon X), Animatsuri 2012 okazało się najlepsze pod względem zarówno organizacyjnym, jak i w kwestii frekwencji. Z uzyskanych informacji wynika, że na festiwal sprzedano 1400-1600 wejściówek, co daje ekipie Animatsuri prowadzenie, jeżeli chodzi o popularność imprezy. Nie słyszałem o żadnych większych problemach organizacyjnych, a wypytywani przeze mnie konwentowicze mieli kłopot ze wskazaniem wad. Z czystym sumieniem mogę więc napisać, że Stowarzyszenie Entuzjastów Japońskiej Kultury Popularnej „Animatsuri” wzorowo wywiązało się ze swojego zadania popularyzacji mangowych imprez w Polsce. Duża ilość aktywnie uczestniczącej w zabawach młodzieży pokazuje wyraźnie, że nasz fandom wcale nie jest zamknięty i na polskich konwentach dobrze bawią się wszyscy niezależnie od wieku i stażu. Może to nazbyt optymistyczne, ale taki stan rzeczy pozwala widzieć przyszłość w dobrym świetle.

PS.

Po tegorocznej edycji Animatsuri zostały trzy kartony rzeczy znalezionych. Niestety szkoła w zamierzeniu miała wyrzucić je po tygodniu, bo nie ma miejsca na ich przechowanie. Dlatego na przyszłość apel do konwentowiczów: na konwent zabierajcie ze sobą tylko najniezbędniejsze przedmioty, wtedy macie mniej do pilnowania i jednocześnie istnieje mniejsze ryzyko zgubienia. Ale patrząc na to, że pod prysznicami czasem zostają ilości kosmetyków normalnie zużywane przez pluton wojska, dochodzę do wniosku, że po prostu niektórzy o swoje rzeczy zwyczajnie nie dbają.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Andrzej von Pilar : 2012-07-21 19:52:30
    Kadra medyczna

    Zwykle widziałem pięcioro "medycznych", tym razem została jedna osoba. Ale z tego co wiem, to wyjątkowo, następnym razem będzie znów komplet.

  • IKa : 2012-07-21 14:05:44
    RE: tehe

    kurizu napisał(a):
    Slova, plz xD kurizu się nie odmienia <feel so strange for me xD> Jeszcze kiedyś podobna atrakcja będzie na innym konwencie to Cię nie ominie xD

    Faktycznie, jeśli kończy się na -u to nie. Poprawione :)

  • kurizu : 2012-07-20 22:43:43
    tehe

    Slova, plz xD kurizu się nie odmienia <feel so strange for me xD> Jeszcze kiedyś podobna atrakcja będzie na innym konwencie to Cię nie ominie xD

  • Skomentuj