Opowiadanie
Podlaski Festiwal Anime - relacja
Autor: | Slova |
---|---|
Redakcja: | IKa |
Kategorie: | Relacja, Konwent |
Dodany: | 2012-10-05 20:07:40 |
Aktualizowany: | 2012-10-05 20:20:40 |
W ostatni weekend września Białystok ponownie znalazł się na konwentowej mapie Polski. Trzeba było czekać niemal dekadę, by w stolicy Podlasia znowu zorganizowano imprezę w całości poświęconą mandze i anime. W praktyce można więc uznać, że odpowiadający za wydarzenie członkowie klubu Sakura no Ki weszli na teren pod tym względem dziewiczy, niepoznany i nieprzewidywalny. Aż do ostatniej chwili nikt nie był pewien, czy całość ma jakikolwiek sens i czy kogokolwiek taka inicjatywa zainteresuje. Jednakże już pierwsze godziny po otwarciu festiwalu pokazały, że mangowe Podlasie przebudziło się z letargu wygłodniałe niczym niedźwiedź po zimie.
Podlaski Festiwal Anime odbywał się na Wydziale Elektrycznym Politechniki Białostockiej - w nowoczesnym, powstałym po 2000 roku budynku, który jest chlubą uczelni. Jednakże z racji na kameralny charakter imprezy do dyspozycji konwentowiczów oddano jedynie główny hol na parterze, fragment pierwszego piętra oraz połowę wielkiej auli (ta część obiektu może zostać podzielona przesuwnymi ścianami zależnie od potrzeb). Niewiele, ale wystarczyło na zaspokojenie potrzeb niemalże siedmiuset uczestników, którzy odwiedzili festiwal w ciągu dwóch dni. Takiego natłoku ludzi nie spodziewał się nikt - ani organizatorzy, którzy musieli dokupić sznurka służącego do zawieszenia identyfikatorów, ani sprzedawcy, którzy musieli się dwoić i troić, by wszystkich obsłużyć. Spragnione atrakcji mangoludy po prostu połknęły PFA w całości.
Należy tu zaznaczyć, że PFA nie było typowym konwentem, jakich pełno w całym kraju. Impreza nie oferowała noclegu, a budynek zamknięto po dziewiętnastej w sobotę i ponownie otwarto o dziewiątej rano nazajutrz. Wprawdzie kolejek do akredytacji, a raczej kupna wejściówek nie było (a przynajmniej nie były to kolejki imponujących rozmiarów, jak chociażby ta z tegorocznego Animatsuri), ale już do południa gmach wypełnił się ludźmi, głównie młodzieżą w różnym wieku. Dziwi mnie też fakt, że w niedzielę rano, zaraz po otwarciu wejścia, miałem na swoim panelu więcej słuchaczy, niż o tej samej porze dnia na zwykłym konwencie z noclegiem. Ponadto brak wszechobecnych śpiworów, materacy, ręczników rozwieszonych na kaloryferach i ogólny porządek były miłe dla oka, co dodatkowo podniosło jakość imprezy.
Uczestnicy mieli do dyspozycji kilka konsol Playstation 3, Xbox 360, dostępne na nie gry ruchowe, kącik retro z takimi klasykami jak Mario, „tanki” i inne. Zaraz obok stały podwójne maty do Dance Dance Revolution i Pump It Up. Niżej, na parterze, rozlokowało się urocze Meido cafe oferujące słodkie przysmaki, a nieco dalej sklepik z używanymi mangami i stoisko sklepu Manga-City, jedynego wystawcy, który zdecydował się odwiedzić imprezę. Z moich rozmów ze sprzedawcami wynikało jednak, że ryzyko się opłaciło, gdyż spragniony mangowych gadżetów lokalny fandom kupował wszystko, co tylko wpadło w oko i w niedzielę rano pozostały jedynie resztki towaru.
Ponadto w oczy mocno rzucały się (momentami niemalże dosłownie) zabiegi gamecodes.pl, które rozdawało pudełka z grami. W sobotę przed południem na uczestników czekał również kącik yukat, dzięki któremu każdy mógł przymierzyć tradycyjny japoński strój.
Panele i prelekcje odbywały się tylko na jednej auli, oprócz tego na korytarzu dwa razy prowadzono sesję Mafii Death Note. W mojej opinii to mało, ale zdaniem organizatorów wystarczyło. Mnie jednak nie interesowało żadne z powyższych, więc na auli na dłużej zagościłem tylko podczas cosplayu, który był bardzo nieprzewidywalny i groteskowy, ale na pewno też rozrywkowy. Przede wszystkim twórcy imprezy porwali się z motyką na słońce - od początku twierdziłem, że zgłoszeń strojów będzie jak na lekarstwo i miałem rację. Jednakże prowadzący okazali się być sprytni i naprędce zainicjowali evil cosplay, dobierając zawodników spośród przebierańców przechadzających się po terenie imprezy, ale nie zgłoszonych na cosplay. Dopiero po tym odbył się faktyczny pokaz strojów połączony ze scenkami, dzięki czemu publiczność nie miała czasu by się nudzić.
Podlaski Festiwal Anime to impreza bardzo ważna, gdyż sprawdziła grunt pod wydarzenia o większej skali. Zainteresowanie ze strony lokalnych społeczności dobitnie pokazuje, że Podlasie czeka na konwent z prawdziwego zdarzenia, a region ma potencjał do regularnego organizowania tego typu imprez, które mają tu znacznie większą szansę powodzenia, niż na przesyconym mangowymi zlotami południu Polski.
Dzięki
Wielkie dzięki za opisanie konwentu, mieszkam w Białymstoku, ale niestety nie miałem szans go odwiedzić. Bardzo cieszy fakt że został pozytywnie odebrany i nie wyszła jakaś prowizorka.