Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Naucz mnie

Autor:EvelynTemptation
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Uwagi:Self Insertion, Erotyka
Dodany:2012-11-13 08:00:47
Aktualizowany:2012-11-09 22:45:47


Ciemność przykrywała kolory w pokoju, który zapewne kiedyś należał do dziecka. Siedziałam przy małym oknie na podłodze, opierając się o ścianę popijając co jakiś czas spóźnioną herbatę. Średnio znajomy widok dwóch dróg zbiegających się tuż pod „moim domem”, z czego jedna wzbijała się w górę, sprawiając, że miało się wrażenie, jakby to była droga do nieba. Szkoda tylko, że czerń owijała ją swoim płaszczem.

Co jakiś czas grobową ciszę przerywało przejeżdżające auto, albo mysz buszująca w ścianach, która pierwszej nocy w tym miejscu nie dała mi spać. Bolał mnie kręgosłup i miałam zesztywniałe ramiona. Pieprzona mysz! Już drugiej nocy spałam praktycznie na podłodze, bo przegryzła mi materac. Poza stertą gazet i ubrań (które służyły mi jako łóżko) w pokoju była tylko stara szafa z zepsutymi drzwiami, które mimo zamykania na klucz, otwierają się kiedy chcą, i nieduża toaletka z okrągłym otwieranym lustrem (z jedną szufladką bez gałek, a druga szufladka otwiera się sama z siebie, czasami spada mi na stopę, co potęgowało ilość decybeli w mieszkaniu).

Nieszczególnie świadoma tego faktu, albo raczej z brakiem jakiejkolwiek kontroli nad odruchami, wyciągnęłam paczkę z kieszeni i odpaliłam papierosa. Miałam rzucić palenie już dawno temu, ale depresja i możliwość palenia w mieszkaniu skutecznie mnie od tego postanowienia odciągnęły. Zresztą już mi wszystko jedno. Dopóki nie znajdę sobie kolejnego celu, nie mam co myśleć o rzucaniu swoich nałogów.

Nie wychwyciłam momentu, w którym usnęłam (czy komukolwiek się to kiedyś udało...? Chyba tylko ja dalej mam tą nadzieję.), ale kiedy pokój zaczął się zmniejszać, nie miałam wątpliwości, że śnię. Siedziałam w tej samej pozycji i w tym samym miejscu - przy oknie na podłodze. Zaczęłam się zastanawiać, czy to pokój się zmniejsza, czy może jednak to ja się powiększam...? Ale to dziwne uczucie... Nie, zaraz... nic nie zmienia swoich rozmiarów, ja po prostu… oddalam się od siebie! Kiedy to do mnie dotarło, momentalnie się obudziłam otwierając gwałtownie oczy. Czułam się, jakbym była po dużym obiedzie, tylko nie sam żołądek był pełny, to ja cała taka byłam.

- Zły sen. - To nie było pytanie, więc nie miałam zamiaru odpowiadać. Nin siedział na podłodze naprzeciwko mnie. Nie musiałam widzieć, żeby wiedzieć, że mi się przyglądał. To było zbyt oczywiste, to była jedyna rzecz, którą robił, kiedy specjalnie (łaskawie) do mnie przychodził. Po kilku długich chwilach ciszy przerwanej odgłosem jednego przejeżdżającego samochodu znowu się odezwał - Niszczysz wykładzinę. - Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi, spojrzałam na niego, ale w ciemności dostrzegłam tylko kontur sylwetki. Wtedy zorientowałam się, że mam niedopalonego, już zgaszonego papierosa w dłoni, który zdążył wypalić małą dziurkę w podłodze. Świetnie...

- Długo masz zamiar mi się jeszcze przyglądać? Nie lubię być obserwowana. - Nie pytałam nawet, czy w ogóle cokolwiek widzi, nieszczególnie mnie to interesowało. Zresztą nie miałam zamiaru wdawać się w dłuższe dyskusje (dłuższe niż to konieczne).

- Jeszcze trochę. Ciekawsza jesteś, kiedy śpisz. Przynajmniej się nie odzywasz. - Zabójcza szczerość poziomu dziecka, która, co mnie trochę rozdrażniło, zabolała. Z trudem powstrzymałam komentarz, postanowiłam przemilczeć tą udaną próbę zniewagi. Podobno brak odpowiedzi bywa lepszą kontrą. I chyba zadziałało. - Podczas snu widzę w tobie coś więcej, niż desperację. Poza tym rozluźniają się mięśnie, wtedy wydajesz się być spokojniejsza, bardziej prawdziwa... i ładniejsza. Tego właśnie szukam. - Nie zrozumiałam co miał na myśli mówiąc, że tego szuka, ale ewidentnie wyczułam chęci połechtania mojego już doszczętnie zrujnowanego ego. Trochę, ale tylko trochę podziałało. - Chyba mogę już skończyć etap obserwacji... - Odwróciłam powoli głowę w jego stronę. W dalszym ciągu mój wzrok nie przywykł do ciemności, ale mogłam dostrzec, że kontur jego ciała się poruszył... przybliżył. Zdaje się, że wyciągnął rękę... W momencie, kiedy to pomyślałam, poczułam jego ciepłe palce na moim policzku.

- Czekaj... co robisz...?

- Ciii... Powiedziałem, że skończyłem obserwacje... ale to nie koniec moich badań, wręcz dopiero początek... - Nie powiedziałam już nic, nawet się nie ruszyłam. Ciepło jego dłoni przyjemnie (niewiarygodne, że to właśnie słowo przyszło mi na myśl) ogrzewało moją twarz. Jego palce delikatnie muskały moje policzki, łuk brwiowy, nos, kąciki warg, oczy, żuchwę, wgłębienie w szyi... Do dziś dnia nie rozumiem, dlaczego w tym momencie poczułam przeogromny smutek, przez który poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Podejrzewam, że to przez to, że było mi najzwyczajniej w świecie przyjemnie. Naprawdę, ale to naprawdę przyjemnie. Przez zwykły dotyk. Delikatny, ciepły, lekki, badawczy i ciekawy dotyk. Przez to, że było to coś, czego bardzo potrzebowałam, ale wcześniej nie dostawałam tego od najbliższych mi osób... a podarował mi to zupełnie obcy, rozbrajająco szczery, często wkurzający mnie człowiek. Płakałam, bo byłam szczęśliwa, czy może wręcz przeciwnie...? Nie potrafiłam tego określić sprecyzować. Byłam jednak niezwykle wdzięczna, kiedy Nin zignorował wilgoć na moich policzkach, pod jego palcami. Chciałam się zasłonić, chciałam, żeby przestał mnie dotykać (Nie...) chciałam, żeby sobie poszedł (Nie.), chciałam, żeby dał mi spokój, zostawił samą i sobie poszedł (Nie!). Już próbowałam się oderwać od tej przyjemności, ale uwięził moją twarz w swoich dłoniach. Poczułam tuż przy ustach jego ciepły oddech, kiedy się odezwał - Nie. Powiedziałem, że jeszcze nie skończyłem. Nie pozwolę ci teraz sobie pójść. Masz mnie uczyć. Masz mnie uczyć o sobie. - Znieruchomiałam. Nin to wykorzystał i wrócił do badania mojej twarzy.

Nie wiem kiedy mój wzrok zdołał się przebić w końcu przez tą ciemność, może to dlatego, że twarz Nina była teraz znacznie bliżej... Dostrzegłam jego oczy, co prawda nie tak wyraźnie, jak przy świetle dziennym, ale zobaczyłam to głębokie, pełne fascynacji i chęci wiedzy spojrzenie wbite we mnie, na mnie, wokół mnie... Owładnęło mną przedziwne uczucie bycia tą... tą... TĄ. Zdziwiło mnie to uczucie, tym dziwniej się poczułam, kiedy oczy zniknęły a na mojej skórze, na twarzy pojawił się inny rodzaj dotyku... raczej muskania, niż dotyku. Zapach spod kołnierzyka zdawał mi się bardziej intensywny, kiedy usta, a potem język tworzył zapętlone ścieżki wokół moich oczu, policzków, warg schodząc coraz niżej i niżej...

- Ucz się... - Usłyszałam cichy szept wydobywający się z moich ust i poczułam gdzieś w okolicach obojczyka lekki uśmiech...

Dzisiaj, kiedy przypominam sobie ten późny, jesienny wieczór, nie czuję absolutnie nic, tylko czasami, ale bardzo rzadko, pojawiają się w moim sercu, gdzieś na dnie, te uczucia. Czasami czuję mrowienie w okolicach oczu, policzków i ust, a czasami czuję ten zapach... Zapach nadziei, zapach nowego początku, przełomu.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.