Opowiadanie
Opowiadania Kotori tom 1 - recenzja
Autor: | Yumi |
---|---|
Korekta: | nekobasu |
Redakcja: | IKa |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2012-10-17 22:37:37 |
Aktualizowany: | 2012-10-23 18:40:37 |
Tytuł: Opowiadania Kotori, tom 1
Redakcja i skład: Beata Bamber
Korekta: Anna Ćwik
Projekt okładki: Aleksandra „Rizu” Kapała
Koordynator projektu: Roksana Szuszkiewicz
Format: 16 cm x 22 cm
Liczba stron: 404
Rok wydania: 2012
Wydawca: Wydawnictwo Kotori
Malwina Piotrowska - Ciemność
Patrycja Miedzun - Jego portret
Ewelina „Chikushio” Seweryniak - Z cukrem czy bez?
Marta Wiąz - Blizna
Aleksandra „Rizu” Kapała - Eksperyment
Narcyz Medrasiński - Kambion
Adrianna „Kalterijate” Musialik - Ostrożnie!
Akira - Not Alone
Aleksandra "Umi” Kowalska - Uczynię cię szczęśliwym
Aleksandra „Alexiss” Małecka - Kyou mo arigatou
Jagoda Hajzner - Mój mały braciszek
Joanna „Blackie” Kowalska - Cztery kłamstwa i pół
Katarzyna „Eo” Nagisa - Wilk w owczym stadzie
Malwina Piotrowska - Uwodzenie
Ostatnimi czasy na polskim rynku mangowym sporo się działo, zwłaszcza jeśli idzie o mangi z nurtu boys-love. Najpierw powstało wydawnictwo Omikami, które zadebiutowało wydając antologię opowiadań yaoi, po czym zakończyło swoją działalność. Teraz jego miejsce zajęło kolejne wydawnictwo, Kotori, kontynuujące dzieło poprzednika. Także to wydawnictwo postanowiło wydać zbiór opowiadań należących do tego samego gatunku. Zobaczmy, jak wypada w stosunku do poprzednika. To, co od razu rzuca się w oczy, to znacznie większa ilość opowiadań - tutaj jest ich aż czternaście (dla porównania, w antologii Omikami było osiem). Nie uważam tego za zbyt dobre posunięcie i mówiąc szczerze, przynajmniej połowę z nich usunęłabym bez litości. Z racji tego, że jest ich tak wiele, nie zamierzam oczywiście szczegółowo się rozwodzić nad każdym, bo tekst stałby się w takim wypadku niemiłosiernie długi, więc zamiast opisywać fabułę od razu przejdę do sedna.
W zbiorze znajdują się opowiadania bardzo różne pod względem jakości. Niestety, zacznę od tych, które uważam za zwyczajnie złe. Naprawdę nie mam pojęcia, jakim cudem znalazło się tu opowiadanie zatytułowane Not Alone. Czegoś tak beznadziejnego nie czytałam już dawno. Największym problemem tego tworu jest główny bohater - Jiro. Autorka uparcie powtarza, że liczy on sobie już dwadzieścia jeden wiosen, ale jakoś trudno jest mi w to uwierzyć. Jest to stworzenie tak nieporadne i rozmemłane, że pozostawałoby całkowicie niewiarygodne nawet gdyby było ośmioletnią dziewuszką. Jiro średnio co dwie strony szlocha, płacze lub załamuje rączki - wierzcie mi, chciałabym przesadzać, ale tak jest naprawdę. Nic poza jakąś wielką traumą wywołującą poważne stany lękowe nie tłumaczy takiego zachowania. Uprzedzając autorkę, która na swoją obronę twierdziła, że „przecież mężczyzna też może płakać” - oczywiście, że może, ale jak już mówiłam, nic nie usprawiedliwia takiego zachowania i płeć nie ma tu nic do rzeczy, bo główny bohater byłby niewiarygodny także, gdyby był małoletnią główną bohaterką. Drugą istotną wadą jest fakt, że akcja podobno toczy się w murach amerykańskiej uczelni wyższej. Tymczasem podobnie jak w przypadku wieku Jiro, jedyne, co o tym świadczy, to kilka nieistotnych zdań, gdyż sposób funkcjonowania tej placówki przypomina raczej standardowe amerykańskie liceum. Biorąc pod uwagę to, kreację bohaterów i zawiązanie fabuły („podziwiam go z daleka, chcę się do niego zbliżyć, ale on nie umawia się z dziewicami, więc najpierw muszę się z kimś przespać”) można przypuszczać, że autorka (oprócz przeczytania sporej ilości przesłodzonych opowiadań yaoi/shounen-ai) naoglądała się także zbyt wielu amerykańskich filmów i seriali młodzieżowych. Żeby było zabawniej, jej styl nie pasuje do całości i jest po prostu dobry (uniknięto wszelkich niezręczności) i chociaż nie powala na kolana, nie mam mu też nic do zarzucenia.
Zdecydowanie lepiej, ale nadal nieciekawie prezentuje się Ciemność. Problemem tego utworu jest fakt, że składa się z samych opisów przeżyć wewnętrznych i bardzo małej liczby lakonicznych dialogów. Chociaż nie są one najgorsze same w sobie, po kilku stronach ma się zdecydowanie dość upartego gadania w kółko o tym samym na różne sposoby. Niestety, takie opisy trzeba albo dobrze przemyśleć, albo przetykać bardziej tradycyjną narracją, bo inaczej całość jest nużąca. Nie wspominając o tym, że mrok i negatywne emocje wprost wylewają się z Ciemności (nie powiem, adekwatny tytuł), co nie poprawia ogólnego wrażenia. Podobną formę ma Uwodzenie tej samej autorki - acz tutaj rzecz wygląda lepiej, więcej się dzieje, występuje większa liczba dialogów oraz opisów sytuacji czy miejsc. Dlatego Uwodzenie czyta się całkiem przyjemnie, tym bardziej, że przeciętną treść nadrabia tym razem zastosowaną umiejętniej formą, odbiegającą od większości opowiadań w zbiorze.
Kyou mo arigatou prezentuje sobą coś, czego wyjątkowo nie lubię i niestety podpadło mi na samym starcie. A mianowicie tym, że autorka postanowiła za wszelką cenę uczynić ze swoich bohaterów Japończyków. Nie lubię, kiedy ktoś osadza akcję w Japonii tylko po to, żeby móc nadać postaciom egzotyczne imiona, a opowiadaniu japoński tytuł. Kultura Kraju Kwitnącej Wiśni jest bogata i na tyle różna od naszej, że wplatając ją w opowiadanie można zrobić naprawdę dużo - tylko trzeba mieć pomysł. Tymczasem tutaj zabrakło nie tylko pomysłu właśnie, ale w ogóle zaznaczenia (poza nazwami), że to nie Europa i nie USA znane czytelnikom dużo lepiej za sprawą kultury masowej. Akcja może równie dobrze rozgrywać się w Nowym Jorku, Wiedniu, Paryżu czy nawet w Sydney. Nie znam się zbyt dobrze na życiu codziennym Japończyków, ale jestem przekonana, że gdyby przejrzeć opowiadanie pod tym kątem, okazałoby się, że pełno w nim bzdur. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to nauczyciel ot tak nieprzychodzący do pracy, bez choćby zadzwonienia do szkoły z głupią wymówką - coś takiego źle jest widziane w Polsce, a co dopiero w Japonii. Całość jest źle rozplanowana, momentami niezrozumiała i w sumie dość naiwnie opisana. Coś się dzieje, czytelnik jest nawet ciekawy zakończenia, ono nadchodzi i… No właśnie nic. Brak konkluzji, jakieś bredzenie o „nieprawdziwej” miłości i związku, średnio łączące się z resztą opowiadania. Poza tym bohaterowie są jacyś wyjątkowo… „bezcharakterni”. Nie potrafię podać ani jednej cechy osobowości żadnego z nich.
Do nieszczególnie udanych należy także Eksperyment. Opowiadanie zapowiada się nieźle - naturalnie wypadają bohaterowie, ich relacje, które z czasem się pogłębiają. Niestety, całość pogrąża zakończenie. Występuje tu element nadnaturalny, główny bohater ma zdolności, których nie rozumie i nad którymi nie panuje, na dodatek nic nie pamięta ze swojej przeszłości. Kiedy zagadka zaczyna się wyjaśniać, autorka obiera kurs po linii najmniejszego oporu, w związku z czym udaje się co prawda jako tako zamknąć całość, ale wątek związany z tytułowym eksperymentem zostaje całkowicie zignorowany. W efekcie czytelnik pozostaje z niczym, zastanawiając się, czy brak wyjaśnień wynika z braku miejsca czy może z braku pomysłu, bo nie wiadomo w końcu co, skąd, jak i dlaczego. Szkoda, bo wątki obyczajowe broniłyby się same, więc po co ta otoczka? Niestety, tak oczywistego niedbalstwa ignorować nie sposób.
Z cukrem czy bez? to kolejne opowiadanie, które zapowiadało się nieźle, a ostatecznie trochę mnie rozczarowało. Na pewno na korzyść tego utworu działa wprowadzony humor i mam tu na myśli głównie dialogi, które są autentycznie zabawne. Również bohaterowie wypadają pozytywnie, chociaż oczywiście nie ma mowy o rozpudowanych osobowościach. Są wyraziści i wypadają sympatycznie, a to w zupełności wystarczy. Z cukrem czy bez? posiada pewną istotną zaletę - widać wyraźnie, że autorka ma dystans do tego, co tworzy, a to naprawdę rzadkość w zbiorze, gdzie nawet najprostszego humoru jest tyle, co kot napłakał. Skoro wszystko jest tak pięknie i ładnie, to czemu nie oceniam lepiej? Opowiadanie to jako jedyne w zbiorze zawiera wyczekiwane zapewne przez większość fanek „mięsko”, czyli całkiem konkretne sceny seksu. Rzecz jasna nie mam nic do takich opisów samych w sobie, ale tutaj wyskakują, zanim w ogóle opowiadanie zdąży się rozkręcić, wprawiając czytelnika w zdziwienie, które jest tym większe, że chwilę później całość się kończy. Trochę tak, jakby autorka doszła do wniosku, że najważniejsze zostało odhaczone i w zasadzie nie ma sensu pisać dalej. Przez to pozostaje uczucie niedosytu, tym bardziej, że akcja pędzi na łeb na szyję i nim się człowiek zorientuje, jest po wszystkim.
Z ram schematu prezentowanego przez większość opowiadań próbuje wyrwać się Jego portret, który robi to jednak w średnio udany sposób. Ten utwór jest wyraźnie lepszy od Kyou mo arigatou czy Not Alone i to zarówno pod względem warsztatu, jak i historii samej w sobie (choćby świata przedstawionego - tutaj się czuje, że mowa o studentach, a nie bandzie dzieciaków), ale historia nadal pozostaje przeciętna. Mimo to wypada wystarczająco ciekawie, pozytywne wrażenie robi także zakończenie, które na pewno nie jest tym, czego czytelnik może się spodziewać - i tutaj tkwi największy atut Portretu, pozwalający przynajmniej odrobinę wybić się ponad resztę.
Ostrożnie! to jedno z tych opowiadać, które absolutnie niczym się nie wyróżnia, ale i nie posiada poważniejszych wad. Jednak mimo jesiennego, nadmorskiego klimatu - nie urzekło mnie. Jest nie tyle nudne, co zwyczajne do bólu (w pozytywny sposób), ale tak czy siak bardzo łatwo o nim zapomnieć chwilę po przeczytaniu. Patrząc na tytuł, oczekiwałam od zakończenia czegoś nieco innego, może zaskakującego i chyba trochę się przeliczyłam, ale nie uznaję tego za wadę - to po prostu tak właśnie miało być.
Cztery kłamstwa i pół również prezentują się dobrze, ale także przeciętnie. Akcja osadzona została w bardzo konkretnych miejscach naszej szarej, polskiej rzeczywistości, przez co całość na pewno wydaje się bardziej realistyczna i po prostu bliższa czytelniczkom. Podobnie bohaterowie: są bardzo zwyczajni, a dzięki temu autentyczni - coś jest w tych ich zachowaniach, odzywkach, relacjach. Dobre wrażenie robią również sam początek i koniec, które dają poczucie, że ma się do czynienia z czymś przemyślanym, i stanowią ładną oprawę całości. Za wadę lub zaletę można uznać zakończenie, które bardziej otwarte być nie mogło - szczerze mówiąc, mi niespecjalnie takie rozwiązanie odpowiada, chociaż faktycznie pozostawia spore pole wyobraźni. Wszystko jest w porządku, dlaczego więc oceniam opowiadanie jako „przeciętne”? To mój całkowicie osobisty zarzut, ale nie wiedzieć czemu całość wydaje mi się wyjątkowo apatyczna - dotyczy to oczywiście głównie postaci, których nie potrafiłam polubić. Przez to opowiadanie nie wzbudziło większych emocji, a to już istotna wada. Nie zmienia to jednak faktu, że to kawałek porządnie napisanej historii, który na pewno niejednej osobie przypadnie do gustu.
Poniekąd podobnie ma się sprawa z Blizną, z tym że tym razem bohaterowie mają w sobie więcej życia i dają się lubić. Z tego, co zauważyłam, autorka (która w zbiorze Omikami wydała Dziennik Konrada) ma dryg do tworzenia realistycznych, a przy tym sympatycznych postaci, a co za tym idzie, naturalnych relacji między nimi. Chociaż główny bohater ma za sobą pewne nieprzyjemne przeżycia, nie są one w żadnym razie wyolbrzymiane, nawet jeśli stanowią bezpośrednią przyczynę zdarzeń przedstawionych w opowiadaniu. Powiedziałabym wręcz, że wydźwięk Blizny jest bardziej optymistyczny niż niektórych opowiadań, gdzie bohaterowie mają mniej powodów do narzekań. Do zarzucenia mam w zasadzie tylko to, że nie wyjaśniono dokładnie okoliczności dotyczących przeszłości głównego bohatera. W gruncie rzeczy Blizna to nadal nic nowego, ale podane w przyjemny sposób i dobrze się czyta. Tutaj zaletą nie ma być fabuła, tylko bohaterowie i ten warunek udało się spełnić.
Ciekawym opowiadaniem jest Uczynię cię szczęśliwym. Niewątpliwie ma w sobie „to coś” - chyba główną zaletą jest tu klimat i buduje sposób prowadzenia akcji z pogranicza jawy i snu. Taka konstrukcja daje bardzo fajny efekt: nie do końca wiadomo, która część opowieści jest prawdą, która snem lub majakiem, a która może po prostu wytworem wyobraźni. Czytelnik mimowolnie zaczyna się zastanawiać i próbuje na swój sposób interpretować całość, a możliwości takiej interpretacji trochę jest - za to duży plus. Mimo tytułu, również to opowiadanie do wesołych nie należy, jednak autorka operowała nastrojem na tyle umiejętnie, że jest refleksyjnie i poważnie, ale nie depresyjnie. Wszystko udało się zawrzeć na kilku stronach, unikając dłużyzn i zadręczania czytelnika nazbyt dużą ilością dramatu.
Mój mały braciszek to opowiadanie wyróżniające się z powodu nietypowej narracji. Tytuł może wywoływać poważne wątpliwości, ale będą one całkowicie błędne: to po prostu historia pewnego mężczyzny opowiadana z punktu widzenia jego starszej siostry. Również ten utwór do długich nie należy, wszystko opowiedziane zostało w sposób sprawny, ale też barwny dzięki osobie narratorki i jej komentarzom. Za ich sprawą tekst jest żywszy, nie jest jedynie suchą relacją i wydaje się bardziej wiarygodny, bo też historia jest prosta i bez problemu mogła się wydarzyć gdziekolwiek, a to można powiedzieć o niewielu opowiadaniach w zbiorze. Dobrze zarysowane i równie wiarygodne charaktery to dodatkowy atut tego opowiadania.
Wilk w owczym stadzie jest w zasadzie jedynym opowiadaniem w antologii zaliczającym się do nurtu fantasy. Już samo to zapewnia mu dobry start, bo ileż można czytać obyczajówek opartych o ten sam schemat? Tymczasem tutaj mamy rozbudowaną fabułę, bogaty świat przedstawiony, a nawet niczego sobie klimacik towarzyszący starym baśniom czy legendom. Wątek yaoi jest poniekąd kwestią drugorzędną, do pewnego momentu nie występuje w ogóle i chociaż w którymś momencie będzie ważny dla fabuły, w gruncie rzeczy mogłaby się ona bez niego obejść. Wada czy zaleta? Ani jedno, ani drugie, po prostu tym razem całość ma nieco inny cel niż tylko ukazanie związku dwóch mężczyzn, a to miła odmiana. Wilk w owczym stadzie naprawdę robi wrażenie - widać, że autorka ma bardzo bogatą wyobraźnię i w tym opowiadaniu pokazuje tylko fragment stworzonego przez siebie uniwersum. Nie unika tu banałów, jej głównym celem zdaje się pokazanie arogancji człowieka jako istoty, której wydaje się, że wolno jej wszystko i wszystko jej się należy - nie da się ukryć, że to nic nowego. Robi to jednak w efektowny i dający do myślenia sposób, a zakończenie, mimo że otwarte, ogromnie mi się podobało - jest „niedomknięte”, wyznacza kierunek, ale nie drogę i daje miejsce na domysły, na własny ciąg dalszy. Szczerze mówiąc akurat ten utwór bardzo mile mnie zaskoczył, bo jest o wiele bardziej spójny, pełniejszy i bardziej sensowny od opowiadania tej samej autorki opublikowanego w zbiorze Omikami - Lalkarza (swoją drogą wyraźnie rozgrywającego się w tym samym świecie). Wilk w owczym stadzie to kawałek dobrej historii, który bez żenady mogłabym polecić wielu osobom spoza środowiska, do którego adresowany jest zbiór Kotori. Bez wątpienia jest jednym z dwóch najlepszych opowiadań antologii.
Drugie z nich to Kambion. Teoretycznie wracamy w nim do ram obyczajowych, ale szybko okazuje się, że opowiadanie doprawione jest sporą ilością czystego obłędu. Dość powiedzieć, że akcja rozgrywa się w szpitalu psychiatrycznym. Ponieważ mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, a głównym bohaterem jest oczywiście jeden z pacjentów owej placówki, tak naprawdę nie wiadomo, czy którekolwiek z opisywanych zdarzeń jest prawdą, czy może wszystko sprowadza się do majaczeń. On sam tego nie wie. Opowiadanie napisane zostało w inteligentny, przewrotny sposób i zawiera mnóstwo mniej lub bardziej dowcipnych dialogów. Jest zabawne, absurdalne i żywe. Zdecydowanie ma w sobie „to coś”, tkwiące w formie, nie w treści. A jednak w tym szaleństwie jest metoda, widać że autorowi (autorce?) towarzyszyła wizja, myśl, którą, oprócz licznych spostrzeżeń najróżniejszej maści, zawiera w Kambionie. Opowiadanie ma otwarte zakończenie, które pozwala snuć domysły i interpretować całość na wiele różnych sposobów. Każdy zobaczy w nim to, co będzie chciał - mnie bardzo podoba się to, co widzę.
Nie jestem pewna, czy po powyższych opisach to widać, ale niemal wszystkie opowiadania zawarte w zbiorze opierają się na mniej lub bardziej udanym schemacie „boy meets boy”, a na dodatek zdecydowana większość z nich jest utrzymana w poważnym lub wręcz depresyjnym klimacie. Jasne, dekoracje się zmieniają, ale w zasadzie nic poza tym, bo akcja nigdy nie schodzi z utartej ścieżki. Nikt nie pomyślał o tym, że można przedstawić wycinek z życia pary, która jest razem od dłuższego czasu - zakochać się i zacząć się spotykać to żadna sztuka, o wiele trudniej jest utrzymać związek. Kolejne opowiadania, jak poprawne by nie były, stają się monotonne - i mówię tu o całym zbiorze. O ile do niektórych utworów miałam konkretne zarzuty, o tyle część trudno mi nawet krytykować, bo to nie tak, że jest źle: raczej nie na tyle dobrze, by zapisać się w pamięci i zrobić naprawdę pozytywne wrażenie. Zbiór opowiadań Kotori tonie w historiach obyczajowych i trudno winić za to autorki. Wydawnictwo powinno się lepiej zastanowić nad doborem prac, bo dobry musi być nie tylko każdy utwór z osobna, ale i antologia jako całość. Co z tego, że któreś z kolei opowiadanie jest dobre, jeśli to po prostu lepiej wykonany schemat, który zdążyło się przeczytać wcześniej już ze cztery razy? Nie robi ono wtedy już żadnego wrażenia, tym bardziej, że uwaga czytelnika słabnie w miarę ilości stron, które ma on za sobą. A tutaj tych stron jest o wiele za dużo.
Ktoś może powiedzieć, że przecież nie trzeba, a nawet nie powinno się czytać wszystkiego naraz - i owszem, nie robiłam tak, po zbiór sięgałam rzadziej niż raz dziennie. To nie wystarczyło, monotonia i tak bije po oczach i nie daje o sobie zapomnieć. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego w ogóle zdecydowano się na umieszczenie w antologii aż takiej liczby opowiadań - nawet gdyby były one bardziej zróżnicowane, to nie mogło się dobrze skończyć. Mam wrażenie, jakby utwory wybierało kilka osób, które nie mogły się ze sobą zgodzić, więc dla spokoju umieściły wszystko, co według którejkolwiek z nich się nadawało. Rozumiem, że wydawnictwo zapewne chce dać szansę wielu autorkom, ale ostrzejsza selekcja byłaby w tym przypadku lepszym rozwiązaniem - przynajmniej część z autorek po odrzuceniu wzięłaby się w garść, czego owocem mogłyby być lepsze utwory. Głaskanie po główce w tym przypadku nie jest wskazane, bo tylko tworzy złudzenia. Wiadomo już, że Kotori zapowiedziało kolejny tom opowiadań - mam nadzieję, że tym razem wydawnictwo lepiej zastanowi się nad tym, co chce osiągnąć, dobrze przemyśli swoje wybory, a i sam zbiór będzie lepszy.
W antologii, oprócz opowiadań, znajdziemy również liczne ilustracje. Wszystkie prezentują przyzwoity poziom - zależy, co się komu podoba, ale generalnie widać, że ich autorki rysować potrafią. Większość ilustracji ma oczywiście związek z treścią opowiadania i przedstawia ich bohaterów, czyli po prostu obrazki tworzone są pod powstały już utwór przez jego autorkę lub inną rysowniczkę. Natomiast jest kilka przypadków, gdzie ilustracje są zupełnie „od czapy” - nawet nie chodzi o to, że nie da się ich dopasować do treści opowiadania (w końcu to yaoi, zawsze się da). Problem leży raczej w tym, że pod takim obrazkiem oprócz podpisu autorki i adresu jej strony znajduje się informacja, jakoby ilustracja przedstawiała jakieś zupełnie obce, niezwiązane z utworem postacie. Nie żeby to była jakaś szczególna wada czy błąd, ale jednak to dezorientuje i dziwi czytelnika. Lepszym rozwiązaniem byłoby chyba po prostu umieszczenie na końcu galerii ilustracji.
Samo wydanie prezentuje się bardzo dobrze. Okładka jest miękka, lakierowana, utrzymana w bieli z dodatkiem czerwieni na grzbiecie - bardzo estetyczny i ładny projekt, narzekać można chyba tylko na jej nietrwałość. Na początku znajdziemy bardzo przydatny w tym przypadku spis treści, a potem od razu rozpoczynają się opowiadania - każde poprzedzone osobną stroną tytułową. Na górnym marginesie każdej strony znajdziemy autorkę lub tytuł opowiadania, które jest na niej zamieszczone, co ułatwia orientację. Książkę wydrukowano na dobrym gatunkowo, lekkim, żółtawym papierze - druk jest bez zarzutu zarówno w przypadku tekstu, jak i ilustracji. Pod względem językowym książka również prezentuje się dobrze. Znajdzie się tu kilka literówek czy błędów interpunkcyjnych, ale to nic wielkiego i jak najbardziej może się zdarzyć. Ogólnie rzecz biorąc jest dobrze, tak trzymać.
Na początku wspomniałam o Antologii Opowiadań Omikami - jak mają się do niej Opowiadania Kotori? I lepiej, i gorzej. Pod względem wydania na pewno lepiej wypada Kotori, opowiadania w tym zbiorze są również górą ponieważ wydaje się, że ich autorki mają wyraźnie lepszy warsztat - w Antologii Omikami było z tym różnie. Pierwsza antologia natomiast była o tyle lepsza, że opowiadania były o wiele bardziej zróżnicowane tematycznie: dekoracje zmieniały się częściej i w znacznym stopniu. Utworów było też mniej, dzięki czemu każdy z nich lepiej zapisywał się w pamięci. Na razie ogłaszam więc remis. Myślę jednak, że Kotori nabierze doświadczenia i bez problemu wyda coś lepszego niż dotychczas. Wymaga to tylko dokładnego przemyślenia strategii - w przypadku książki tego typu ma znaczenie przecież nawet sposób rozmieszczenia opowiadań. Trzymam więc kciuki, bo szkoda, żeby ich wysiłki poszły na marne.
"Kotori" ma inny zespół. Pojawiły się panie: Anna Ćwik i pani Roksana Szuszkiewicz, dlatego nie należy porównywać wydawnictw.
Hymm, co do recenzji, uważam, że recenzentowi nie wypada używać wyrażenia "beznadziejne" i proszę uważać na powtórzenia w zdaniach. ;)
Pozdrawiam.
RE:
Z wydawnictwa Omikami zrobiły się dwa wydawnictwa - Kotori i Yumegari. Tak więc stwierdzenie, jakoby Kotori wskoczyło na miejsce Omikami, jest raczej nadużyciem.
chciałam tylko zwrócić uwage na fakt że wydawnictwo Kotori to że tak powiem synek wydawnictwa Omikami. O ile się nie mylę prowadzaąje te same osoby z tym że wydawnictwo Omikami zostalo rozwiązane a na jego miejsce wskoczylo Kotori. Nie rozumiem więc czemu mowa o nabieraniu doświadczenia i wsawkach sugerujących zupełną rozdzielność wydawnictw.
uf~~
Opinie są strasznie stresujące :D
Dziękujemy Ci Yumi za tak długaśną recenzję ;) Mam całkiem podobne przemyślenia do Twoich :)
Całkowicie zgadzam się z recenzentką. Miałam podobne odczucia podczas czytania. Faktycznie, ilość dramy i powielanego schematu była zastraszająca, a niektóre opowiadania były po prostu słabe, jednak nie żałuję wydanych pieniędzy na Opowiadań Kotori. Na pewno będę kupować kolejne wydania z czystej ciekawości jak i dla własnej, yaoistycznej przyjemności :)