Opowiadanie
Dragon Ball - Saiyan Princess
40. Rozterki
Autor: | Killall |
---|---|
Serie: | Dragon Ball, Saga: Podróże w czasie |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2014-09-21 08:00:46 |
Aktualizowany: | 2014-08-15 14:50:46 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Historia całkowicie jest dziełem Killall.
- Wiesz ile zajmą przygotowania?- zbulwersował się saiyański naukowiec.
- Mamy na to cztery dni- upomniałam go wesoło- Jeśli tak krótko nie potrafisz to zostanę tu jeszcze te cztery dni…
- Nie wiem czy tonie potrwa dłużej.
- Przecież jesteś mózgowcem!- naciskałam- W dodatku to nic trudnego.
- Masz w ogóle jakieś pojęcie o tym?- zapytał gniewnie.
- Nie jestem majsterkowiczem- oburzyłam się.
Bardock usiadł na krześle spoglądając w ziemię. Był głęboko zamyślony. Zaczęłam się rozglądać po laboratorium. W prawdzie było dużo mniejsze od tego, które posiadała, Bulma jednak były tu sprzęty wyższej technologii. Ciężko westchnęłam. Nie wiedziałam,co z sobą począć. Laboratorium wprawiało mnie w zakłopotanie. Czułam się tu całkiem obco.
- A technologia Tsufuli?- wypaliłam.
- Że co?!
- Przecież od nich wiesz dużo na temat techniki.
- Skąd wiesz o tej technologii?- zapytał z przerażeniem.
- Wiem więcej niż ci się zdaje- na mojej buzi pojawił się cwaniacki uśmieszek.
Mężczyzna zaczął szukać czegoś w szafkach i półkach. Przekopywał każdy zakamarek. Niestety nic nie znalazł, co by nadało się do mojego planu. Po długich rozmyśleniach zabrał mnie na drugi koniec starych granic królestwa, tam gdzie kiedyś zamieszkiwali Tsufule. Stała tam spora ruina. Ponoć było to laboratorium, jednak podczas walki zostało zniszczone przez Ozuaru. Nigdy tam nie chodziłam. Raz, że niewolno mi było, dwa, że nie interesowałam się taką dziedziną. Weszliśmy do środka ruin Nie miałam pojęcia, po co mnie przyprowadził do tych zgliszczy póki nie wskazał włazu pod moimi stopami. Zeskoczyłam pierwsza, Bardock zaraz za mną. Rozbłysło się światło, które na krótką chwilę paliło mi oczy.
- Podziemne laboratorium!- byłam zaskoczona- Jak to możliwe?!
- Widzisz…-krępował się chwilę- Wszystko, co posiadamy znajduje się na tych projektach-wskazał stos kartek pod ścianą- Ja je tylko udoskonalam i tworzę.
- Jesteś oszustem?
- Raczej realizatorem cudzych pomysłów.
- Czego tu szukamy?- niecierpliwiłam się.
- Czegoś, co ci się przyda do wysadzenia 78- odpowiedział pospiesznie.
Długo nie musieliśmy szukać. Był plan jak wysadzić nasze królestwo! Więc Tsufule pracowali nad naszą eksterminacją… Chcieli się nas pozbyć. Jednak to my ich wyprzedziliśmy. Chcieli mieć Plant tylko dla siebie. Uważali, że nasze barbarzyństwo nie jest godne miana tak pięknej planety, że istoty mogące zmienić się w małpy są wyklęte. Nienawidzili nas. Chcieli władzy absolutnej. To wszystko było zapisane w dzienniku jakiegoś naukowca. Pragnął stworzyć świat doskonały i wysokorozwinięty. Nie mogłam uwierzyć we wszystko, co tam było napisane. Zawsze myślałam, że byli dobrze nastawienie do innych ras, chyba, że on był taki… sceptyczny? Zabraliśmy plany do pracowni Bardocka by bliżej się im przyjrzeć. To znaczy ja nie miałam, na co patrzeć, bo to i tak dla mnie wielka niewiadoma, nic bym nie zrozumiała. Wróciłam do swojego niegdyś domu by sprawdzić jak przebiegają prace naprawcze. W ciągu tych dwóch dni zrobili dość sporo. Mała Sara, co chwilę przeszkadzała Saiyanom przy stawianiu metalowych ścian. Zaśmiałam się w duchu. Ta dziewczynka miała w sobie sporo energii. Kto by pomyślał, że ta mała istota przeistoczyła się we mnie. Usiadłam na pobliskim głazie przyglądając się jej z zainteresowaniem. Te beztroskie harce wprawiły mnie w zadumę. W tym czasie, kiedy ona biegała ja musiałam znosić śmierć rodziców i ludu oraz walczyć o przetrwanie…
- Któż cię do nas przysłał?-zabrzmiał głos.
Spojrzałam na Saiyanina z zaskoczeniem. To był przecież mój mistrz! Chciałam się do niego uśmiechnąć, jednak tego nie uczyniłam.
- Sama do was przyleciałam- bąknęłam.
- Czy to bogowie?
- Skądże- wstałam spoglądając na Gartu- Ludzie z Ziemi nauczyli mnie wielu rzeczy, ja chciałam wam to przekazać.
Mężczyzna spoglądał na mnie z zainteresowaniem. Miałam wrażenie, że próbuje mnie z kimś porównać. Czyżby domyślał się, kim jestem?
- Proszę przekazać żonie, że płaszcz dobrze się sprawuje, a twoja Mandarkera nie raz uratowała mi skórę.
Po tych słowach odeszłam zostawiając mistrza samemu sobie z własnymi myślami. Teraz na pewno wiedział,z kim miał do czynienia. Kto uratował jego życie, kto ocalił tysiące istnień? Tak,to była ta sama mała księżniczka Saiyanów, co sprzed paru laty. Wojownik spróbował mnie dogonić jednak zabroniłam mu za sobą podążać. Uszanował moją wolę sprawiając, że widziałam na jego twarzy lekki uśmiech. Wiedziałam, że wiedząc,kim jestem nic z tym nie zrobi. Wróciłam do laboratorium by sprawdzić jak się mają przygotowania do niespodzianki dla rodziny Freezera. Nie mogłam wprost się doczekać. Mimo iż bardzo mi było wrócić do swojego domu nie potrafiłam nie myśleć o Ziemi. Czułam, że tam jest moje miejsce. Co mogłam osiągnąć mieszkając w przeszłości? Na Ziemię w tym czasie także nie miałam, po co lecieć. Son Gohanmiał cztery lata, a cała reszta nie była tak silna jak ja obecnie. Za niedługo miał odbyć się lot na Nameck po kryształowe kule. Nie mogli spotkać tam Freezera i jego armii, Nameckanie nie zaznają cierpienia, a jedyna osoba, która będzie przeciwko ziemianinem nie pozna Bulmy. Zaczęłam się zastanawiać czy dobrze postąpiłam. Co się zmieni na lepsze, a co ulegnie zatraceniu… Może popełniłam błąd? Może nie powinnam ingerować w coś, co miało miejsce? Biłam się z tą myślą tak długo, że aż rozbolała mnie głowa. Chwyciłam się za nią kucając.Ból wzrastał z każdą chwilą, gdy próbowałam o czymkolwiek rozprawiać.
- Idź się połóż-nakazał Bardock- Jesteś blada.
- Nic mi nie jest-wycedziłam w bólu.
- Przecież widzę-nie dawał za wygraną.
- To tylko ból…-dodałam- Ból głowy.
Podniosłam się by pokazać, że nic mi takiego nie dolega, jednak było gorzej. Nastąpiły zawroty głowy. Poczułam jak upadam mimo zamroczonego ciała. Kiedy otworzyłam oczy leżałam na łóżku. Wciąż byłam w laboratorium ojca Son Goku’a. Ból głowy ustał.Czarnowłosy mężczyzna siedział przy stole coś robiąc i od czasu do czasu zaglądając do sterty papierów i wzorców, które wzięliśmy z opuszczonego laboratorium Tsufuli. Po chichu podniosłam się i podeszłam do niego.
- Co się stało?-szepnęłam ocierając oczy.
- O, wstałaś- nie przerywał pracy- Musiałaś zemdleć od tego bólu.
- Długo spałam?
- Jakieś dwie,może trzy godziny- odpowiedział.
- Dużo ci jeszcze zostało?- zadałam kolejne pytanie.
Porobił coś jeszcze przez chwilę spoglądając do planów, po czym oznajmił, że praca jest skończona. Pole rażenia zostało zwiększone z 15q do 200q. Czy to miało wystarczyć? Zapewne musiało. Zebraliśmy sprzęt, po czym zapakowaliśmy go do kapsuły i obraliśmy kurs. Niestety kapsuły kosmiczne były małe, więc sprzęt musiał lecieć sam.
- Zastanawiam się czy dobrze robimy- odezwałam się nagle.
- Czemu tak uważasz?- zapytał Bardock.
Porozumiewaliśmy się przez radio, które było ustawione dzięki promieniowaniu pyłów magnetycznych.Każda kapsuła posiadała swoją unikalną częstotliwość.
- Powinniście umrzeć- wydukałam- Nie powinna byłam zmieniać przeszłości. To nie ja powinnam zabić Freezera tylko…
- Jak nie ty to,kto?
- Twój syn…-szepnęłam- Jestem z przyszłości…
- Jak to z przyszłości? Przecież…
- Na Ziemi gdzie mieszka twój syn- przerwałam mu- Tam dotarłam dzięki Freezerowi, a maszynę do podróżowania w czasie ukradłam synowi Vegety, który cofnął się do moich czasów by nas ostrzec przed niebezpieczeństwem- nagle stałam się wylewna- Jestem świadoma tego, co robię, ale mam pewne wyrzuty sumienia! Vegeta nie pozna kobiety, która da mu syna!
Nastała cisza. Jedynie,co było słychać to silnik kapsuły, która zmierzała w stronę planety numer 78.Czy moje rozterki były słuszne? Czy powinna byłam przemyśleć to wszystko zanim ruszyłam w podróż? Czy myślałam, że moja misja będzie taka sama jak Trunksa? Że nie spotka mnie tu smutek? Że będę radowała się każdą sekundą, w której pomyślałam o ratowaniu swojej przeszłości? Nie wiedziałam chyba jeszcze, czego tak naprawdę oczekiwałam od samej siebie.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.