Opowiadanie
Dragon Ball - Saiyan Princess
69. Poszukiwania
Autor: | Killall |
---|---|
Serie: | Dragon Ball, saga: Kosmiczni przeciwnicy |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2015-07-07 23:59:23 |
Aktualizowany: | 2015-07-07 23:59:23 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Historia całkowicie jest dziełem Killall.
Słońce powoli zachodziło za horyzont tworząc czerwone plamy na pobliskich budynkach miasta Zachodu. W okolicy panował spokój. Jednak, kiedy ktoś stanie przed największym domem dostrzeganie napiętą atmosferę domowników. Któż by się przejmował? To bogaci, kiedy interes się nie kręci zawsze jest dramat. Ale tu rozgrywała się całkiem inna historia…
- Słuchaj, Trunks - Zezłościła się Bulma - Wcale nam nie pomagasz!
- Nie fiem - Mruknął załamany.
- Nawet nie wiemy, co jej jest - Odparła beznamiętnie - Nie wiem jak jej pomóc…
- Jak go spotkam, sapytam - Zaproponował chłopiec - Moze, go rosposnam?
- Nie jestem pewny czy bajeczka jaką sprzedał tej młodej jest prawdziwa.
- A dokładnie? - Zainteresował się.
Szatan wstał z siedziska i przeszedł się po pomieszczeniu. Cicho mruczał pod nosem. Zastanawiał się, kim był chłopak, który sterroryzował miasto oraz jak dostał się na Ziemię. „Czemu nic nie wyczułem?” Zastanawiał się „Odkąd Dendie pełni funkcję wszechmogącego przestałem być czujny”
- Szatanie? - Wyrwał go z myśli Ziemianin.
- Hmm?
- Musimy odnaleźć tego śmiałka - Oznajmił - Vegeta jest w furii.
- Nie zrobię tego dla niego, a dla tej małej.
Wojownicy ruszyli na poszukiwania, lecz przedtem wstąpili do Karina po czarodziejską fasolkę. Może ona pomoże wrócić księżniczce do zdrowia?
Son Gohan właśnie kończył odrabiać lekcje, które otrzymał od prywatnego nauczyciela. Powoli działało mu to na nerwy. Chciał w końcu zacząć uczyć się jak normalne dzieci. Przecież odległość dla niego nie miała żadnego znaczenia, poruszał się tysiąc razy szybciej niż pojazdy. Bycie synem kosmicznego wojownika praktyczne w codziennym życiu. Wiele razy rozmawiał z matką na ten temat, ta jednak się uparła, że dopiero w szkole średniej będzie mógł realizować swoje marzenie.
- Nie mogę się skupić - Westchnął - Nie mogę uwierzyć, że Sara została zarażona. Jak to się stało?
Zamknął książkę, przeszedł się parę razy po pokoju rozmyślając o całym zdarzeniu, o którym opowiadał Kuririn. W końcu nie wytrzymał, wybiegł z pokoju pędząc schodami w dół, wparował do kuchni tak, że Chi-Chi podskoczyła.
- Skończyłeś? - Zapytała.
- Tak!- Krzyknął porywając kawałek ciasta.
Ruszył w stronę drzwi frontowych zakładając niedbale obuwie.
- Dokąd się wybierasz? - Zawołała za nim.
- Do Sary, a niby gdzie? - Odrzekł siląc się na niedbały ton - Muszę wiedzieć, co z nią.
Nie czekając na odpowiedź matki wybiegł z domku a po chwili szybował już w powietrzu.
- Cały ojciec - Jęknęła wychylając się za drzwi.
Był już półmrok. Słońce skrywało się za ciepłą taflą błękitnego oceanu. Lekki szum fal wprawiał w zadumę. Kuririn wylądował na wyspie Genialnego Żółwia. Cały dzień spędził na poszukiwaniu Tenshina, lecz nigdzie go nie znalazł, jakby pod ziemię się zapadł!
- A to, co? - Zdziwił się - Mamy gości?
Wszedł do małego, drewnianego domku i rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Witaj Kuririnie - Zapiszczał głosik karła.
- Chaoz? - Osłupiał - Ja… Jest Tien?
Malec opuścił głowę. Zdawało się, że coś mamrocze pod nosem. Mężczyzna od razu zrozumiał, co przyjaciel ma na myśli. Nie wiedział gdzie jest jego wysoki towarzysz. Łysy opadł bezradnie na kanapę wzdychając. Zaczął się zastanawiać, co zrobić by zapalić maleńkie światełko nadziei. Nie miał wyjścia, musiał zacząć szukać śmiałka samemu.
- A stało się coś? - Chaoz się zainteresował niemrawą miną byłego mnicha.
- W tym rzecz - Podrapał się za uchem - Sara została zaatakowana i zainfekowana nieznanym nam wirusem przez kogoś, kogo nie znamy.
- Co? -Roshi rozdziawił gębę - Kogo?
Właśnie wszedł do salonu nie bardzo słysząc toczącą się rozmowę.
- Siostrę Vegety - Wytłumaczył pospiesznie.
- Przecież wiem, kim jest Sara - Oburzył się starzec - Pytam, kim jest sprawca!
Mężczyźnie głupio było mówić, że nikt nie wie poza samą zaatakowaną. Ostatnią osobą, która go widziała był Trunks, a on sam nie kojarzy tego gościa. Nic tylko ręce załamać.
- Nie zdążyliśmy się dowiedzieć… Dlatego właśnie potrzebujemy każdego, kto mógłby się porozglądać za tajemniczym oprawcą. Myślę, że to dopiero początek - Zmrużył oczy.
- Sara nie mówiła, że zna tego człowieka - Odparł Son Gohan - Zawsze mi mówiła o ludziach, jakich spotyka, ale nie o nim.
Bulma zmartwiła się tym faktem. Sądziła, że Son Gohan jest na tyle zaufaną osobą, że powiedziałaby mu o tym chłopcu, który ją skrzywdził. Najbardziej ubolewała, że nie zauważyła w księżniczce niczego podejrzanego w najbliższym czasie, a bardzo często nie było jej w domu. Pomyślała, że jest złą matką. Skoro siostrze Vegety stało się, to, co się stało to również mogłoby i jej Trunksowi! Nie mówiąc już o nienarodzonym dziecku…
- Pani Bulmo, jestem pewien, że Sara go nigdy wcześniej nie spotkała - Oświadczył - Znam ją.
- Mam nadzieję - Westchnęła - On po walce z nią był tutaj.
Syn Goku zrobił przerażoną minę. Nie spodziewał się czegoś takiego. Był pewien, że Saiyanka nie ukryłaby przed nim silniejszego od nich.
Bulma zaprowadziła Son Gohana do pokoju chorej by mógł z nią posiedzieć. Pomyślała również, że gdyby się ocknęła na pewno przekazałaby mu jakieś informacje na temat tajemniczego. Przysunęła z drugiego końca pokoju krzesło by ten mógł na nim usiąść, a także herbatę.
- Jak tylko czegoś się dowiesz proszę, daj nam znać - Pouczyła go - My tu odchodzimy od zmysłów.
- Dobrze, na pewno tak uczynię.
Morsko włosa, choć wciąż zdenerwowana odetchnęła nieco. Wiedziała, że na syna Son Goku zawsze może liczyć. Nigdy nie zawiodła się na swoim przyjacielu, a co dopiero na tym chłopcu. Był idealny! Miał złote serce. Wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Brunet usiadł na krześle i zaczął się wpatrywać w księżniczkę. Wiedział, że cierpi. Była rozpalona, a na ciele pojawiły się sine ślady. Nigdy dotąd nie spotkał się z taką chorobą, a już na pewno nie mogła być pochodzenia ziemskiego.
- Mam nadzieję, że mnie słyszysz - Zaczął niepewnie - Chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak…
Jego głos się załamał, gdy usłyszał ciche jęknięcie chorej. Widział jak napina mięśnie, jak stara się walczyć z wirusem. Najgorsze było to, że nie mogli się z nią w żaden sposób porozumieć. Odkąd to się zaczęło była nieobecna, jakby w śpiączce, a plamy nie pozwalały zidentyfikować problemu.
- Gdybyś dała mi jakiś znak… Jak to wszystko rozwiązać…
Pędził w zawrotnym tempie. Był wściekły, a za razem zdezorientowany. Nigdy wcześniej nie ścigał kogoś, kogo nigdy nie widział, a już na pewno nie, kiedy nie był w stanie go wyczuć. Gotowało się w nim. Kto w ogóle miał czelność podejść jego siostrę w tak nieczysty sposób? Otruć? Zabić rozumiał, ale trucizna? Walka była ich przeznaczeniem, więc jakoś zniósłby jej śmierć, mieli kule, dało się ją wskrzesić. Tak czy owak i tak był zaskoczony, że ta Saiyanka, zwana również jego siostrą była pokonana. Kiedyś mógł jej zabronić, teraz nie… Była okropnie silna jak na dziecko, była dziewczyną… Otrucie dziecka, bo wciąż tak o niej myślał, dla niego było ciosem poniżej pasa!
- Kiedy już cię odnajdę - Warknął - To zabiję!
Po tych słowach oszalał. Nie miał pojęcia jak ma znaleźć intruza. Stanął jak wryty, po czym zawrócił do domu. Przypomniało mu się, że Sara mówiła, iż widziała go właśnie pod ich domem! Musiał to sprawdzić! Dowiedzieć się czy ktoś nie obserwuje ich miejsca zamieszkania. Miał nawet plan, który w istocie nie był nawet dobrze przemyślany. To było jedyne, co posiadał w tej chwili. Musiał wrócić jak najszybciej, więc przemienił się w super wojownika.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.