Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Dragon Ball - Saiyan Princess

71. Czerwony mord

Autor:Killall
Serie:Dragon Ball, saga: Kosmiczni przeciwnicy
Gatunki:Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2015-07-10 08:00:19
Aktualizowany:2015-07-08 00:00:19


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Historia całkowicie jest dziełem Killall.


Muzyka

Chłopak nie wytrzymał i uwolnił swoją moc na pierwszym poziomie. Nienawidził Yonana i to bardzo, bardzo mocno. Jak ten śmiał? Miał ochotę mu przyłożyć… Mało powiedziane! Gotowało się w nim i kiedy na niego parzył, słyszał jego głos przed oczami ukazywała się twarz młodej Saiyanki. Słabej, wyblakłej i cierpiącej.

- O widzę, że z ciebie też Saiyanin - Uśmiechnął się - Mówiła mi, że po mnie przyjdziecie.

- A mówiła, że cię zabiję? - Warknął.

Był wystarczająco rozgniewany by walczyć. Dziś nie miało znaczenia to, że nie lubi się bić. Dziś ważne było, to, że swoją mocą mógłby uratować świat i jeśli mu się poszczęści to i samą księżniczkę.

- Sam ją o to zapytaj - Yonan wskazał jakiś kierunek za plecami Gohana.

Ku jego osłupieniu tuż obok wylądował Vegeta, a zaraz za nim ona sama.

- Sara… - Szepnął.

Dziewczyna oczywiście nią była, ale nie przypominała tej,którą znał. Ta była mroczna o krwistych, czerwonych oczach. Wściekły wyraz twarzy i przede wszystkim szary kolor skóry. To było jej ciało, ale nic nie wskazywało na duszę. Jej moc była zupełnie niepodobna i do tego aura nie pasowała. To niebyła jego przyjaciółka.

- To nie ona! - Prychnął książę - Nawet dziwnie mówi.

Yonan podszedł do Saiyanki kładąc dłoń na jej ramieniu.Uśmiechał się w ten swój obleśny sposób.

- Wiedziałem, że mi go przyprowadzisz, nikt nie oprze się sile Lyang.

- Lyang? -Wykrztusił Son Gohan - Cóż to takiego?

- To właśnie Lyang sprawił, że tak wygląda i przede wszystkim jest mi posłuszna.

Vegeta nie wytrzymał i zaczął gniewnie wyzywać Vitanijczyka od tchórzy i padalców. Miał nawet chęć napluć mu w twarz. Od razu wskoczył na drugi poziom. Całkiem niedawno udało mu się go zdobyć, ale jego moc wciąż była niższa niż dzieciaków. To go definitywnie dobijało. Dziś miał możliwość przetestować się w prawdziwej walce! Sprawdzić swoje nowe umiejętności i oczywiście przejść swoje oczekiwania. Rywal ponoć dysponował niewyobrażalną mocą, a brak możliwości jej zeskanowania… I tu o mało nie walnął się w twarz. Jak mógł zapomnieć o istnieniu scoutera? Przecież kiedyś tylko tego używał, a odkąd nauczył się czytać i ukrywać za razem swoją siłę zapomniał o tym jakże niezastąpionym urządzeniu.

- Zmieniłeś się -Zaczął Yonan - Zmężniałeś, masz więcej mięśni.

- Może to i ja -Warknął książę przerywając młodemu - Ale, po co ci ona?!

Wycelował palcem w siostrę stojącą niczym słup soli w wpatrującą się w siną dal.

- To jeszcze dziecko! Nie widzisz?

Białowłosy w mgnieniu oka pojawił się za Sarą chwytając ją za nadgarstek i wykręcając rękę. Zaskoczona jęknęła.

- Nie zbliżaj się!- Krzyknął Vitanijczyk.

To Son Gohan chciał skoczyć jej na ratunek. Był to odruch bezwarunkowy. Ostatnio na ten dźwięk bardzo się uwrażliwił, nawet teraz, kiedy nie była sobą. Ale jednak nią była…

- Ty mogłeś zabijać dzieci - Warknął białowłosy - A mnie nie wolno? Przemiana nastąpił dużo później niż przypuszczałem - Zamyślił się - Z początku zastanawiałem się czy cię nie zabiłem, ale twój chłopak powiedział mi, że żyjesz. Ciężko było cię przechwycić księżniczko. Ciekawe, dlaczego?

- Bo nienawidzi takich jak ty! Zło i podstęp! - Krzyknął wściekle jej przyjaciel - Od dziecka z tym walczy i wiem, że gdybyś jej nie osłabił w walce nigdy by nie uległa!

Yonan zaśmiał się cicho mocno trzymając siostrę Vegety w uścisku, ta się wcale nie wyrywała. Zupełnie jakby jej to nie przeszkadzało.Son Gohana to przeraziło najbardziej, była jego marionetką.

- Nikt nie opiera się silę Lyang - Odrzekł - To trucizna z serca do mózgu i tylko dwie możliwości są w stanie ją wyleczyć.

- Jakie? -Pospiesznie zapytał.

Cokolwiek to było musiał wiedzieć! Chciał ją powrotem. Pragnął by tu była i pomogła mu skopać ten zarozumiały tyłek.

- Śmierć -Odpowiedział z entuzjazmem - I moje odczynienie zaklęcia, ale na to się nie zgodzę. Nie pocałuję jej. Prędzej sam ją zabiję.

Złotowłosy chłopak opuścił ręce w bezsilnym geście. Poczuł nagłą rezygnację. Nie było wyjścia… Jedynie jej śmierć uratowałaby ją odwiecznej posłudze tego durnia z planety Vitani. Mogli ryzykować i wskrzesić Sarę przy pomocy siedmiu kul, o ile sami przeżyją. Jeśli nie, wszyscy spotkaliby się w zaświatach, z jego ojcem. Na powrót stał się czarnowłosym.

- Jestem gotów cię zabić śmieciu - Zawołał Vegeta wyraźnie czując się pominiętym - Sam.

- Sam? -Zdziwił się białowłosy - Oczywiście zajmę się tobą, ale i twój towarzysz potrzebuje rozrywki - Wskazał na Gohana - Ona się tobą zajmie. Przyjaciele…

Splunął mu pod nogi. Wdzięcznie poprawił włosy i nieco rozpiął kombinezon. Prawdopodobnie by miał większą wygodę podczas pojedynku.

- Walczmy -Wyszczerzył się do księcia - Nie myśl sobie, że cię oszczędzę.

- I wzajemnie -Prychnął Saiyanin.


***


Blond włosa piękność przyglądała się całej sytuacji z ukrycia i była wystarczająco zaskoczona, gdy pojawił się ten nadęty Vegeta i tow towarzystwie siostry! Nie pojmowała, co się tam dzieje. Przecież dziewczyna rzekomo była umierająca, tam mówiono. Stała tam i miała się całkiem nieźle, nie licząc dziwnie szarej cery. Kiedy zrozumiała, co się tam dzieje wycofała się i poleciała do reszty wyjaśnić jak sprawy się mają. A działo się bardzo źle! Sara była nie po tej stronie i właśnie miała stanąć do walki z młodym Saiyanem, a to oznaczało, że jedno z nich umrze, i dlaczego miała przeczucie, że to właśnie Son Gohan?

Gdy tylko doleciała do polany nie zdążyła otworzyć ust,kiedy została zasypana gradem pytań. Nie mogła mieć do tego żadnych pretensji.

- Jest bardzo źle- Zaczęła - Sara obudziła się.

- To jest zła wiadomość? - Zdziwił się Kuririn - To rewelacyjna nowina!

Yamcha i Tenshin potaknęli uśmiechając się do siebie.

- Nie sądzę - Nie dała im cienia złudzeń - Jest po złej stronie. Będzie walczyć z chłopakiem, aten zarozumialec z tym białowłosym typkiem.

- To jest gorzej niż tylko źle - Szepnął Szatan - Co się tu u diabła dzieje?

- Mnie się pytasz?- Zirytowała się kobieta - Leć i go zapytaj!

Nie mieli wyboru, musieli zdać się na Księcia i syna Goku. To w ich rękach leżał los planety. Teraz tylko do nich należało się „modlić”.Gdyby udało mi się jakimś trafem zabić Yonana odzyskaliby dziewczynę. Gorzej,jeśli będzie musiała umrzeć razem z nim… O ile sama nie zlikwiduje ich dwóch, a później reszty planety. Na samą myśl Kuririn pobladł. Saiyanka w rękach wroga była podłym narzędziem.

- Nie możemy nic zrobić- Jęknął Yamcha - Chyba czas przejść na emeryturę! Nie nadajemy się już do obrony tej planety.

- Co ty wygadujesz, stary? - Zdziwił się Tenshin - Prawdopodobnie nie jesteśmy w stanie zabić którekolwiek, ale zawsze możemy zatrzymać. Nameckanin nie rozumiał.

- Jak wtedy, z komórczakiem,

***

Muzyka

Stała tam, przecież widział! A jednak czuł, że to nie ona.Nigdy tak na niego nie patrzyła. A do tego te czerwone ślepia… Pełne żądzy mordu!Czy tak wyglądają źli Saiyanie? Zawiał wiatr wprawiając w ruch jej czarne włosy i białą koszulę nocną. Przypominała sukienkę, nigdy nie widział jej tak skąpo ubranej. Odwrócił głowę zawstydzony. Wydoroślała…

- Nie odwracaj się- Wysyczała - Tchórzu.

Jej słowa go dotknęły. Nigdy… Przecież to nie ona! Sara wie,że nie jest tchórzem.

Kiedy tylko spojrzał w jej stronę, ta ruszyła na niego ze wściekłością. Znał jej technikę, często z nią walczył dla utrzymania formy.Zawsze zaczynała tak samo: najpierw ciosy, kopniaki, walka o wycenę umiejętności potem moc. Tym razem było podobnie. Zaczęła od okładania go pięściami i nogami. Bał się zrobić jej krzywdę, mimo, że Saiyanka nie miała zamiaru go oszczędzać. Robiła wszystko tak jak by walczyła ze swoim wrogiem. On zaś bronił się najlepiej jak potrafił. Tak bardzo nie chciał jej zranić. Nawet na sparingach to robił, wolał od niej oberwać niż ją skrzywdzić. Często się wkurzała o to, że nie traktuje jej poważnie, ale tak przecież nie było.

- Jakim cudem taka miernota jak ty jeszcze stąpa po tej ziemi? - Zapytała szyderczo - Bić się nie umie…

Nie zdążył zareagować, kiedy oberwał w ramię kopniaka.Przesunęło go o kilka cali. Zabolało dość mocno, że nie miała na sobie obuwia.

- Nie jestem słaby, a równy tobie - Odparł masując nowego sińca - Nie biję się z tobą.

- Bo jestem kobietą?

- Bo jesteś moją przyjaciółką.

Czerwono oka uśmiechnęła się z pogardą, następnie zrobiła parę kroków w przód. Spojrzała mu w oczy lekko je mrużąc.

- Kiedy po raz pierwszy ci się to przyśniło?

Choć starał się powtarzać, że to istota, której nie zna słowa z jej ust bolały okrutniej niż jakikolwiek cios. Dlaczego…?


***


Nie wierzył, nie pojmował, nie chciał! Jego mała siostrzyczka stanęła po stronie wroga. Zła, które było przeciw niemu! Dobrze pamiętał czasy służby Freezera, był tym złym. Teraz jednak wszystko było inne. Zmienił się, zmieniło się jego życie. Choć miał problemy z okazywaniem uczuć kochał tę małą dziewczynę. Była wszystkim, co mu zostało ze starego życia. Przypominała mu, kim jest, skąd pochodzi. Teraz była potworem, którego trzeba było zlikwidować. Na samą myśl przeszył go prąd. Nie miał serca do tego. Wiedział, że zabiłby ją tylko w obronie. Teraz, kiedy widział ją u boku syna Goku miał nadzieję, że chłopak zrobi to, co będzie słuszne. On musiał rozprawić się z białowłosym.

Te czerwone oczy bez wyrazu…

- Miło widzieć, że komuś się nie podoba Lyang - Zaśmiał się Yonan - Będzie, zatem świetnie mi służyć.

Vegeta warknął mrużąc oczy. Z każdą sekundą pragnął zniszczyć Vitanijczyka. Za każdym razem w inny sposób.

- Patrz i płacz -Rzekł pewnie - Zabij go!

Tak naprawdę nie minęła sekunda, kiedy księżniczka rzuciła się z wyciągniętymi rękoma na Son Gohana. Wyraźnie było widać ze zamierza spełnić życzenie białowłosego natręta. Nie wytrzymał i rzucił się na przeciwnika. Im szybciej się z nim rozprawi tym większa szansa odczarowania jego siostry. Teraz liczyło się tylko to.


***

Muzyka

Błagał bogów by ten dzień okazał się tylko złym snem. Teraz,jak nigdy nienawidził siebie za to, że nie było go przy niej. Nigdy by do tego nie doszło…

Uchylił się w ostatnim momencie, a gdy już była kilka cali za nim uderzył ją łokciem w plecy na tyle mocno by poczuła, aby ją powalić, ale na tyle delikatnie by nie robić jej krzywdy. Upadła na twarz. Czarnowłosy pospiesznie odsunął się od dziewczyny zaś ta osiągając się podniosła swoje ciało łypiąc na niego z ukosa.

- Tylko na tyle cię stać?

- Na dużo więcej,przecież wiesz!

- Widzę tylko małego przestraszonego chłopczyka!

Skąd ona miała te wszystkie myśli? Gdzie podziały się jej wspomnienia? Czy jej pamięć została skasowana? Nie pojmował tego.

- Opamiętaj się! Toja Son Gohan!

Ilekroć próbował odwieźć ją od ataku jego plan nie działał,a jeszcze bardziej irytował Saiyankę. Nie wiedział, co czynić. Jak przywrócić jej pamięć, o ile w ogóle było to możliwe? Gdyby nie fakt, że musiał zachować zimną krew już dawno popadłby w depresję. Czy nie było żadnego sposobu na tę dziwną truciznę zwaną przez Yonana Lyang?


***


Wylądowali na wysokiej górze, na której niegdyś czatował Vegeta. I obserwował Yonana. Gdy zobaczyli, że C18 mówiła prawdę zamarli. Nadole pojedynkowali się Vitanijczyk z księciem Saiyan oraz Son Gohan z do niedawna umierającą Saiyańską księżniczką.

- Szlag by to -Warknął Kuririn - Gdyby ktoś przy niej został może udałoby się do tego nie dopuścić?

- Jak niby chciałbyś to zrobić? - Zdumiał się Yamcha - Jest silniejsza od każdego z nas.

- Myśl! - Krzyknął łysy - Son Gohan jest w stanie i Vegeta!

- Rozumiem - Zamyślił się Tien -Jedno by przytrzymało dziewczynę, a drugie rozprawiłoby się z gościem. To ma sens!

- Właśnie! -Uśmiechnął się szeroko pomysłodawca - A wtedy Sara nie byłaby po jego stronie.

- A przynajmniej on by tego nie wiedział - Szatan dokończył myśl Kuririna.

Ten potaknął z szerokim uśmiechem. Chwilę później znów przybrał markotny wyraz twarzy. Co im było po tym, skoro, co się stało to się już nie odstanie? Nie przyszli bawić się w zmianę scenariusza, a po to by ratować świat.

- Szkoda, że nie pomyślałeś o tym wcześniej - Prychnęła androidka.

Podzielili się w końcu na dwie grupy. Pierwsza miała pomóc Gohanowi, zaś druga Vegecie, jeśli im na to oczywiście pozwoli. Jako pierwsi ruszyli Szatan, Yamcha i Kuririn - oni mieli wesprzeć syna Goku. Wylądowali tuż za jego plecami z bojowymi minami. Wiedzieli, na co się porywają.

Nikt nie zdążył otworzyć ust, gdy wylądowała druga grupa za plecami księcia. Na czele stanęła C18, po jej lewej Tenshin, a z prawej strony mały Chaoz.

- Co wy tu robicie?- Zdziwił się następca tronu saiyańskiego - Co wy wyprawiacie?

- Myślisz, że będziemy stać bezczynnie? - Żachnęła się Osiemnastka - Chcemy walczyć.

- Dopiero jak ja skończę, choć potem nic już nie zostanie - Zakpił Vegeta.

- Typowe - Prychnął Yamcha.

- Mnie się przyda pomoc - Zawołał Son Gohan lekko się uśmiechając.

Yonan klasnął w dłonie najwyraźniej uradowany. Jego nagła poprawa nastroju nie mogła wróżyć niczego dobrego.

- Ekipa ratunkowa?- Zapytał promiennie - Cóż, księżniczka z przyjemnością zajmie się każdym z was. Miłej zabawy!

Nastała cisza. Nowo przybyli nie zrozumieli aluzji Vitanijczka wpatrując się w niego w osłupieniu. Pstryknął palcami. Cisza trwała jeszcze chwilkę, dosłownie parę sekund, lecz chwilę później rozległ się świst,huk a przy skale pojawiły się tumany kurzu. Ziemia się zatrzęsła.

- Co się stało? -Zdziwił się Yamcha - To stało się tak nagle…

- Kuririn! - Przerażony Gohan wzniósł okrzyk.

Zebrani spojrzeli na młodego Saiyana oraz kierunek, w którym sam spoglądał. C18 rozszerzyła oczy z przerażenia. Czy ta mała bestia właśnie go rozwaliła? Mimowolnie popłynęła jedna łza, kiedy dostrzegła, że jego ciało właśnie spada w dół. Nic nie zrobiła. Stała i patrzyła jak on leci bezwładnie ku ziemi. Nameckanin zareagował i złapał biedaka przy samej ziemi.

- Jeszcze żyje -Oznajmił pospiesznie - Ale jest w koszmarnym stanie.

Delikatnie położył jego ciało. Miał tylko dwie fasolki przy sobie. Wolał zachować je na gorsze czasy niż marnować ją na kogoś tak słabego.One należały do Vegety i Son Gohana. Jego stan był kiepski, ale do ustabilizowania. Osiemnastka natychmiast podbiegła do swojego wybawcy sprzed lat i uklękła przy nim ocierając twarz.

- Tylko mi tu nie umieraj.

Tym czasem Sara ponownie pojawiła się przy nich z niewzruszoną miną. Była niczym głaz bez duszy gotowa zniszczyć kolejne życie.Właśnie wybrała kolejną ofiarę. Nie było czasu na opłakiwanie zmarłych. Wszyscy niebawem mieli spotkać się po drugiej stronie. Naciągnęła mięśnie karku gotowa do kolejnego skoku…


***

Obrazy ze scen > 1 , 2

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.