Opowiadanie
Wielka kolekcja komiksów Marvela
Punisher: Witaj ponownie, Frank - Część Pierwsza
Autor: | Chudi X |
---|---|
Redakcja: | IKa |
Kategorie: | Recenzja, Komiks |
Dodany: | 2013-06-29 11:41:06 |
Aktualizowany: | 2013-06-29 11:43:06 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Seria: Wielka kolekcja komiksów Marvela
Numer tomu w serii: 15
Tytuł: Punisher: Witaj ponownie, Frank - Część Pierwsza
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Steve Dillon
Wydawca: Hachette Polska
Przygotowanie polskiego wydania: Mucha Comics
Format: B5
Rok wydania: 2013
Na piętnasty tom kolekcji składa się sześć pierwszych zeszytów serii The Punisher, publikowanej w USA od kwietnia 2000 do marca 2001. Komiks nie jest nowością na polskim rynku. Dzięki wydawnictwu Mandragora cała licząca dwanaście części seria, trafiła do naszego kraju w latach 2003 -2005, a w 2006 roku ukazała się zbiorcza edycja kolekcjonerska. W opisie celowo unikam oficjalnej, Marvelowskiej numeracji określanej mianem Volume , ponieważ komplikuje ona sprawy na tyle, że łatwo można wprowadzić czytelników niezaznajomionych z publikacjami Domu Pomysłów w błąd.
Frank Castle, znany jako Punisher, rezygnuje z posady łowcy demonów na usługach aniołów i powraca na Ziemię, do Nowego Jorku. Postanawia też przypomnieć o swoim istnieniu lokalnym grupom przestępczym i natychmiast bierze się do ulubionej pracy - sprzątania. Celem samozwańczego stróża sprawiedliwości staje się mafijna rodzina Gnuccich.
Fabuła pierwszej części (w angielskiej edycji wydano również drugą) Punisher: Witaj ponownie, Frank jest niezwykle prosta - Castle skupia się na eliminowaniu kolejnych przestępców i dobrze się przy tym bawi. Czasami wpada też w tarapaty, jednak czym byłoby życie ludzkie bez problemów? W komiksie próżno szukać rozważań moralnych dotyczących czynów Franka czy głębokich monologów wewnętrznych kształtujących postać Punishera. Liczą się tylko demolka i rzeź, których nie powstydziliby się bohaterowie filmów akcji. Całość podlana jest sarkastycznym czarnym humorem. Działania Punishera (polecam rozdział z „wycieczką” do ZOO) pieszczą pierwotne instynkty czytelnika, tłumione przez wpajane mu od najmłodszych lat zasady dobrego wychowania i przyjęte normy moralne sprawiając, że pragnie on więcej krwi i trupów. Niestety, tomik kończy się stanowczo za szybko.
Rysunki Steve’a Dillona są bardzo proste i nie powalają na kolana. Generalnie rzecz ujmując, jego warsztat pozostawia wiele do życzenia, a ilustracje przywodzą na myśl prace początkującego „artysty” z podstawówki. W projektach postaci widoczny jest brak staranności i dbałości o szczegóły. Potwierdzają to sceny grupowe, w których Steve nie przyłożył się nawet do rysunków bohaterów znajdujących się na pierwszym planie. Niestety, sprawy nie mają się lepiej z kadrami ukazującymi jedną lub kilka osób w oddaleniu. W oczy rzuca się również brak różnorodności w wyglądzie stróżów prawa, biznesmenów i przestępców, niejednokrotnie bardzo do siebie podobnych. . Jednak najbardziej irytującym elementem projektów postaci są ich zęby. Rysownik w każdym możliwym momencie prezentuje nam uzębienie bohaterów, co w połączeniu ze słabo oddaną mimiką tworzy niejednokrotnie porażającą kombinację. Tła nie są różnorodne. Składają się na nie prosto narysowane budynki i ich wnętrza lub drzewa, niestety, trafiają się również kadry pozbawione tych elementów. O wiele lepiej prezentują się dokładne i realistyczne ilustracje okładek autorstwa Timothy’ego Bradstreeta. Szkoda, że to nie jemu powierzono prace nad graficzną stroną komiksu.
Tomik został wydrukowany na kredowym papierze, ma twardą okładkę i szyte, kolorowe strony, których numeracji standardowo zabrakło. Wśród dodatków znajdziemy historię powstania Punishera, galerię okładek, projekty postaci Franka oraz reklamę innych komiksów wydawnictwa Marvel. Zaskakujący jest fakt, że rozdziały będące kolejnymi zeszytami zwykłego wydania nie rozpoczynają się od ilustacji okładek, tak w poprzednich częściach kolekcji. W stopce redakcyjnej widnieje informacja, że album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w The Punisher vol. 5 zeszyty od 1 do 6. Tymczasem z tyłu okładki przeczytamy, że pochodzą one z The Punisher vol. 3. Błąd ten wynika z oficjalnej numeracji. Dwie pierwsze części The Punisher liczone są jako vol. 1 i vol. 2. W tym przypadku wszystko jest w porządku, schody zaczynają się później. Trzecia odsłona przygód Franka - Punisher określana jest mianem vol. 3, jednak ze względu na brak „The” liczyć ją można jako vol. 1 osobnego cyklu. Następnie mamy limitowaną mini-serię The Punisher: Purgatory. Z racji statusu wydania specjalnego powinno się ją liczyć jako samodzielną pozycję. Jednak z powodu obecności „The” w tytule, niektórzy uważają, że jest to vol. 3 (pomijając serię Punisher). Pojawia się również inna opcja, zdecydowanie najmniej spotykana. Purgatory niekiedy liczone jest jako czwarte w kolejności. W końcu docieramy do serii The Punisher z lat 2000 - 2001, która została zebrana w recenzowanym komiksie. Przez „The” w tytule można liczyć ją jako vol. 4 lub vol. 3 (jeśli pominiemy Purgatory). W ostateczności określa się ją jako piątą. Niestety, nie jest to pierwszy przypadek, gdy Dom Pomysłów utrudniał życie swoim czytelnikom poprzez wprowadzanie różnych możliwości numeracji.
Pod względem językowym tomik prezentuje się dobrze. Nie natknąłem się na żadne rażące błędy (za wyjątkiem kilku powtórzeń i źle wstawionych znaków interpunkcyjnych). Swobodny i lekki przekład nie odbiera przyjemności płynącej z lektury. Robertowi Lipskiemu należy się pochwała za korzystanie z żargonu charakterystycznego dla środowiska handlarzy narkotykami.
Pierwsza część Punisher: Witaj ponownie, Frank jest komiksem typowo rozrywkowym, pozbawionym głębokich przemyśleń i drugiego dna. Jeśli lubicie lekkie i niezobowiązujące opowieści, w których trup sieje się gęsto lub zwyczajnie macie dość historii o superbohaterach zajętych ratowaniem świata i jesteście w stanie przymknąć oko na słabą oprawę graficzną to śmiało możecie dać szansę recenzowanej pozycji.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.