Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Slayers - Droga Niepokoju

Pragnienia! Potęga w kolorze bieli!

Autor:Miya-chan
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Komedia, Przygodowe
Dodany:2005-07-04 20:38:01
Aktualizowany:2005-07-04 20:38:01


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Odcinek w zasadzie o niczym... Ale musiał się tu znaleźć.

Odcinek 11 - PRAGNIENIA! POTĘGA W KOLORZE BIELI!

- Skarb! Skarb!! SKAAAAAAAARB!!!!!!!!!!!!

- Panno Lino, pani musi leżeć w łóżku!

- Co takiego?! Ja wiem że wy jesteście w zmowie!!! Chcecie wykorzystać moją niemoc i zagarnąć te klejnoty dla siebie!!! - darła się Lina, bezskutecznie próbując plasnąć Amelię kapciem.

Podczas gdy księżniczka Sailoonu spełniała się w roli pielęgniarki, Zel i Gourry spędzali czas jedząc, pijąc, jedząc i słuchając o bohaterskich czynach poszukiwaczy przygód przybyłych do Perndale... No dobrze, Gourry tak spędzał czas. Chimerka za to wypuściła się do podziemi, w których stoczyli walkę Lina i Itey, aby je dokładnie zbadać. Niestety skończyło się na jednej takiej wyprawie, bo gdy Zel wyznał Linie gdzie był, omal nie rzuciła Dragon Slave. Na szczęście była wtedy jeszcze zbyt słaba i zemdlała nim doprowadziła do wysadzenia połowy miasta w powietrze.

Obecnie zaś Zelgadis siedział razem z Gourrym w hotelowej... hm, świetlicy ;P słuchając śpiewu barda. Minstrelka była najwyżej dwunastoletnią dziewczynką, ale miała dość niski, mocny głos i talent do gry na czymś co nazywała "syntezatorem". Była to niewątpliwie miła odmiana po trwających tylko 3 dni, ale "o 3 dni za długo", jak stwierdził właściciel hotelu, serenadach Wellyna.

- FLAAAAAAAAARE AAAAAAAAARROOOOOOOOOOW!!!!!!!!!!!!!!!!!

- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!

Wszyscy w świetlicy zamarli z oczekiwaniem...

.................................. *PYK*

- No nieee, wyszła mi taka marchewa jak u Sylpheel! >< Ale to mi nie przeszkodzi wstać i...

- AAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!

Całe towarzystwo odruchowo spojrzało w górę, gdzie znajdował się pokój Liny. W tej chwili na schody wypadła piszcząca wniebogłosy Amelia i pędem zbiegła schronić się w tłumie bohaterów. Ale już pojawiła się Lina i mistrzowsko cisnęła w księżniczkę drugim kapciem. Amelcia odruchowo uchyliła się niczym w "Matrixie", więc straszliwy pocisk przeleciał nad nią i pomknął dalej. Ponieważ tor lotu kapcia był idealnie prosty a za Amelią stał Zelgadis, kapeć plasnął go w głowę i wczepił się w jego włosy. Zel nawet nie zwrócił na to uwagi, gdyż wielkimi oczami wpatrywał się w Samirenn, którą Gourry wyjął by pochwalić się kolegom po fachu.

- Hej, mógłby mi ktoś pomóc się wyprostować? - po zrobieniu uniku księżniczka pozostała w pozycji efektownego mostku i nie mogła się podnieść. Niestety jej apel pozostał bez odzewu, bo między bohaterami właśnie zaczęła się bójka wywołana naturalnie przez Miecz Dnia (TM).

- Grrr... - Lina może i nie do końca odzyskała siły i potencjał magiczny, ale temperamentu jej raczej nie ubyło - Czterej królowie, którzy wladaja mrokiem czterech wszechswiatów - talizmany wzmocnienia rozbłysły - Kłaniam się Waszym fragmentom, które posiadam...

- CO?!?!? Odbiło ci?! - Gourry i Zel oderwali się od miecza i skoczyli w kierunku czarodziejki.

- I proszę byście całą Swą mocą wspomogli mnie i przekazali energię magiczną!!!

Nie zdążyli.

- FAAAAAJEEEEEEEEERBAAAAAAAAAAAL!!!!!!!!!!!!!!!!!!

- ???????????????????????????

Z dłoni Liny wystrzeliła średniej wielkości ognista kula i solidnie przypiekła Amelię, która wreszcie upadła na podłogę a potem wstała i zaczęła biegać w kółko próbując ugasić płonący płaszcz.

- To używasz talizmanów żeby zwykłego frajerballa puścić? BUEHEHEHEHE!!! - zarechotał Gourry - Takie coś to i ja teraz mogę zrobić!! Z pomocą Renci! *^.^*

- AAA!!!!! Wiedziałam!!! Wszyscy są przeciwko mnie!!! - Lina niespodziewanie usiadła na podłodze i zaczęła ryczeć.

- No nieee, no coś ty, Lino, nie załamuj się! - Zel nie wiedział co robić w takiej sytuacji.

Amelia widząc łzy czarodziejki także zalała się potokiem łez.

- Lino... - Gourry zbliżył się do ryczącej dziewczyny na bezpieczną odległość 2 metrów - No już... Pójdziemy po skarb, chcesz?

Lina zachlipała, spojrzała na przyjaciela rozgwieżdżonym wzrokiem i rzuciła mu się na szyję.

- JJJUPIII!!!!!!!! - zapiszczała - Wreszcie pójdziemy po skarb!!!!!! Idę się zebrać!!! - po czym pomknęła na górę do swojego pokoju.

- Niepodobne do niej zachowanie - mruknął Zel - Te zmiany nastroju...

- Jeśli ma pozostać tą samą Liną co zawsze, trzeba jej w tym pomóc - odpowiedział Gourry - bo inaczej może się stać coś niedobrego...

- Twierdzi pan, że coś jej zagraża? - spytała Amelia - Ale nie rozumiem...

- Ja też nie - przyznał wojownik - Ale to czuję...

Lina zbiegła na dół, już w (tej durnej, ach, jakże durnej! - dop. Lina) pelerynce od Xelli-Mediny.

- No, mała! - zawołała do minstrelki - A teraz muzyczka, z życiem! A będzie napiwek od baaardzo bogatej osoby!!!

Dziewczynka uśmiechnęła się lekko, ponaciskała jakieś guziki na swoim instrumencie i popłynęła dynamiczna melodia z porywającym rytmem, który najwyraźniej zainspirował Linę, bo zaczęła wywijać jakiś break-dance... Podczas gdy instrument grał sam, bez dotykania, minstrelka podeszła do reszty kompanii.

- Chcesz napiwku, co? - spytał Zelgadis - Głowę dam że gdy Lina powyciąga z podziemi wszystkie klejnoty, natychmiast z nimi zwieje. - -'

- A dokąd wędrujecie? - zaciekawiła się dziewczynka - Bo ponoć w królestwie Ordlen grasują potwory i jest wysoka nagroda za ich pokonanie.

- Królestwo nazywa się tak samo jak góry? - zdziwiła się Amelcia.

- Tak, to takie malutkie państwo-miasto u ich podnóża - mała ze skupieniem przeczesała palcami swe krótkie ciemnoblond włosy - A w samych górach jest jeszcze wioska, ale dawno nie było stamtąd żadnych wiadomości...

- Znając pannę Linę zahaczymy o to królestwo - stwierdziła Amelia.

- Ejże, przecież TY jesteś liderką! - przypomniał sobie Gourry - Nie musisz robić wszystkiego co Lina zechce... - umilkł, bo wspomniana osóbka właśnie się do nich zbliżała - ...chociaż to zwykle jest... eee, mądre... i... tego... korzystne! - dokończył z uśmiechem ulgi i zadowolenia.

- A mogę wyruszyć z wami? - spytała minstrelka - I tak miałam już opuścić Perndale.

- Hehe, chcesz napiwku? - domyśliła się Lina - No dobra... jak się nazywasz?

- Riselle, psze pani.

- A więc Riselle może nam trochę potowarzyszyć i pośpiewać. Trochę, bo nasza podróż jest niebezpieczna - depczą nam po piętach złe moce.

- Naprawdę? - ciemnozielone oczy dziewuszki rozszerzyły się ze zdumienia - Jesteście sławnymi bohaterami? A będę mogła napisać o was balladę?

To pytanie było muzyką dla uszu Liny.

- Niunia, idziesz z nami!!! *_* - energicznie potrząsnęła ręką Riselle - Dokąd zechcesz!!!

Zawiesiła swój instrument na pasku, zarzuciła na ramię i poszła. Na początek do podziemi i nie mogła się napatrzeć na klejnoty tkwiące w ścianie. Oczywiście Lina zaraz je wszystkie stamtąd wydostała, przy czym nie obyło się bez małego (ale naprawdę maleńkiego... - dop. Lina) trzęsionka ziemi i w rezultacie zawalenia korytarza.

- Jakby co można będzie powiedzieć że to złe moce - stwierdziła niefrasobliwie, gdy zebrali wszystkie kamyki do pelerynek i wychodzili już na powierzchnię.

- Doprawdy, ZŁE??? - przestraszyła się Amelia - Co też pani mówi, panno Lino???

- A co sugerujesz? - Lina zmiażdżyła ją spojrzeniem - Że jestem ZŁA?!?!?!?

- Nnnnnie, skąddd... - zatrzęsła się księżniczka, jednak zaraz okazało się, że nic jej w tej chwili nie grozi. A przynajmniej nie ze strony czarodziejki. Ale za to zawisł nad nimi jakiś złowrogi cień...

Spojrzeli w górę. Nagle z nieba zleciało na nich mnóstwo potworów. Miały wielkie błoniaste skrzydła, dziobopodobne paszcze i cztery łapy z długimi szponami.

Mała Riselle zamarła ze strachu.

- T-to... to p-panoszy się w Ordlen... - wyjąkała - W-widziałam na własne oczy, k-kiedy stamtąd uchodziłam... Ale d-dlaczego p-przyleciały t-tu?

- Zaraz się dowiemy - odpowiedział Gourry - Atakują!!

Największy z potworów spojrzał na nich i przeraźliwie zaskrzeczał. W jego dziobie było pełno ostrych zębów. Pozostałe mu odskrzeczały i ruszyły na naszych bohaterów.

- Trzeba osłaniać Riselle! - Amelia wskoczyła na drzewo - PIĘŚĆ SPRAWIEDLIWOŚCI WAS DOSIĘGNIE!!! - użyła czaru Visafrank i zdzieliła jedno straszydło lewym sierpowym. Ale nagle za nią pojawił się następny i... - AAA!!

- Amelio!! - Zel zobaczył że księżniczka bezwładnie spada na ziemię. Nie mógł do niej pobiec bo właśnie zmagał się z innym potworem, któremu właśnie przedziurawił skrzydło. Lina pomogła mu fireballem (ciekawe jak toto smakuje po upieczeniu - dop. Lina).

- NIE!! Puszczaj!! - rozległ się nagle pisk przestrachu.

- Riselle! - Gourry pierwszy ujrzał minstrelkę w szponach największego ze skrzydlatych. Jego miecz strzelił płomieniem, ale niestety chybił... Potwór z niesamowitą szybkością odleciał, a za nim podążyły niedobitki z jego hordy.

- Jedno co dobre - podsumowała Lina patrząc za nimi - to to, że uratowałam napiwek.

****************GLEBA****************

- Poleciały do królestwa Ordlen - mruknął Zel - Czego chciały tutaj?

Bolesny jęk Amelii wyrwał ich z zamyślenia. Podbiegli do dziewczyny, która leżała pod drzewem z głęboką raną w boku, zakrwawionym czołem i zupełnie bezwładną prawą ręką.

- Co ze mnie za liderka, prawda? - szepnęła z trudem - Nawet się sama nie uzdrowi - i zemdlała.

- No nie, Amelio... - Lina spuściła wzrok - Przecież możesz się nauczyć... - po jej policzku spłynęła łza - Jakie to bezsensowne... Wyzdrowiejesz... - rana księżniczki ciągle krwawiła, a żadne Recovery nie mogło tego powstrzymać - Gdyby tu była Sylpheel - *biel* - na pewno by nie było żadnego problemu - *biel* dłonie Liny uniosły się *patrz* a oczy pojaśniały *potrafisz!*

- Panno Lino? Co pani zrobiła? - na głos Amelii czarodziejka aż się poderwała. Księżniczka siedziała obok niej cała i zdrowa, i uśmiechała się serdecznie.

- Ja to zrobiłam? - Lina poczuła że jej dłonie są ciepłe i pełne energii - Chyba tak... Ale biel była po raz pierwszy... - urwała.

- Po raz pierwszy? - Zel nie zamierzał dopuścić by to pozostało tajemnicą - A co było przedtem?

- Raz przed moimi oczami zrobiło się kolorowo i widziałam jakieś niewyraźne obrazy, ale to trwało tylko chwilkę - wyznała Lina - A niedawno czerń... i żądza zabijania - głos jej się załamał - ale nie pamiętam co się wtedy stało. A teraz tak. Przenikała mnie jakaś dobra moc. I mam wrażenie że gdybym się skupiła, mogłabym nad nią zapanować... I zrobić jeszcze więcej...

Naraz w jej oczach pojawił się dobrze wszystkim znany błysk*. Poderwała się z miejsca, rozłożyła na ziemi peleryny z klejnotami i zaczęła się w nie wpatrywać *biel* koncentracja i myśl *biel* niech tych kamyków będzie dwa razy więcej *biel*...

- ŁAAAAAAAAAAAŁ!!!!!!! - rozległ się potrójny okrzyk. A gdy Lina ujrzała swoje udane dzieło, podskoczyła w górę i zawołała - JESTEM WSZECHMOCNAAAAAA!!!!!!!!!!!!!

- Ile żarcia możnaby za to kupić... - Gourry'emu pociekła ślinka.

- Nie będziemy tego dźwigać! - zadecydowała Lina - Trzeba spieniężyć! Nie wiecie czy nie ma w Perndale jakiegoś jubilera czy czegoś w tym rodzaju?

- Jest - odpowiedziała Amelcia - Na drugim końcu miasta, obok...

- MAM!!! - przerwała jej czarodziejka - Ależ ty jesteś geeenialna, Linko!!!

Usiadła, skoncentrowała się *biel* wszystkie myśli *biel* skupiła na tym jednym pragnieniu *biel*...

Otoczyło ją światło...

Poczuła się inaczej... Przeniosła wzrok na tę część ciała, przez którą zawsze miała kompleksy...

I nie mogła uwierzyć swoim oczom...

Tylko dlaczego przyjaciele tak dziwnie na nią patrzyli?

- No co? - spytała prowokacyjnie - Sexbomby nie widzieli?

Amelia podeszła bliżej i ze skupieniem zaczęła się przyglądać jej... twarzy.

- Czy ja też mam taki wielki przyszcz na czole? - odezwała się z przerażeniem w głosie.

- Że co? - Lina nie wiedziała co ma myśleć o ich zachowaniu. Podniosła się z ziemi.

- Gourry, jakiś wyższy jesteś, czy jak? - zadarła głowę by spojrzeć na wojownika, a wtedy on nie wiedzieć dlaczego zaczął się pokładać ze śmiechu.

- Nie no, jest tu ktoś mądry??? Zel!!! Co im odbiło, u diabła???

- O czym sobie pomyślałaś? - chimerka popatrzyła na Linę z nieokreślonym wyrazem twarzy.

- Że chcę być bogata, mieć większy biust i być główną bohaterką, a co myślałeś???

Zelgadis zrobił minę jakby się dusił, zatrzepotał rękami i wreszcie ryknął homeryckim śmiechem.

- Nawet on tego nie docenia - burknęła Lina i wyjęła lusterko by przyjrzeć się swej urodzie.

I ku swemu przerażeniu, w lustrze ujrzała oblicze...

... Amelii...

- NIEEEEEEEE!!!!!!!!!!!! - zapiszczała wysokim c. Pozostała trójka leżała na ziemi, zwijając się w paroksyzmach śmiechu.

- JAK MOŻECIE SIĘ ŚMIAĆ GDY MNIE SPOTKAŁA KATASTROFA!!!!!!!! - wrzasnęła, zapominając że stało się to z jej winy - Nieprzenikniona ciemność czarniejsza od śmierci... - w jej dłoniach zaczęła zbierać się moc *czerń* musiała wyładować gniew i rozpacz...

Nie dokończyła zaklęcia. Przed jej oczami zamigotało czernią i straciła przytomność.

A gdy ją odzyskała...

- No, chyba przestało działać to twoje życzenie - usłyszała głos Gourry'ego. Przyjrzała się sobie. Znów miała własną rudą czuprynkę i własny - jakże niewielki! - biust.

- Nigdy więcej... - podsumowała - Dobrze że Xellos albo Xella-Medina tego nie widzieli...

- Lepiej im nie mówić że'dysponujesz taką mocą - dodał Zel.

- No dobra! - otrząsnęła się czarodziejka - Amelio, to gdzie jest ten jubiler?

- Na drugim końcu miasta, koło fabryki slayerków.

- No to idzie... SLAYERKÓW??????? - do Liny dotarło to co mówiła księżniczka - To oni tu mają fabrykę a ty mi o tym dopiero teraz mówisz??? Chciałaś utrzymać swoją pozycję, TAK?!?!?

- Nnnie, skąd, ja też się niedawno...

- JA ICH ZASKARŻĘ!!!!!!!! Odebrali mi główną rolę!!!!!! - celem wściekłej Liny nie był już jubiler, tylko firma produkująca chipsy, w których Amelcia znalazła złotą kartę. I tam się udała.

A gdy dotarła na miejsce, zrobiła awanturę, której nie będę tu opisywać, mając na uwadze dobro co wrażliwszych czytelników. Tak czy inaczej skończyło się na tym że za wszystkie klejnoty uzyskała dostęp do całego wyprodukowanego zapasu slayerków i mogła szukać Złotej Karty.

- Żeby któreś z was ją znalazło?? MOWY NIE MA!!! - podziękowała grzecznie gdy przyjaciele zaproponowali jej pomoc w poszukiwaniach. I wreszcie po 5 godzinach zażerania się chipsami i babrania w fotkach (Amelii udało się dorwać zdjątko Zela *^.^*) osiągnęła swój cel!!!

Rozpoczęła się taka sama ceremonia jak w przypadku Amelci. Gostek w krawacie w pawie oczka na widok Liny jęknął "Znowu pani? - -' " ale jej pozycję lidera uznał.

- Nareszcieee!!! Moje ciuchyyyyyy!!!!! T_T - zalała się łzami szczęścia Lina, gdy znalazła się w swej różowej "drugiej skórze", nieco rozciągniętej w wiadomym miejscu.

- EEEEEEJ!!!! CO JEST????? - rozległo się nagle z fabryki - Połowa tych klejnotów zniknęła!!!!

- Ups... - bąknęła czarodziejka. Kolejne życzenie straciło moc.

***

Skrzydlaty potwór doleciał do najwyższej wieży i dopiero wtedy puścił dziewczynkę. Riselle stanęła na dachu, pewnie utrzynując równowagę. Spojrzała na położone w oddali miasto Perndale, z trudem powstrzymując samotną łzę, która pojawiła się pod wpływem wspomnień. Jej sylwetka nabrała bardziej kobiecych kształtów, a włosy wydłużyły się i pojaśniały.

Odwróciła wzrok i zniknęła.

CDN

*Dla niezorientowanych - błysk oznaczający żądzę zysku ;PPP

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.