Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Slayers - Droga Niepokoju

Ocalić duszę? Tajemnica Xelli-Mediny!

Autor:Miya-chan
Gatunki:Fantasy, Komedia, Przygodowe
Dodany:2005-07-14 16:02:25
Aktualizowany:2005-07-14 16:02:25


Poprzedni rozdział

Especially for impatient Serisia ;>

Odcinek 18 - OCALIĆ DUSZĘ? TAJEMNICA XELLI-MEDINY!

Lina z pewną nieufnością podeszła do Xellosa. Leżał nieruchomo i zupełnie sztywno, a jego zazwyczaj zmrużone oczy były szeroko otwarte i wyglądało to jakby przed... znalezieniem się w tym stanie kapłan zobaczył coś niesamowitego, a może strasznego...

- No więc jak to się stało? - spytała dość burkliwie.

- Nie pamiętam :) - odpowiedziała Xella-Medina. Mimo wszystko takich słów nie oczekiwali.

- Czy to też należy do twojego scenariusza? - również Zel zbliżył się o kilka kroków.

- Mówię zupełnie poważnie - głos Poszukiwaczki Tajemnic był cichy i łagodny gdy patrzyła na leżącego Mazoku - W jednej chwili byłam w górach Ordlen, a w następnej oboje znaleźliśmy się tu. Wszystko pomiędzy wyleciało mi z pamięci...

- Czy to możliwe, że pan Xellos spotkał w Pustce tę istotę, która niszczy dusze? - zmartwiła się Amelia. Gourry tymczasem podszedł do kapłana i zaczął mu machać ręką przed oczami.

- Jeśli tak... Ten Niszczyciel Dusz zmógł potężnego Mazoku, a Xelli-Mediny nie? To mi się nie podoba - stwierdził sceptycznie Zelgadis - Poza tym, czy demony mają dusze?

- Coś najwyraźniej mają - Lina chyba zgadzała się z opinią księżniczki. Gourry postukał Xellosa palcem w czoło i nie spotkał się z żadną reakcją.

- Ale to, co tutaj leży, to tylko zewnętrzna powłoka, której zranienie nic nie znaczy - nie dawała za wygraną chimerka. Poszukiwaczka Tajemnic natychmiast znalazła się obok.

- Za pozwoleniem - powiedziała cicho, powoli i dobitnie - To_co_tutaj_leży_to_jest_Xellos_ZROZUMIANO?????

Słysząc ton jej głosu nawet Zelgadis poczuł się trochę nieswojo. Na szczęście tylko na chwilę.

- Tak czy siak, białą magią go nie uzdrowimy - oświadczył - Nie masz co nas prosić o pomoc.

- Chwileczkę! Pamiętacie co mówiła Wyrocznia? - przypomniała Amelcia - Jest takie miasto zwane Kelerth, a w nim znajduje się siedziba...

- Tej, Która Widzi Dusze? - dokończyła Xella-Medina - Owszem, owszem. Zdążyłam już zapoznać się z danymi na ten temat. :)

Podniosła z komódki obok łóżka opasłą księgę zatytułowaną "Geografia światów II"

- Wiem już, w którym wymiarze leży Kelerth, więc możemy się tam przenieść bez większych problemów - poinformowała zebranych - W mieście tym nie używa się pieniędzy, a ludzie utrzymują się z handlu wymiennego :) Natomiast siedziba pierwszej z Tych, Które Widzą położona jest gdzieś pod miastem.

- Znowu podziemia - wzdrygnęła się Lina - I... jak to "my"?!?!? Dlaczego niby mielibyśmy się tam z tobą pchać?!?!?

- Choćby dlatego, że inaczej niż ze mną stąd nie wyjdziecie - uśmiech Xelli-Mediny był tyleż niewinny co triumfalny.

- To szantaż!!! - rozzłościła się czarodziejka.

- Ależ skąd, ja po prostu uprzedzam - stwierdziła kapłanka - I chciałabym jeszcze nadmienić, że do tych podziemi lepiej nie wchodzić nie dysponując magicznym potencjałem... Więc Gourry zostanie tutaj. :)

- Nie dość, że szantażystka, to jeszcze bierze zakładnika - mruknął Zel.

- Raczej zastaw - przy tych słowach puściła do niego oko.

- Ej! - blondasek zorientował się, że o nim mówią - Chcecie mnie zostawić ze sztywnym???

- Po prostu niech go pan traktuje jako rekonwalescenta - poradziła Amelia.

- Czyli jak? ^ ^'

- Nooo, jak się postępuje z chorym? Czyta się mu bajki, czy coś takiego...

- Gotowi na przygodę? ;> - spytała Xella-Medina.

- Nie mamy wyboru - burknęła Lina. W tej chwili Poszukiwaczka Tajemnic wykonała jakiś ledwo widoczny gest i uszczuplona o Gourry'ego drużynka znalazła się w Kelerth.

Było to dość duże miasto, tętniące życiem i gwarem. Wszędzie znajdowały się stragany, a domy były w większości niskie i kolorowe. Wśród nich zdecydowanie wyróżniał się duży, biały budynek z napisem: "BANK KRWI - dla honorowych krwiodawców czekolada gratis". Natomiast pierwsze, co zrobiła Lina, było powędrowanie do gospody.

- Czy jest pani pewna, że mamy na to czas? - zaniepokoiła się Amelia - Ponoć mamy sześć dni żeby uzdrowić pana Xellosa, a nie wiemy jak dawno go to spotkało...

- Dzięki za troskę - na twarzy Xelli-Mediny pojawił się uspokajający uśmiech - Moje mieszkanko jest położone między światami i między czasami. Czas w naszym rozumowaniu tam nie płynie.

Zaskoczona tą informacją księżniczka pokiwała głową i wszyscy weszli do lokalu z wiele mówiącą wywieszką "Alojzy Gołąbek - śniadania, obiady, kolacje". Ledwo stanęli w drzwiach, wpadł na nich jakiś malec z wypchaną torbą i wybiegł na zewnątrz.

- Wicek! Wiiiiiiiiiiiiiiiicek!!! Niech ja cie tylko dorwe skurkowańcu!!! - chuda staruszka wyjechała z zaplecza w fotelu na kółkach, chcąc puścić się w pogoń za dzieciakiem - Najlepszo kapustkie diabuł wzion, skaranie z nim!

- No, no, niech babka da spokój - powstrzymał ją właściciel gospody, zażywny wąsacz z łysinką - Mój najmłodszy już sie do handlu pali - wyjaśnił drużynce, śmiejąc się dobrodusznie, gdy staruszka pokursowała już z powrotem - Jeno efekty mógłby przynosić insze niźli komiksy same, ale siedem roków ma dopiero, wyuczy sie jeszcze...

- Przestałby choć handlować przy wejściu do lochów - zaskrzeczała babka z tyłu gospody - Coby go kiedyś wreście te wąpierze nie ucapiły...

- A babka przestanie krakać! - rozzłościł się gospodarz - Toć wąpierze jeno w nocy na żer wychodzo!

- Wampiry? W lochach? Tych, które prowadzą do Tej, Która Widzi Dusze? - Lina zaraz zasypała Gołąbka gradem pytań, a on na każde odpowiadał skinieniem głowy - Czyli trzeba będzie się zabezpieczyć... - zadumała się - Dobra! Proszę wszystkie dania jakie macie, ale z czosnkiem! Z dużą ilością czosnku!

Jej towarzysze zamarli z wrażenia.

- Babka!!! - zawołał właściciel w stronę zaplecza - A czostnek sie ostał jeszcze?

- A dzie ta, Alojz! - odpowiedział mu skrzekliwy głos - Cały zapas wziena ta mała zaraza z rana jeszcze!

Chcąc nie chcąc, Lina i reszta podreptali szukać straganu Wicka, a przy okazji wejścia do podziemi. Nie było to trudne, bo mały biznesmen reklamował swoje stoisko na cały regulator.

- Co chcesz za cały swój czosnek? - w Linie obudziła się kupiecka dusza.

- A co ma? - siedmiolatek wyszczerzył bezczelnie swoją klawiaturę, w której brakowało dwóch górnych siekaczy.

- Niech pomyślę... - czarodziejka nierada uświadomiła sobie, że właściwie nie ma nic na wymianę - Złoto może?

- A tam, od tych piniondzów to ino inflacje i inflacje - stwierdził mądrala - Gazetów nie czyta?

Xella-Medina pogrzebała chwilę w swojej torbie bez dna.

- A co kawaler powie na tę ofertę? - spytała, wyciągnąwszy kolorowy komiks.

- Superduperhiperman kontra Straszliwa Zmutowana Galareta!!! - Wicek zrobił wielkie oczy - Unikat nie do zdobycia!!! *_____* Ino bede musiał schować przed babko... - -'

I tak dzięki handlarskim talentom Xelli-Mediny Lina dostała swój czosnek, który z miejsca calutki wtrząchnęła O_o

- A gdzie tu się wchodzi do podziemi? - spytała Wicka, rozglądając się dokoła, a jej przyjaciele odwracali się, zatykając nosy.

- Tu, pode mno - mały zrobił krok w bok, odsłaniając kratę kanalizacyjną - Ino niech uważajo na wąpierze... Phihihihihihihi!

Zastanawiając się dlaczego dzieciak traktuje wampiry tak niepoważnie, Lina uniosła kratę i spuściła się w dół. Reszta uczyniła to samo i po chwili otoczyła ich ciemność.

- Światło! - czarodziejka postanowiła pomóc sobie zaklęciem. Jednak gdy tylko wymówiła jego słowa, poczuła jakby coś wysysało z niej siłę. Żadne światło nie rozbłysło.

- Czy powinniśmy jeszcze o czymś wiedzieć? - zwróciła się z westchnieniem do Xemedi-san.

- Mówiłam, że bez magii nie ma co tu wchodzić - przypomniała zapytana - To miejsce ma swoją własną, ochronną aurę, która tłumi energię istot tu wchodzących. W pierwszej kolejności magiczną. Jeśli takiej nie ma, to życiową.

- Czyli w zasadzie na nic się tu nie przydamy - podsumowała Lina - Więc po co...

Urwała, słysząc jakiś podejrzany odgłos, brzmiący nieco jak trzepot skrzydeł. Dwa czarne cienie przeleciały obok, starając się zniknąć w ciemności.

- KTO TU JEST?!? - wrzasnęła, odwracając się w tamtą stronę. W tej samej chwili rozległy się podwójne klapnięcie o ziemię i przed czarodziejką stanęlo dwóch mrocznych osobników w białych ubrankach. U pasa mieli przywieszone komplety strzykawek.

- Fani na naf feftanie fufać, ufuleni jeftefmy na fofnek! - odezwał się błagalnie jeden z nich. Drugi potwierdzająco kichnął.

- Zaraz, czyżbyście byli tymi wa... wa... - gdy oczy Liny przyzwyczaiły się do mroku i przyjrzała się osobnikom dokładniej, odjęło jej mowę, a następnie ryknęła gromkim śmiechem. Zel i Amelia stali z baranimi minami, natomiast Xella-Medina uśmiechała się współczująco.

Wampirami, owszem, byli. Tyle że ich kły sięgały sporo za linię podbródka.

- I wnowu to famo - wyseplenił jeden z nich - Ffeniak fo ma ftłagan na gówe fo wiefół fyfowi fie w naf pofmiaf T_T A my mufimy fef fłomkę konfumowaf!

- Czyżbyście konsumowali zapasy z banku krwi? ;) - spytała Poszukiwaczka Tajemnic.

- Nie ma wyjffa - pokiwał głową drugi - Fłafujemy nofami, fowiełająf kłef of kłfiodaffów - tu wskazał na swoje strzykawki - A fafem fie jakif nafiwek tłafi...

- A może wiecie, którędy do Tej, Która Widzi Dusze? - chciała wiedzieć Lina.

- F fławo, płoffo, a fofem f łewo ffy koffofłufie.

- Dzięki i owocnej pracy życzę ;> Idziemy, drużynko!

- Pani ich rozumie? - zdziwiła się Amelia - Jak ja panią podziwiam...

A zatem przeszli kawałek w prawo, prosto i w lewo przy kościotrupie, aż doszli do zwykłych, bielonych drzwi z kolorową szybką. Xella-Medina pchnęła je zdecydowanie i weszła do środka, a za nią Lina, Zel i Amelia. Ich oczom ukazała się spora komnata pełna półek, regałów i kredensów, na których znajdowały się rozmaite bibeloty i ręcznie robione serwetki. Pod ścianą, na podwyższeniu, znajdował się wygodny fotel, w którym siedziała sędziwa kobieta o mądrych oczach. Wyglądała na dość surową osobę, która nie toleruje głupstw, ale potrafi też być wyrozumiała i zawsze znajdzie w kieszeni parę cukierków dla wnucząt.

- Dzień dobry - powiedziała uprzejmie Xemedi-san i ruszyła w jej kierunku. Niespodziewanie drogę zagrodził jej wysoki jasnowłosy mężczyzna z długą lagą, okazalszą niż ta należąca do Poszukiwaczki Tajemnic.

- Co was sprowadza przed czcigodne oblicze Babci Zeni? - spytał twardo. Był ubrany jak mag, ale jego postawa i ton były raczej żołnierskie.

- Niesienie pomocy pewnemu demonowi - odparła gładko Xella-Medina.

- Babcia Zenia nie pomaga istotom zła - stwierdził tamten - A ja was do niej nie dopuszczę.

- Założymy się? - Linie nie spodobał się uśmiech i ton kapłanki. Wiedziała, że to jawna prowokacja i nie myliła się. Na twarzy jasnowłosego pojawił się gniew. Ujął lagę w obie dłonie i wystrzelił w kierunku drużynki dziwnym promieniem, który rozszczepił się na cztery.

- Czy czcigodna Babcia Zenia pochwala rozróby w swojej siedzibie? - Xella-Medina utworzyła fioletową barierę zanim promienie sięgnęły jej i pozostałych.

- FAJERBALL!!! - Lina nie cierpiała gdy ktoś ją atakował tylko z powodu takiego towarzystwa ;P Niestety jej zaklęcie nie zadziałało... Zel i Amelia również spróbowali czarów i również na próżno.

- Co jest??? Dlaczego nasza magia nie działa, a ich tak??? - zawołała czarodziejka.

- Bo to nie jest magia w waszym rozumieniu tego słowa - Xella-Medina między jednym unikiem a drugim znalazła czas na odpowiedź - To pierwotna moc wywodząca się prosto z Ładu i Chaosu. Nieogarnięta i niepohamowana...

- Nie możecie wiecznie uciekać!!! - w głosie maga pojawił się triumf, gdy nagła fala uderzeniowa zmiotła jego przeciwników. Tylko Poszukiwaczka Tajemnic nie uderzyła o ścianę, ale musiała przyklęknąć i zasłonić się własną lagą.

- A zatem stoimy po przeciwnych stronach - stwierdził jasnowłosy, podchodząc bliżej - Ale nie dacie rady mnie złamać, bo jestem Strażnikiem!

Xella-Medina podniosła się z podłogi, patrząc na niego z zainteresowaniem i rozbawieniem.

- A ja - rzekła powoli i przeciągle - jestem FilareeeeeeeeeeeeeeEEEEEEEEEEEEEEEEM!!!!!!!

Jej oczy rozbłysły, a głos zaczął brzmieć coraz przeraźliwiej i coraz bardziej nieludzko. Wszystko zaczęło się trząść, bibeloty pospadały z półek, na szczęście się nie tłukąc. Poleciały za to szyby z drzwi i z kredensów. Lina i reszta zatykali uszy z całej siły, czuli straszliwą moc wypełniającą pokój coraz bardziej i uwidaczniającą się w postaci gęstniejącego mroku i szalejących barw. Wyglądało na to, że lada chwila wszystko obróci się w proch. Przeciwnik Xelli-Mediny bezskutecznie próbował się osłonić. Tylko ona sama stała spokojnie, z nieobecnym wzrokiem i niegasnącym uśmiechem, tak łagodnym i tak niesamowitym...

- Wystarczy - powiedziała Ta, Która Widzi Dusze.

O dziwo, Xella-Medina usłuchała i wszystko wróciło do normy.

- Dlaczego miałabym cię teraz wysłuchać? - spytała staruszka.

Dziewczyna ruszyła ku jej fotelowi z wyrazem twarzy świadczącym, że nic jej nie powstrzyma. Pokiereszowany mag-żołnierz cofnął się, ale nie ze strachu, lecz raczej... z obowiązku?

- Czy to jest twoja droga do zwycięstwa?!? - zawołał, nie mogąc się powstrzymać. Chyba chciał jeszcze użyć jakiejś bariery, zaś Lina i pozostali rzucili się w jego kierunku, gdy nagle wszyscy usłyszeli dźwięczny i wyraźny głos:

- Proszę.

Poszukiwaczka Tajemnic siedziała w przyklęku, składając sędziwej kobiecie niski ukłon.

- Otwieram przed tobą nasze dusze - powiedziała, a następnie dodała ciszej - Nieczęsto mi się to zdarza. Ale jeśli ma to ocalić Xellosa - błagam...

- Nie rządź się naszymi duszami, dobra? - syknęła Lina, ale w tej chwili wzrok siedzącej jakby przewiercił ją na wylot. Przypomniała sobie całe swoje życie i poczuła się nagle mała i mało znacząca. Domyślała się, że Zel i Amelia mają to samo wrażenie.

- Zajrzałam w dusze twych towarzyszy, Zrodzona dla Chaosu, i wiem, że nie ma w nich zła - powiedziała wreszcie Babcia Zenia - Zajrzałam w twoją duszę i znam twoje pobudki.

Xella-Medina podniosła głowę z oczekiwaniem. W dłoni staruszki pojawił się mały kryształ.

- Weź to i zrób co zamierzasz - podała go czarnowłosej - Kalidosie, odprowadź ich do wyjścia - nakazała. Strażnik Ładu milcząco skinął głową. Towarzyszył im przez całe podziemia.

- Dlaczego? - spytał, zanim wyszli na górę - Dlaczego ruszyłaś na ratunek istocie z otchłani?

Na twarzy Xelli-Mediny pojawił się nieodgadniony uśmiech.

- Nie zrozumiałbyś - powiedziała - Co ja mówię... Nawet byś nie uwierzył. ;)

Po tych słowach cała czwórka skierowała się w górę. Jednak po wyjściu z podziemi nie znaleźli się w mieście, a od razu w salonie kapłanki.

- Po pocałunku książę również zmienił się w żabę. On i jego wybranka zamieszkali w miłym bajorku, mieli dużo kijanek i żyli długo i szczęśliwie - dobiegł ich nieco senny głos Gourry'ego.

- Jesteeeeeeeeeśmy!!! - zawołała Lina.

- No, nareszcie! - wojownik wyjrzał do nich z książką pod pachą - Już szóstą bajkę skończyłem, a ten nadal jak kłoda!

Całe towarzystwo przeszło do sypialni. Pomimo nieupływającego tam podobno czasu, postać Xellosa wydawała się jakoś mniej materialna.

- A teraz domagam się odpowiedzi - Lina zwróciła się do Xelli-Mediny - Nie mogliśmy używać magii, na nic się nie przydaliśmy, a wręcz przeciwnie. Sama sobie poradziłaś, a my byliśmy tylko tego świadkami. Dlaczego chciałaś, żebyśmy z tobą poszli?

- Bo skoro okazało się, że jeszcze nie wypełniłam warunków zakładu, chciałam, byś widziała jak kończę - w oczach kapłanki pojawił się figlarny błysk, a Lina pomyślała, że nigdy jej do końca nie pojmie. Czarnowłosa usiadła na łóżku (przerwa na uwagę odautorską - Upraszam Czytelników, by włączyli sobie teraz "My heart will go on" z Titanica albo inną równie piękną i romantyczną balladę. Za uwagę dziękuję - koniec przerwy) i z niezwykłą dla siebie tkliwością ułożyła głowę Mazoku na swoich kolanach, a trzymany w dłoni kryształ położyła na jego czole. Powietrze zadrgało i załopotały peleryny zgromadzonych. Kryształ zaczął na przemian jaśnieć i ciemnieć, aż wreszcie zniknął, jakby został wchłonięty.

Po chwili wzrok Podstępnego Kapłana przestał być nieobecny. Zamrugał zdziwiony i spojrzał pytająco na swoją wybawicielkę.

- Pobudka, Xellos - powiedziała cicho i serdecznie.

- O - rozejrzał się nieco sennie po pokoju - A która to godzina? ^ ^

- Dobre sobie - prychnęła Lina - Xella-Medina latała za nim do Pustki, uratowała go przed unicestwieniem, a on jakby nigdy nic pyta która godzina... - -'

- Poważnie? - gdy Mazoku podnosił się z łóżka, wyglądał na szczerze zdziwionego - Ja nic nie pamiętam ^ ^ - stwierdził, patrząc na ciągle siedzącą kapłankę - Ale chyba mam u ciebie dług.

- To drobiazg - odpowiedziała - Nie chcę od ciebie niczego, poza Klejnotem Destrukcji. :)

- ??????????????????? ^ ^

- Ależ na pewno pamiętasz o Klejnocie Destrukcji, który zwinąłeś gdy walczyłam z Thane'em w 13 odcinku :) - powiedziała słodko.

- Z drugiej strony - zaczął Xellos - Skoro tak się za mną stęskniłaś, mogłabyś mi z radości sprezentować... No, powiedzmy Klejnot Obserwacji. Ten, który zabrałaś ze świątyni w pobliżu Isane w 5 odcinku...

- Cóż, nie ty jeden masz zadanie skompletować klejnoty... :)

Słuchając tego drużyna Liny przeżyła ciężki szok.

- Od tak dawna macie dwie z części Wszechwidzącego Oka - Zelgadis starał się mówić spokojnie - A NIC NAM NIE POWIEDZIELIŚCIE???

- Nie pytaliście - Xellos wzruszył ramionami. Lina uciszyła go gestem i zaczęła nasłuchiwać.

- No nieeeee!!! Kto u diabła zapuścił taki durnowaty BGM?!?!?!?!? - wybuchnęła po chwili.

- Chyba czytelnicy - zachichotała Xella-Medina - Co ta autorka im naopowiadała? :)

- Zaraz... Mamy rozumieć - zwróciła się do niej czarodziejka - że to całe poświęcenie i bieganina za Xellosem była tylko po to, żeby zdobyć ten przeklęty klejnot??? ><

- Biznes jest biznes, a z rozkazami przełożonych się nie dyskutuje :) - odrzekła kapłanka.

- W takim razie wcale nie wypełniłaś umowy!!! - wydarła się Lina - Zakład jest nieważny!!!

- Za pozwoleniem, Lino... Czy mogłabyś jednak nie używać broni chemicznej gdy do mnie mówisz? - spytała Xella-Medina.

- ??????????? - zdziwiła się rudowłosa - O co jej chodzi???

- Że zjadłaś za dużo czosnku - odpowiedział ponuro Zel.

- COOOOOOOO?!?!?!? >< - wrzasnęła Lina - DRAGON...

Xella-Medina uczyniła nieznaczny ruch ręką.

- ...SLAAAAAAAAAAAAAAVE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Potężny wybuch wstrząsnął nimi gdy lekko opadli na ziemię. Dopiero podmuch wiatru uświadomił im, że nie są już u Poszukiwaczki Tajemnic. Lina jako pierwsza otworzyła oczy.

- Zrobiłam to - szepnęła z radosnym niedowierzaniem - Czarna magia do mnie wróciła! :D

- Ano wróciła - mruknął Zel, patrząc na wielki krater w miejscu, gdzie znajdował się przed chwilą biały pałac książęcego rodu Sailoon - Ale następnym razem patrz, gdzie celujesz...

CDN

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.