Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Slayers - Droga Niepokoju

Wojna płci? Starcie w imieniu chaosu!

Autor:Miya-chan
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Komedia, Przygodowe
Dodany:2005-07-04 20:37:08
Aktualizowany:2005-07-04 20:37:08


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Odcinek 7 - WOJNA PŁCI? STARCIE W IMIENIU CHAOSU!

Li... przepraszam, Amelia i jej towarzysze zmierzali w góry Ordlen aby odnaleźć legendarną Wyrocznię i spytać ją o Wszechwidzące Oko. Drogi były dwie - jedna wiodła przez Dolinę Mgieł, a druga przez miasteczko zwane Honeymoon. Obecna liderka grupy wybrała tę ostatnią, gdyż stwierdziła, że pobyt w miejscu o takiej nazwie (miesiąc miodowy - ciekawe o czym ona myśli ;D) na pewno przyniesie im szczęście... Po 2 dniach drogi pełnej bandytów i gadek Amelii o prawie i sprawiedliwości dotarli na miejsce.

Miasteczko było otoczone wysokim murem przystrojonym kwiatkami (NIE zielonymi!!!), a nad bramą widniał napis "LOVE ME TENDER".

- Dlaczego mi się to nie podoba... - zaczęła Lina, ale w tej chwili podszedł do nich człowiek ubrany jak portier z eleganckiego hotelu.

- Witam państwa w Honeymoon, gdzie każda zakochana para może przeżyć niezapomniane chwile - powiedział - Czy mogą państwo powiedzieć mi kto jest z kim?

- Amelia Will Tesla Sailoon i jej drużyna! - oświadczyła dumnie księżniczka.

- Drużyna? Znaczy... grupowo? - portier wyglądał na zgorszonego - Przykro mi, ale tu mają wstęp wyłącznie pary! Żadnych perwersji nie uznajemy!

- Że co? - nie zrozumiała Amelia.

- W pary??? - rozsierdziła się Lina - Nie mam zamiaru się w to bawić, jeszcze pamiętam, jak to wyglądało poprzednim razem!!! (w Try, hehe ;P) Nikt mnie nie będzie z nikim swatał!!!!!! ><

- O co tu w ogóle chodzi? - Zelgadis był zirytowany.

- Zaraz wyjaśniam ^ ^ - nagle zmaterializował się przy nich Xellos z podręczną encyklopedią.

- Honeymoon to atrakcja turystyczno-rozrywkowa, która powstała z myślą o zakochanych parach i nowożeńcach, aby mogli romantycznie spędzić czas... ^ ^

- Ameeeliooo...>< - w oczach Liny zapłonął ogień.

- No przecież nie wiedziałam... - próbowała się bronić księżniczka.

- Skoro już tu jesteśmy, to skorzystajmy! :D - Xella-Medina radośnie przerwała tę ciekawą dyskusję - I dobrze że się zjawiłeś, bo nie mam pary - z sadystycznym uśmieszkiem chwyciła Xellosa pod rękę i pociągnęła w stronę wejścia.

- To my wchodzimy :))))) - oznajmiła zaskoczonemu portierowi i zniknęli za bramą.

- No to może my też wejdziemy? - zaproponował Gourry - Głodny się zrobiłem...

- Ale tym razem pan Gourry idzie z panną Liną!! - zagrzmiała Amelia - Żeby mi potem pani znowu nie robiła wymówek!!!

- Po prostu chcesz iść z Zelem - podsumowała czarodziejka, wywołując rumieniec na twarzy księżniczki.

- JA tu jestem liderką i JA mówię, że macie iść RAZEM!!!!!!!!!!!!!!

- Bycie główną bohaterką idzie ci coraz lepiej - zauważył Zelgadis.

- No dobra, niech już ci będzie! - dała za wygraną Lina.

- A o co chodzi? - spytał zaciekawiony Gourry.

****************************GLEBA*****************************

Po wytłumaczeniu Gourry'emu, że aby zjeść obiad musi wejść do miasta w parze z Liną, przyjaciele przekroczyli bramę i zostali obsypani kwiatami przez kilku wielkich półnagich gości z przyczepionymi skrzydełkami. Gdy już się otrzepali, postanowili się rozejrzeć. Miasteczko prezentowało się całkiem znośnie, o ile było się niepoprawnym romantykiem i lubiło się kiczowate symbole miłości, których było tam pełno. Lina i Gourry poszli poszukać jakiejś restauracji, natomiast Amelia zaciągnęła Zela do wesołego miasteczka i namówiła na przejażdżkę kolejką, jednak nie zdobyła się na zaproponowanie mu tunelu miłości.

Tymczasem Xella-Medina z zapałem oklaskiwała przesłodziutki musical o miłości, radości i zwycięstwie dobra. Xellos siedział wciśnięty w fotel i wyglądał jak siedem nieszczęść.

- Specjalnie mnie tu zaciągnęłaś - jęknął gdy przedstawienie się skończyło.

- Czyż to nie było urocze? ;) - Poszukiwaczka Tajemnic udała że go nie słyszy - Szkoda, że mama nie widzi twojej miny... pośmiałaby się...;>>>>>

- Widzę, że używasz tego kijka, który jej przekazałem dla ciebie ^ ^ - Mazoku powoli dochodził do siebie. - Podobno był do kompletu jeszcze pierścień, ale nigdy go nie znalazłem...^ ^

Zatrzymali się przy studni spełniającej życzenia. â€oZOSTAW TU PO SOBIE ŚLAD, A TWE ŻYCZENIE SIĘ SPEŁNI" głosiła wywieszka. Xella-Medina zerwała jedną z róż, których wszędzie pełno rosło.

- Sprawdzimy jak głęboka jest? - spytała z szelmowskim uśmiechem.

- Czy zerwany kwiat jest ciągle żywy? ^ ^ - zastanowił się Xellos.

Dziewczyna pocałowała płatki róży i rzuciła ją do studni. Odczekała trochę, a potem lekko pstryknęła palcami. Z głębi studni rozległ się głuchy odgłos, jakby wybuchu

- Jest żywy - stwierdziła - A studnia jest głęboka, inaczej rozsadziłoby ją na cacy :)

- Jakie życzenie pomyślałaś? ^ ^ - zainteresował się Podstępny Kapłan. Spojrzała na niego dziwnie.

- To... tajemnica ;) - stwierdziła po chwili - A teraz poszukajmy jakiejś herbaciarni. :DDD

Po dwóch godzinach chodzenia po Honeymoon Amelia i zzieleniały Zel spotkali ciągle głodnych Linę i Gourry'ego przed gabinetem wróżki. Było już dość późno i trzeba było powoli szukać noclegu, jednak oznaczało to pokoje damsko-męskie ;>~

- Dobra, najwyżej Amelia przejdzie po cichu do mnie a chłopaki razem - wymyśliła Lina.

- A dlaczego? - zdziwił się Gourry i dostał po głowie.

- Panno Lino, wybierzmy się jeszcze do tej wróżki!!! - wyrwała się Amelia, wskazując na budynek obok.

- Też coś... Przepowiadanie przyszłości... Takie wróżki każdemu mówią, że znajdzie szczęście w miłości i tak dalej - Linie nie podobało się słuchanie takiej liderki, ale weszła do środka aby szybciej wyjść i coś zjeść.

A w gabinecie, w półmroku siedziała Sylpheel i chyba niezręcznie się czuła w roli wróżki.

- Sylpheel? Kto cię w to wrobił?? - zdziwiła się Lina.

- Wellyn... Wpadł do Isane i oznajmił, że skoro mój dom legł w gruzach, to znajdzie mi idealną posadę... Ale wolę jednak być uzdrowicielką niż wróżką. ^ ^'''

- No to może przepowie pani przyszłość pannie Linie i panu Gourry'emu?? - zaproponowała Amelia. Śliczna kapłanka odwróciła wzrok i zapanowała niezręczna cisza. Przerwało ją wołanie Gourry'ego z zewnątrz:

- Heeeeeeej, fioletowi znalezli restaurację!!!!!!!!!!!!!!

Hehe... restauracja była różowa, miała koronkowe firanki i serduszkowate krzesła. Ale dania podawali tam wykwintne, a to udobruchało Linę. Do czasu gdy Gourry dostał na koszt firmy schabowy, a ona sama jakąś sałatkę.

- Co to za zielenina?? - zaczęła rozzłoszczona - Ja też chcę coś sycącego!!!!!!!!!!!!!!!

- Przyjęło się u nas, że damy dostają potrawy nietuczące, aby móc pięknie wyglądać i tańczyć lekko wśród wonnego kwiecia i śpiewających ptasząt - odpowiedział kelner.

- A jeśli ja wolę jeść śpiewające ptaszęta niż wonne kwiecie??? - Lina wkurzyła się na dobre - Faceci mają być silni, twardzi i się popisywać, a kobiety tylko ładnie wyglądać??? ><

- Mówisz tak bo wiesz, że tobie już nic nie pomoże - stwierdził Gourry.

- ZAMKNIJ SIĘ!!! - usłyszał - Mężczyzni to szowiniści!!!!!!! Ja ich wszystkich ZMIAŻDŻĘ!!!!!

- Co ją napadło? - szepnęła Amelia do chimerki.

- Musi się wyżyć, dawno porządnie nie walczyła - odszepnął Zel.

- Czy musisz ich tak od razu miażdżyć?:) - spytała Xella-Medina - To by było nie fair... Lepiej udowodnić swą wyższość w porządnym pojedynku, nie uważasz? ;)))

- A wiesz, że to niegłupie? - zastanowiła się Lina - DOBRA!! Jutro na ubitej ziemi!! WOJNA PŁCI!!!

- Panno Lino, tyle hałasu o jednego schabowego? - nie mogła zrozumieć Amelcia.

- Tu nie chodzi o schabowego! - wykrzyknęła Lina patetycznie - Chodzi o zasady!! I o sprawiedliwość!!!!!!

Miną i postawą przypominała teraz Amelię podczas jej wejść smoka.

- Ojejku!! No to się przyłączam!! - Amelia dała się porwać idei. Wyznaczyły termin: południe.

Noc obie spędziły w cieplutkich łóżeczkach, a chłopaków wywaliły do stajni. Xellos i Xella-Medina gdzieś zniknęli, ale przedtem, z nieodgadnionymi uśmiechami, obiecali się stawić na pojedynku.

A następnego dnia w południe, na naprędce skleconych trybunach usiadły z jednej strony kobiety podburzone przez Linę, a z drugiej mężczyźni wkurzeni na zbuntowane kobiety.

- Prrrroszę państwaaa!! - zaczął komentator (facet, ale podobno obiektywny ;>) - Pierwsi stoczą pojedynek czarow... eee, ...dziejka Lina Inverse i wojownik Gourry Gabriev!!!!!!! Niech przeciwnicy podejdą i wylosują kategorię!!!

- Jaką znowu kategorię? Mamy walczyć i tyle!!!!!!!

- Panno Inverse, każda para walczy w inny sposób, żeby nikt od siebie nie ściągał i żeby wszyscy zobaczyli w czym dana płeć jest lepsza... Tak będzie ciekawiej, tak powiedziała ta fioletowa pani z uśmiechem...

- A żeby cię, Xe... No dobrrra, suń się Gourry, JA losuję bo ty byś zaraz coś schrzanił - i tak oto Lina wylosowała karteczkę z napisem "Walka na magię".

- TAAAK!! - wrzasnęła Lina - Kobiety górą!! W tym mnie nie pokonasz!! Zacznijmy od razu: FAJEEERBALL!!!

Gourry nie bardzo wiedział co się dzieje, ale gdy zobaczył pędzącą w swoją stronę ognistą kulę, zaczął działać instynktownie... Wyjął swój blyszczący miecz, machnął nim... i odbił lecący płomień w kierunku Liny!! I trafił ją akurat gdy odwrócona do swych kibicek pokazywała znak "victory". Elegancko przypieczona osunęła się na ziemię.

- Ten miecz... odbija czary! - szepnęła oszołomiona Amelia. Zelgadis zaś patrzył na broń z autentycznymi serduszkami w oczach.

Nieprzytomną czarodziejkę wyniesiono na noszach.

- Pojedynek wygrał pan Gabriev!! - oznajmił komentator. Gourry stał jak słup soli i nie wiedział co się właściwie stało.

- A teraz starcie Poszukiwaczki Tajemnic Xelli-Mediny i Podstępnego Kapłana Xellosa!!!!!

- CO?! - zerwał się Zel - Nie można na to pozwolić!!! Oni są zdolni do wszystkiego!!!!!!!

- Ty wylosuj, proszę :)

- Ależ nie, ty powinnaś losować. ^ ^

*******************GLEBA*********************

Po 10 minutach tej arcyuprzejmej wymiany zdań, niecierpliwy komentator sam im wylosował. Trafili na... szachy.

- Ooo!! :D ^ ^ - ucieszyli się - To my sobie pogramy! A możemy jeszcze dostać herbatki? :D ^ ^

*******************GLEBA*********************

- Eee... zawodnicy chyba szybko nie skończą... Prosimy więc księżniczkę Amelię Cośtam Cośtam i chimerę Zelgadisa Greywordsa!!! - rozpromieniona Amelia i skwaszony Zel wyszli wśród oklasków.

- No to może pan wylosuje? - spytała Amelcia.

- Ależ nie, ty... argggh, no dobra, chyba zostało tam coś cieka... Co?! HAFTOWANIE???!!!

- Huraaa!!! - Amelia podskoczyła z radości - Jedno z moich ulubionych zajęć!!!!!!

Zelgadis podniósł oczy do nieba i pokręcił głową zrezygnowany. Oboje usiedli z igłami, nićmi i materiałem.

- Chyba czeka nas kolejny długi pojedynek... - zaczął komentator, ale nagle na arenę wpadła Lina. Za nią biegła Sylpheel, która nie skończyła jeszcze rzucać czaru leczącego.

- TEN BLOND ĆWOK MA BYĆ ZWYCIĘZCĄ??!! - darła się Lina - Posłał mi fireball z zaskoczenia!!!! Poza tym to był pojedynek na MAGIĘ a nie na MIECZE!!! ><

- Ale jeśli miecz jest magiczny... - chciał wytłumaczyć komentator, lecz Lina darła się dalej:

- Mam już dość tego przeklętego kiczowatego miasta i tej wszechobecnej słodyczy!!!! Ja tego NIENAWIDZĘ!!!!!!!! ><

I nagle wszystko się zatrzęsło, a ze studni życzeń wyleciały zwiewne, blade postacie o beznamiętnych obliczach!

- Ależ to dobre duchy opiekuńcze Honeymoon! - zawołała Sylpheel - Ktoś zakłócił ich sen!

Xellos mrugnął do Xelli-Mediny, która uśmiechnęła się jak niewiniątko.

- Dobre?! - spytała Lina - To czego ode mnie chcą????????

Postacie leciały w jej kierunku i syczały cicho: "Chaosssssss..."

- Jaki Chaos!? - czarodziejka była wzburzona - Ja jestem ta dobra!!!!!!!

- Lino, nie powinnaś była mówić tamtych słów! - zrozumiała Sylpheel - Teraz uważają cię za wroga!

- To co, mam przeprosić?! Mowy nie... Au!! - jeden z duchów drasnął Linę długimi szponami. Sylpheel natychmiast podbiegła i rzuciła silne zaklęcie uzdrawiające - Ich energia wnika w ciało i powoli uśmierca - wyjaśniła. Ale duchy już leciały i ku niej...

- Zzzdradzaszszsz Ład, śśśmiertelna issstoto? - zaświstały jej nad głową. Jeden z nich już mierzył w kapłankę, ale powstrzymał go Gourry swoim mieczem. Rozpłatał na pół istotę, która jednak złączyła się z powrotem, a dotąd obojętna twarz wykrzywiła się w potwornym grymasie. Niebo pociemniało i wszyscy poczuli wokół dziwną aurę.

- Co jest?! - Gourry uskakując przed ciosem ducha uderzył o coś twardego.

- Zdaje się że duchy wciągnęły miasto do swojego wymiaru ^ ^ - stwierdził Xellos, wtając od szachownicy.

- Chyba już dzisiaj nie pogramy ^ ^ - zwrócił się do Xelli-Mediny.

- Rozstrzygniemy to przy najbliższej okazji :) - obiecała mu.

- Ale gdzie są ludzie? - Lina dostrzegła, że miasto jest puste - A Zel i Amelia?

- Ci, którzy nie są zamieszani w walkę, zostali pozostawieni w spokoju :) Na pustej polanie.:)

- A dlaczego wy tu... - chciała wiedzieć Lina, ale duchy najwyrazniej się nimi zainteresowały...

- Chaosss... - zasyczały - Mazzzoku...

- Ups ^ ^ - Xellos próbował zniknąć, ale skończyło się to fiaskiem. Xella-Medina zaś radziła sobie całkiem niezle w walce, a otaczała ją moc, której Lina dotąd nie znała... Jedna z istot niespodziewanie pojawiła się za zajętą walką Poszukiwaczką Tajemnic i mocno uderzyła ją szponami w bok. Xella-Medina omal nie upadła, ale odwróciła się do ducha.

- Od kiedy Ład uderza od tyłu?:> - wycedziła z ironią - Nawet ja ostrzegam przed atakiem!:> - to powiedziawszy pstryknęła palcami lewej ręki. Blada postać eksplodowała i nie pojawiła się więcej.

- Co... co ty zrobiłaś? - wyjąkała Lina między jednym unikiem a drugim.

- Dotknij mnie a się przekonasz ;> - usłyszała.

Sylpheel podbiegła do Xelli-Mediny by rzucić zaklęcie uzdrowienia. Zaledwie jednak przyłożyła dłonie do rany, fioletowa kapłanka zatoczyła się i osunęła na ziemię. Chociaż Sylpheel wkładała całą siłę w leczenie, Xella-Medina pozostała nieprzytomna... Jednak nawet wtedy z jej ust nie zniknął lekki uśmiech...

- Niech to, dlaczego tu nie ma Zela... - Lina była coraz bardziej wyczerpana. Nagle usłyszała Xellosa:

- Lino, masz jeszcze dość energii? ^ ^

- Jeśli użyję talizmanów, to powinnam... - nie wiedziała, do czego zmierza Mazoku.

- Więc kiedy dam ci znak, bądź gotowa by rzucić zaklęcie Rubinowookiego Władcy!

- Dragon Slave???!!! Oszalałeś?? To nas wszystkich pozabija!!!!!!!

- Nie, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli... A to dla mnie pierwszy raz ^ ^ - dodał zagadkowo.

- A co my mamy robić? - spytał Gourry.

- Wy? Nie dajcie umrzeć Xemedi!! - zawołał do niego Xellos.

- Ale czary leczące nie pomagają! - w głosie Sylpheel słychać było bezradność.

- Nie macie jej leczyć, macie ją CHRONIĆ!! - Mazoku był dziwnie podenerwowany - Lino, przygotuj się!

Czarodziejka wypowiedziała zaklęcie wzmocnienia i oczekiwała na swój ruch. Tymczasem Xellos wbił swoją laskę w ziemię i zaczął wykonywać nad nią dziwne gesty... Akurat wtedy ocknęła się Xella-Medina.

- Lepiej się nie ruszaj, ciężko oberwałaś - ostrzegła zaniepokojona Sylpheel. Ranna podniosła na nią wzrok.

- Przyznaj się, co wam nagadał? :> - spytała.

- Że mamy nie pozwolić ci umrzeć...

- Też coś - prychnęła - Mnie nie tak łatwo zabić... Lepiej sobie popatrzcie na efekty specjalne. ;) - powiedziała i już jej nie było.

Spojrzeli w stronę Xellosa, który właśnie wymawiał nieznaną im inkantację:

- Prastara mocy, która istniałaś przed wszystkim...

Nagle jego laska zajaśniała i zaczęły z niej wypływać gęste fioletowe chmury...

- I istnieć nie przestaniesz, gdy wszystko unicestwisz...

Było ich coraz więcej... i coraz większe...

- Zbudź się ze snu i sprzymierz się ze mną!

Potężny grzmot...

- UDERZENIE ŻYWIOŁU!!!!!!!

I niebo rozświetliły oślepiające błyskawice. Było ich coraz więcej, były straszne i piękne zarazem, trafiały w duchy Honeymoon, ale nie robiły krzywdy Linie i jej towarzyszom. Duchy wydawały z siebie przenikliwe wrzaski, ale były bezsilne...

- Jeśli zginie ostatni z nich, nie przebijemy się do naszego wymiaru! - zawołał Xellos - Szybko, Lino!!

Czarodziejka postawiła wszystko na ostatnią kartę...

- DRAGON SLAVE!!!!!!!!!!!!

Potężna eksplozja, w samym środku której się znalezli, przerwała barierę między wymiarami. Jednak wyglądało na to, że światło błyskawic chroni bohaterów. Po chwili stali już na polanie, na której znajdowały się trybuny z osłupiałymi widzami, równie osłupiały komentator oraz Zel i Amelia, tak pochłonięci haftowaniem, że nie widzieli, co się dzieje dokoła.

- No i nie ma Honeymoon - podsumował Gourry.

- I bardzo dobrze - dodała Lina - I jeszcze coś... Xellosku! *_*

- Hmm? ^ ^ - Mazoku przeczuwał najgorsze.

- Skąd ty znasz takie zaklęcie??????????????????

- To tajemnica. ^ ^

- COOO???!!! - Lina dopadła go i zaczęła wykręcać mu ręce w różne strony - Mów zaraz!!!!!!!

- No dobrze... - poddał się gdy przystąpiła do duszenia - Dostałem...

- JA TEŻ CHCĘ!!! OD KOGO??? $_$

- To ta... znaczy... od Xemedi... - po tych słowach Lina puściła go i zaczęła się rozglądać, mógł więc się dyskretnie ulotnić.

- To ona zna takie sztuczki?? - czarodziejka nie mogła uwierzyć - Ech, niech ja ją jeszcze spotkam...

- No, skończyliśmy!! - zawołali równocześnie Zel i Amelia.

*****************GLEBA*******************

Haft Zela przedstawiał piękną damę o uśmiechu Mony Lisy, a dzieło Amelii można było nazwać sztuką abstrakcyjną - pełno dziwnych szlaczków a na 1 planie napis MIŁOŚĆ I SPRAWIEDLIWOŚĆ!!!

- No to kto wygrał?? - dopytywali się.

- Nie obchodzi was, co się tu stało?????? - wydarła się Lina.

- A co się stało? - spytali niczym Gourry - O, wystrój się zmienił!

******************GLEBA*******************

- Ech, kit z tym - westchnęła Lina - Lepiej idzmy dalej w te góry...

- Wędrujecie w góry Ordlen? - wtrącił się komentator - To jeszcze 5 dni drogi, a nie napotkacie już żadnego miasta...

Szybciej i wygodniej by wam było iść przez Dolinę Mgieł...

- Nieee... - Lina nie wytrzymała nerwowo i zemdlała.

Podróż miała nie skończyć się zbyt szybko...

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.