Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Diuna - recenzje

Herosi Diuny

Autor:Grisznak
Redakcja:IKa
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2013-11-27 20:36:02
Aktualizowany:2013-11-27 20:36:02

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Poprzedni rozdział

Tytuł: Paul z Diuny

Tytuł oryginału: Paul of Dune

Seria: Herosi Diuny

Autor: Kevin J. Anderson, Brian Herbert

Tłumaczenie: Andrzej Jankowski

Data wydania polskiego: 2011

Liczba stron: 584

ISBN: 978-83-7510-566-7

Wydawnictwo: Rebis

***

Tytuł: Wichry Diuny

Tytuł oryginału: Winds of Dune

Seria: Herosi Diuny

Autor: Kevin J. Anderson, Brian Herbert

Tłumaczenie: Andrzej Jankowski

Data wydania polskiego: 2011

Liczba stron: 504

ISBN: 978-83-7510-573-5

Wydawnictwo: Rebis


Można niekiedy odnieść wrażenie, że Frank Herbert pisał cały cykl o Diunie jak coś w rodzaju historii powszechnej, opisując jedynie to, co było absolutnie kluczowe, pomijając zaś całą resztę. Nawet jeśli miało miejsce jakieś ważne wydarzenie, to po prostu pojawiała się o nim krótka wzmianka, czasami jeszcze jakieś jedno zdanie i tyle. Jest to zrozumiałe, gdy weźmiemy pod uwagę, że cały cykl rozgrywa się na przestrzeni kilku tysięcy lat. Ale nawet jego pierwszy okres, zamknięty w obrębie trzech pierwszych tomów, teoretycznie bardziej dokładnie pokazany, obfituje w sporo takich białych plam. To właśnie posłużyło za pretekst Brianowi Herbertowi i Kevinowi J. Andersonowi do napisania dylogii Herosi Diuny, której dwa tomy opisują wydarzenia między przed i po wydarzeniach przedstawionych w Mesjaszu Diuny.

Tom pierwszy, zatytułowany Paul z Diuny opisuje czasy panowania Paula nad imperium, które odebrał Szaddamowi. Widzimy zatem trwającą Dżihad Muad’Diba, która przeorała galaktykę. Ledwie wspomniane w oryginale zdarzenie tu obserwujemy od środka, głównie oczami Gurneya Hallecka i Stilgara, niechętnie (acz z różnych powodów) biorących na siebie dowodzenie niektórymi z operacji militarnych. Niejako na drugim planie hrabia Hasimir Fenrig i jego żona Margot wychowują na Tleilax swoją przybraną córkę, Marie, która ma posiąść najlepsze cechy obojga rodziców. Los chce, że poznają też jeden ze starannie skrywanych sekretów Tleilaxan. Ich cel jednak nie ogranicza się do tej planety, mają bowiem plan, który może zmienić oblicze imperium.

Równolegle częstowani jesteśmy przebitkami z przeszłości Paula. Spotykamy go, gdy w wieku dwunastu lat jest świadkiem wojny assasynów prowadzonej przez sprzymierzone rody Atrydów i Ekazów z wicehrabią Moritanim z Grumana (czytelnicy Diuny mogą sobie przypomnieć tu słowa, które upity Duncan Idaho wykrzykiwał w pierwszym tomie cyklu). Ta część jest niejako kontynuacją napisanych przez tych samych autorów Preludiuów do Diuny. Pojawia się tu sporo znanych z tamtych książek bohaterów, a niedomknięte tam wątki tu często znajdują swój finał. Jednak moim zdaniem historia ta nie należy do porywających.

Problemem całego Paula z Diuny, jest to, że rozgrywa się między powstałymi już opowieściami, zatem musi, siłą rzeczy, pozostać z nimi zgodny, a to wyklucza większe niespodzianki fabularne. Jeśli już mają one miejsce, to dotyczą wyłącznie postaci stworzonych przez Herberta Jr. i Andersona. W rezultacie dostajemy co najwyżej zbiór obrazków rodzajowych, będących swego rodzaju spojrzeniem przez szkło powiększające na to, co ogólnie zarysowano tylko w oryginalnej Diunie. Czasami jest to ciekawe, czasami nie, jednak mam wątpliwości, czy starczy, aby samą książkę uznać za szczególnie udaną.

Drugi tom cyklu, zatytułowany Wichry Diuny (początkowo miał on nosić tytuł Jessika z Diuny), jest nieco ciekawszy. Przede wszystkim wprowadza on wreszcie zupełnie nową postać - Bronsa z IX, syna księcia Rhombura. Autorzy użyli tu ciekawego zabiegu, wykorzystując bohatera oryginalnej Diuny, z którym wywiad stanowi wprowadzenie do Mesjasza Diuny. Jednocześnie, narratorką całości uczyniono Jessikę, okazjonalnie tylko oddając scenę innym postaciom. Akcja temu tomu jest bardziej dynamiczna i ciekawsza, także za sprawą wydarzeń z przeszłości opisanych w opowieściach snutych przez Jessikę. Poznajemy zatem bardziej brutalne oblicze rządów Paula, spisek zawiązany przeciw niemu przez Bene Gesserit oraz rolę, jaka została powierzona męczennikowi z wyboru - Bronsowi.

Niestety, autorzy poszli na łatwiznę w kreacji Alii, będącej jedną z głównych bohaterek Wichrów Diuny. Choć w tym tomie nie ma ona jeszcze takich problemów jak w Dzieciach Diuny, to już zachowuje się jak wariatka, wykazując się niekiedy nawet większym okrucieństwem niż później. Drażni to i irytuje, bo złożony obraz tej postaci zostaje tu mocno spłycony. Dla odmiany, zupełnie nowa postać, jaką jest Bronso z IX, to wahadełko nastrojów - od samolubnego szczeniaka w retrospekcjach po bohaterskiego obrońcę prawdy w czasie trwania fabuły. Co gorsza, trudno go lubić tak w jednej jak i w drugiej postaci. O ile w zamieszczonej na początku Mesjasza Diuny rozmowie sprawiał wrażenie cynika, tak tu mamy skrajnego idealistę, obdarzonego dodatkowo traumą i serią nieszczęść w dzieciństwie. Nie kryję, nie lubię takich postaci.

Tak jak w tomie pierwszym, w Wichrach Diuny mamy przeplot retrospekcji i teraźniejszości. Moim zdaniem lepiej wypadają retrospekcje, pokazujące ciekawe i złożone oblicze Jessiki, która nie jest już tylko żoną swego męża i matką swego syna, ale okazuje się zdolną do podejmowania trudnych decyzji władczynią, bliską tej, która występowała w Dzieciach Diuny. Tak jak tom pierwszy pozwalał lepiej przyjrzeć się dorosłemu już Leto, tak ten pozwala lepiej poznać jego małżonkę. Nieprzypadkowo książka ta miała nosić pierwotnie tytuł Jessika z Diuny. Warto zwrócić uwagę na podkreśloną złożoność relacji Jessiki i Gurneya.

No właśnie, co do pierwotnych założeń. Anderson i Herbert Jr. początkowo planowali napisać tetralogię łączącą ze sobą pierwsze cztery tomy oryginalnego cyklu. Poza dwoma opisanymi wyżej, miały jeszcze powstać Irulana z Diuny i Leto z Diuny, ostatecznie domykające historię bohaterów pierwszych trzech tomów. Ostatecznie stanęło na dwóch tomach, gdyż autorzy zdecydowali się na cykl poświęcony szkołom występującym w uniwersum Diuny - Bene Gesserit, Mentatom i Akademii Suk. W chwili, w której pisze te słowa, wyszedł pierwszy tom, zatytułowany Zgromadzenie Żeńskie z Diuny.

Herosi Diuny są ciekawostką. Sprawnie napisaną, nie przeczę, ale posiadającą pewną istotną wadę - nie da się ich czytać bez znajomości Preludiuów do Diuny tych samych autorów. Gdyby zatem sięgnął po te książki ktoś znający wyłącznie oryginalny cykl, przeżyłby zapewne duże zaskoczenie, nie rozpoznając całej masy bohaterów i wspominanych często wydarzeń. Widać wyraźnie, że Anderson i Herbert Jr. nie ograniczają się już tylko do uzupełnienia twórczości Franka Herberta - wniknęli w nią tak głęboko, że każda ich kolejna książka wynika zarówno z dzieł poprzednika jak i ich własnych. Powstałe w ten sposób swoiste expanded universe (jak to się zwykło nazywać) może się nawet podobać, ale nasuwa się pytanie, ile ma jeszcze wspólnego z oryginalną Diuną?

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.