Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Vladimir Wolff - Odległe Rubieże: Kryptonim Burza - recenzja

Autor:Grisznak
Redakcja:IKa
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2013-05-11 20:47:09
Aktualizowany:2013-05-11 20:52:09

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu

Tytuł: Odległe Rubieże: Kryptonim Burza

Seria: Odległe Rubieże

Autor: Vladimir Wolff

Data wydania polskiego: 2012

Liczba stron: 324

ISBN: 978-83-62730-07-0

Wydawnictwo: War Book



Od ładnych kilku lat można zaobserwować wzrost zainteresowania patriotyzmem w obrębie popkultury. Jako punkt wyjściowy można chyba wskazać nagranie przez szwedzki Sabaton piosenki 40:1. Jest to zjawisko w pewien sposób naturalne - przez niemal dwadzieścia lat po roku 1989 w Polsce trwał swoisty festiwal samobiczowania i wyciągania głównie negatywnych kart z naszych dziejów, czego kulminacją była akcja promocyjna pełnej półprawd i manipulacji książki J.T. Grossa pt. Sąsiedzi, a ostatnimi czasy groteskowy film Pokłosie. A jednocześnie nadal wielką popularnością cieszyły się produkcje typu Czterej pancerni i pies czy Stawka większa niż życie, gdzie cwani i bitni Polacy (pal licho, że w służbie sowietów) tłukli Niemców.

Odległe Rubieże: Kryptonim Burza Vladimira Wolffa (rozumiem, że są autorzy, którzy z jakichś względów muszą pisać pod pseudonimami, ale Polak używający zagranicznego alter ergo - to brzmi głupio) wpisuje się w nurt, który ktoś określił mianem patriotical fiction. Chodzi o alternatywne przedstawianie dziejów Polski, w których zawsze to my jesteśmy stroną pozytywną, lepszą i ostatecznie - zwycięską. Nurt ten wydał kilka udanych tytułów, wystarczy wspomnieć o błyskotliwym Alterlandzie Marcina Wolskiego czy „www.1939.pl Marcina Ciszewskiego i kolejnych częściach tego cyklu. Wolff, podobnie jak wymienieni wcześniej autorzy, sięga do czasów drugiej wojny światowej, by po swojemu, inaczej niż wydarzyło się to w rzeczywistości, przedstawić jej przebieg. Nie jest to zjawisko oryginalne (historia literatury notuje rozliczne takie przypadki, z najsłynniejszym chyba Człowiekiem z Wysokiego Zamku Philipa K. Dicka na czele), ale w odróżnieniu od innych pisarzy, Wolff nie koncentruje się na losach ludzkich czy refleksjach okołohistorycznych. Pisze twardą, militarno-polityczną historię, gdzie czołgi, samoloty i żołnierze są głównymi bohaterami przedstawionych wydarzeń.

W wersji Wolffa Hitler zginął w zamachu w 1939 roku i do wybuchu wojny polsko-niemieckiej nie doszło. Z rządzoną przez Göringa III Rzeszą Polska ułożyła sobie jakoś stosunki. Jednak po dwóch latach zagrożenie pojawia się na wschodzie. Rozbudowana do gargantuicznych rozmiarów Armia Czerwona, której zadaniem jest przynieść komunizm całemu światu, szykuje się do wypełnienia swojej misji, a pierwszym państwem, które stoi jej na drodze jest Polska. Nie jest to jednak ten sam kraj, który musiał w 1939 roku samotnie walczyć z armiami Hitlera i Stalina. Od swych początków przygotowywane właśnie do wojny z Rosją sowiecką i uzbrojone w nowoczesny sprzęt Wojsko Polskie staje do walki.

Powieść Wolffa przyrównuje się do twórczości Clancy’ego i jemu podobnych. Podejrzewam, że chodzi o tematykę, bo już niestety w pozostałych aspektach jest to porównanie znacznie na wyrost. Odległe Rubieże: Kryptonim Burza jest na pierwszy rzut oka napisane poprawnie. Krótka, szybka narracja, minimalizm opisów, dynamiczna fabuła, szybkie przeskoki z miejsca na miejsce - wszystko to sprawia, że liczącą około trzystu stron książkę można przeczytać w dwie godziny. Mamy tu trzy punkty widzenia - głównego bohatera, poszczególnych żołnierzy lub oficerów oraz ogólny, historyczny. I tu zaczynają się schody.

Centralną postacią książki jest Marek Bagiński, młody polski pilot wojskowy, który zostaje zaangażowany do pracy wywiadowczej. Niestety, Bagińskiego lubić się po prostu nie da, gdyż jest skończonym Gary Stu1. Wybitny bokser, znakomity pilot, utalentowany projektant, as wywiadu, przystojny, inteligentny… Po prostu zbiór zalet wszelakich, godnych Edwarda Cullena ze Zmierzchu, aż dziw, że się nie błyszczy na słońcu. Co gorsze, Bagiński jest w zasadzie jedyną postacią, której losy śledzimy przez całą lekturę książki. Pozostali bohaterowie pojawiają się na kilkanaście stron, robią swoje i najczęściej znikają. Rzadko jakaś postać pojawia się względnie regularnie - dwa lub trzy razy to już absolutne maksimum. W efekcie tego czytelnik nie ma za bardzo okazji, by się z nimi zżyć czy po prostu polubić. Mam wrażenie, że autor po prostu nie potrafi (lub nie lubi) kreować bohaterów - często sięga też po postacie historyczne, co jest, według mnie, pójściem na łatwiznę.

Jeśli chodzi o opisy, to rozczarują się ci, którzy oczekiwali wykreowania jakiejś ciekawszej wizji Polski A.D. 1941. O tym, że akcja dzieje się w jakimś mieście dowiadujemy się z faktu wymienienia jego nazwy. Wydaje mi się, że trochę jednak zmarnowano szansę na pokazanie unikalnego klimatu Polski tego okresu. Źródeł wszak nie brak, materiału zdjęciowego także, wystarczyło nieco bardziej się przyłożyć i choć pokrótce wspomnieć o tym i owym. Domyślam się, że autor nie chciał przesadzać z rozmiarami książki, ale ucierpiała na tym jej wiarygodność i plastyczność.

Tym, w czym Wolff czuje się najlepiej, są opisy starć. Zajmują niemal połowę Kryptonimu Burza: Odległe Rubieże. Jednocześnie, tu bardziej niż gdziekolwiek indziej widać, że książka adresowana jest do fanatyków militariów. Osoba pozbawiona bazowej nawet wiedzy na ten temat, zgubi się w natłoku nic nie mówiących jej nazw, pozbawionych właściwie opisów. Autor wydaje się zakładać, że czytelnik wie doskonale, jak dany czołg czy samolot wygląda. Cóż, ja akurat wiem, ale i tak odczuwałem brak choć krótkich opisów tego, czym bohaterowie walczą. Inna rzecz, że autor bardzo często opisuje wydarzenia z punktu wiedzenia kronikarza. Rzecz czasem i konieczna, ale tu jednak nadużywana. Mimo wszystko, fragmenty bitewne należą niewątpliwie do najlepszych w książce. Modelarze, historycy wojskości czy fani gier komputerowych nie powinni narzekać.

Wspominałem na początku o określeniu patriotical fiction. Owszem, Odległe Rubieże: Kryptonim Burza jest książką do bólu patriotyczną. Polacy są tu armią rycerzy bez skazy i zmazy, a bolszewicy - zbieraniną idiotów i dogmatyków, z których spora część szuka tylko okazji, aby zdradzić swój kraj. Nawet zdolni dowódcy, jak Czujkow czy Timoszenko, są tu pokazani jako półidioci, którzy nawet mając kilkukrotną przewagę nad wrogiem, nie potrafią zrobić niczego sensownego. W te sytuacji logicznym nawet jest, że autor wysyła głównego bohatera do Anglii - przecież ten heros sam jeden zestrzeliłby połowę sowieckiego lotnictwa, gdyby dać mu okazję. Przy mniej lub bardziej oczywistych brakach i niedomaganiach Armii Czerwonej, Wojsko Polskie działa sprawnie jak mechanizm szwajcarskiego zegarka. Na początku czyta się o tym nawet przyjemnie, ale w pewnym momencie ta nierówność w traktowaniu obu stron konfliktu przez autora zaczyna razić. Każdy, kto wie co nieco o armii polskiej czasów dwudziestolecia, ma świadomość, że nie była to najlepsza machina bojowa na świecie (fakt klęski wrześniowej potwierdza to dobitnie).

Odległe Rubieże: Kryptonim Burza przypomina mi mocno japońskie powieści typu light novel (aż dziwi brak obrazków, skądinąd mających tu bardzo logiczne uzasadnienie - jedynie na skrzydełkach jest kilka grafik prezentujących używaną w książce broń), czy też europejską literaturę typu metro-pociąg- autobus. Wydanie i cena sugerują co prawda wyższe piętro gatunkowe, ale nie łudźmy się. Fanom gier typu World of Tanks, Call of Duty czy Pazner General można tę książkę polecić, ale już tych, którym podobały się powieści Ciszewskiego, lojalnie ostrzegam - to wyraźnie niższy poziom od www.1939.com.pl i jej kontynuacji.

_______________________________
1 Męski odpowiednik Mary Sue.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.