Opowiadanie
Opowiadania Kotori tom 2 - recenzja
Autor: | Yumi |
---|---|
Redakcja: | Avellana |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2013-06-23 11:55:24 |
Aktualizowany: | 2014-10-25 00:51:24 |
Tytuł: Opowiadania Kotori, tom II
Redakcja i skład: Beata Bamber
Korekta: Anna Ćwik
Projekt okładki: Aleksandra „Rizu” Kapała
Koordynator projektu: Roksana Szuszkiewicz
Format: 16 cm x 22 cm
Liczba stron: 368
Rok wydania: 2013
Wydawca: Wydawnictwo Kotori
Magdalena “Maddie” Tomaszewska, Paulina Klimentowska - Zrozumieć chemię
Majanna - Gdzieś tam
HentaiAS - Chodząca katastrofa
Paulina Klimentowska - Podróż do raju
Dorota Gmiter - Myślałem, że wiem
Malina Kowalska - Opowieść o złodzieju ciast
Izabela „Erhea” Szałańska - Światło, srebro i kreda
Magdalena Modzelewska - Spowiedź
Paulina „Velveeten” Kapusta - Kociak
Jagoda Hajzner - Granice tolerancji
Katarzyna „Eo” Lisowska - Miłosny truciciel
Arwi Michaelis - Zielone
Dominik „Charlie” Malinowski - Jednym cięciem
Aleksandra „Rizu” Kapała - Feniks na mojej piżamie
Nika Anuk, Lau - Kotik
Po kilku miesiącach przerwy wydawnictwo Kotori zaprezentowało czytelniczkom drugą część Opowiadań. Trzeba przyznać, że fanki boys' love są ostatnimi czasy rozpieszczane przez polski rynek, na którym w ciągu minionego roku pojawiło się kilka takich tytułów. Ponieważ także tym razem opowiadań jest w zbiorze dużo - aż czternaście, a do tego krótki komiks - postaram się możliwie krótko i treściwie przedstawić ocenę każdego z nich, rezygnując z opisów fabuły, które wydłużyłyby ten tekst do niemiłosiernych rozmiarów.
Opowiadania są bardziej zróżnicowane niż poprzednio, tak pod względem klimatu, jak i scenografii. Wydaje mi się, że nie ma dużych różnic w ich poziomie, a odbiór poszczególnych tekstów będzie uzależniony głównie od indywidualnych upodobań czytelniczek. Do niektórych utworów mam bardziej konkretne zarzuty, jednak uważam, że zbiór jako całość prezentuje się lepiej niż poprzednia część, co oczywiście bardzo cieszy.
Znajdziemy tu dwie miniaturki, mieszczące się na zaledwie dwóch stronach książki, jedną o wydźwięku optymistycznym, drugą - pesymistycznym. Gdzieś tam jest gdybaniem na temat idealnego świata i jakkolwiek by to nie brzmiało, wypada ciekawie. Co najważniejsze, tekstowi towarzyszy konkretna myśl przewodnia, a na końcu dostajemy zgrabną puentę. Autorka bardzo dobrze wykorzystała możliwości tak krótkiej formy, radząc sobie z nią również od strony technicznej. Dzięki oszczędnemu językowi tekst jest klarowny i łatwy w odbiorze - tutaj nie potrzeba ozdobników, które niepotrzebnie wydłużałyby całość. Zupełnie inne jest Myślałem, że wiem. Napisane zostało równie zgrabnie i w sumie podobnym stylem, zawierającym wyłącznie opisy uczuć i działań bohaterów. Różni się tym, że jest mroczne i depresyjne. Bardzo. Najprawdopodobniej, gdyby spróbować rozwinąć to opowiadanie do bardziej tradycyjnej, dłuższej formy, byłoby męczące, patetyczne i śmieszne. Chwała autorce, że się na to nie zdecydowała. Jest krótko, na temat i efektownie, lubię wracać do tego tekstu.
Skoro już mowa o poważniejszych klimatach, nie sposób zapomnieć o najbardziej chyba zaskakującym utworze, noszącym tytuł Spowiedź. Tytuł mówi wszystko: poprzez zeznania więźnia skazanego na śmierć poznajemy całą historię jego życia. Główny bohater ma dopiero dwadzieścia trzy lata, jednak zdążył zamordować ze szczególnym okrucieństwem dziewięć osób i uciec z psychiatryka, do którego trafił po pierwszym zabójstwie. Spowiedź robi ogromne wrażenie - zdążyłam przeczytać ją trzy razy, jednak za każdym razem emocje towarzyszące lekturze były takie same. Wstrzymywanie oddechu w oczekiwaniu na ciąg dalszy, absolutne zaangażowanie w historię i przeżycia bohaterów. Z powodu formy zeznań większość opowiadania została napisana w narracji pierwszoosobowej i naprawdę podziwiam w tym miejscu Magdalenę Modzelewską, że była w stanie do tego stopnia wniknąć w psychikę bohatera i w tak realistyczny sposób oddać jego uczucia. Szaleństwo połączone z chłodnym profesjonalizmem chirurga, nienawiść do ludzi, ale także tkwiąca gdzieś głęboko potrzeba bliskości i zrozumienia - niełatwo z takich elementów stworzyć spójną i wiarygodną postać, a tutaj się to udało. Historia jest brutalna, ale pozbawiona makabrycznych szczegółów, za co jestem autorce wdzięczna, gdyż nie przepadam za gore i nie czuję potrzeby ani oglądania, ani czytania opisów na przykład wypruwania flaczków. Język, jakim został ten tekst napisany, jest bardzo prosty i o wiele lepiej oddaje okrucieństwo niż wymyślne, złożone opisy. Oszczędzono nam również moralizowania - czasem jakiś bohater wtrąci myśl czy komentarz dotyczące danej sytuacji (co jest nieuniknione w pierwszoosobowej narracji), jednak są to rzadkie fragmenty. Prawdę mówiąc, nieważne, co napiszę, nie będę umiała dobrze oddać wrażenia, jakie zrobiła na mnie Spowiedź. Niewątpliwie jest to tekst kontrowersyjny, bo poruszający trudne tematy od najtrudniejszej strony, w taki sposób, że niemal dosłownie wbija w fotel. Zdecydowany numer jeden Opowiadań Kotori.
Rzecz jasna, w zbiorze nie zabrakło również czystej wody obyczajówek. Jedną z nich jest Światło, srebro i kreda. Historia została opowiedziana sprawnie, bez dłużyzn czy udziwnień. Postacie są zwykłymi, przeciętnymi ludźmi i wypadają realistycznie, chociaż ze względu na pierwszoosobową narrację dobrze poznajemy właściwie tylko głównego bohatera. Udało się odejść od schematyczności zarówno charakterów, jak i rozwiązań fabularnych. Co prawda mam wrażenie, że w pewnym momencie autorka trochę nagina prawdopodobieństwo, by utrudnić nieco życie swoim postaciom, jednak stara się to uzasadnić i nie mogę powiedzieć, żeby nie miało to sensu. Jest to jedyny, niewielki zresztą zgrzyt tego opowiadania, które czyta się bardzo przyjemnie. Niby nic specjalnego, ale dobrze zrobione, a więc potrafi zainteresować. Podobnie rzecz się ma z Opowieścią o złodzieju ciast, która przedstawia relację dwóch przyjaciół znających się od dzieciństwa. Znowu mamy narrację pierwszoosobową, przybliżającą ich życiorys, jednak tym razem narrator nie skupia się na swojej osobie, ale na przyjacielu. Być może stara się zrozumieć, jak to się stało, że ich znajomość przetrwała tyle lat i na dodatek ciągle się pogłębiała. Tutaj również historia jest prosta, ale pozbawiona schematyczności. Prowadzona bardzo spokojnym tempem, nie nudziła mnie jednak. Bohaterowie zachowywali się realistycznie i chociaż zakończenie trochę mi nie pasowało (łzy w takiej sytuacji to lekka przesada), odbieram całość pozytywnie. Szkoda tylko, że autorka zdecydowała się na dodanie ostatniego akapitu, pokazując punkt widzenia drugiego z bohaterów: napisany innym stylem, zbyt podniosłym i emocjonalnym, zupełnie nie pasował do reszty i trochę zepsuł wrażenie.
Chodząca katastrofa budzi we mnie mieszane uczucia. To również historia obyczajowa, jednak w trochę innym klimacie, bardziej oderwana od rzeczywistości i pozbawiona realizmu. Z jednej strony jest to opowiadanie szalenie schematyczne, prezentujące typ bohatera, którego z reguły nie znoszę: dorosłego, młodego mężczyznę, niepotrafiącego sobie jednak w życiu poradzić, istną ofermę i ciamajdę. Tutaj przybiera to wręcz karykaturalną formę, chłopak zalicza wszelkie możliwe wypadki i osiąga kolejne poziomy nieporadności życiowej - nie dlatego, że brak mu chęci, ale dlatego, że nawet prosta wymiana żarówki kończy się porażeniem prądem i upadkiem z krzesła. Krótko mówiąc, jest tytułową chodzącą katastrofą. Jest również momentami irytujący, bo zachowuje się irracjonalnie i głupio (zwłaszcza jeśli idzie o uczucia), jednak opowiadanie ma pewną zaletę niepozwalającą mi go skreślać. Otóż jest naprawdę dobrą komedią, i to najzupełniej zamierzoną. Autorka miała do swojego tekstu dystans, dzięki czemu udało jej się stworzyć rzecz autentycznie zabawną. Za to duży plus, opowiadanie jest lekkie i w sam raz na poprawę humoru.
Zielone jest jednym z tych opowiadań, które przypominają historie obyczajowe, ale zawierają pierwiastek fantastyczny. Pomysł wyjściowy był bardzo ciekawy, jednakże moim zdaniem został poprowadzony w niewłaściwy sposób. Niby wszystkie wydarzenia mają przybliżać do finału i wyjaśnienia, dlaczego główny bohater dostał w spadku posiadłość od nieznajomej kobiety, ale przy tym składają się na bardzo mylne wrażenie o całości, bo zupełnie nie pasują klimatem do założeń opowiadania. Autorka niepotrzebnie skupiła się na scenach niewiele wnoszących do treści, wydłużając tekst. W związku z tym zakończenie wydaje się nie na miejscu, a do tego mimo wszystko nie ma sensu. Wszystko dzieje się zbyt nagle i bez wyjaśnienia - mam tu na myśli głównie ostatnią scenę, która stara się wyjaśniać, ale najważniejsze pytania zostawia bez odpowiedzi. Szkoda, bo zapowiadało się obiecująco.
W Opowiadaniach znalazł się także tekst Eo, czyli Katarzyny Lisowskiej, która zdążyła przed premierą tej antologii wydać książkę, także w wydawnictwie Kotori, a także zamieściła tekst w poprzednim zbiorze. Od samego początku mam do jej twórczości mieszane uczucia i tym razem niestety opowiadanie, Miłosny truciciel zawiodło mnie. Jak zwykle świat wykreowany został szczegółowo i barwnie, wydaje mi się również, że autorka ograniczyła trochę ilość ozdobników, co wyszło tekstowi na dobre. Historia jest ciekawa, bohaterowie również, mam jednak wobec niej dwa poważne zarzuty. Po pierwsze, pojawia się zupełnie zbędna z punktu widzenia fabuły scena gwałtu. Nie znajduję przyjemności w czytaniu takich rzeczy i nie rozumiem, jaki był jej cel. Przedstawienie brutalności środowiska, w jakim znalazł się bohater? To widać doskonale, poza tym wystarczy wspomnieć o samym fakcie, dokładne opisy są zbędne. Dla samego bohatera zresztą takie traktowanie nie było niczym nowym, więc nie chodzi także o pokazanie, jak nieoczekiwanie spotyka go coś tak okropnego. Sceny nic niewnoszące do fabuły się wycina. Drugą rzeczą, która przeszkadzała mi o wiele bardziej, jest brak zakończenia. Tym razem nie mamy do czynienia z zakończeniem „otwartym”, tylko z ucięciem akcji w kulminacyjnym momencie. Tak się nie robi, zwłaszcza że opowiadanie wciąga tylko po to, by za chwilę zostawić czytelnika dosłownie z niczym. W obecnej formie Miłosny truciciel zwyczajnie nie ma sensu i sprawia wrażenie napisanego tylko po to, by przedstawić scenę seksu w wymyślnych dekoracjach, a akurat takiego podejścia do fabuły nigdy nie mogłam autorce zarzucić. Wielka szkoda, że tak dobry tekst został w ten sposób zmarnowany.
Kociak to opowiadanie, które balansuje na granicy historii ze stereotypowej mangi yaoi, jednak robi to z gracją. Nie mogłabym z czystym sumieniem nazwać go obyczajówką, zbyt daleko odbiega od rzeczywistości, ale nie w stronę fantastyki - po prostu charaktery bohaterów, zwłaszcza tytułowego, są przerysowane i z realizmem mają niewiele wspólnego. Nie przeszkadza to jednak cieszyć się lekturą. Całość czyta się lekko, jest uroczo i wesoło, i tak naprawdę już tytuł nastraja w ten sposób. Autorka zgrabnie wybrnęła także z problemu niedopasowania charakterów głównej pary, więc nic tutaj nie zgrzyta. Pewnie nie wszystkim się spodoba, ale mnie bardzo odpowiadało jako miły przerywnik między poważniejszymi tekstami. Podobną rolę pełnią Granice tolerancji - krótkie i zabawne opowiadanko oparte na dość absurdalnym pomyśle, wyraźnie napisane z przymrużeniem oka. Zaskoczyło mnie trochę, bo po tej autorce (której tekst ukazał się również w poprzednim zbiorze) spodziewałam się czegoś nieco innego, ale nie mogę powiedzieć, żebym była zawiedziona.
Zrozumieć chemię porusza delikatny temat romansu nauczyciela z uczniem. Motyw ryzykowny, ale autorki poradziły sobie z nim naprawdę dobrze. Nie przekraczają granic dobrego smaku, bardzo ostrożnie budują relację bohaterów i udaje im się nadać całości odpowiedni realizm. Dzięki trzecioosobowej narracji możemy dobrze poznać punkt widzenia obu stron, co liczę na plus, bo o ile wczucie się w impulsywnego nastolatka nie jest dużym wyzwaniem, tak przedstawienie uczuć i sposobu myślenia dorosłego mężczyzny wydaje się trudniejsze. Postaci faktycznie zachowują się odpowiednio do wieku i z powodu jego różnicy nie będzie im łatwo się zrozumieć, a to przecież najmniejszy z ich problemów. Na szczęście opowiadanie nie poszło w dramat, to czystej wody obyczajówka, delikatnie zabarwiona komedią. Udało się też uniknąć idiotycznych niedomówień, służących wyłącznie komplikowania życia bohaterom, chociaż jest moment, który niebezpiecznie zbliża się do takich zabiegów. Ogólnie jednak dostajemy kompletną, ciekawą historię z optymistyczną i niegłupią, ale prostą myślą przewodnią.
Podróż do Raju przenosi nas przynajmniej o kilkaset lat w przyszłość. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale rysuje się ona bardzo ciekawie i nawet całkiem sensownie. Już ze względu na sam świat przedstawiony, zupełnie inny niż wcześniej omawiane, opowiadanie zasługuje na uwagę. Fabuła również wygląda interesująco, ponieważ zawiera dwa przecinające się w pewnym momencie wątki. Można powiedzieć, że jeden z nich jest optymistyczny, drugi zaś tragiczny, jednak też nie do końca. Autorka podjęła się trudnego tematu i nie jestem pewna, czy dobrze odczytuję jej przekaz. Życie po śmierci, przekładanie życia jednej osoby nad życie innej, wkraczanie na teren wolności osobistej dla dobra ogółu - nie spodziewałam się, że będę miała okazję przeczytać coś o takiej tematyce w Opowiadaniach Kotori. To wszystko jest sygnalizowane, ale rzadko kiedy oceniane i analizowanie. Bardzo mi to odpowiada, bo nie lubię, kiedy podaje mi się gotowe recepty na życie, wolę nienachalne skłanianie do refleksji. Tutaj wspomniane tematy są wprowadzane subtelnie, nie atakują czytelnika, który może bez większych obaw, jeśli chce, prześlizgnąć się po samej akcji. I może nawet trochę się wzruszyć, bo dramat głównego bohatera został dobrze przedstawiony. Bez przesady, prosto, ale dosadnie.
Jednym cięciem to również opowiadanie obyczajowe. Tym razem, inaczej niż w przypadku zdecydowanej większości utworów, koncentruje się na bohaterach będących już w związku. Jest to na pewno miła odmiana, chociaż w tym przypadku akurat mało optymistyczna. Niemniej tekst jest w porządku, czyta się szybko i bez problemów, chociaż niczym specjalnie nie zaskakuje. Nie podobała mi się jedynie jednostronność przedstawianych zdarzeń, bo mimo trzecioosobowej narracji, wgląd w związek mamy w zasadzie tylko z punktu widzenia głównego bohatera. Przez to odnosiłam wrażenie, że oglądam mocno uproszczony obraz sytuacji, bo przecież wszelkie konflikty nigdy nie są winą jednej osoby. Mimo to również Jednym cięciem uważam za udane, dostaje dużego plusa za próbę opowiedzenia czegoś innego, mniej szablonowego.
Feniks na mojej piżamie bardzo słusznie został umieszczony na końcu zbioru, stanowi bowiem jego doskonałe zwieńczenie. To po prostu świetna parodia wszystkiego, co najczęstsze i najgorsze w opowiadaniach boys' love. Natchnione opisy, wygląd, charaktery, zachowania, nawet imiona bohaterów, pretekstowa fabuła i absurdalność schematycznych sytuacji - wszystko to zostało podniesione do kwadratu i w ten sposób bezlitośnie wyśmiane. Pewna jestem, że autorka (a razem z nią jeszcze kilka osób, sądząc po dedykacji) świetnie się bawiła podczas tworzenia tego dziełka. Mnie, jako czytelnicze, również dostarczyło ono mnóstwa radości. Krótko mówiąc, spełniło swoją rolę. Oby więcej takich świetnych poprawiaczy humoru.
Ostatnim utworem, jaki znajdziemy w zbiorze, jest Kotik. Tym razem mamy do czynienia z króciutkim komiksem, nie opowiadaniem. Urocze, zabawne i pozbawione większego rysu fabularnego - cóż tu więcej mówić? Styl rysowania Lau, kiedy przeglądałam jej prace, średnio przypadł mi do gustu, jednak w formie komiksu sprawdził się świetnie. Podobała mi się zwłaszcza zabawa z kadrowaniem i perspektywą, odpowiednio podkreślająca wydźwięk poszczególnych scen. Ciekawe, czy autorki pokuszą się o stworzenie wspólnie jeszcze czegoś, być może nieco dłuższego - przyznam, że zaciekawiły mnie na tyle, iż chętnie bym przeczytała kolejną ich pracę.
Wydanie prezentuje w zasadzie identyczny poziom, jak część poprzednia. Format jest dość duży, a stron liczy sobie ta książka grubo ponad trzysta, dlatego nie można jej nazwać poręczną, ale nie jest to też cegła. Okładka została zaprojektowana w podobnym stylu, jak pierwsza część - obrazek w tle przedstawia ptaka, a kolor grzbietu zmienił się na pomarańczowy (nieprzypadkowo kolejną po czerwonym barwę tęczy). Niestety i tym razem okładka jest miękka, podatna na zniszczenia i przy nieostrożnym użytkowaniu może się rozwarstwiać. Zaraz po stronie tytułowej znajdziemy spis treści. Papier jest dobrej jakości, lekki i żółtawy, ale i wystarczająco gruby. Czcionkę dobrano odpowiednio, druk jest jak najbardziej w porządku. Także tym razem między opowiadania wstawiono grafiki o tematyce boys' love różnych autorek - szkoda tylko, że nie są one ilustracjami do opowiadań. Wszystkie są bardzo ładne, ale niestety czarno-białe, choć widać wyraźnie, że oryginalnie większość była w kolorze. Książka przeszła przez redakcję i korektę i w zasadzie pozbawiona jest błędów ortograficznych czy interpunkcyjnych, tym bardziej dziwi mnie więc, że nadal znajdują się w niej literówki i niedopatrzenia. Takie jak „chodź” zamiast „choć” na stronie 51., „chociby” zamiast „choćby” na 207. czy „inna sprawa miała się z Kheen” na stronie 244. Na szczęście lista takich wpadek jest krótka, dzięki czemu nie wpływają one na komfort lektury.
Tom drugi Opowiadań Kotori podnosi poprzeczkę wyżej, co bardzo cieszy. Jedne teksty podobały mi się bardziej, inne mniej, ale wszystkie opowiadania przeczytałam z przyjemnością, a niektóre zrobiły na mnie nawet na tyle duże wrażenie, że na pewno będę do nich wracać. Myślę, że żadna miłośniczka yaoi nie powinna żałować poświęconego im czasu i pieniędzy, dlatego szczerze polecam Wam sięgnięcie po ten zbiór.
Usunięto komentarze nie związane z treścią recenzji oraz z książką.
IKa