Opowiadanie
Japanicon 4 - relacja z konwentu
Autor: | Slova |
---|---|
Redakcja: | IKa |
Kategorie: | Relacja, Konwent |
Dodany: | 2013-11-06 08:00:17 |
Aktualizowany: | 2013-11-05 22:44:17 |
Zapomniawszy już o niedogodnościach jakie spotkały mnie na Podlaskim Festiwalu Anime wraz ze zgraną grupą przyjaciół, ochoczo wyruszyłem w niekrótką podróż z Białegostoku do Poznania, która w doborowym towarzystwie minęła tak szybko, że ciężko mi przywołać jej szczegóły. Celem mojej wyprawy był konwent Japanicon 4, odbywający się od godziny dziewiątej w sobotę 19 października do godziny piętnastej dnia następnego, w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 4 im. ks prof. Józefa Tischnera - czyli w tym samym budynku co zeszłoroczna edycja. Cechą charakterystyczną obiektu był przestronny hol z okalającą go lożą, w całości zagospodarowany przez licznie przybyłych wystawców. Konwentowicze wchodzący do szkoły właściwie od razu wpadali między bogato zastawione stoiska. Ponadto na parterze, obok (trochę lichej, kilka obrazów i kimona na tle parawanu) wystawy japońskiej, umiejscowiono konsolówkę, dalej w prawym skrzydle znalazły się DDR i sala muzyczna, fotostudio, w lewym część sal panelowych i sala konkursowa, a dalej w głąb budynku main room i prysznice. Wyżej w prawym skrzydle znalazły się gry japońskie, ultrastar, rockband, a na drugim piętrze sale PZTA. W lewej części budynku na obydwu piętrach usytuowano sale panelowe, kulturowe itp., a w głębi lewej części szkoły znalazły się sleep roomy. Tych było dużo, ale wielu amatorów spania na korytarzu uraczyło się wspomnianą już lożą, przez co miejsca na karimatę czy materac nie brakowało.
O dziwo, pomimo odbywających się równocześnie targów PGA, frekwencja dopisała i w sobotę rano kolejka miała długość około stu metrów. Na szczęście goście nie musieli długo stać w chłodzie, gdyż praca akredytacji przebiegała nad wyraz sprawnie i do południa ogonek został rozładowany. Na konwentowiczów czekało niemało atrakcji i pod tym względem to na pewno najlepszy konwent Miohi w tym roku. Sam nie nudziłem się ani przez chwilę. Na zainteresowanych kulturą Japonii czekały dwie sale poświęcone wyłącznie tej tematyce oraz LARPom, których, nie tylko w mojej ocenie, było za dużo, a na pewno nie powinny odbywać się dwa naraz. Ja jednak skupiłem się na bardziej trywialnych i wtórnych elementach konwentu, które zawsze przyciągają dużą publikę. Z nich najbardziej w pamięć zapadło mi omówienie aktualnie emitowanych serii anime, na które nie mogłem się dostać, gdyż w sali zabrakło miejsca. Na przyszłość rada, by tę prelekcję przenieść do main roomu, gdyż podobna sytuacja powtarza się notorycznie. Dużym, acz nie aż takim zainteresowaniem cieszyły się też bardzo wartościowe pod względem kulturowym i edukacyjnym warsztaty malarstwa japońskiego, prowadzone przez Mariusza Gosławskiego. Pan Mariusz przyznał mi, że nie spodziewał się, że będzie musiał naprędce organizować materiały, co dobrze świadczy o młodym pokoleniu miłośników anime. Jak widać przyciągają ich nie tylko kolorowe gadżety i tandeta, ale także sztuka sensu stricto.
Poziom prowadzonych prelekcji był co najmniej zadowalający, także ich różnorodność i ilość nie pozwalała się nudzić o czym najlepiej świadczy fakt, że przez cały czas trwania imprezy do sali DDR zawitałem raz (zazwyczaj spędzam tam bardzo dużo czasu), zaś z soboty na niedzielę nie spałem wcale. Nie wszystko szło jednak tak dobrze, gdyż powodu choroby nie pojawił się Tamal, wobec czego z programu wypadło kilka godzin paneli. Na szczęście dwie z nich miały miejsce zaraz po moim wykładzie o anime militarnych, więc zagospodarowałem je w improwizowany sposób, co w środku nocy dało nie lada rozrywkę sporej ilości zabłąkanych duszyczek. Japanicon 4 okazał się także pierwszą imprezą, na której noga podwinęła się Polskiemu Związkowi Twórców Atrakcji -w sobotnią noc zniknął Messer, co znowu spowodowało braki w planie atrakcji. Należy mieć nadzieję, że PZTA wyciągnie wnioski na przyszłość i do podobnej sytuacji już nie dopuści.
Technicznie nie odczułem i nie słyszałem o większych niedopatrzeniach i zaniedbaniach. We znaki dawał się co najwyżej brak WINRARa na niektórych szkolnych komputerach (własnych nie można było podłączać). Powódź przeżyły także prysznice, co bardziej jest winą złego rozwiązania odpływów, niż konwentowiczów czy organizacji. Widać było zaś, że mangoludki z nich korzystają.
Jak już pisałem - Japanicon to najlepsza impreza Miohi w tym roku. Oczywiście został jeszcze grudniowy Mokon, lecz poprzednie edycje (poza sławetną pierwszą) nie wyróżniały się niczym niezwykłym. Należy też wspomnieć, że od soboty w Poznaniu trwał Japan Week, więc impreza doskonale wpasowała się w aktualny kalendarz miłośników japońskiej popkultury, co było także widać po frekwencji, która z kolei przełożyła się na zadowolone miny sprzedawców. Pomimo niekiedy nachalnego wypytywania nie udało mi się znaleźć osób niezadowolonych z imprezy. Mam nadzieję od tej pory wyznaczony przez Japanicon poziom będzie dla Miohi absolutnym minimum. Czas pokaże, czy zbliżający się Mokon utrzyma ten trend i będzie miłym zwieńczeniem konwentowego roku.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.