Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Teoria Chaosu

24. Historia pewnej blizny

Autor:erravi
Serie:Slayers
Gatunki:Dramat, Fantasy, Mroczne, Przygodowe, Romans
Dodany:2020-12-22 17:26:19
Aktualizowany:2020-12-22 17:26:19


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Zabraniam kopiowania treści bez mojej wcześniejszej zgody.


Amelia gwałtownie zerwała się z kolan Liny jednocześnie nabierając haustem chłodne powietrze, które uwięzło w jej piersi na dłuższą chwilę. Jej ręka odruchowo powędrowała w kierunku serca, gdzie spodziewała się zastać znajome ciepło przyjaciela, jednak palce natrafiły jedynie na materiał własnej szaty, który zmięła w dłoni. Brutalna prawda zaczęła docierać do niej wraz z powolnym wydechem… nie było go. Rei odszedł, pomyślała a jej ramiona mimowolnie zadrżały.

- Amelia? Wszystko okej? - zagadnęła skonsternowana Lina, kiedy księżniczka ostatecznie uwolniła przyjaciółkę spod ciężaru własnej osoby.

Zanim odpowiedziała ostatni raz powiodła zamyślonym wzrokiem po okolicy w poszukiwaniu pozostałej nadziei, jednak tak jak już w głębi ducha wiedziała, nigdzie nie zauważyła znajomej obecności.

- Po prostu… - urwała - coś mi się śniło - jej usta wygięły się w pozbawionym wesołości uśmiechu, po czym wzięła kolejny, tym razem spokojniejszy oddech. Nie mogła pozbyć się wrażenia niepokoju, że ich ostatnie spotkanie mogło być jedynie wytworem jej wyobraźni, realnym snem i niczym więcej…

Zdawkowa odpowiedź Amelii skutecznie dała wszystkim do zrozumienia, że nie powinni naruszać jej prywatności w tak trudnym momencie więc Lina jedynie przytaknęła w milczeniu.

- Skończyliśmy! - zabrzmiał z oddali nagły głos Daiki’ego, tym samym przerywając niezręczną ciszę. Po chwili z gęstwiny wyłoniły się znajome postacie Kapłanów.

- Udało się? - zapytał niepewnie Zelgadis, kiedy zauważył, że nieprzytomny Tamaki z trudem niesiony był właśnie przez Daiki’ego.

- Tak, ale będzie potrzebował chwili, aby dojść do siebie - stwierdził poważnie medyk przyglądając się piegowatej twarzy przyjaciela.

- Nie możemy tu zostać - wtrąciła Maya. - Rytuał przeniesienia duszy wymagał ogromnych pokładów energii, które na pewno pozostawiły po sobie jakiś magiczny ślad - wyjaśniła pospiesznie.

Zelgadis przytaknął w zrozumieniu. Istoty o wyjątkowej pojemności magicznej samoistnie roztaczały wokół siebie silną, magiczną aurę łatwą do odkrycia i wyśledzenia dla innych utalentowanych. To zazwyczaj, dlatego tak ważne było ukrywanie swojej magicznej obecności za pomocą zaklęć maskujących. Sytuacja wyglądała podobnie w przypadku niektórych rytuałów wymagających zużycia dużej energii, które pozostawiały po sobie trwały ślad w otoczeniu. To oczywiście oznaczało, że demony mogły z łatwością wyczuć tak dużą zmianę w najbliższym otoczeniu i szybko trafić wprost do nich.

- A co z Tamaki’m? Nie powinniśmy zaczekać aż wydobrzeje? - Gourry z troską spojrzał na nieprzytomnego Kapłana najwyraźniej nie rozumiejąc potencjalnych zagrożeń.

- Nie - odpowiedziała twardo Lina i zaczęła pospiesznie zbierać swoje bagaże. - Wyruszamy natychmiast.

- Ale Lina, on przecież nie może iść! - spróbował ponownie Gourry.

- Będziemy go nieść na zmianę - wyjaśniła rudowłosa ponownie nie siląc się nawet na najmniejsze wyjaśnienie.

Jak na zawołanie po jej słowach także pozostali zebrali potrzebne rzeczy i już po chwili byli gotowi do dalszej drogi.

- Amelio… - zaczęła delikatnie Maya. - Jeśli chcesz możemy zaczekać jeszcze chwilę, żebyś… się pożegnała z Reiem… - ostatnie słowa były niemal szeptem i Zelgadis z pewnością nawet by ich nie dosłyszał, gdyby nie nadzwyczajny słuch chimery. Zauważył, że Amelia zastygła gwałtownie, po czym ukradkiem zerknęła na niego natrafiając na jego własne spojrzenie. Speszony natychmiast odwrócił głowę. Nie powinien się w to wtrącać, pomyślał gorzko i po raz trzeci sprawdził, czy spakowali niezbędne przedmioty.

- Ja… - mimowolnie wyłowił z cichego gwaru głos Amelii pełen wahania. - Tak, chciałabym - odrzekła w końcu.

Zelgadis odetchnął ciężko i kiedy już miał podejść do Liny i Gourry’ego poczuł delikatny dotyk na plecach, pod ciężarem którego natychmiast zamarł.

- Chciałabym żebyś poszedł ze mną - zabrzmiała cicha prośba zza pleców. Niepewnie odwrócił się i spojrzał w zmartwioną twarz Amelii. Po ich ostatniej wymianie zdań nie był pewny, jak powinien zareagować.

- Naprawdę tego chcesz? - zapytał wprost, a kiedy księżniczka niepewnie przytaknęła, jedynie podążył za nią w ciszy.

Kiedy oddalili się od pozostałych na bezpieczną odległość Amelia nagle przystanęła, choć ostatecznie nie dotarli jeszcze do Reia.

- Chciałam z tobą porozmawiać… na osobności - odezwała się w końcu, w odpowiedzi na uważne spojrzenie Zelgadisa.

- Myślałem, że chciałaś się pożegnać?

- Nie - przerwała stanowczo, a kiedy w odpowiedzi jedynie uniósł brwi w geście zaskoczenia, westchnęła ciężko. - Widziałam go - wyznała szczerze. - Powiedział mi o pewnych rzeczach, które chciałabym sprawdzić, jeśli oczywiście mi pozwolisz? - dokończyła ostrożnie.

- Rzeczach? - powtórzył spokojnie, choć czuł narastające wewnątrz napięcie, poza tym nie za bardzo rozumiał, co miała na myśli, mówiąc że widziała Reia. Amelia przytaknęła.

- Odwróć się, proszę - poleciła jednocześnie spoglądając z zawstydzeniem na czubki swoich butów.

Zelgadis przyglądał się jej przez dłuższą chwilę najzwyczajniej w świecie nie potrafiąc zrozumieć intencji tej nietypowej prośby. Mimo wszystko powstrzymał się od komentarzy i w milczeniu posłusznie stanął plecami do towarzyszki.

- Jeśli możesz… - Amelia chrząknęła próbując zabrzmieć pewnie - zdejmij koszulę.

Zelgadis jak oparzony spojrzał przez ramię na Amelię czując się przez chwilę irracjonalnie przerażony, jednak kiedy zdał sobie sprawę, że kobieta nadal zawzięcie badała wzrokiem własne buty, jedynie otworzył usta w niemym pytaniu.

- Proszę… - dodała cicho najwyraźniej wyczuwając na sobie pytający wzrok.

Speszony Zelgadis ostatecznie odwrócił się i przez długą chwilę po prostu stał w bezruchu próbując odnaleźć się w tej dziwacznej sytuacji. W pierwszej chwili pomyślał, że nie chce, aby patrzyła na jego ciało więcej niż było to konieczne, ale zaraz sam skarcił się w duchu za tak dziecinne rozważania. Skoro Amelia go o to poprosiła to najwyraźniej oznaczało, że miała jakiś ważny powód. Z tą myślą westchnął głośno i powoli zaczął rozpinać guziki koszuli, po czym niepewnie zsunął materiał z ramion. Kiedy w końcu chłodne powietrze owiało jego pierś poczuł jak mięśnie mimowolnie napięły się w oczekiwaniu. Wiedział, co zobaczyła… ciało demona, kamienną skórę w odcieniu nienaturalnego błękitu i ogromną, poszarpaną bliznę ciągnącą się wzdłuż całych pleców, której historii obecna Amelia nie miała prawa znać. Choć to dziwne Zelgadis poczuł się bardziej obnażony i odsłonięty niż kiedykolwiek wcześniej, choć najprawdopodobniej wynikało to z faktu, że odkąd stał się chimerą skrupulatnie dbał o to, aby nie pokazywać innym tego przeklętego ciała. Poruszył się niespokojnie, a kiedy już zamierzał ponownie naciągnąć koszulę, poczuł delikatne dotknięcie. Drobne palce zsunęły się łagodnie wzdłuż dawnego cięcia spływając lekko niczym maleńka kropla wody. Zadrżał nie mając odwagi przerwać, ani się odwrócić.

- A więc to prawda… - szepnęła nie kryjąc zdziwienia we własnym głosie.

Zerknął niepewnie przez ramię, ale kiedy dostrzegł błękitne oczy pełne zrozumienia całkowicie zapomniał o własnym zawstydzeniu. To zrozumienie był czymś, czego na próżno szukał na twarzy Amelii odkąd odnaleźli się w piątym filarze.

- Amelia? - zawołał z nadzieją i kierowany nagłym instynktem odwrócił się gwałtownie łapiąc jej dłoń, która jeszcze chwilę temu tak uważnie badała jego ciało.

- Zel… - oczy Amelii zaszkliły się niebezpiecznie. To zrozumienie było oznaką jej pamięci.

Zanim zdążył zrozumieć dziewczyna przylgnęła do jego piersi i zdolny był jedynie do odwzajemnienia tego gestu.

- Przepraszam, przepraszam… - powtarzała zatroskana z twarzą ukrytą w jego ramionach. - Twoja blizna… pamiętam… - poczuł, że jego serce przyspieszyło i był prawie pewien, że zaraz połamie mu żebra. Choć bardzo chciał, przez ten krótki moment nie potrafił znaleźć właściwych słów, aby się odezwać. Zamiast tego czule ujął twarz Amelii w dłoniach i złożył na jej czole długi, delikatny pocałunek.

- Już wszystko dobrze… - potwierdził cicho spoglądając uważnie w twarz dziewczyny i mimowolnie uśmiechnął się łagodnie po raz pierwszy od bardzo długiego czasu. W pierwszej chwili odruch zdawał się być wręcz nienaturalny, dawno utracony i można byłoby się obawiać, że skruszy coś w nim samym. Tak się jednak nie stało, a kiedy dostrzegł pierwsze oznaki radości w oczach Amelii był już pewny, że powinien był odpowiedzieć właśnie tym.

- Byłam dla ciebie taka okrutna… - stwierdziła, a nagłe poczucie winy sprawiło, że jej oczy ponownie posmutniały i odsunęła się nieznacznie uwalniając z wcześniejszego uścisku.

- To już teraz nie ważne Amelio, przypomniałaś sobie…

- Nie Zel - przerwała wchodząc mu w słowo. - To dzięki Reiu mogłam zobaczyć to jedno wspomnienie, które dotyczyło twojej blizny - wyjaśniła wbijając wzrok w nieokreśloną dal i zagryzając wargi.

- Nie rozumiem… - Zelgadis poczuł, że wcześniejsza wesołość całkowicie zniknęła z jego twarzy pozostawiając jedynie wątpliwości.

- Kiedy zasnęłam w trakcie rytuału zobaczyłam go. Nie byłam pewna, czy mi się to tylko śniło, dlatego poprosiłam, abyś pokazał mi swoje plecy. Musiałam to sprawdzić - dokończyła spoglądając na jego obnażoną pierś. Zelgadis w milczeniu pozwolił jej kontynuować, ale jedocześnie narzucił na siebie wcześniej ściągniętą odzież. - Rei wyjaśnił mi w jaki sposób mogłabym przypomnieć sobie swoje dawne życie, ale to długi i skomplikowany proces… - westchnęła zrezygnowana.

- Mmm… - Zelgadis mruknął w zamyśleniu. - No jasne, moc profety pozwala obserwować wydarzenia w czasie, racja? To właśnie miałaś na myśli mówiąc, że mogłaś zobaczyć to jedno wspomnienie - stwierdził nie czekając na odpowiedź.

- Kiedy Ira prawie mnie porwał i osłoniła mnie Ciemność Lilly myślę, że także zobaczyłam fragmenty swojej przeszłości, ale nic więcej, nie potrafiłam ich nawet zrozumieć. Tym razem to nie był tylko obraz tego wydarzenia Zel, to coś znacznie więcej. Wraz ze wspomnieniem wróciły moje wszystkie uczucia z nim związane, choć aktualnie są dla mnie całkowicie wyrwane z kontekstu i nie potrafię ich dopasować do niczego… Sama już nie rozumiem, co czuję… - wyznała zagubiona.

- Jestem pewien, że wkrótce nauczysz się kontrolować moc i odzyskasz pozostałe wspomnienia - starał się zachować pogodny ton, ale wewnątrz czuł się rozczarowany. Przez moment myślał, że zdołał odzyskać dawną Amelię, jego Amelię… Sama zainteresowana przyznała, że to długi i skomplikowany proces, a biorąc pod uwagę fakt, że uciekali przed demonami nie był pewny czy będą mieli wystarczająco dużo czasu…

- Ta moc… Maya uważa, że musiałam ją mieć od zawsze, ale ona nie znała mnie wcześniej… - nie musiała kończyć, wiedział, że oczekiwała odpowiedzi i jego oceny. Milczał przez dłuższą chwilę rozważając w głowie wszystkie znane fakty.

- Nie uważam, żebyś miała ją od zawsze - stwierdził ostatecznie. - Choć sam jeszcze nie wiem w jaki sposób ją zyskałaś… - dokończył w zamyśleniu, ponownie wspominając pierwsze znane mu dziwne wydarzenie z udziałem Amelii. Wtedy nad jeziorem, tuż po przybyciu Kazuki’ego. Czy to możliwe?

- Czasami zastanawiam się, dlaczego to wszystko przydarzyło się właśnie mnie… - głos na nowo wyrwał go z rozmyślań. - Pamiętam co mówiłeś o moim ojcu. O tym, że nie żyje - kontynuowała spokojnie. - Nie jestem pewna, czy chciałabym przypomnieć sobie ten kawałek mojego życia. Jedna śmierć bliskiej osoby to już wystarczająco dużo bólu… - oczywiście wiedział, że miała na myśli Reia.

- Nie chcesz… pożegnać się z nim? - zapytał ostrożnie i zauważył wahanie na twarzy Amelii.

- Nie - odpowiedziała w końcu. - Dzięki temu, że zjawił się w moim śnie miałam już możliwość się pożegnać i wolę zapamiętać ten moment - wspomnienie ich ostatniego spotkania sprawiło, że uśmiechnęła się delikatnie. - Dziękuję, że pozwoliłeś mi wyjaśnić moje obawy.

Amelia obdarzyła go bladym uśmiechem, po czym odwróciła się w kierunku ścieżki z zamiarem powrotu do ich tymczasowego obozu.

- Zaczekaj! - zawołał nagle postępując krok. - Zastanawiam się, dlaczego zobaczyłaś akurat to wspomnienie? - musiał wiedzieć, to pytanie tłukło się w jego głowie i czuł, że sam nie odnajdzie właściwej odpowiedzi.

Dziewczyna zastygła i przez długą chwilę mógł przyglądać się jedynie jej plecom.

- To Rei chciał, abym wybrała wspomnienie związane… z tobą - wyjaśniła cicho i ostatecznie zmierzyła go przenikliwym spojrzeniem. - Prosił, abym ci zaufała, mimo że nie jesteś z nami do końca szczery - w jej głosie mimowolnie zabrzęczała oskarżycielka nuta. Przez moment mierzyli się wzrokiem w oczekiwaniu, które przerwało ponowne westchnienie Amelii. - Posłuchaj… - zaczęła ugodowo - byłam na ciebie naprawdę wściekła, ale może Rei miał rację. Od kiedy odzyskałam ten malutki fragment pamięci… coś się zmieniło. Nie potrafię tego dobrze ocenić, ale poczułam, że byłeś dla mnie kimś naprawdę ważnym… - stwierdziła, a lekki rumieniec mimowolnie zakwitł na jej policzkach.

- Chciałbym być dla ciebie ważny - nim zdążył ugryźć się w język słowa wyszły z jego ust, jednak Amelia jedynie poruszyła się niespokojnie nie odpowiadając. - Nie potrafię dłużej ignorować tego, co stało się wczorajszego wieczoru, przed atakiem Iry - wyznał szczerze mając na myśli ich pierwszy pocałunek. - Z drugiej strony nie wiem, co robić i może byłoby lepiej gdybyś nadal była na mnie wściekła… - stwierdził zaskoczony własną szczerością.

Zamilkli pośród słów zawieszonych w oddzielającej przestrzeni. Gęstwina wokół zaszumiała cicho targana delikatnym podmuchem wiatru.

- Obawiam się - zaczęła w końcu Amelia - że nie mogę dać ci odpowiedzi, których oczekujesz - jej twarz przybrała smutny i odległy wyraz.

- Rozumiem - mruknął. - Wybacz, nie jestem w tym najlepszy, ogólnie relacje z ludźmi zawsze wychodziły mi dość kiepsko… Po prostu już raz cię straciłem, nie wiedziałam, że za drugim razem to może być jeszcze trudniejsze - stwierdził mimowolnie wzruszając ramionami, jednak wewnątrz czuł jedynie narastający smutek.

- Przecież mnie nie straciłeś, jestem tutaj - odpowiedziała spokojnie podchodząc śmiało, po czym delikatnie objęła dłonią jego policzek. - Lina powiedziała mi wczoraj, że to nie wspomnienia określają naszą wartość, ani to kim jesteśmy. Wiem, że byłeś dla mnie kimś ważnym, ale to jak patrzenie pod tafle wody, niby widzisz kształt, ale nie jesteś wstanie określić żadnych szczegółów, ani nawet odległości, która was dzieli. Na razie tak właśnie się czuję - dokończyła opuszczając dłoń.

Zelgadis przez moment przyglądał się drobnej twarzy, czując łomot serca we własnej piersi. Oczywiście, że próbował zrozumieć jej uczucia, choć podświadomie wiedział, że żadna siła na tej ziemi nie pozwoli mu spojrzeć na świat jej oczami. Być może musiał pogodzić się w duchu z tym, że nigdy nie będzie już tak jak dawniej. Może tak będzie łatwiej, uznał po chwili zastanowienia. W końcu już jakiś czas temu podjął decyzję, że powinien uwolnić innych spod ciężaru własnych win.

- Proszę tylko, abyś pozwoliła mi zaprowadzić się do domu. Zaufaj mi, choćby tyko w tej jednej kwestii - ton jego głosu przybrał nagle barwę chłodnej determinacji, kiedy pozostałe uczucia upchnął głęboko w zakamarkach świadomości.

- Liczę na ciebie, Zel. Nie martw się, mamy czas… - Amelia uśmiechnęła się smutno, po czym ruszyła w kierunku obozu, a w głowie Zelgadisa po raz kolejny zakołatała nieznośna myśl, że wcale nie mieli czasu…

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.