Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Teoria Chaosu

4. Poprzez bariery

Autor:erravi
Serie:Slayers
Gatunki:Dramat, Fantasy, Mroczne, Przygodowe, Romans
Dodany:2014-06-19 08:00:08
Aktualizowany:2020-08-20 10:36:08


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Zabraniam kopiowania treści bez mojej wcześniejszej zgody.


Zelgadis starał się zachować swój zwyczajny, niewzruszony wyraz twarzy, ale z każdym słowem tej nieznajomej kobiety było to coraz trudniejsze. Nieświadomie zacisnął mocniej palce na nadgarstku Liny. Czy mogą jej ufać? Kazuki okazał się zdrajcą.

- Ał Zel! Opanuj się! - krzyknęła w końcu Lina wyrywając dłoń z jego uścisku.

- Klucz do koszmaru? - kontynuował Zelgadis jakby wcale nie słysząc uwagi rudowłosej. - Co masz na myśli?

- Otwarcie księgi uwolni potęgę większą niż samego Władcy Koszmarów! - krzyknęła nieznajoma. - Wy ludzie żyjecie w kłamstwie nie zdając sobie z niczego sprawy! Teraz jednak nie ma czasu na wyjaśnienia! Musimy powstrzymać ich przed otwarciem księgi! - spojrzała w stronę świątyni.

- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz… - burknęła Lina pod nosem wciąż masując swój obolały nadgarstek.

- Jak możemy dostać się do środka? - zapytał Zelgadis badając wzrokiem dziwną barierę utworzoną wokół świątyni.

- Nie wiem, pierwszy raz widzę coś takiego, ale musimy wszystkiego spróbować… - powiedziała cicho nieznajoma.

Po chwili w stronę świątyni wyleciała cała seria najróżniejszych zaklęć. Kolorowe strzały i wybuchy rozświetliły czarne niebo.

- Brust Flare!

- Val-Flare!

Padały kolejne okrzyki, a po nich kolejne eksplozje. Wydawać by się mogło, że minęło wiele godzin zanim zdecydowano się przerwać ofensywę. Pył wzbity w powietrze powoli opadał ponownie odsłaniając świątynie i nienaruszoną barierę.

- To nic nie daje! - krzyknął nagle jeden z towarzyszy nieznajomej.

- Nasze ataki nawet nie drasnęły tej bariery!

- Jeśli magia nie działa może miecz Gourry’ego pomoże? - powiedziała z namysłem Lina przyglądając się blondynowi.

- Zostawcie to mnie! - powiedział triumfalnie Gourry. - Światło! - krzyknął.

Miecz zabłysnął w jego uścisku. Blondyn schwycił go mocniej i ruszył biegiem w stronę budowli. Do tej pory świątynia była pod ostrzałem pozostałych więc nie mógł tego wypróbować. Kiedy jednak ostrze broni dotknęło bariery, Gourry został z ogromną siłą odrzucony w tył.

- Miecz Światła nie działa - powiedziała Lina patrząc na Gourry’ego. - Zostaje nam więc tylko jedno…


***


W świątyni panowała nieprzenikniona ciemność. Tylko oczy Kazuki’ego zdawały się żarzyć czerwonym blaskiem. Amelia przyglądała im się uważnie starając coś z nich wyczytać. Nie było to jednak łatwe zadanie, ponieważ jego spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji. Nagły huk wybudził dziewczynę z otępienia.

- Musimy się pospieszyć - powiedział Kazuki łapiąc księżniczkę za rękę.

- Dlaczego nie powiedziałeś, że księga jest w tej świątyni?

- Twoi przyjaciele byli zbyt zachłanni. Obawiałem się, że jeśli im powiem to wymkną się przed nami i wykradną księgę.

- Ale… - zaczęła Amelia.

- Mówiłem ci już przecież, że pomagam tobie, a nie im - przerwał jej szybko i pociągnął mocniej za rękę.

Amelia nie pytała już o nic więcej. W milczeniu podążała za czarnowłosym, krętymi korytarzami świątyni, oświetlając sobie drogę zaklęciem Lighting. Teraz liczyło się tylko jedno - przywrócenie ojcu życia.

Po kilku minutach dotarli do głównej sali. Znajdowała się ona dokładnie w samym centrum miasta Saillune, a co za tym idzie, w samym środku ochronnego pentagramu. Pomieszczenie mimo pokaźnych rozmiarów było zupełnie puste. Jedynie na ścianach wisiały pochodnie, które oświetlały znak wykuty w kamiennej posadzce - kolejny pentagram.

- To tutaj? - zapytała zdziwiona Amelia.

- Prawie…

Kazuki ruszył pewnym krokiem przed siebie i stanął naprzeciw gwiazdy wykutej w podłodze. Amelia obserwowała go ze zdziwieniem. To musi być jakiś żart. Więc ta wielka moc cały czas ukryta była tuż pod jej nosem?

- Usłuchaj mojego rozkazu! Ukaż się! - krzyknął chłopak, a jego oczy rozjarzyły się jeszcze bardziej.

Na chwilę zapanowała niespokojna cisza, aż przerwały ją dziwne trzaski i skrzypienie. Część posadzki znajdującej się w środku znaku, rozsunęła się na boki ukazując wielką, starą księgę…


***


Zelgadis spoglądał na świątynie bezradnym wzrokiem. Co mógł zrobić w takiej sytuacji? Jego magia nie działa, a bez niej jest słaby i bezużyteczny. Za tymi wszystkimi zaklęciami i ciałem chimery skrywa się w końcu tylko zwykły chłopak. Chłopak pełen uczuć, pragnień, oczekiwań i bólu…

- Lina, co robimy?! - krzyknął Gourry.

- Skoro Laguna Blade dało sobie radę z barierą starożytnych smoków, to może i teraz sobie poradzi? - odpowiedziała czarodziejka.

- Jesteś pewna?

- Tyś, któryś częścią króla koszmarów… - zaczęła inkantacje jakby w odpowiedzi, a po chwili w jej dłoni pojawiło się ostrze nicości. Zbliżyła się do bariery i krzyknęła - LAGUNA BLADE!

Ostrze wbijało się w barierę, powoli rozcinając ją, aż w końcu ta całkowicie zniknęła odsłaniając wejście do świątyni.

- Wspaniale! Może jest jeszcze szansa! - krzyknęła nieznajoma wbiegając wraz ze swoimi towarzyszami do budynku.

- Pospieszmy się! - odkrzyknęła Lina ruszając za nimi.


***


Amelia powoli podeszła do Kazuki’ego i spojrzała na księgę. Jej czarna oprawa połyskiwała groźnie w świetle pochodni, a na okładce jarzyły się złote napisy w niezrozumiałym języku.

- Dzięki niej będziesz mogła ożywić kogo zechcesz - powiedział Kazuki nadal nie odrywając wzroku od woluminu.

- Co muszę zrobić?

- Wystarczy, że ją otworzysz i pomyślisz o tym czego pragniesz. Wtedy to uzyskasz. Na co czekasz? Idź…

Księżniczka postawiła kolejny krok i znalazła się w obrębie pentagramu. Wie, co musi zrobić więc dlaczego się waha? A jeśli… Nie! To tylko głupie obawy. Następny krok. Wszystko czego pragnie ma na wyciągnięcie dłoni. Schyliła się i wyciągnęła rękę w kierunku księgi. Palce już dotykały czarnej okładki i gładziły złote napisy. Kiedy chwyciła wolumin i podniosła go z ziemi jej ciało przeszył nieokreślony dreszcz.

- Otwórz ją - rozległ się czyjś spokojny głos. - Chyba, że nie pragniesz przywrócić życia swojej rodzinie?

Amelia już zamierzała otworzyć księgę, gdy nagle…

- Stój! - krzyknął Zelgadis, a dziewczyna zatrzymała się w pół ruchu.

- Jak śmiesz?! - rozwścieczył się Kazuki.

- I to ty nam mówisz o zasadach, zdrajco? - zakpiła Lina.

- Zdrajco? - powtórzyła z niedowierzaniem Amelia.

- On cię oszukał Amelio - powiedział Zelgadis. - Nie otwieraj księgi!

- Shabranigdo… - szepnęła nagle nieznajoma patrząc na Kazuki’ego.

- Coś ty powiedziała?! - przeraziła się Lina odskakując na bok.

Nie zdołała jednak uzyskać wyjaśnień co do tej szokującej uwagi, ponieważ w tym momencie rozległ się głos Kazuki’ego.

- Nie słuchaj ich księżniczko! Oni chcą przejąć księgę dla siebie, próbują cię oszukać! Jeśli chcesz by twój ojciec żył musisz ją otworzyć!

- Tato… - szepnęła Amelia i powoli otworzyła księgę.

- Amelio, nie! - wrzasnął Zelgadis próbując ją powstrzymać, ale było już za późno…

Księga została otwarta…

Na długą chwilę wszystko zastygło. Wydawało się, że zawisło gdzieś pomiędzy życiem, a śmiercią. Tym, co możemy kontrolować, a tym od czego uciekamy. Pani, której imienia nie wolno wymawiać, swoim niewidzialnym płaszczem okryła zgromadzonych, aż w końcu nawet cisza była nieznośnym dźwiękiem. Napływający zewsząd chłód wił się po sali rozprowadzając uczucie bezgranicznej pustki. Ten moment nerwowego oczekiwania przerwał w końcu czyjś nagły, bezlitosny śmiech. Powoli rozchodził się po pomieszczeniu, odbijając echem od kamiennych ścian i zatruwając myśli zebranych.

- Zawiedliśmy… - szepnęła nieznajoma spuszczając głowę w dół.

- Ale… przecież nic się nie stało… - stwierdziła Lina przyglądając się podejrzliwie otwartej księdze.

- Prawda? - dodała jakby czekając na potwierdzenie swoich słów.

Wciąż trwający śmiech niespodziewanie ucichł. Czarnowłosy spojrzał na księgę z mieszaniną zaskoczenia i złości.

- Ale… ja nic nie rozumiem - zaczął Kazuki, a jego rubinowe oczy rozjarzyły się złowieszczo.

- Zdrajco! - krzyknął Zelgadis i rzucił się w stronę chłopaka.

Nim ktokolwiek zdążył zareagować Zel wyciągnął swój miecz i wymierzył pierwszy cios. Ostrze błysnęło groźnie w powietrzu i minęło o kilka centymetrów Kazuki’ego, który w ostatniej sekundzie zdołał uskoczyć w bok. Wściekły Chimera wlepił swój wzrok w przeciwnika. Żądza mordu mieszała się w nim ze strachem. Nie czekając zbyt długo, Zelgadis wykonał kolejną serię ciosów i cięć, jednak żadnym nie udało się nawet drasnąć czerwonookiego.

- Tyy… - zaczął szykując się już do kolejnego ataku.

Kazuki widząc to uśmiechnął się szyderczo pod nosem.

- Spróbuj…

Kiedy Zelgadis podniósł swój miecz, czarnowłosy z nadludzką prędkością znalazł się przy nim i zanim Zel zdążył cokolwiek zrobić, uderzył go w brzuch powalając na ziemię.

- Zelgadis! - krzyknęła Lina chcąc przyłączyć się do walki.

- Nie radziłbym - odpowiedział Kazuki i przyłożył ostrze swojego miecza do szyi chłopaka - Chyba, że chcesz sprawdzić czy skóra chimery wytrzyma dotyk tego ostrza?

Lina zatrzymała się w połowie kroku i przygryzła wargę ze złością. Co mogła zrobić w takiej sytuacji?

- Zel… - zabrzmiał nagle czyjś szept.

To Amelia, która do tej pory wpatrywała się w puste stronice, nie zauważona przez wszystkich, teraz patrzyła z bólem na leżącego Zelgadisa. Czy to jej wina? Cierpienie widoczne w jej oczach znalazło ujście wypuszczając małą strużkę łez. Kropla sunęła po gładkim policzku pozostawiając za sobą słony ślad. Zatrzymała się na moment na podbródku dziewczyny, by po chwili upaść na otwartą księgę.

Nieoczekiwanie złote napisy, znajdujące się na okładce tomu, błysnęły oślepiającym blaskiem. Stary pergamin zaczął przemieniać się w czarną otchłań, wypuszczając z niej języki nicości. Przerażona Amelia próbowała odrzucić od siebie księgę, jednak ta za nic nie chciała odczepić się od jej dłoni.

- Co się dzieję?! - krzyknął Gourry.

- Chaos zapieczętowany w księdze został uwolniony! Jedyny sposób, aby to odwrócić to zamknąć ją ponownie! - odpowiedział jeden z towarzyszy nieznajomej.

- Amelio! Zamknij księgę! - wrzasnął ponownie blondyn.

- Nie pozwolę na to! - Kazuki oderwał swój miecz od szyi Zelgadis i odwrócił się w kierunku Amelii. - O Panie! Zerwij okowy, które ci nałożono! Przybądź do swojego wiernego sługi i daj mi obiecaną nagrodę! Niech nasi przeciwnicy zostaną zniszczeni, poprzez twoją potęgę!

- Lina zrób coś! - Gourry nerwowo potrząsał rudowłosą, która stała tępo zapatrzona na całą sytuacje.

- Tak… - ocknęła się nagle. - Masz racje, musimy działać! - powiedziała i zaczęła wypowiadać już inkantacje zaklęcia, gdy nagle… Macki wydobyte z otchłani oplotły się na ciele Kazuki’ego.

- Tak! Tak, mój Panie! Daj mi potęgę! - zakrzyknął czując mroczną siłę wokół siebie. Jednak jego uśmiech szybko znikł, gdy poczuł, że macki zaciskają się, coraz mocniej. - CO?! NIE MOŻESZ! JA NIEEE… - nie zdołał dokończyć, ponieważ w tym samym momencie został zmiażdżony, a raczej starty na proch. Szary obłok pyłu uniósł się w górę, by po chwili zostać wchłonięty przez mroczne kończyny.

Wszyscy z osłupieniem przyglądali się miejscu, w którym jeszcze chwilę temu stał czarnowłosy. Zelgadis wprost nie mógł uwierzyć własnym oczom, co za potęga! On nie był w stanie nawet zadrapać chłopaka! Po minach pozostałych wiedział, że oni też o tym myślą. Pozostali…? Amelia!

- Aa! - jak na zawołanie rozległ się krzyk, ściągając uwagę wszystkich.

Księżniczka stała opleciona przez czarną otchłań, wciąż trzymając w dłoniach otwartą księgę. Jej ciało powoli zatapiało się w niej i ginęło w niezbadanym mroku.

- Amelia! - Zelgadis podbiegł do dziewczyny i spróbował wyrwać z jej rąk gruby wolumin, jednak za nic nie chciało puścić.

- Przepraszam… - usłyszał cichy szept przed sobą.

Za strachem podniósł wzrok i przeniósł go z księgi w oczy Amelii. Chciał zatrzymać płynący z nich potok łez. Chciał odebrać cały ten ból, który w nich widział. Ale dlaczego chciał to zrobić? Wtedy to zrozumiał. Jakby runął mur wokół niego, zbudowany z goryczy i złości. Wtedy to się stało, poczuł życie. Znowu życie. Zdążył jednak tylko otworzyć usta, bo już po chwili Amelii nie było. Całkowicie zatopiła się w księdze, która pozostała w rękach Chimery.

- NIEE! - wrzasnął, upadając na kolana. Nie obchodziło go czy powinien zamknąć księgę. Teraz nic już nie miało sensu. Był takim głupcem! Po chwili Zelgadis poczuł,że ktoś inny wyciąga z jego dłoni księgę i zamyka ją. Czy to koniec?

- Oczekujemy wyjaśnień - powiedziała Lina trzymając wolumin. Ledwo udawało jej się zwalczyć łzy cisnące się do oczu.

- Oczywiście… - powiedziała nieznajoma patrząc na Zelgadisa, który wciąż klęczał na ziemi i wpatrywał się pustym wzrokiem w ścianę. - Ale to nie jest dobre miejsce na rozmowę - dodała, rozglądając się dookoła. - Chodźmy stąd…


***


W małym pokoju, na poddaszu panował przejemy półmrok. Za oknem deszczowe chmury przysłaniały wschodzące słońce, wciąż utrzymując wrażenie nocy. Przy małym, zniszczonym stole siedział grupka ludzi.

- Więc? - Lina, w końcu przerwała milczenie - Kim w ogóle jesteście?

- Nazywam się Yuuki - odparła nieznajoma kobieta. - A to moi towarzysze, Hi i Mizu - wskazała na dwóch młodzieńców siedzących obok niej.

Zelgadis wcześniej nie miał okazji przyjrzeć się tej trójce. Yuuki, jak siebie nazwała ta kobieta, miała bardzo jasną cerę i długie, białe włosy. Jej delikatną twarz zdobiła para pięknych, zielonych oczu. Ubrana była w długą, białą suknię, a Zelgadis zaczynał rozumieć dlaczego nadano jej właśnie takie imię (Yuuki - Śnieg przyp.autora). Młodzieniec siedzący po jej prawej stronie - Mizu, wyglądał na opanowanego i pełnego spokoju. Jego niebieskie włosy ułożone były w perfekcyjny sposób, a w jego błękitnych oczach, nawet Zel znajdywał ukojenie. Niestety, nie można było tego samego powiedzieć o Hi. Chimera już na pierwszy rzut oka wiedział, że jest to chłopak pokroju Liny. Jego rozczochrane, czerwone włosy i oczy, w których wydawać by się mogło, że płonął żywy ogień, przyprawiłyby nie jednego o dreszcz.

- Czym było to świństwo, które pokazał nam Kazuki? - kontynuowała Lina

- Po pierwsze nie żaden Kazuki, a po drugie pozwól, że zacznę od początku - odpowiedziała spokojnie Yuuki, na co Inverse tylko przytaknęła. - Na początku, gdy istniał tylko chaos, nasza matka Władca Koszmarów, stworzyła kilka filarów, osobnych światów. Na jednym właśnie się znajdujemy. Wam, ludziom znana jest wersja o tym, że istnieją cztery filary. Jednak na początku było ich pięć.

- Pięć?!

- Tak, pięć. Jak wiecie każdemu z filarów, przyporządkowany został demoniczny lord i boski władca. Demon chciał przejąć władzę nad danym filarem, a bóg miał za zadanie go chronić. Podobno miało to zapewnić równowagę. Niestety, na piątym filarze, położonym najniżej, demon całkowicie zniszczył boga. Nie wiadomo czemu, ale okazał się być niezwykle potężny. Jego działania zaczęły również być groźna dla innych światów. To zakłócało równowagę. Jednak nasz demon, oprócz zawładnięcia nad innymi wymiarami, miał większe plany. Odważył wystąpić się przeciwko Władcy Koszmarów! Rozgorzała wielka bitwa, którą na szczęście wygrała Matka. Choć trzeba przyznać, że niewiele brakowało. Aż strach pomyśleć, co byłoby gdyby stało się odwrotnie! Demon pragnął tylko zniszczenia i chaosu… W każdym razie, Władca Koszmarów zapieczętowała go razem z całym piątym filarem do tego, jak to nazwałaś świństwa. Ale to nie koniec historii. Jak wiecie, wiele tysięcy lat temu w waszym świecie wybuchła wojna między panującym tu boskim Flare Dragon Ceiphied’em, a demonicznym Ruby-Eyed Shabranigdo. Caiphield’owi nie udało się pokonać Shabranigdo, ale zdołał podzielić jego moc na siedem części. Rozesłał te siedem części po całym świecie, tak by ich nikt nie znalazł, po czym sam rozszczepił się, po to by tych części pilnować. Chłopak, którego poznaliście jako Kazuki’ego, to tak naprawdę jedna z części Shabranigdo.

- Że co?! - wszyscy spojrzeli z przerażeniem na Yuuki.

- To co słyszeliście. Nie wiem jednak kto go wybudził. Nie mógł to jednak być ktoś potężny, ponieważ Shabranigdo nie został w pełni wybudzony. Zdołał tylko przybrać ludzką postać. Albo może ta część, z której go wskrzeszono była zbyt słaba? Tego niestety nie wiem. Shabranigdo jednak nie dał za wygraną. Za wszelką cenę szukał czegoś, co pozwoliłoby mu odzyskać dawne siły. Jako demoniczny lord oczywiście wiedział o księdze. Myślę, że ubzdurał sobie, że gdy uwolni mrocznego demona to ten w nagrodę da mu to, co chce, czyli siłę. Nie wiedział tylko, gdzie dokładnie się znajduje księga. Przypuszczam, że poświęcił mnóstwo czasu na szukanie jej. Musiał się bardzo zdziwić, gdy dotarł do świątyni. Wolumin był tak zabezpieczony i zapieczętowany, że nie mógł go otworzyć. Do otwarcia była mu potrzebna osoba o czystym sercu i do tego musiała to być świątynna dziewica. Nikt ze złymi intencjami nie mógł otworzyć tego tomu. Widać wasza przyjaciółka, Amelia nadawała się idealnie. Zdziwiłam się jednak, że księga od razu nie wykazała swojej mocy. Nie wiedziałam o tym, że potrzebne były dwa klucze! Amelia i rozpacz! Dopiero kiedy łza księżniczki spadała na pergamin, otworzyło się przejście. I jak widać, mroczny demon nie był zbyt chętny do współpracy z Shabranigdo.

Kiedy Yuuki skończyła mówić w izbie zapanowała zupełna cisza. Zelgadisowi i Linie ciężko było przetrawić te nowe fakty. Gourry natomiast drapał się intensywnie po głowie, a ruda w głębi ducha modliła się, żeby nie zadał jakiegoś głupiego pytania.

- Skąd wiesz o tym wszystkim? - padło w końcu pytanie Liny.

- Można powiedzieć, że przez przypadek - odpowiedziała szczerze Yuuki.

- Przez przypadek? Jak to?

- Do tej pory księga mnie nie interesowała. Interesował mnie tylko Shabranigdo. Kiedy dowiedziałam się o wybudzeniu, podążałam za nim by dowiedzieć się co planuje. Dopiero później zorientowałam się, że chodzi o księgę. Od razu domyśliłam się co zamierza Shabranigdo.

- Ale skąd wiedziałaś o księdze? - dopytywała się ruda.

- Wiedziałam o tym tak samo dobrze jak Rubinooki - odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.

- To proste - nagle do rozmowy wtrącił się czyjś obcy głos. Xellos stał oparty o ścianę i przyglądał się Yuuki. - To jedna z części Ceiphied’a…

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.