Opowiadanie
Informator i detektyw
3. Klub Samobójców.
Autor: | Persimmon |
---|---|
Serie: | Durarara!! |
Gatunki: | Kryminał |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2017-06-12 20:24:31 |
Aktualizowany: | 2017-06-12 20:24:31 |
Poprzedni rozdział
Szef Shizuo był zachwycony rozwiązaniem sprawy nauczyciela z Rairy zaledwie przez jeden dzień. Kiedy zawołał swojego podwładnego do gabinetu i pochwalił za dobrze wykonaną pracę, wydawało się nawet, że nie miał żadnych podejrzeń co do pozornie przypadkowej wizyty policjanta w barze karaoke. Choć Heiwajima nie podzielał entuzjazmu swojego szefa - doskonale wiedział, kto tak naprawdę stał za rozwiązaniem sprawy i wcale mu się to nie podobało - zaczął mieć nadzieję, że ten niespodziewany sukces pozwoli mu na powrót do swojego gabinetu, który współdzielił z Tomem.
Być może komendant myślał podobnie, jednak jakiekolwiek szanse na powrót do normalnej pracy zostały zaprzepaszczone, gdy już następnego popołudnia Shizuo uderzył z pięści jednego z dziennikarzy, którzy licznie zebrali się przed komisariatem. Sprawa nauczyciela z Rairy szybko zyskała na rozgłosie, przez co dziennikarze robili wszystko, co w ich mocy, by dojść do najcenniejszych informacji. Mieszkańcy Tokio byli rządni jak największej liczby detali, nawet jeśli stanowiły one jedynie wyssane z palca historie. Detektyw spędził ponad połowę wieczoru, czytając wpisy na czacie Dolarów i artykuły, które wysyłała mu rozbawiona Kanra.
Dziennikarze zresztą byli tym, czego Shizuo w swojej pracy nienawidził najbardziej. Nie znosił natrętnych pytań i wścibiania nosa w nieswoje sprawy. Na szczęście dla niego - i całej komendy - wywiadami zazwyczaj zajmowali się oficerowie na wyższych stanowiskach oraz rzecznicy prasowi. Do jego obowiązków należało jedynie nieodpowiadanie na pytania i przepychanie się przez tłum.
Jednak tym razem dziennikarze nie napastowali jego, a ostatnią ofiarę Nasujimy, która przyszła na komisariat wraz z rodzicami, by ponownie złożyć zeznania. Shizuo znalazł się przed budynkiem przypadkowo - palił tam papierosa, aby uniknąć konfrontacji z Tomem, który wciąż podejrzliwie mu się przyglądał. Z początku jedynie biernie obserwował, jak tłum natrętów obskakuje bezradną rodzinę, która bezskutecznie próbowała dostać się do samochodu zaparkowanego w pobliżu komisariatu. Kiedy stało się jasne, że dziennikarze nie planowali dać im spokoju, Shizuo ze złością rzucił niedopalonego papierosa na ziemię, przydepnął go lewą stopą i szybkim krokiem zwrócił się w stronę gromady dziennikarzy.
- Głusi jesteście czy jak?! - zawołał głośno, zwracając na siebie uwagę znacznej części tłumu. Warknął ze złością, gdy któryś z dziennikarzy zrobił mu zdjęcie. - Powiedzieli chyba, że nie będą nic mówić. Tak trudno to zrozumieć?!
Jego ton głosu podziałał na większość dziennikarzy, która bez słowa zaczęła rozchodzić się w osobnych kierunkach. Shizuo nie ruszył się z miejsca, odprowadzając ich wszystkich rozzłoszczonym spojrzeniem.
- Do kurwy nędzy - mruknął, gdy zauważył, że przy przestraszonej dziewczynie i jej rodzicach wciąż stał jeden z dziennikarzy wraz ze swoim kamerzystą.
Dziennikarz wydał z siebie zduszony okrzyk, gdy Shizuo mocno pociągnął go do tyłu za kawałek koszuli i obrócił ku sobie, zupełnie jakby trzymał w rękach szmacianą lalkę. Usta mężczyzny wygięły się w nerwowym uśmiechu, gdy rozpoznał swojego napastnika.
- Detektyw Heiwajima - przywitał się, niemal perfekcyjnie ukrywając drżenie głosu. Zdobył się nawet na delikatne skinięcie głową, choć uścisk policjanta znacznie ograniczał mu swobodę ruchu. - Proszę, oboje wykonujemy tylko swoją pracę. Gdyby mógł mnie pan-
Shizuo nigdy nie dowiedział się, o co chciał poprosić go dziennikarz, ponieważ w tej samej chwili jego pięść spotkała się z twarzą drugiego mężczyzny.
Oczywiście nagranie z tego zdarzenia błyskawicznie trafiło do mediów. Shizuo wiedział, co go czeka, jeszcze zanim jeden z młodszych policjantów przyszedł z wiadomością, że szef wezwał go swojego biura.
- Nie wiem, co z tobą zrobić - powiedział, nie spoglądając na swojego podwładnego. Zamiast tego jego oczy ze zmęczeniem śledziły tekst dokumentu, który leżał na drewnianym biurku. - Shizuo, jesteś zarówno moim najlepszym, jak i najgorszym pracownikiem.
Nie odpowiedział - głównie dlatego, że słyszał te słowa za każdym razem, gdy dał się ponieść własnej złości.
- Póki co odsuwam cię od czynnej służby - ogłosił w końcu, podnosząc wzrok i spoglądając na Shizuo z utrapieniem. - Będziesz zajmował się papierkową robotą do odwołania.
Jeszcze kilka lat temu Shizuo próbowałby się kłócić - że przecież nie zrobił nic złego, że to on miał rację, a nie banda dziennikarzy - może nawet w ponownym ataku furii przewróciłby krzesło i trzasnął drzwiami. Ale ostatnimi czasy był po prostu zmęczony: pracą na komendzie, odsuwaniem od śledztw, rozczarowanym spojrzeniem szefa, Toma i wszystkich innych współpracowników. Przede wszystkim jednak był zmęczony swoją własną złością i tym, że nie był w stanie jej powstrzymać. W odpowiedzi więc kiwnął jedynie głową i ze sfrustrowaniem zaciskając zęby, opuścił duszne, ciasne pomieszczenie.
Nie tylko reakcja szefa wpisywała się w rutynę, która powtarzała się za każdym razem, gdy Shizuo tracił nad sobą panowanie. Zazwyczaj Tom czekał już na niego przy biurze komendanta, w milczeniu oferując paczkę ulubionych papierosów młodszego kolegi. Tym razem jednak Heiwajima nie poczuł ulgi, gdy zobaczył swojego partnera, który cierpliwie stał w korytarzu, opierając się o przybrudzoną ścianę i obserwując pracę reszty policjantów. Tom przywitał go poważnym skinieniem głowy i podał mu papierosy, ale Shizuo zawahał się, zanim je przyjął.
- Tom-san... - zaczął, przez chwilę zastanawiając się, czy po prostu mu wszystkiego nie wyjawić. Tom w gruncie rzeczy był nie tylko partnerem z pracy czy starszym kolegą. Przede wszystkim zaliczał się do bardzo wąskiego grona osób, które Shizuo uważał za swoich przyjaciół. Kanra była niebezpieczna i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale zdecydowanie nie była warta zaufania Toma.
- Shizuo - przerwał mu starszy mężczyzna, posyłając niemal niewidoczny uśmiech. - Wydaje mi się, że wiem, co chcesz mi powiedzieć. Chodź, porozmawiamy o tym w palarni.
W milczeniu udali się do pomieszczenia, z którego Shizuo korzystał najczęściej ze wszystkich policjantów. Ciasny pokój, w którym unosił się duszący zapach dymu pomimo otwartego okna, był pusty. Oboje usiedli na rozkładanych krzesłach: Heiwajima nerwowo zapalił papierosa z podarowanej paczki, a jego starszy kolega obserwował go spokojnie.
- Oboje wiemy, że znalazłeś sobie informatora - powiedział w końcu, przerywając ciszę. Shizuo uniósł ciężkie spojrzenie, ale nie odpowiedział na te słowa. - Długo nad tym myślałem i... Nie będę się wtrącał, Shizuo. Ufam ci, że wiesz, co robisz.
Heiwajima mimowolnie się skrzywił, ponieważ prawda była taka, że nie miał zielonego pojęcia, co robił. Zdawał sobie sprawę, że na ten moment to Kanra wszystko kontrolowała, a jego zadaniem było przechylenie szali na swoją korzyść. Tom spojrzał na niego jeszcze raz, tak, jakby spodziewał się, że młodszy z policjantów chce zaprzeczyć jego słowom, ale spotkał się jedynie z upartym milczeniem swojego rozmówcy. Westchnął ciężko i zza poły marynarki wyjął papierową kopertę.
- Nie wiem, z kim udało ci się skontaktować, ale chcę, żebyś wiedział, kim są ci najniebezpieczniejsi - wytłumaczył, przekazując mu dokumenty.
Shizuo rozdarł otwarcie koperty, zaglądając do środka. Wyjął dwa pliki kartek: jeden imponująco gruby, drugi zatrważająco cienki. Uniósł w zaskoczeniu brwi, spoglądając na Toma.
- Tak jak mówiłem wcześniej, Yodogiri jest ciężki do namierzenia. Orihara to jego kompletne przeciwieństwo.
Kiwnął głową, skupiając swoją uwagę na dokumentach dotyczących pierwszego z informatorów. Akta przedstawiały jedynie imię i nazwisko mężczyzny oraz jego rysopis, ale żadnej fotografii. Poza tym tylko spis przestępstw, z którymi mężczyzna mógł mieć do czynienia. Lista była długa na dwie strony.
Izaya Orihara na pierwszy rzut oka wyglądał zaskakująco zwyczajnie. Fotografia musiała zostać zrobiona z ukrycia, ponieważ informator nie spoglądał w obiektyw. Ciemne włosy, brązowe oczy, standardowy wzrost. Shizuo szacował, że musieli być mniej więcej w tym samym wieku. Miał na sobie długi płaszcz, w dłoni trzymał telefon komórkowy. Usta wyginały się w rozbawionym uśmiechu.
Jego akta były o wiele bardziej interesujące zwyczajnie ze względu na to, że zawierały niesamowitą ilość informacji na temat mężczyzny, zupełnie jakby ten postanowił się podzielić danymi na swój temat z komendą policji. Miejsce i data urodzenia, krótka historia edukacji, a nawet adres zamieszkania. Kiedy spojrzał na listę przestępstw, z którymi Orihara był potencjalnie związany, zmrużył gniewnie oczy.
- Wojna między gangami? - zapytał, podnosząc wzrok.
- Mamy podejrzenia, że do pewnego stopnia kontrolował oba gangi, ale nie jesteśmy mu w stanie nic udowodnić - odpowiedział Tom, wzdychając ciężko. - To właśnie miałem na myśli, Shizuo. Tacy ludzie jak Orihara są nieobliczalni i niebezpieczni, zwłaszcza gdy pracują jako informatorzy. Jeśli jakimś cudem go kiedyś spotkasz...
- Nie martw się, Tom-san - przerwał, kręcąc głową. - Jeśli jakimś cudem go kiedyś spotkam, nie wyjdzie z tego w jednym kawałku.
Kolejne dni sprawiały jedynie, że był coraz bardziej sfrustrowany i podirytowany. Sfrustrowany, ponieważ komendant dotrzymał słowa i nie dopuścił swojego podwładnego do żadnej innej pracy poza sortowaniem i uzupełnianiem raportów. Podirytowany, ponieważ po powrocie z pracy zasiadał przed domowym komputerem i spędzał przed nim godziny, w czasie których Kanra zasypywała go wiadomościami, artykułami prasowymi czy też zdjęciami zupełnie nieznajomych, nieznaczących ludzi. Wciąż pokazywała, jak wiele wiedziała - nie tylko o Ikebukuro, ale i o Shibuyi, Shinjuku i wielu innych znaczących częściach miasta - i równocześnie sprawiała, że Shizuo zastanawiał się, jakim cudem takie osoby jak ona były uważane za część społeczeństwa. Kanra nie wydawała się przejmować tragediami, a przynajmniej nie ich emocjonalnym aspektem. To, co wydawało jej się ciekawe, to reakcja innych ludzi i to, jakie mechanizmy kierowały sprawcami. Jej główną cechą charakterystyczną było to, czego Shizuo brakowało przez całe życie - chłodne podejście do wszystkiego, co działo się wokół niej.
Mimo że rozmawiał z nią niemal codziennie, niezbyt często odwiedzał Valhallę. Zakładał, że Kanra stworzyła to miejsce, by kontaktować się ze swoimi klientami - najwyraźniej Shizuo na razie był jedynie interesującym policjantem z Ikebukuro, nikim specjalnie ważnym. Nie mógł jej zresztą mieć tego za złe, ponieważ tymczasowe zawieszenie oznaczało brak jakichkolwiek śledztw aż do momentu zmiany decyzji przełożonego.
Wydawało mu się, że ta chwila w końcu nadeszła, gdy pewnego wieczoru zadzwonił do niego Tom. Jego starszy kolega wciąż był na posterunku, głos miał zmęczony i wyraźnie zmartwiony.
- Możemy spotkać się w Russia Sushi? Chciałbym cię o coś poprosić, Shizuo - powiedział, ale nie zdradził nic więcej, jedynie zakończył połączenie.
Heiwajima bez wahania podniósł się z fotela, uprzednio opuszczając czat, nawet nie żegnając się z Kanrą. Narzucił na siebie kurtkę i szybkim krokiem skierował się do znajomej restauracji, w której często jadali wraz z Tomem.
Kiedy dotarł na miejsce, przywitał się krótkim skinieniem głowy z właścicielami i zwrócił swoje kroki w stronę stolika, przy którym siedział jego partner. Tom wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego niż zazwyczaj, a jego ubrania wydawały się przesiąkać zapachem papierosów.
- Mam do ciebie prośbę, Shizuo - zaczął powoli, po czym zamilknął na dłuższą chwilę. Wydawał się dobierać w myślach słowa, co zupełnie do niego nie pasowało. - Wczoraj zaginęła dziewczyna. Po lekcjach po prostu nie wróciła do domu, nie widział jej żaden znajomy. Zupełnie jakby zapadła się pod ziemię.
Z kieszeni wyjął pomięte zdjęcie młodej dziewczyny o brązowych włosach związanych w dwa kucyki. Jej czekoladowe, okrągłe oczy wydawały się dziwnie puste, pozbawione emocji. Na fotografii była ubrana w niebieski mundurek, który był znakiem rozpoznawalnym uczniów uczęszczających do Rairy.
- Nazywa się Rio Kamichika. Jej ojciec jest moim dobrym znajomym - dodał na wydechu, spoglądając w bok zawstydzony. - Wiem, że to nie fair w stosunku do ciebie, ale czy mógłbyś... mógłbyś poprosić swojego informatora o pomoc? Nie możemy jej znaleźć, nie mamy żadnych tropów, jej rodzice są na skraju wytrzymałości.
Zamilkł, pozwalając na chwilę, by odgłosy z restauracji wypełniły ciszę pomiędzy nimi. Shizuo przez chwilę przysłuchiwał się rozmowom obcych ludzi, którzy siedzieli nieopodal, hałasom dochodzącym z kuchni i okrzykom Simona - jednego z właścicieli Russia Sushi - który radośnie nawoływał do skosztowania najbardziej wyjątkowego jedzenia w całej dzielnicy. Potem jego wzrok padł na fotografię, a w szczególności na puste, smutne, brązowe oczy.
- Jej rodzice niczego nie zauważyli? - zapytał w końcu, zdając sobie sprawę, że był to pierwszy raz, kiedy odezwał się do swojego przyjaciela, odkąd zjawił się w restauracji. - Nie wygląda na specjalnie... szczęśliwą.
- To fotografia do szkolnej legitymacji, Shizuo - odpowiedział Tom, a jego twarz na chwilę rozjaśnił uśmiech rozbawienia. - Ale nie, nie mają pojęcia, co mogło się stać. Rio nie miała żadnych problemów w szkole, ani z ocenami, ani z rówieśnikami. Sytuacja w domu też była normalna. Zwykła nastolatka.
Może aż za zwykła, pomyślał, zapalając w zamyśleniu papierosa. Zdjęcie do legitymacji czy też nie, we wzroku dziewczyny było coś przejmującego. Coś, czego nie powinni zignorować jej najbliżsi ani tym bardziej policja.
- Przepraszam, Shizuo - powiedział Tom, wyrywając go z zamyślenia. - Nie mogę ci nic zaoferować w zamian, właściwie w ogóle nie powinienem się kontaktować z tobą w tej sprawie. Wiem też, że to nieprofesjonalne, ale...
- Nie martw się, Tom-san - przerwał mu, spoglądając jeszcze raz na fotografię leżącą między nimi. - Możesz na mnie liczyć.
Tom uśmiechnął się słabo, zupełnie jakby słowa młodszego kolegi równocześnie go ucieszyły i zasmuciły.
- Dziękuję, Shizuo.
KANRA: Twoje pierwsze zlecenie i zwracasz się do mnie z czymś t a k nudnym?
KANRA: Tracę w Ciebie wiarę, Shizu-chan. ಥ_ಥ
KANRA: Nastolatki w Tokio w jednym momencie giną, a w następnym odnajdują, nie ma w tym nic nadzwyczajnego~
SHIZU-CHAN: wiem o tym
SHIZU-CHAN: ale ona się nie odnalazła
KANRA: Powiedz, Shizu-chan, słyszałeś kiedyś o czymś takim jak Klub Samobójców?
SHIZU-CHAN: co?
KANRA: Och, oczywiście, że nie. To forum poświęcone dla osób, które chcą popełnić samobójstwo. Głównie bardzo młodych osób. Można by powiedzieć, że to stado zagubionych owieczek, które szuka wzajemnego wsparcia.
KANRA: Ale to bardzo niezwykłe wsparcie. Bo dają sobie porady, jak najlepiej ze sobą skończyć.
Wstrzymał na chwilę oddech, wciąż pamiętając pusty wzrok dziewczyny i swoje własne słowa: nie wygląda na specjalnie szczęśliwą. Jego reakcja była błyskawiczna, podszyta irracjonalnym lękiem, że jeśli nie odpowie wystarczająco szybko, Kanra może stracić zainteresowanie tematem.
SHIZU-CHAN: cyz rio tęż tam była???
KANRA: Proszę, Shizu-chan, pisz staranniej, bo pomyślę, że nie zależy Ci na naszych konwersacjach. (っ- ‸ - ς)
Nie dodała od siebie nic więcej, tylko pozostawiła link do strony, którą otworzył bez zastanowienia. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że było to forum, o którym wcześniej mówiła.
Postów były setki, jeśli nie tysiące. Trudno było mu uwierzyć, że aż tyle osób nie tylko rozważało samobójstwo, ale jeszcze do tego szukało wsparcia w anonimowym tłumie. Wiadomości były krótkie i długie, należały zarówno do kobiet, jak i mężczyzn, ale przepełniały je ten sam poziom desperacji.
[...czuję się winna, bo tak naprawdę mam wszystko: kochającą rodzinę, świetnych przyjaciół, na pieniądze też nie narzekam. ale jednak jestem nieszczęśliwa, wiecznie smutna, zmęczona. bywają dni, że nie mam ochoty wyjść z łóżka, wolę wpatrywać się w sufit, wyszukiwać tam plam i powodów, dla których mogłabym to zrobić. nikt mnie nie rozumie, wszyscy mówią: przecież masz wszystko, dlaczego jesteś taka smutna? myślę, że sama siebie nie rozumiem, ani tym bardziej tej chęci, żeby ze sobą skończyć. nie ma dla mnie nic bardziej frustrującego...]
[słyszałem że tak naprawdę lepiej ciąć wzdłuż a nie w poprzek... czy ktoś wie, czy to prawda???]
[Mam już ich wszystkich dość. Śmieją się ze mnie na każdym kroku, nawet, gdy jem śniadanie, jestem w toalecie, siedzę w bezruchu. Popychają mnie, wyzywają. Słyszę ich śmiech we własnej kuchni, pokoju, łóżku. Myślę, że już niedługo nie dam rady. Zastanawiam się tylko kiedy i jak to zrobić.]
[Jeśli ktoś chce t o zrobić, a boi się sam podjąć decyzję, niech wyśle mi prywatną wiadomość. Możemy t o zrobić razem.]
Odwrócił wzrok, gdy zaczęły go boleć oczy i zamiast zwyczajowego gniewu poczuł mdłości. Zminimalizował stronę, chociaż miał ochotę ją zamknąć i udawać, że nigdy nie czytał tych postów. Powrócił do czatu Valhalli, gdzie jego rozmówczyni wciąż wydawała się czekać na wiadomość od policjanta.
SHIZUO: czyli się spóźniliśmy
Kanra odczytała wiadomość, ale bardzo długo nie odpisywała. Shizuo wbrew woli poczuł złość, ponieważ to nie był temat, który mógł być ignorowany. Kiedy miał już napisać kolejną wiadomość, zauważył, że Kanra zdążyła mu wysłać swoją:
KANRA: Żeby podjąć decyzję o samobójstwie trzeba mieć w sobie wiele odwagi, Shizu-chan. Naprawdę myślisz, że Rio-chan tak szybko podjęła tę decyzję?
- Wiele odwagi - powtórzył cicho, myśląc jednocześnie o nieświadomych rodzicach dziewczyny, swoim przyjacielu, o setkach innych osób, które właśnie mogły podejmować tę samą decyzję, co Rio. - Albo tchórzostwa.
KANRA: Ja tam nie wiem, Shizu-chan. ¯\_(ツ)_/¯ Ale wiem za to, który dach członkowie Klubu Samobójców uznali za swój ulubiony.
Kiedy dotarł pod wskazany przez Kanrę adres, było już późno, a temperatura spadła o kilka stopni. Shizuo czuł na twarzy powiewy chłodnego wiatru, gdy stanął na dachu budynku. Kilkunastopiętrowy wieżowiec wcześniej należał do firmy handlującej nieruchomościami, ale ta ogłosiła upadłość parę miesięcy wcześniej. Budynek był więc opuszczony i niestrzeżony - do środka mógł wejść praktycznie każdy, kto miał na to ochotę.
Na dachu jednak nie było nikogo oprócz Shizuo. Przez chwilę przypatrywał się miejskiemu krajobrazowi, równocześnie rozglądając się za jakimikolwiek znakami świadczącymi o wcześniej obecności nastolatki. Nic jednak nie przykuło jego uwagi. Odczuwał jednocześnie ulgę i rozczarowanie.
Może jednak Kanra się pomyliła, pomyślał, jednocześnie zdając sobie sprawę, że musieli rozpocząć poszukiwania od nowa. Niespodziewanie jednak nawiedziła go inna, o wiele bardziej ponura myśl:
Może nie pomyliła się co do budynku, a co do tego, że Rio jeszcze nie zdążyła podjąć decyzji.
W jednej chwili rzucił się z powrotem w stronę schodów. Nie mógł korzystać z windy i nigdy jeszcze nie wydawało mu się, że jego nogi są tak powolne, jak w tamtej chwili. Kiedy w końcu dotarł do wyjścia wieżowca, oddychanie i poruszanie się przychodziło mu z wielką trudnością. Z determinacją jednak pchnął szklane drzwi i zaczął pośpiesznym krokiem okrążać wysoki budynek.
Nigdzie jednak nie znalazł ciała nastolatki, krwi czy też jej rzeczy, które mogłyby świadczyć o tym, że Rio popełniła w tym miejscu samobójstwo. Być może postanowiła skoczyć z innego budynku, być może postanowiła nie skakać w ogóle. Shizuo wyjął z kieszeni spodni telefonu, by powiedzieć o tym Kanrze i polecić jej, by kontynuowała swoje poszukiwania. Nagle jednak poczuł na ramieniu czyjeś palce i przez chwilę pomyślał, że jednak Rio tu była: żywa, zdrowa i bezpieczna, jednak kiedy się odwrócił, zamiast smutnej twarzy nastolatki zobaczył telefon wysunięty w jego stronę. Kiedy zmrużył oczy, odczytał krótką wiadomość, która wywołała uśmiech na jego twarzy:
[co ty tutaj robisz, Shizuo?]
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.