Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Boska tragedia

Autor:Fał
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy, Mistyka, Obyczajowy
Uwagi:Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2014-05-03 14:31:31
Aktualizowany:2014-05-03 14:31:31


Wszelkie prawa zastrzeżone.


Gdyby ktoś spojrzał na dach płockiej katedry, pomyślałby, że kompletnie miesza mu

się w głowie. W końcu anioł nie należy do częstych widoków. Tym bardziej anioł płaczący i klęczący.

Anaximander należał do grupy aniołów stróżów. Powstał tuż po narodzinach dziecka, któremu do samego końca musiał się zajmować. Nie mógł robić za wiele: Pan przed swym tajemniczym zniknięciem zakazał wszystkim niebiańskim mieszania się w sprawy ziemskie. Tak więc stróżowie mogli jedynie przyglądać się i błagać nieobecnego stwórcę o łaskę dla podopiecznych.

Dziewczyna, która była jego przeznaczeniem, nazywała się Dominika. Od samego początku jej życie nie było łatwe. W zamyśle matki-alkoholiczki miała być szóstą aborcją, lecz coś nie wyszło. Ojciec powtarzał, że narodziła się wyłącznie po to, aby zobaczyć jakie życie jest złe.

Od początku Dominika była dziwnym dzieckiem. Często rozmawiała sama ze sobą, rysowała przerażające rysunki i na swój wiek rozumiała bardzo wiele. Ojciec zostawił jej matkę i wyjechał do Poznania. gdzie ożenił się po raz drugi, jednak mamusia ułożyła sobie życie z nowym mężczyzną. Z tego związku narodził się brat dziewczyny - Szymon.

Lata mijały, a życie Dominiki dalej było piekłem. Matka znęcała się nad dziećmi, zaś ojczym nie interweniował. Jedyną rzeczą, jaka trzymała ją przy zdrowych zmysłach, była wiara. Rzecz jasna anioł bym z tego powodu w siódmym niebie, lecz w pozostałych wypadkach płakał z bezsilności. Aby uchronić podopieczną przed cierpieniem, musiałby odebrać wolną wolę człowiekowi lub zabić człowieka, czego Najwyższy zakazał.

Jedenaście lat po narodzinach dziewczyna spotkała w szkole pewnego chłopaka. Na imię miał Krystian. Wydawał jej się dość miły, więc szybko zaprzyjaźnili się, a następnie zostali parą. Niestety, dopiero po kilku miesiącach zauważyła, jaki jest naprawdę. To był potwór! Znęcał się nad każdym: młodszych uczniach Szkoły Podstawowej nr. 16, własnym bracie, aż zaczął bić ją. Dominika zerwała z nim, jednak nie spodziewała się, jakie poczyni to konsekwencje.

Krystian nie dawał jej spokoju. Właził z butami w jej życie: na lekcjach wciąż do niej "zagadywał", zaś wieczorami przychodził do jej domu i kaleczył dziewczynę zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Często po jego odwiedzinach na ciele Dominiki znajdowały się liczne źlady noża. Anioł nie mógł znieść tego, że nie może jej pomóc. Wiele razy wnosił proźbę do rady niebiańskiej o pozwolenie na interwencję, jednak zawsze otrzymywał odmowę. Powód? Zakaz Pana.

Gdy on siedział na dachu katedry, ona modliła się w środku. Nie miała do Boga pretensji o swój los, akceptowała porządek rzeczy. Tym bardziej stróż nie rozumiał, dlaczego ona tak cierpi. Przecież jest skromna, przyjacielska i myśli wyłącznie o innych. Gdy tak rozmyślał, nie zauważył, że pod katedrą stoi ten sukinsyn, potwór w ludzkiej skórze, który zadręcza jego podopieczną. Ubrany był w dresową bluzę, koszulkę z logiem JP oraz luźne spodnie i białe adidasy. Brązowe włosy były krótko obcięte, zaś ciemne oczy patrzyły z pogardą na boski przybytek.

Dziewczyna po kilku minutach wyszła z katedry. Długie blond włosy opadały na ramiona, zaś bystre zielone oczy rozejrzały się po okolicy. Szybko dostrzegła go, a on ją. Na twarzy chłopaka pojawił się obrzydliwy uśmiech.

- Dominisia, kochanie, chodź no tu do mnie! - roześmiał się szyderczo.

- Spierdalaj - warknęła na tyle głośno, by dosłyszał, po czym ruszyła w kierunku ulicy Tumskiej, lecz podbiegł do niej szybko, złapał za kark i zaczął ciągnąć w stronę parku. - Zostaw mnie, ty skurwysynie! - syknęła, usiłując wyrwać się mu, niestety bezskutecznie.

- Zamknij mordę szmato! - krzyknął, ciskając ją na ziemię - Porzuciłaś mnie dziwko jebana, ale teraz poczujesz, co się z tym wiąże!

Chłopak znów posłał jej obleśny uśmiech i zdjął błyskawicznie spodnie. Nie dał jej się podnieść; położył się na niej i zaczał zrywać z niej odzież. Próbowała odepchnąć go, w jakikolwiek sposób się bronić, ale był silniejszy. Po dwóch minutach ciszę rozdarł jej wrzask.

Anioł cierpiał okropnie. Nie mógł jej w żaden sposób. Po wszystkim Dominika leżała półnaga na trawie, płacząc. Anaximander nie wiedział, co począć. Wiedział, że jeśli zrobi coś z tym, zostanie skazany na unicestwienie lub, co gorsza, zesłanie do piekieł. Bał się tego. Z drugiej strony chciał sprawiedliwości. Chciał kary dla tego zboczeńca. "Jak mógł... Jak mógł jej to zrobić..." myślał. Gdy tak zastanawiał się, przypomniał sobie słowa Rafała: "Stróże są po to, by czuwać, by widzieć, by uczyć, by zrozumieć." Wówczas zrozumiał, co powinien zrobić.

Krystian wszedł do pokoju zadowolony jak nigdy. W końcu odebrał jej to, czego chciał od początku. Na wspomnienie jej ciała aż się podniecił. Rozłożył się wygodnie na fotelu, spuścił spodnie w dół i przywołując w umyśle obraz niedawnych wydarzeń, zaczął robić sobie dobrze. Pochłonięty swoim zajęciem nie zauważył, że stojąca w oknie postać unosi dłoń. Przerwał dopiero, gdy płomienie zaczęły pochłaniać pomieszczenie. Chciał uciec i wzywać pomocy, lecz nie mógł się ruszyć.

- Już za późno na pokutę. Jesteś potępiony na wieki... - usłyszał dziwny, chłodny głos. Za to nikt nie słyszał jego krzyku.

Anaximander klęczał na chłodnej marmurowej posadzce, opierając głowę o postument. Wokół niego stały gromady aniołów, zaś przed nim na złotych tronach siedziała trójka Regentów Nieba: po lewej Michał - wódz zastępów, po prawej Rafał - dowódca stróżów i Gwardii Niebiańskiej, zaś w środku Gabriel - naczelny regent i sędzia Sądu Bożego.

- Anaximanderze - odezwał się Dżibril bezbarwnym głosem - Dopuściłeś się czynu zabójstwa człowieka, przez co złamałeś polecenie naszego najświętrzego Ojca. Za ten czyn zostajesz miniejszym skazany na śmierć - skinął głową na pobliskiego anioła, trzymającego w dłoniach ogromny topór - Kamaelu, wykonaj wyrok.

Kamael posłusznie podszedł do byłego stróża, po czym uniósł wysoko topór. Skazany uśmiechnął się w duchu: przynajmniej umrze ze świadomością, że umożliwił komuś nieszczęśliwemu początek szczęśliwego życia. "Witaj, niebycie!" pomyślał, zamykając oczy. Topór opadł.

Po chwili otworzył oczy. Spojrzał w bok i ujrzał kata, który zszokowany trzymał kij. Ostrze wyparowało. W oczach stróża pojawiły się łzy.

- Dziękuję, Panie... - wyszeptał, zrozumiawszy Jego plan.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.