Opowiadanie
Powrót
Szept Murów
Autor: | Rinsey |
---|---|
Serie: | Shingeki no Kyojin |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość |
Dodany: | 2014-05-25 13:00:51 |
Aktualizowany: | 2014-05-25 13:00:51 |
Następny rozdział
Kopiowanie całości lub fragmentów bez zgody autorki zabronione.
Prolog
Szept Murów
Ogromny, majestatyczny Mur wyglądał na tle zasnutego ciężkimi, kłębiastymi chmurami nieba jeszcze groźniej niż zazwyczaj. Hanji nie raz zastanawiała się, jak tak monumentalna konstrukcja mogła powstać aż 2000 lat temu. Była to jednak jedna z wielu zagadek, których rozwiązania nie znała. Właśnie z tego powodu zdecydowała się na karierę naukowca, aby przy swoim wiecznym głodzie wiedzy, móc rzucić się w rwący nurt poszukiwań odpowiedzi na nieskończone pytania. Będąc na drugim roku doktoratu z biochemii i genetyki, miała możliwość brania udziału w przeróżnych projektach. Do każdego tematu młoda kobieta podchodziła z identycznym entuzjazmem. Poświęcała cały swój czas i energię, aby opracowywać nowoczesne leki, badać nowe, nieznane białka i organizmy, rozwiewać wątpliwości przy najnowszych osiągnięciach nauki. Tak się przynajmniej działo do czasu, kiedy po raz pierwszy ujrzała Mur.
Maria, Rose, Sina. Tak nazywano trzy zabytkowe budowle, których tajemnicy nie mogły rozwiązać nawet największe autorytety współczesnej nauki. Nikt nie wiedział, jak i, przede wszystkim, dlaczego powstały trzy, liczące setki kilometrów, mury w okolicach Shiganshiny, Stohess, Utopii oraz Mitras. Co ciekawe, pomimo upływu ponad dwóch tysięcy lat Mury były w stanie niemal nienaruszonym. Wyjątek stanowiły nieregularne przerwy w ich ciągłej strukturze pozwalające władzom na wybudowanie sieci dróg bez ingerencji Instytutu Dziedzictwa i Zabytków. Oczywiście, archeolodzy nie potrafili wyjaśnić, czemu w konstrukcjach, mogących przetrwać ponad dwa milenia bez większego uszczerbku, pojawiały się dziury. Nawet tworzywa, z jakiego wykonano liczące 50 metrów zapory, nie dało się określić w sposób jednoznaczny, gdyż nie przypominało ono żadnego ze znanych surowców. Gdy Hanji Zoe po raz pierwszy przybyła do Shiganshiny w odwiedziny do swojej koleżanki ze studiów, nie mogła się opanować i natychmiast pobrała kilka próbek, nie przejmując się ostrzeżeniami Ilse, że za dokonanie takiego czynu bez odpowiedniego zezwolenia groziła ogromna grzywna. W taki sposób narodziła się nowa obsesja młodej kobiety. Bez chwili wahania poświęcała cały wolny czas na badanie zdobytego materiału. Pierwsze analizy nie przynosiły żadnego rezultatu, jednak nijak nie wpływało to na ochłodzenie entuzjazmu przyszłej pani doktor. Szatynka po raz pierwszy w życiu doznała takiej fascynacji. Coś w jej wnętrzu kazało jej kontynuować to, co zaczęła. I bez względu na wszystko nie potrafiła się z tego wycofać.
Po miesiącu bezowocnych działań jej wytrwałość została nagrodzona, a wyniki, które otrzymała, przeszły jej wszelkie oczekiwania. Od początku badała zawartość próbek pod kątem substancji pochodzenia nieorganicznego i za każdym razem uzyskiwała negatywny wynik. Jeden raz zdecydowała się zrobić coś całkowicie pozbawionego sensu: nastawiła program zajmujący się wyszukiwaniem cząstek organizmów żywych, zwykle stosowany przy obróbce danych ze skamielin. Było to całkowicie nielogiczne posunięcie. To przecież były stare budowle, a nie naturalne środowisko życia jakichkolwiek stworzeń. Ta analiza powinna przynieść identyczne rezultaty jak poprzednie próby.
A jednak stało się inaczej.
Według skanera głównym składnikiem wchodzącym w skład Murów były żywe komórki. O profilu DNA zadziwiająco podobnym do ludzkiego kodu genetycznego.
Hanji nie wierzyła treści wyświetlanej przez dwudziestocalowy monitor. To musiał być jakiś błąd. Musiała raz jeszcze udać się do Shiganshiny i pobrać kolejne próbki. Niewiele się namyślając, zamówiła bilet na samolot i już następnego dnia ponownie wpatrywała się w Mur zwany Marią. Tak jak za pierwszym razem, widok ten wzbudził u niej falę sprzecznych emocji. Podekscytowanie. Ciekawość. Głód wiedzy. To było całkowicie normalne, ale skąd brało się u niej poczucie melancholii i ten wszechogarniający smutek? Nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego ta konstrukcja robiła na niej tak silne wrażenie. Wiedziała jednak, że nie spocznie, dopóki nie odnajdzie odpowiedzi na to pytanie. Gwałtowny powiew wiatru przeczesał jej brązowe włosy związane w wygodny kucyk, kiedy do jej uszu doszło ciche powarkiwanie ciemnogranatowego nieba. Ten dźwięk wytrącił ją z zadumy. Jeżeli zamierzała zdobyć świeży materiał do badań, miała mało czasu, aby zdążyć przed burzą. Sięgnęła do swojej podręcznej torby i zaczęła szukać jednorazowych rękawiczek ochronnych.
- Jednak znowu tu jesteś? - Usłyszała za plecami nieco gburliwy, męski głos.
Zaskoczona kobieta w jednej chwili przestała grzebać w swoim bagażu i odwróciła się za siebie. Jej wzrok padł na niewysokiego mężczyznę o mało sympatycznym wyrazie twarzy. Chociaż nowo przybyły musiał być niewiele starszy od niej, jego stalowo-niebieskie oczy były znacząco podkrążone, co dodawało mu kilka lat. Czarna kurtka i para dżinsów okrywała silnie umięśnione ciało, co, w połączeniu z niebezpieczną aurą otaczającą tego człowieka, sprawiało, że zazwyczaj ludzie natychmiast odczuwali lęk przy kontakcie z tym osobnikiem. Hanji można było określić wieloma określeniami, jednak nigdy nie należałaby do nich normalność.
- Co masz na myśli? - W jej głosie można było usłyszeć jedynie zdziwienie.
- Powinnaś się trzymać z daleka od tego gówna - powiedział grobowym tonem, ignorując jej wcześniejsze pytanie. Nie musiała pytać, co jego zdaniem zasługiwało na miano „gówna”, gdyż jego spojrzenie ewidentnie było utkwione w Murze. - To żałosne, że ludzie zachowują się jak jakieś pieprzone ćmy, sami zbliżając się do źródła swojego zatracenia.
W jej migdałowych oczach pojawiło się rozbawienie.
- Cóż, jedna z teorii mówi, że ćmy posiadają ewolucyjnie rozwinięty mechanizm nawigacji w oparciu o światło. Owszem, wiele z nich kończy w ogniu, ale przecież nie dotyczy to wszystkich ciem, więc to chyba zbyt ogólnikowe stwierdzenie - odparła wesoło.
Gdy mężczyzna zwrócił ku niej swoje spojrzenie, Hanji wydawało się, ze ujrzała w nim poza irytacją cień uśmiechu. Trwało to jednak tak krótko, że młoda kobieta nie wiedziała, czy jej się to przypadkiem nie przewidziało.
- Ty chyba nigdy się nie zmienisz, Okularnico - odezwał się tak cicho, że szatynka ledwo go usłyszała.
- Czy my się skądś znamy? - spytała po chwili namysłu.
Zanim ciemnowłosy mężczyzna zdążył cokolwiek odpowiedzieć, niebo zagrzmiało po raz kolejny. Ciężkie, kłębiaste chmury zaczęły ronić pierwsze deszczowe krople. Burza była coraz bliżej.
- Skoro dotarłaś do tego miejsca, nie ma już odwrotu. - Chociaż mówił cicho, każde jego słowo było doskonale słyszalne. - Następnym razem, jak się spotkamy, wszystko powinno być już dla ciebie jasne. Do następnego. - Rzucił na odchodne i nim Hanji zdołała zareagować, mężczyzna zniknął z jej pola widzenia.
- Ej! Zaczekaj! O czym ty mówisz?! - zawołała za nim, jednak nie doczekała się odpowiedzi.
Gdy kilka godzin później analizowała to dziwaczne spotkanie, leżąc w łóżku pokoju gościnnym Ilse Langar, miała zupełny mętlik w głowie. Co ten mężczyzna miał na myśli, mówiąc, że teraz już nie ma odwrotu? Że następnym razem wszystko powinno być dla niej jasne? Jak mogła się czegokolwiek dowiedzieć, jeżeli nie uzyskała odpowiedzi od niego? Zmęczona tymi pytaniami zamknęła oczy i pozwoliła porwać się strumieniowi sennej świadomości. Tej nocy towarzyszyły jej koszmary tak rzeczywiste, jakby nie były tworem jej wyobraźni, tylko przetworzonym obrazem prawdziwych wspomnień. Jednak, kiedy rano uniosła powieki, nie potrafiła sobie przypomnieć treści żadnego ze swoich snów. W jej umyśle zostało tylko jedno słowo, jedno imię.
Levi.
Strasznie się cieszę, że podobał Wam się prolog i bardzo dziękuję za tak miłe słowa :) Przed chwilą wysłałam pierwszy rozdział, więc pojawi się w zależności od czasu Redakcji :)
oo fajnie sie zapowiada. :3
nie moge sie doczekac kontynuacji. *-*
Ładnie piszesz a prolog wyszedł Ci super. :'D
Zapowiada się całkiem ciekawie, będę czekać na kontynuację. =)