Opowiadanie
Pokemon Jhnelle
Rozdział 36: Panika w Mroźnym Świecie
Autor: | O. G. Readmore |
---|---|
Serie: | Pokemon |
Gatunki: | Komedia, Przygodowe |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość |
Dodany: | 2016-02-05 15:41:35 |
Aktualizowany: | 2016-02-05 15:41:35 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Utwór pojawił się na różnych forach i blogu. Historia, region, jak i projekty pokemonów zostały stworzone przeze mnie.
Dlaczego wyspę skutą lodem, okrytą śniegiem i spowitą zimnem nazywano Mroźnym Światem? Ponieważ emanowała innością. Była odrębna od regionu Jhnelle, w którego centrum mimo wszystko się znajdowała. Stanowiła swoiste królestwo; groty, jaskinie i podziemia wyspy skrywały niezwykłe miejsca dalekie od ludzkiej ręki. Jak każde królestwo i Mroźny Świat posiadał swojego króla. Na środku "sali tronowej" znajdował się głaz z wyrytym i nań znakami, a z jego lewej strony była pieczęć. Disturb spał snem spokojnym i oczekiwał, tego który kiedyś go zbudzi. Nie sądził, że ta chwila nadejdzie tak prędko.
Helikopter wylądował na północy Mroźnego Świata. Śmigła zaczęły zwalniać, aż wreszcie ustały w bezruchu. Z maszyny wysiadło trzech mężczyzn. Ostatni z nich, najmłodszy jeszcze moment się ociągał, wywlekając z helikoptera ogromny plecak. Pierwszy rozejrzał się badawczo po okolicy. Przed nimi rozpościerał się widok na potężną górę we wnętrzu której znajdował się ich cel.
- Wrócimy w przeciągu godziny, a może dwóch - zwrócił się do pilota jeden z pasażerów.
Ten tylko skinął głową. Ekspedycja wyruszyła w kierunku wejścia do jaskini.
Po zdarzeniach z Darea Town i chwilowej utracie kontroli nad działaniami, Milo wolał mieć wszystko zapięte na ostatni guzik. Dotąd nie miał czym się pochwalić. Dread uciekł, zaś Deuce zabił jednego z jego ludzi, a w dodatku naraził się na spotkanie z liderem Novan. Limit pomyłek wyczerpał się. Nie miał zamiaru powtarzać błędów podczas spotkania z trzecim strażnikiem.
- Gdzie mamy szukać tego stwora? - przemówił najmłodszy.
- Najpierw musimy udać się do komnaty centralnej - poinstruował towarzyszy Milo. - Tam znajdziemy posąg. Gdy zabierzemy z niego pieczęć, Disturb obudzi się.
- Ile w tej bajce o opiekunach jest prawdy? - spytał bez przekonania dotąd milczący mężczyzna.
- Widziałem już dwóch opiekunów, tak samo Milo widział i świętej pamięci Herman - wspomniał spalonego żywcem towarzysza. - Oni istnieją.
Zatrzymali się przed wejściem do jaskini.
- Panowie, bądźcie z siebie dumni. Tworzymy właśnie nową historię Novan City - stwierdził Milo. - Niedługo miasto smoków przestanie istnieć...
Po tych słowach łowcy zniknęli w ciemnym przejściu prowadzącym do serca Mroźnego Świata.
- Znalazłem! - zawołał Matt Novy zeskakując z niewielkiego wzgórka na ośnieżoną polanę.
Niemal od razu na miejscu pojawili się Carter, Kyle i Thia. Przed nimi znajdował się mały zagajnik składający się z oblodzonych drzewek zbitych w grupę. Tuż za tym murem było wejście do jaskini.
- Nie ma co zwlekać! Idziemy! - ogłosił stanowczo Carter.
- W takim razie idźcie, a ja w między czasie rozpalę grilla - przytaknęła Thia.
- Łódź jest już sprawna? - zaczął Novy. - Zaraz po powrocie chciałbym opuścić to miejsce.
- Będzie jak wrócicie - machnęła ręką dziewczyna.
- Tak szybko? - zdziwił się. - Znalezienie Josha i Alissy zajmie nam kilka minut - oświadczył Matt.
- Minut? - powtórzył z uśmiechem Kyle. - Chyba żartujesz.
- Nie - pokręcił głową Matt. - Z pomocą Tibbara to nie będzie kłopot - dodał, sięgając po zieloną kulę.
Na ziemi pojawiło się puchate stworzonko o długich zajęczych uszach. Nie miał łap, a jedynie okrągły łepek, który przyciągał uwagę pomarańczową i żółtą barwą.
- Tibbar - zaczął pogodnie wielki mistrz D. - Jego zainteresowania podobnie jak moje wiążą się ze wścibstwem i podsłuchiwaniem sąsiadów.
- Wielki mistrz D - westchnął Daniels. - Jak zwykle profesjonalny komentarz.
- Kyle Daniels - wyburczał pokedex. - Jak zwykle nieprofesjonalna wiedza.
- Tibbar, nasłuch! - rozkazał Matt. - Szukamy dwójki ludzi, głos chłopaka i dziewczyny.
Zając zaczął strzyc uszami. Ludzie przyglądali mu się z uwagą, jakby bojąc się przeszkodzić pokemonowi w podjęciu tropu. Po chwili podskakując Tibbar ruszył w głąb jaskini. Za nim podążyli Matt, Carter i Kyle.
- Jak tylko znajdziemy Alissę i Josha musimy natychmiast udać się do posągu Disturba - stwierdził Novy.
- A dalej? - zapytał Carter.
- Nie wiem... Zaczekamy, aż pojawią się złodzieje pieczęci. Ze snu zostali wybudzeni dwaj z trojga opiekunów. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, z tego jak poważne skutki może mieć spotkanie tej trójki - pokręcił głową.
- Nie musisz mi mówić - przewrócił oczami Daniels.
Kyle poznał Pierota i zdawał sobie sprawę jak ogromną siłą dysponuje legenda. Bardziej martwiła go postawa niektórych ludzi, takich jak Robin McIntyre, chcących wykorzystywać siłę pokemonów do własnych celów. Narastało w nim uczucie lekkiego niepokoju.
- Czy tylko ja się martwię? - zaczął Carter.
Na jego słowa Matt stanął jak zaklęty.
- Martwisz się? Kyle, a ty? Wiem, że to dziwne, ale jak się teraz czujesz? - spytał pośpiesznie rozglądając się na boki.
- Tak sobie... - odparł niepewnie.
- Podobno bliskość Disturba wzmaga w ludziach poczucie niepokoju - wyjaśnił Novy. - To by znaczyło...
- Że tam ktoś jest - oznajmił Carter i wskazał koniec korytarza.
Za wąskim przejściem znajdowała się lodowa sala, której ściany przypominały szkła z gabinetu luster. Przebywając w tym pomieszczeniu dłużej można było odnieść wrażenie czyjejś jeszcze obecności - to były tylko lustrzane odbicia. W samym centrum stał ogromny kamień wokół którego kręcili się obcy. Matt rozpoznał w nich dwójkę przeciwników z Darea Town, którzy porwali Deuce.
- To oni - warknął.
- Jesteś pewien? - wolał się upewnić Carter.
- Tak, to oni - powtórzył.
- W takim razie zabawmy się - skinął głową Kyle i wyszedł do przodu.
Nim zdążył sięgnąć po Rhythmoxa pomieszczenie zadrżało. Daniels chwilę walczył ze wstrząsami, aż w końcu upadł na oblodzoną powierzchnię. Podłoga poruszała się, jakby żyła. Milo trzymał w ręku trzecią pieczęć. Kamień eksplodował, a jego fragmenty niczym pociski zbombardowały "szklane ściany". Wstrząsy ustały. Zapadła grobowa cisza. Ze środka wyłonił się masywny niedźwiedź o oblodzonej brodzie. Zaś ze lśniącej przeróżnymi odcieniami błękitu sierści opiekuna wystawały potężne sople lodu.
- Disturb... - wyszeptał Novy. - Spóźniliśmy się! Znowu! - rozzłościł się.
- Jeszcze nie - odparł spokojnie Carter. - Nie dopuśćmy do tego, aby go złapali.
- Dobra, biorę ich na siebie - ogłosił Kyle, wstając na równe nogi. - Huff, wybieram cię!
Obok spokojnie stojącego psa uważającego się za Slowpoke'a pojawili się Tibbar i Carcajou.
- To ten trener z Novan - warknął najmłodszy na widok Matta. - Pozbędę się go!
- Spokojnie... - powstrzymał towarzysza Milo. - Ostatnio też nam pomogli i nieco wymęczyli Deuce. Przy odrobinie szczęścia Disturb zareaguje tak jak myślę...
- Draaaah! - ryczał zbudzony opiekun.
- Co on robi? - zapytał trener sięgając po swój pokedex.
- Legendzi się - odparł krótko wielki mistrz D.
- Co takiego?
- Jak powszechnie wiadomo pokemony legendy mają o sobie wysokie mniemanie, bo podobno są niezwykle rzadkie, a przez to fajne. Dla tego od czasu do czasu opuszczają swoje zapyziałe nory i wychodzą w widoczne miejsce pokazując się trenerom, a przy tym czerpiąc satysfakcję z tego jak ich obecność przeżywają przygłupi ludzie. Czynność ta nazywa się legendzeniem.
- Haf! - odszczeknął wreszcie baset.
Niedźwiedź zamilkł i z niesmakiem spojrzał na pokemona, jakby nie wiedząc jak ma zareagować.
- Haf!
Nie wiedzieć czemu, ale niedźwiedź zaniepokoił się widokiem ognistego pokemona uważającego się za Slowpoke'a. Chcąc rozładować napięcie targające jego personą postanowił pozbyć się przyczyny swojego zaniepokojenia, którą był Huff myślący, że jest wodnym pokemonem z regionu Kanto.
- Draaahhh! - wydarł się i zaczął szarżować w stronę baseta.
Tibbar i Carcajou natychmiast uskoczyli. Baset zaczął bardzo wolno uciekać przed rozwścieczonym niedźwiedziem.
- Muszę mu jakoś pomóc! - warknął Daniels.
Niewiele myśląc, cisnął w rozwścieczoną bestię swój plecakiem. Disturb chcąc uniknąć zderzenia z przedmiotem nakręcił wymijając Huffa. Baset ze stoickim spokojem szczeknął na niedźwiedzia zupełnie jakby krytykując nieudolny atak. Opiekun Boheme City wpadł w szał, w którym zaczął ciskać na oślep lodowymi atakami. Jeden z nich uderzył w Huffa, gdy Disturb zrozumiał, że trafił w powód swojego niepokoju zaczął ciskać w stronę przeciwnika kolejne promienie. W miejscu uderzenia lód zaczął się piętrzyć. Przed Kylem wyrósł niesamowity obraz stworzony przez legendarnego stwora. Od pnącego się wzwyż słupa rozchodziły się ostre zakończenia, sople. Wyglądał jak oset o fantazyjnej budowie, w którego wnętrzu znajdował się zamrożony pies.
- Huff! - wołał rozpaczliwie Kyle, uderzając w ściany figury.
- Odsuń się - nakazał Carter. - Carcajou, roztop lód i uwolnij Huffa!
Borsuk nie zdążył. Lodowa rzeźba zaczęła topić się pod wpływem ciepła. Z jej wnętrza wybił gwałtownie słup ognia, co zaniepokoiło jeszcze bardziej Disturba. Z wnętrza bryły wyłonił się duży pies o kosmatym pysku i uszach. Przednie łapy były zdobione czymś w rodzaju żółtego płaszczyka lub pancerza, zaś tylne porastały długie jasne włosy. Stworzenie miało długi puszysty ogon.
- Arisa! - przemówił dumnie pies.
- Huff, to ty? - zdziwił się Daniels.
Pokemon posłał chłopakowi pewne spojrzenie.
- Huff może ewoluować w Arise jedynie z pomocą ognistego kamienia! Jakim cudem on się zmienił?! - wrzasnął zaskoczony obrotem spraw Milo.
Kyle rozejrzał się wokoło. Nigdzie nie widział swojego plecaka.
- Jasne! Ten kamień miałem w swojej torbie. Widocznie została zamknięta razem z Huffem w tej pułapce z lodu - wyjaśnił Kyle. - Teraz nie ma to znaczenia! Arise, pokaż Disturbowi na co cię stać! - zawołał dumny trener świeżo wyewoluowanego pokemona.
Niedźwiedź nie miał zamiaru dłużej tego tolerować. Ponownie użył lodowego promienia. Tym jednak razem Arise wyminął atak bez problemu. Biegnąc wprost na zaniepokojonego opiekuna, pokemon Danielsa czuł zbliżającą się migrenę. Jak każdy Psyduck i on wiedział, że teraz będzie mógł użyć ataku konfuzji! Będąc tuż obok Disturba wypluł z pyska strumień ognia.
- Dha! - wrzasnął z bólu przeciwnik.
- Dobra nasza! - zawołał Milo. - Jest osłabiony! Teraz możemy go łapać - oznajmił, sięgając po fioletowy pokeball.
Drogę do niedźwiedzia odciął mu niespodziewanie Friday.
- Frrr... - zawarczał.
Milo uniósł wzrok w górę. Na niewielkim wzniesieniu stała jeszcze dwójka nastolatków.
- Nawet nie próbuj! - zagroziła mu Alissa.
- Możemy się przyłączyć? - spytał Josh.
- Zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni - mruknął Milo rzucając kątem oka spojrzenia na Disturba.
Niedźwiedź nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. W złości rzucił się na Arise. Doszło do zderzenia pokemonów. Podopieczny Kyle'a ugryzł swojego przeciwnika w łapę, ten zaś zrewanżował mu się wgryzieniem w kark. Ognisty pies zaskomlał. Wraz z wbiciem kłów na bernardyna przeszła lodowata energia jaką wydzielał strażnik. Arise momentalnie odsunął się od wroga. Wiedział, że migrena może nie wystarczyć do zwycięstwa.
Disturb zaczynał mieć serdecznie dosyć walki. Najpierw niepokoją go ludzie, a potem pokemon myślący, że jest Slowpokiem ewoluuje w pokemona, który uważa się za Psyducka. Tego było za dużo. W akcie rozpaczy opiekun użył panicznego ataku. Podmuch energii przewrócił trenerów i pokemony. Jedynie Arise uważający się za Psyducka znalazł w sobie siłę do uniknięcia ciosu.
- Arisa! - zawołał, chcąc użyć psychicznego ataku.
Z psiego pyska wydobył się ogień, który przybrał kształt trąby powietrznej sunącej wprost na przeciwnika. Zderzenie Disturba z owym atakiem wywołało ogromny wstrząs. Niedźwiedź leżał nieprzytomny. Arise jeszcze przez moment mu się przyglądał po czym upadł. Pozostali zaczęli podnosić się po uderzeniu atakiem paniki. Kyle w pierwszym odruchu podbiegł do osłabionego pokemona.
- Arise, nic ci nie jest?
- Ari... - mruknął, czując jak jego wyimaginowany ból głowy przechodzi.
- Dobra nasza! - powiedział Milo.
Przez moment panował chaos. To była najlepsza chwila na złapanie Disturba. Nim którykolwiek z trenerów zdążył zareagować, mężczyzna wyrzucił w powietrze masterball. Kula odbiła się od ściany i uderzyła w nieprzytomną legendę. Disturb zniknął w środku urządzenia.
- Nie! - zawołał Matt.
Był gotowy zatrzymać łowców za wszelką cenę.
- Został już tylko jeden - zaśmiał się Milo. - Chętnie byśmy zostali, ale czas nas nagli.
Na jego skinienie pozostali dwaj mężczyźni zaczęli się wycofywać. Zniknęli wraz z złapanym Disturbem w jednej z bocznych komnat.
- Cholera! - wrzasnął Matt. - Cholera! Znowu! - powtórzył i w swojej bezsilności usiadł na ziemi.
- Spokojnie, nie wszystko jest stracone. Sam wspomniałeś, że nie mają jeszcze opiekuna z Novan City - poklepała go po ramieniu Christeensen.
- Nie rozumiesz. Mają czy nie to bez znaczenia - pokręcił głową. - Zbudzenie trzech strażników miało oznaczać kłopoty.
- Jakie kłopoty? - zmarszczył brwi Carter.
- To jakby wysłać prośbę o pomoc... - mówił niezrozumiale.
- Jaką znowu pomoc? Wyrażaj się jaśniej - ponagliła go Alissa.
- Przebudzenie trzech legend jednocześnie sprowadzi do Jhnelle ich władcę. A ten kto posiądzie jego moc będzie mógł zniszczyć nie tylko trzy miasta, ale cały region.
Novan City
Na stole na niewielkim podwyższeniu, niczym w muzealnej gablocie dumnie prezentującej eksponaty, leżał pokeball z legendarną koziczką-pokemon. Puste miejsca obok czekały na pozostałą dwójkę strażników. Twarz osoby przyglądającej się złapanemu okazowi niknęła w ciemnościach. Było już dosyć późno i wszyscy domownicy poza nią już spali, ale ona czekała na telefon. Zadzwonił. Odebrała.
- Tak?
- Mamy Disturba - oznajmił Milo.
- Gdzie jesteście?
- Już wracamy. Będziemy jeszcze przed świtem.
- Doskonale. Czekam - oznajmiła, odkładając słuchawkę.
Tymczasem łódź Thii zmierzała w stronę Black Moon Island. Pasażerowie siedzieli w ciszy wyczekując z niecierpliwością lądu.
- I co teraz? - zapytał Josh.
- Z czym? - skrzywił się Matt.
- Chodzi mi o opiekunów - wyjaśnił. - Co zamierzasz?
- Wrócę do Novan City i osobiście rozliczę się z nimi - odparł. - Przy okazji dzięki za pomoc - dodał ze smutnym uśmiechem.
- Jeśli chcesz, możemy jechać z tobą do Novan City - zaproponowała Alissa.
- Nie, dzięki - odrzucił pomoc. - To sprawa związana z moją rodziną. Sam muszę się tym zająć. Wy zrobiliście już dostatecznie dużo.
- Co z tobą Arise? - mruknął Kyle przerywając tym samym rozmowę trenerów.
Bernardyn leżał obok właściciela z łapami zakrywającymi łeb.
- Może wymęczyła go walka? - zasugerował Allen.
- Nie, bardziej wygląda jakby bolała go głowa - powiedział bez przekonania Carter.
Kyle sięgnął po mistrza D. Po zeskanowaniu pokemona pokedex zaczął:
- Psyduck to pokemon z Kanto, którego ciągle boli głowa! Hahahaha! Gratuluję, twój Slowpoke ewoluował w Psyducka!
- Chyba żartujesz! - mruknął bezsilnie Daniels. - Coś czuję, że zaraz mnie rozboli głowa! - jęknął.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.