Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Opowieści z Cyfrowego Świata - Lato w Sennej Dolinie

Powtórka z historii

Autor:O. G. Readmore
Serie:Digimon
Gatunki:Przygodowe
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2015-04-28 08:00:02
Aktualizowany:2015-07-28 21:57:02


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

DemiDevimon nie śpieszył się z powrotem do siedziby swojej pani. Od dłuższego czasu bezcelowo włóczył się po Sennej Dolnie, zbaczał z głównej drogi, wracał na nią i ponownie skręcał w nieokreślonym kierunku. Co jakiś czas zatrzymywał się i spoglądał za siebie, jakby licząc, że dostrzeże jeszcze choćby niewyraźne kontury Sennej Osady. Podskórnie czuł, że już wszyscy poznali prawdę, a wraz digipilotem pojawił się także prawdziwy partner October. Dlatego musiał stamtąd odejść, tylko dokąd? Jego jedyny sojusznik, FlaWizarmon, zapewne był w drodze do Świątyni Pamięci. Co prawda podał mu niewłaściwy kierunek, ale z pewnością nie stanowiło większego problemu dla ognistego maga.

- Pewnie i tak cały sukces przypisze sobie - mruknął pod nosem.

Przez myśl przeszło mu inne rozwiązanie: odszukać anielską pieczęć przed FlaWizarmonem i spróbować coś wynegocjować z D'Arcmon. Tylko co? Jej uznanie? Jakieś bogactwo? A może... może prosić, aby oszczędziła Senną Osadę? W końcu digimony ją zamieszkujące były całkiem fajne. Mógł też zacząć życie od nowa jako pustelnik: tu i teraz!

- Beznadzieja...

- DemiDevimon!

Na dźwięk swojego imienia po plecach przeszedł go zimny dreszcz. Odwrócił się bardzo powoli. Tuż za nim stała October. Dziewczyna nie wyglądała na zadowoloną, ale i on nie miał specjalnych powodów do radości. Nietoperz przyglądał jej się badawczo próbując ukryć swoje zdenerwowanie. Intuicyjnie postanowił powiedzieć coś, nim usłyszy burę za ucieczkę, lub co gorsza - za kłamstwo.

- Co tutaj robisz?

- A jak myślisz? - odpowiedziała chłodno. - Szukam cię!

- Szukałaś mnie?- rzucił ogólnikowe pytanie próbując wybadać teren.

- Pewnie! Wszyscy cię szukają! Nie powinieneś wymykać się bez słowa! - strofowała go, aby po chwili dodać łagodniejszym tonem: - Wracajmy.

Wyglądało na to, że jego obawy były przedwczesne. October nadal nic nie wiedziała. Na chwilę mógł odetchnąć z ulgą. Jednak nie oznaczało to, że miał po co wracać do osady.

- Nie mogę z tobą wrócić.

- Jak to nie możesz? - zdziwiła się.

- Muszę uporać się z kilkoma sprawami.

- Chodzi o walkę z Halsemonem? - próbowała dociec i nie czekając na odpowiedź szybko dodała: - Nie przejmuj się tym!

- Nie przejmuję - uciął krótko. - Dobrze ci radzę: wracaj do osady, a stamtąd najlepiej prosto do domu.

Dziewczyna na moment zamilkła. Była przyzwyczajona do różnych zachowań DemiDevimona, który niekiedy zachowywał się, jakby miał muchy w nosie, ale tym razem nie miała zamiaru mu odpuszczać.

- Albo wracamy razem do osady, albo idziemy gdzie chcesz. W każdym razie nie będziemy się rozstawać.

Digimon już chciał coś powiedzieć, ale naznaczona nie dała mu dojść do słowa kontynuując:

- Uporamy się z twoimi sprawami razem.

- Cicho siedzieć! - rozległo się.

Z krzaków wyłonił się szaro-stalowy robot o długich i szerokich łapach zakończonych metalowymi pazurami. Stał w bezruchu i łypał na nich złowrogo jednym okiem.

- Mekanorimon - wyszeptał nietoperz.

- Dobry czy zły?

- Zależy.

Dziewczyna wolała nie pytać od czego "zależy". Chociaż spędziła już trochę czasu w Cyfrowym Świecie to nadal miała problemy ze zrozumieniem niektórych jego mieszkańców. Digimony potrafiły być nieprzewidywalne.

Tymczasem Mekanorimon zwyczajnie stracił zainteresowanie parą podróżnych i marudząc coś pod nosem zaczął się wycofywać.

- Hej, Mekanorimon - zatrzymał go nietoperz. - Mógłbyś wskazać nam drogę?

- Tam! - odparł bez namysłu wskazując wielką łapą w lewo.

Ignorując jego odpowiedź zadał pytanie ponownie:

- Szukamy Świątyni Pamięci. Wiesz gdzie to jest?

- Tutaj.

- Tutaj?

- Tutaj - powtórzył odsłaniając zarośla.

Bohaterom ukazała się Świątynia Pamięci. Widok był zaskoczeniem dla obydwojga. Wcześniejsze wyobrażenia October na temat świątyni nie pokrywały się z prawdą. To, co miało być majestatyczne, wielkie i piękne w rzeczywistości takim nie było. Świątynia Pamięci przypominała ruiny starego zamku, porośnięte trawą i zeschłymi krzewami.

- Na pewno to jest to miejsce? - wolał upewnić się digimon.

Mekanorimon rozejrzał się wokoło i przytaknął.

- Musisz nam pomóc - włączyła się October.

- Raz wam już pomogłem znajdując Świątynię Pamięci - przerwał jej. - Musicie nauczyć się sami sobie radzić z problemami otaczającego was świata, prawda Haguś?

- Kto to jest Haguś? - zdziwił się nietoperz.

- Wybaczcie moje maniery! To jest Haguś - robot przedstawił Hagusia podróżnym.

Wszystko wskazywało na to, że "Haguś" był, albo bardzo mały, albo niewidzialny, bo poza ich trójką w ruinach nie było nikogo więcej. Inną możliwością było to, iż przez lata spędzone samotnie w Świątyni Pamięci mechaniczny digimon zwyczajnie postradał zmysły i rozmawiał z wyimaginowanym przyjacielem.

- Jesteśmy strażnikami świątyni - wyjaśnił. - Muszę przyznać, że czułem się bardzo samotny. Wy jesteście pierwszymi, którzy tu zawitali od bardzo dawna... Nawet Haguś... To znaczy Hagurumon - poprawił na pełne imię towarzysza. - Kilka lat temu wyszedł do toalety i nie wrócił jeszcze. Prawdopodobnie gdzieś po drodze zardzewiał - ogłosił ze spokojem. - Samotność jest taka straszna.

- Szukamy informacji na temat anielskiej pieczęci - przerwał mu DemiDevimon. Ostatnią rzeczą jakiej chciał słuchać były nostalgiczne wspomnienia jakiegoś digimona.

- Ach! - ożywił się. - Chodzi wam o legendę Sennej Dolinie!

Gdy przytaknęli Mekanorimon ruszył przed siebie. Przeszedłszy kilka metrów zatrzymał się obok kawałka ściany zapełnionej dziwacznymi symbolami i zaczął mówić:

- Digimon o skrzydłach anioła nie był jedynie opiekunem Sennej Doliny, ale także najpotężniejszym stworzeniem zamieszkującym ją. Wierzcie lub nie, ale w tamtych czasach poziom champion był nieosiągalnym marzeniem dla wielu z nas.- Dla wielu nadal jest - mruknął DemiDevimon na myśl o przemianie w Devimona.

- W każdym razie... - robot wrócił do tematu. - Kiedyś naszą krainę nawiedziła groźba zniszczenia.

- D'Arcmon - wyszeptała October.

Mekanorimon kontynuował:

- Nawet digimon o skrzydłach anioła nie miał szans w otwartej batalii przeciwko tak potężnej sile. Na szczęście miał inny plan... - zrobił pauzę, aby przyjrzeć się reakcjom słuchaczy. - Za pomocą całej swojej energii stworzył niewidzialną klatkę, w której uwięził wroga, a następnie zapieczętował ją, aby ten już nigdy nie mógł jej opuścić.

- Znamy to - przerwał mu w dość niegrzeczny sposób DemiDevimon. - Mógłbyś nam powiedzieć, gdzie mamy szukać pieczęci?

- Po co wam ona? - zapytał podejrzliwie robot.

- Od pewnego czasu szukają jej słudzy D'Arcmona - odparła October. - Musimy się upewnić, że jej nie dostaną.

Nietoperz wziął głęboki oddech i po chwili zastanowienia zaczął kombinować:

- Sama D'Arcmon nie stanowi niebezpieczeństwa dopóki nikt nie odnajdzie pieczęci, prawda? Może wystarczyłoby ukryć ją w świecie ludzi? - ze wstydem musiał przyznać, że zaczął knuć przeciwko swojej władczyni.

- To niebezpieczne - stwierdziła dziewczyna. - Jeśli FlaWizarmon i Youkomon dowiedzą się, że pieczęć jest w Thorndale z pewnością po nią przyjdą.

- Niestety nie mogę wam pomóc - mruknął Mekanorimon. - Nikt nie zna miejsca ukrycia pieczęci. Jedyne przekazy ustne dotyczące pieczęci mówią, że została zabrana przez digimona o skrzydłach anioła.

- Czyli wiemy tyle co na początku - podsumowała October.

- Ciekawe... - mruknął DemiDevimon. - Powiedz jeszcze... - zwrócił się do robota. - Dlaczego wszyscy mówią o nim "digimon o skrzydłach anioła", a nie posługują się jego prawdziwym imieniem.

- Każdy wykształcony potwór wie, że mówią tak z wdzięczności. Sam digimon o skrzydłach anioła chciał, aby tak go nazywano.

- Ale jak miał na imię?

- O takie rzeczy to już wstyd pytać! - mruknął zirytowany brakiem elementarnej wiedzy DemiDevimona.

- Ja jednak pytam.

- Nie powiem, aby zaprotestować w ten sposób przeciwko twojej ignorancji!

- To wiesz w końcu jak miał na imię, czy nie? - nie ustępował.

- Wiem.... - odparł spokojniej. - To znaczy kiedyś wiedziałem, ale musiałem zapomnieć, ale może Haguś pamięta - wrócił do tematu zaginionego kompana. - On to miał pamięć...

- Dobra nieważne! - nietoperz przerwał robotowi ponownie.

- Muszę przyznać, że wiele digimonów widziałem, ale takiego jak twoja towarzyszka jeszcze nigdy - stwierdził Mekanorimon.

- Nie jestem digimonem! - zawołała dziewczyna.

- October jest człowiekiem.

- Człowiek! - oko Mekanorimona zaczęło lśnić pod wpływem ekscytacji. Wiele słyszał o ludziach, ale jeszcze nigdy nie miał okazji spotkać żadnego. - Jak opowiem Hagusiowi to zzielenieje z zazdrości! To znaczy, że należycie do paktu dziesięciu wojowników?

- Kogo? - spytali równocześnie.

Zamiast przydomka "dziesięciu wojowników" mógł użyć określenia opiekunowie, wybrańcy, albo naznaczeni, ale wszystkie te określenia wydawały mu się strasznie wyświechtane i mało oryginalne. Czytając o legendach Cyfrowego Świata wielokrotnie natykał się na wzmianki o ludziach i ich wpływie na digimony. Dlatego zdecydował się, że wymyśli o wiele lepszą nazwę dla bohaterów niż jacyś tam naznaczeni.

- Zaczęło się tutaj - odparł robot i wskazał długą łapą na kamienny krąg znajdujący się mniej więcej w centrum Świątyni Pamięci.

Zaintrygowani podeszli bliżej. Na każdym kamieniu znajdował się inny symbol. October nie znała digimonowego pisma, ale zakładała, że był to swego rodzaju podpis coś na kształt rezerwacji stolika w restauracji.

- Przed wiekami, gdy po raz pierwszy nad naszymi światami zawisła groźba zniszczenia digimony z dziesięciu rodzin zawarły między sobą pakt. Wedle porozumienia każda z rodzin miała wybrać spośród siebie jednego przedstawiciela. Wybrane w ten sposób potwory rozeszły się w różne strony w poszukiwaniu swoich dopełnień, odpowiedników w świecie ludzi. Tak było kiedyś... Pakt zawarty przez naszych przodków odradza się za każdym razem, gdy światom digimonów i człowieków grozi niebezpieczeństwo.

- DemiDevimon, a ty do której rodziny należysz?- spytała, przyglądając się kamieniom.

- Do Mrocznej Strefy, ale nie wydaje mi się, aby ktoś z tej rodziny...

- Tu jest! - zawołała.

Nietoperz niechętnie podleciał, aby przyjrzeć się kamieniowi. Symbol wyryty w nim przedstawiał czaszkę, identyczną do tej, która zdobiła czoło DemiDevimona.

- Ten symbol oznacza twoją rodzinę, prawda? -zapytała, szukając potwierdzenia.

- Digimony z Mrocznej Strefy to najokrutniejsze, najpodlejsze i najprzebieglejsze cyfrowe potwory, które kalają swoją obecnością świat - wyjaśnił Mekanorimon.

- Wielkie dzięki za opisanie mnie w tak pozytywnym świetle - mruknął niezadowolony nietoperz.

- To znaczy ja tak nie uważam... - zaczął się wycofywać w obawie przed złością digimona-wirusa. - Tak zawsze mówił o was Haguś! Ja osobiście uważam, że jesteście... - z trudem przeszło mu to przez gardło: -... jesteście spoko!

- Wtedy w obliczu wspólnego wroga wszystkie rodziny postanowiły zawrzeć sojusz i nie miało znaczenia, czy ktoś jest dobry, czy zły - uspokoiła ich October.

Słońce powoli zachodziło za horyzont, a niebo zmieniało kolor na pomarańczowy. Zbliżał się wieczór i nie było sensu ruszać się gdziekolwiek. October i DemiDevimon zdecydowali się przenocować w Świątyni Pamięci. Mekanorimona rozpalił ognisko i zaczął opowiadać o nieobecnym Hagusiu.

- Jaki ten Hagurumon mądry! I sympatyczny - zachwycał się. - Wielka szkoda, że nie możecie go poznać.

Było już bardzo późno. Dziewczyna i jej partner w ciszy przyglądali się powoli dogasającemu ognisku. Ich gospodarz już od dawna spał i tylko od czasu do czasu mruczał coś przez sen.

- Tak sobie myślę... - zaczął DemiDevimon. - Spróbujmy pogadać z D'Arcmon.

- Chcesz z nią rozmawiać?

- W gruncie rzeczy to fajna z niej babka... Może w zamian za pieczęć oszczędziłaby Senną Osadę?

- A co z resztą mieszkańców Sennej Doliny? - zapytała. - Nie możemy pozwolić, aby znalazła pieczęć.

- Kiedyś ją znajdzie... - mruknął pod nosem.

- Dlatego musimy ją znaleźć przed nią, a potem... - zaczęła się zastanawiać. - Wrócisz ze mną do osady, prawda?

DemiDevimon niechętnie, ale przytaknął swojej partnerce.

Nagle Mekanorimon zerwał się na równe nogi.

- To było straszne! - zaczął lamentować. - Straszne!

- To był tylko zły sen - dziewczyna próbowała uspokoić digimona.

- Wiem co się stało z Hagusiem - odparł, łapiąc oddech. - Hagurumon digimorfował we mnie!

Nazajutrz rano October i DemiDevimon byli gotowi do opuszczenia świątyni. Pożegnali się z robotem i ruszyli przed siebie. Nieoczekiwanie wpadli na Monochromona.

- Hej! - zawołał dinozaur.

Jego widok nieco zdziwił parę.

- Co tu robisz?

- Szukam was! - odparł. - Tak się cieszę, że was znalazłem! Proponuję grupowy uścisk!

- Cóż za miłe spotkanie! -usłyszeli głos FlaWizarmona.

Dopiero po chwili dostrzegli ognistego maga lewitującego nad ich głowami.

- Co tu robisz? - rzucił kąśliwie DemiDevimon.

- No, jak to co? Sam zasugerowałeś mi, abym odwiedził Świątynię Pamięci - odparł. - Co prawda podałeś mi niewłaściwy kierunek, ale wystarczyło was śledzić.

- O czym on mówi? - próbowała zrozumieć dziewczyna.

- Za późno na wyjaśnienia - powiedział ze spokojem nietoperz. - Wracaj z Monochromonem do osady.

- Nie tak prędko! - zawołał przeciwnik i kręcąc swoją różdżką wymamrotał coś pod nosem.

October omdlała, a następnie uniosła się w górę. - Zrobimy tak: oddam ją w zamian za anielską pieczęć.

- Ale ja nie mam pieczęci!

- W takim razie odszukaj ją - po tych słowach wraz z zakładniczką zniknął, gdzieś za koronami wyskoich drzew.

- Monochromon! - nietoperz zwrócił się do zaskoczonego obrotem spraw dinozaura. - Wracaj do osady i przekaż pozostałym, że FlaWizarmon porwał October. Zaniósł ją na polanę za lasem na skraju Sennej Doliny - wyjaśnił.

- Dobra, a ty?

- Ja polecę za nim!

- Zgoda! Ależ emocje! - wołał Monochromon biegnąc do wioski.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.