Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Wammy's House II - Szlachta u drzwi

Strój mamy i Jeane

Autor:Yumi Mizuno
Serie:Death Note
Gatunki:Akcja, Dramat, Horror, Kryminał, Mroczne, Przygodowe, Romans
Uwagi:Przemoc, Erotyka, Wulgaryzmy
Dodany:2016-03-09 08:00:57
Aktualizowany:2016-03-06 22:11:57


Poprzedni rozdział

Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone.


Cóż to? Słyszę dzwoneczek nad moją głową, jak w święta! Ale nie, przecież jest lato. A w zasadzie lato już się kończy. Podniosłam się i przetarłam oczy. Tak, czyli tamto co się działo wczoraj, to nie był sen. To nawet nie był koszmar, tylko rzeczywistość. Przekręciłam głowę na bok i popatrzyłam na pościel zwiniętą w kłębek, która leżała obok mnie. Czułam zapach świeżych bułeczek, jaki roznosił się po całym domu. Nie, po całej rezydencji. A można powiedzieć, że jeszcze wczoraj o tej porze, kiedy to słońce wstawało, tuliłam do tej samej koszulki, moja S .Płakałam za wszystkimi, obiecałam, że będę pisać, a mimo to, przez strach i smutek jaki pałętał się w moim sercu, uśmiech nie znikał mi z twarzy. Rozstania najbardziej się pamięta, przez wzgląd na samo jego istnienie. Przetarłam dłonią policzki i poklepałam się kilka razy. Tego samego dnia, sierociniec miała opuścić S. Nowym dyrektorem jest Roger, a co się tyczy pana Zero i pani Amy, pobrali się rok wcześniej i adoptowali S. Razem mają pojechać gdzieś do środkowej Europy. Gdzie dokładnie? Niestety nie wiem.

B miał tutaj być razem z nami, ale nie chciał. Powiedział że rodzina z Los Angeles się nim zaopiekuje i że kiedyś mnie odnajdzie. Obiecał, a na pamiątkę dał mi słomianą kukiełkę z kawałkiem swojego ubrania „Jak będziesz zła, możesz ją kaleczyć” Mówił uśmiechając się, podczas gdy ja płakałam.

Teraz to wydaje się tak odległe, jak gdybym obudziła się ze snu. Zeszłam z wielkiego łóżka i podeszłam do okna, dotknęłam lodowatej szyby i zaczęłam wsłuchiwać się w odgłosy. Gdzieś w oddali odzywała się wrona, na dole ktoś przebierał w talerzach. A ja? Ja stałam, nie miałam na nic ochoty, choć wiedziałam ze to mój pierwszy dzień. Dzień tutaj, z tą rodziną.

Zarzuciłam na chude ramiona pomarańczowy szlafrok i wyszłam z pokoju. W długim korytarzu natknęłam się na zaspanego L. Po krótkiej chwili dołączył do nas dziadzio. Razem, w trójkę, wszyscy w piżamach, zeszliśmy na dół do jadalni. Rezydencja rodziny u której się zatrzymaliśmy jest olbrzymia, ba! Wielka, znacznie większa od sierocińca. Wszystko tutaj tonie w barwach, salon gościnny jest czerwony i przytulny, pełen drobiazgów, taras szary z subtelnym bujanym fotelem, hol zielony i pusty. Kuchnia przyjemnie mała, ale zawsze jest w niej słońce.

Co się tyczy jadalni, ta tonie w białych barwach, jeden wielki stół, przy którym siedziała ściśnięta rodzina mac Kinleyów.

Pani mac Kinley ma na imię Angelika jest piękną wysoką kobietą, delikatne okulary sterczą na jej nosie, a w ustach jak nie coś do jedzenia to trzyma wąskie cygaro. Do tego nie widziałam jej jeszcze w sukni, ale w samych spodniach. Słomiane włosy opadają delikatnie na ramiona kiedy tak ziewa jednocześnie smarując bułkę. Obok niej siedzi jej maż, Emmanuel. Wyższy od niej, przez co ja czuję się jak krasnolud. Mężczyzna o jasnej karnacji i czarnych lekko zapuszczonych włosach. Nie mówił za wiele, w zasadzie to ograniczał się do „tak”, „nie” i „może” przy naszym pierwszym spotkaniu. Po drugiej stronie pani Angeliki siedzi jej córka, Lily. Długie i jedwabne włosy, pofarbowane na przyjemny kolor błękitnego nieba, związane teraz ma w dwa warkocze. Jest starsza ode mnie i od L. Wczoraj była nawet sympatyczna, raczej słuchała niż mówiła. Przy jej boku siedział jej brat. Jest w wieku L i ma dziwne zamiłowanie do rozmaitych gier. Od przebieranek za piratów, przez co cały czas nosi opaskę na oku, po gry planszowe, szachy, warcaby, karty i krykieta. Rodzice do tego celu nawet stworzyli w posiadłości dla chłopca bawialnie wypełnioną rozmaitymi zabawkami.

Wszyscy wyglądali na zaspanych. Dziadek wczoraj mówił mi, że oni są naszą rodziną, na tyle daleką, że zatraciły się więzy krwi, a na tyle bliską, że o sobie pamiętamy. Zgodzili się nas nocować i karmić, za udziały w zyskach dziadka. Cokolwiek by to miało znaczyć.

- Witam. - Odezwałam się pierwsza, głos mi zadrżał lecz pomimo to, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Dziadek tylko z uśmiechem pod wąsem popchnął mnie i L byśmy usiedli obok rodzeństwa mac Kinley, on sam usiadł po prawicy pana Emmanuela.

Ostatnim członkiem rodziny jest Edward. Lokaj, wysoki, o kasztanowych oczach i czarnych jak noc włosach. Subtelny i elegancki, oczywiście na jego widok już za pierwszym razem wyskoczyły mi rumieńce, lecz wtedy to w bok dźgnęła mnie panienka, dzisiaj uczynił to L, aż pisnęłam odskakując na bok.

Kiedy wszystkie talerze zniknęły ze stołu pani Angelika otarła usta w białą chusteczkę i popatrzyła na L.

- Więc, młody geniuszu, kim chcesz być jak dorośniesz? - Zapytała opierając się na stole

- Detektywem. - Powiedział krótko patrząc na nią zza grzywki czarnych włosów

- Zatem będziesz musiał od czegoś zacząć. - Uśmiechnęła się kwaśno.

- Wiem, już przeglądam prasę.

-A pseudonim?

-Pseudonim?- Powtórzył ze zdziwieniem

- Tak, każdy wielki detektyw miał pseudonimy, dwa a nawet trzy. -Powiedziała dumnie, że tutaj mogła go zagiąć.

- O tym nie pomyślałem. - przyznał pochylając głowę.

-To może L? - Zaproponowałam przystawiając wskazujący palec do dolnej wargi

-Nie może mieć takiego pseudonimu. - Powiedział oburzony dziadek

-Ale L, to dobry pomysł… - popatrzyłam na niego - …nikt nie zna jego imienia i nazwiska, a nam łatwo będzie zapamiętać. -

-Ty nie musisz tego pamiętać, ty już je znasz… - Warknął. Najwyraźniej miał dzisiaj zły dzień, postanowiłam zamilczeć, wszyscy wzrok przenieśli na zamyślonego chłopca który machał nogami.

-Zatem będę L. - Popatrzył się na mnie z uśmiechem.

Potem zostałam zawieziona do nowej szkoły. Nowi ludzie, nowi nauczyciele. W końcu mam już całe dziewięć lat! Jestem duża! Od jutra mam zacząć spełniać siebie w swoim marzeniu, zostanę mamą. Co się tego tyczy, tamtego wieczora kiedy przyjechaliśmy, pani Angelika zadała podobne pytanie mnie. Okazała zdziwienie gdy powiedziałam „Chcę zostać mamą” musiało to dziwnie zabrzmieć.

~***~

-Oto Twój nowy strój. - Powiedział następnego dnia Edward, wchodząc do mojego pokoju z paczką opakowaną w szary papier - Dbaj o niego.- Dodał kładąc pakunek na moim łóżku. Podniosłam się lekko i przetarłam oczy.

-Dziękuję.- Mruknęłam i ziewnęłam

-Hm...Damy tak nie robią. - Zwrócił się do mnie lokaj i zaczął rozsuwać zasłony w moim pokoju. Jaskrawe światło wleciało do mojego pokoju drażniąc zaspane oczy - Jak się ziewa, to się zasłania usta. Na każdą prośbę kierowaną w twoją stronę powinnaś odpowiadać energicznie. - Mówił to wszystko z dziwnym spokojem, a ja czując jak policzki mi goreją, patrzyłam na niego zawstydzona brakiem manier.

Ale od kogo miałabym się ich nauczyć? Dziadek był wiecznie zalatany, zachowywałam się tak jak moje rodzeństwo. Opuściłam głowę

-Przepraszam.- Szepnęłam skruszona i podczołgałam się do pakunku. Starannie odwiązałam kokardkę zrobioną z rzemyka i powoli, by robić jak najmniej hałasu, rozdarłam papier. Edward stał nade mną i patrzył się na moje starania.

Moim oczom ukazała się czarno biała sukienka. Pełna koronek i falbanek, do tego czepek pokojówki i rękawiczki. Zachwycona stanęłam na łóżku z moją zdobyczą i popatrzyłam na Edwarda nic nie mówiąc. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam się śmiać. Długo mi zajęło zanim się nie uspokoiłam i pobiegłam do łazienki by się przebrać.

Był idealny, czułam się w nim dobrze, choć najwięcej problemu sprawiło mi zawiązanie fartuszka, ale i to przebolałam. To było już postanowione, w stroju mamy pójdę do szkoły!

Dziadek trochę protestował, a L przyglądał mi się uważnie, państwo mac Kinley wraz z dziećmi nie reagowali z żadną ekscytacją, no pewnie, dla nich to normalne.

Z uśmiechem na ustach pozwoliłam się zawieść do szkoły. A tam? Zareagowali na mój strój śmiechem. Dzieci śmiały się ze głośno. Rozpłakałam się stając pod tablicą, a w moją stronę kierowany był grad wyzwisk.

-Przestańcie!- Poczułam czyjąś obecność przed sobą. Dziewczynka, mojego wzrostu, rozłożyła ręce tak jak gdyby chciała mnie ochronić. Na jej ramieniu zobaczyłam przepaskę. Oh, a więc to ona była przewodniczącą klasy. -Jak się zachowujecie dla nowego członka naszej klasy?! - Warknęła. Sala ucichła.

-Ale to dziwadło!- Usłyszałam jakiegoś chłopaka

-Ona jest śmieszna! - Zawtórowała mu dziewczyna

-Jest żałosna! - Pisnął w końcu ktoś z końca sali

Pociągnęłam nosem przyglądając się dziewczynie uważnie. Na razie widziałam tylko tył jej głowy. Włosy były ścięte prawie na chłopaka, tylko z boku wisiał jeden kosmyk zawiązany sznureczkiem.

-To wy jesteście śmieszni! - Krzyknęła opuszczając dłonie - Jak się zachowujecie? - Dodała marszcząc brwi.

Potem do sali wszedł nauczyciel, nasz wychowawca. Widząc jak cała klasa stoi naprzeciw naszej dwójki, skrzywił się i uderzył otwartą dłonią o dziennik. Poczułam się wtedy tak, jak gdyby ta dłoń nie uderzyła w trzymany przez niego przedmiot ale w mój policzek.

-Cześć, my się jeszcze nie znamy - Usłyszałam przyjemny głos mojego bohatera. Dziewczyna stała teraz twarzą skierowaną w moją stronę. Dłonie miała schowane za sobą, a na kremowej twarzy widniał przyjazny uśmiech. Brązowe jak czekolada oczy patrzyły się na mnie zachęcająco - Wstań. - Poprosiła mnie, a pamiętając nauki z rana, szybko to zrobiłam. - Nie płacz. - Powiedziała marszcząc brwi - Bo jak oni zobaczą ze jesteś słaba, to nie będziesz miała życia. - Dodała unosząc wysoko brwi - Pierwszy raz w szkole publicznej? - Przytaknęłam jej. Odpowiedziała mi jedynie uśmiechem i chwyciła mnie za nadgarstek - Usiądziesz ze mną, jestem Janne. A ty?-

-Kiki.- Szepnęłam - Ale wszyscy na mnie mówią.. mówili… Moje rodzeństwo mówiło na mnie, Fiołek - Szeptałam idąc wiedziona przez nią.

-Zatem, Fiołek, mogę? - Usiadła na swoim krzesełku

-T..Tak- Mruknęłam siadając skrępowana obok niej

-Więc, zostaniemy przyjaciółkami? - Zapytała się szczerze, śmiejąc się perliście

Otworzyłam szeroko oczy, przyjaciel, jak to dziwnie brzmiało w moich uszach. Nie wiedząc co odpowiedzieć. Przytaknęłam jej tylko z lekkim uśmiechem na ustach.

Potem zaczęły się już lekcje

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.