Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Moja Gildia

CZĘŚĆ I - 1. Jestem prawie absolwentką

Autor:EvelynTemptation
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Fantasy, Mroczne, Przygodowe, Romans
Dodany:2014-08-26 08:00:54
Aktualizowany:2014-08-15 14:55:54



- Piątka, panno Leitis, proszę nie zapomnieć o egzaminie praktycznym w czwartek. - Wymuszony uśmiech na starej, pomarszczonej twarzy przewodniczącego komisji egzaminacyjnej nie sprawił, że uwierzyłam w jego szczere intencje. Gdyby nie obecność dwóch Starszych Elfów u jego boku, prawdopodobnie zadawałby mi jeszcze więcej bzdurnych szczegółowych pytań na temat strzelania z łuku i nie wyszłabym z sali przez najbliższe dwie godziny. Sięgnęłam po indeks z równie szczerym uśmiechem.

- Dziękuję, pamiętam dobrze, to będzie już mój ostatni egzamin, chyba, że będzie Pan chciał mnie zobaczyć ponownie, to pomyślę nad tym, żeby go specjalnie oblać. - Wyszłam nie czekając na odpowiedź. Na korytarzu zobaczyłam kilku rówieśników z trzęsącymi się rękami i przerażonymi oczami, którzy na mój widok wydali się jeszcze bardziej przestraszeni. I nic w tym dziwnego, czekali na najgorszy z możliwych egzaminów teoretycznych u Profesora „Zło Wcielone”, u którego zdać, to prawie jak szóstka w lotku. Uśmiechnęłam się szeroko, pokazałam wszystkim indeks i kiedy usłyszałam skrzypienie otwierających się drzwi ruszyłam w stronę głównego holu życząc następnej ofierze powodzenia.

Usiadłam na jednej z rzeźbionych, drewnianych ław podziwiając wysoki sufit z malowidłami, scenami walczących elfów, gnomów, gryfów, magów i wielu innych postaci. Zerkając co jakiś czas w stronę jednego z korytarzy podeszłam do ogromnego lustra w ciemnej, drewnianej ramie. Przyjrzałam się swojemu odbiciu z wielką satysfakcją, były to bowiem ostatnie moje dni w akademii, po której czekała na mnie od tak dawna wymarzona gildia. Rodzice, w szczególności matka, miała nadzieję, że przejmę po niej firmę, ale byłam nieugięta. Jestem typem wojowniczki, nie interesują mnie zioła. Owszem, z tej dziedziny również byłam dobra, bo chcąc nie chcąc kto wie, kiedy ta wiedza mi się może przydać, tak jak wszelkie informacje o zwierzętach, czy nawet goblinach.

Byłam małym dzieckiem, kiedy moje serce tak mocno zabiło, pierwszy raz w tak ogromnym zachwycie i podnieceniu. Biegałam między drzewami starając się dogonić moją kuzynkę. Była starsza ode mnie i należała do skrzydlatych elfów. Zawsze jej tego zazdrościłam i zawsze starałam się być od niej lepsza w innych dziedzinach. Już wtedy zaczynałam wykazywać zdolności terenowe, których moja matka nie akceptowała, miała na mnie plan, miałam być damą, miałam być piękna, delikatna stonowana a przede wszystkim inteligentna. A byłam dzikuską. Cholernie mądrą i szybką dzikuską.

Biegłam tak szybko, że ledwo udawało mi się mijać niskie gałęzie. Straciłam kuzynkę z oczu, ale nie mogłam się poddawać, więc biegłam dalej nie zważając na ból w nogach starałam się być coraz szybsza. Nagle usłyszałam przerażający dźwięk, przypominający coś między piskami szczura a wyciem wściekłego wilka i zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować wpadłam z całym impetem na przerośniętą futrzaną masę mięśni. Choć byłam stosunkowo niska i drobna jak na mój wiek i fakt, że pochodzę z rodziny elfów, dzięki codziennym treningom miałam ponadprzeciętnie silne mięśnie, dzięki którym nie połamałam się w momencie uderzenia i nawet później kiedy przekoziołkowałam kilka metrów łamiąc po drodze parę gałęzi i ostatecznie lądując na wielkim pniu. Wściekłe wycie podniosło poziom adrenaliny, która zmusiła mnie do szybkiego działania. Złapałam prędko za jedną ze złamanych gałęzi i zanim się zorientowałam poczułam najgorszy smród z pyska tuż pod moim nosem. Kolejny bodziec, który zmusił mnie do dobicia paskudnej zwierzyny, nabitej na trzymaną przeze mnie gałąź. Wyjęłam ją, zanim kudłata masa zaatakowała ponownie i wbiłam znów, tym razem w oko, głęboko, aż do mózgu i znów, tym razem celując dokładnie w serce. Zwierzę przeczołgało się gwałtownie zanosiło w konwulsjach jeszcze kilka metrów aż w końcu padło. Czekałam ledwo dysząc z zakrwawioną gałęzią w ręku nasłuchując, czy nie ma w okolicy więcej przeciwników. Kiedy usłyszałam z tyłu kroki nie zdążyłam się dobrze zamachnąć już ktoś powstrzymał moją rękę w silnym uścisku i od razu drugą przygniatając do ziemi blokując wszystkie moje ruchy.

- Powoli dzikusko. Upolowałaś właśnie ostatniego krinii* z całej watahy. - Poluzował lekko uścisk, co momentalnie chciałam wykorzystać. Oczywiście wyczuł to i przycisnął mocniej do ziemi. - Puszczę cię, jak będziesz spokojna. Polowałem na nie od kilku dni, ten był przywódcą, Alfą. Nic dziwnego, że nie dał się tak łatwo złapać. - Westchnął głęboko ponownie zmniejszył uścisk, tym razem się nie wyrywałam. - Dzisiaj go wytropiłem, ale wyczuł mnie i role się zmieniły. To znaczy on chciał mnie upolować, ale nie jestem głupi. - Zszedł ze mnie uśmiechając się szeroko. - W końcu nie każdy może należeć do gildii. Chciałem go trochę pomęczyć, biegł tuż za mną i już miałem zaatakować i patrzę nie ma go! Słyszę gdzieś daleko wściekłe warczenie, biegnę w tamtą stronę i widzę jak się rzuca na drzewo. Nagle krew! Widzę jakieś małe rączki dźgające z desperacją jeszcze raz i jeszcze raz! - Umilkł przyglądając mi się w milczeniu. - Spodziewałem się płaczu, przerażonego wycia, ale kiedy podszedłem ty byłaś gotowa znów atakować. Jestem pełen podziwu. - Wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po głowie. Jego dłoń była duża i ciepła. - Widziałem wiele, ale to pierwszy raz, kiedy mała dziewczynka powala wściekłego Alfę i ma na tyle trzeźwy umysł, żeby nie puszczać broni i nasłuchiwać czy jest więcej przeciwników. Swoją drogą bardzo szybko kombinujesz, wielu wyszkolonych wojowników bez odpowiedniego sprzętu miałoby nie lada kłopoty w takiej sytuacji, ty znalazłaś broń w mgnieniu oka. - Czułam się niesamowicie. Wszystko mnie bolało, byłam przerażona, jednak dalej czujna, serce chciało wyskoczyć mi z piersi, ale byłam z siebie dumna, zachwycona, podniecona! Uśmiechnęłam się szeroko ucieszona słowami nieznajomego. - Jestem Solas, jak widzisz również jestem elfem. - Uśmiechnął się promiennie wskazując palcami swoje długie, spiczaste uszy. - Jak ci na imię dzielna wojowniczko?

- Leitis... - Zaśmiał się, co trochę mnie zdziwiło. Co jest zabawnego w moim imieniu?

- A jednak umiesz mówić!

- Lei! Już jestem, wybacz, że tyle czekałaś, zdałam! - Piękna, z długimi włosami do pasa elfka podbiegła do mnie z gracją przytulając delikatnie na przywitanie. - Widziałam po drodze Luthaisa, nie wyglądał zbyt dobrze po bitwie z Profesorem „Zło Wcielone”... Jak ci poszło?

- Maili, czyż to nie oczywiste? Żaden potwór mnie nie zagnie, naturalnie zdałam. - Uśmiechnęłam się lekko. - Myślę, że możemy uczcić kolejny sukces, ostatni egzamin mam w czwartek, ale jak wiesz, strzelanie z łuku nie jest dla mnie żadnym wyzwaniem. - Jej śmiech zabrzmiał bardziej jak świergotanie.

- W takim razie idziemy świętować! Poczekamy na resztę, z tego co wiem, to Alasdair powinien już kończyć a Conall i Fearghas już są w „Szkarłatnym Lotosie”, nie mogli dłużej czekać, stres przed następnymi egzaminami ich chyba przewyższa...

- Lei! Mai! Wybaczcie opóźnienie, „Zło Wcielone” nie miał zamiaru mnie puszczać nawet po wyszczególnieniu części ekwipunku łucznika i drobiazgowemu opisaniu ich funkcji, co oczywiście nijak miało się do tematu mojej prezentacji... Uratowali mnie Starsi. - Skinął lekko głową na przywitanie. - Oczywiście zdałem, ale nie wiem, co bym zrobił, gdyby zaczął mnie wypytywać o zioła...

- Nie powinien nawet zaczynać tego tematu, co ma łucznictwo do zielarstwa? - Maili miała to szczęście, że łucznictwo na jej kierunku było obowiązkowe jedynie przez pierwsze dwa semestry, więc nie zdążyła się przekonać jak „Zło Wcielone” potrafi wszystko utrudnić.

- Kochana, zdziwiłabyś się... On potrafił nawet Lawie** z tym połączyć... W każdym razie została mi tylko praktyka, więc możemy z Leitis już odetchnąć. Ciebie czeka jeszcze kreślenie znaków runicznych i egzamin z wiedzy o magicznych stworzeniach, czy na pewno jesteś gotowa na to, żeby dzisiaj świętować? - Na ewidentnie prowokujące pytanie Alasa, Mai spiorunowała go wzrokiem.

- Za kogo mnie masz? Chodźmy już, nie dajmy Conallowi i Fearghasowi długo czekać, jeszcze trochę i ciężko będzie ich dogonić z kolejkami, są ciężkimi przeciwnikami jeśli chodzi o nektary.


* Krinii - są to przerośnięte, podobne do lykan gryzonie. Łatwo je rozjuszyć i zdenerwować. Najlepiej unikać. Są bardzo niebezpieczne i niesłychanie szybkie. Wystrzegać należy się zwłaszcza ich pazurów, które z łatwością rozszarpują ofiarę na drobne kawałeczki.

**Lawia - wielkie ryby posiadające masywne kończyny, żyjące w oceanach, dochodzą do 15 metrów długości. Podczas sztormów zatapiają statki i zaciągają żeglarzy na dno. Zazwyczaj niczego nie atakują i rzadko się ukazują. Podobno w oczach Lawii można odczytywać przyszłość.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.