Opowiadanie
Exitus Letalis tom 1 - recenzja komiksu
Autor: | IKa |
---|---|
Redakcja: | Avellana |
Kategorie: | Recenzja, Komiks |
Dodany: | 2014-10-10 22:54:49 |
Aktualizowany: | 2014-10-10 22:58:49 |
Tytuł: Exitus Letalis tom 1
Autor: Michalina ‚KattLett’ Daszuta
Scenariusz: Michalina ‚KattLett’ Daszuta
Redakcja i korekta: Anna Ćwik
Projekt okładki: Beata Bamber
Grafiki na okładce: Michalina Daszuta
Format: 14,8 x 21,0
Liczba stron: 186
Rok wydania: sierpień 2014
Wydawca: Kotori
Gatunek: akcja, przygoda, dramat, kryminał / tajemnica, romans
Ograniczenia wiekowe: +18
ISBN: 978-83-63650-31-5
Cena okładkowa: 19.90zł
Eva Monroe, cierpiąca na narkolepsję i katalepsję osiemnastoletnia absolwentka studiów magisterskich z psychologii, przyjeżdża do Norwegii, do miejscowości Fla. Ma tu podjąć swoją pierwszą pracę i otoczyć opieką psychologiczną sześciu weteranów II wojny światowej, mieszkających w rezydencji Niflheim. Po przybyciu na miejsce ku jej głębokiemu zaskoczeniu okazuje się, że jej podopieczni wcale nie są „zgryźliwymi tetrykami”, jak to powinno wynikać z ich akt, lecz dosyć przystojnymi młodzieńcami. Dobry wygląd jednak nie idzie w parze z dobrym charakterem - Eva zdecydowanie nie przez wszystkich jest witana z otwartymi ramionami, a wręcz daje się jej dobitnie do zrozumienia, że przyjazd do rezydencji jest pomyłką zarówno jej, jak i KZU - tajnej organizacji, która ją zatrudniła i tu przysłała. Tak więc niedoświadczona dziewczyna nie dość, że będzie musiała się zmierzyć z problemami psychicznymi swoich pacjentów, to jeszcze czeka ją mozolne zadanie polegające na przekonaniu szóstki weteranów, że jest w stanie rozwiązać te problemy.
Po przeczytaniu zarysu fabuły pierwszą myślą, jaka mi się nasunęła, było: „O nie, kolejna Mary Sue i wianuszek adoratorów w mrocznej otoczce”. Daleka od prawdy nie byłam, ponieważ Eva jest geniuszem - jak już wcześniej napisałam, ukończyła psychologię w wieku lat osiemnastu, w sześć dni nauczyła się norweskiego, jest ruda, śliczna, ma złote oczy (tak przynajmniej wynika z ilustracji na okładce), zdolności parapsychiczne, Tragiczną Przeszłość (TM) i pracuje dla tajnej organizacji. Czyli praktycznie ideał. Tak zwani „adoratorzy” też są niczego sobie - jak jeden mąż przystojni, z Mroczną Przeszłością (TM), każdy z jakąś przypadłością psychiczną - mniejszą lub większą - nic tylko do serca przytulić i wyleczyć ich siłą miłości i przyjaźni oraz ciężką pracą u podstaw... A przynajmniej tak by było, gdyby to był fanfik do przeciętnej serii z „męskim haremem”, gdzie bohaterka po wielu przeciwnościach zdobywa w końcu swojego wybranka. Tu jednak na to się nie zanosi, co więcej, zdecydowanie nie życzyłabym Evie, by wiązała się z którymkolwiek z panów. Rozpiętość zaburzeń, jakimi obdarzyła ich autorka, jest naprawdę imponująca - począwszy od schizofrenii paranoidalnej, przez rozdwojenie osobowości, uzależnienie seksualne, aż po neuropatię, masochizm i sadyzm. Podnieśmy poprzeczkę - bohaterowie mają imiona nawiązujące do postaci biblijnych (konkretnie do archaniołów) i równie znaczące nazwiska (akurat te są zaczerpnięte najwyraźniej z języka norweskiego), co w połączeniu z przypisanymi im zaburzeniami i wyglądem zewnętrznym tworzy iście piorunującą mieszankę. Jednocześnie autorkę należy pochwalić za konsekwencję w tworzeniu postaci - widać wyraźnie, że zostały rozpisane tak, by wszystko się ze sobą zazębiało - począwszy od nazw, przez „problemy”, a kończąc na zachowaniu bohaterów. Widać także, że KattLett ma pomysły na bohaterów drugoplanowych, jednak na obecnym etapie zostają one ledwie zasygnalizowane - w sumie w dosyć przemyślany sposób: tu rzucona informacja, tam wizja, gdzie indziej jeszcze dokumenty lub jakiś napis - widać to zwłaszcza we fragmentach dotyczących organizacji KZU, która się plącze w tle, oraz wydarzeń z przeszłości Evy.
Mam jednak zastrzeżenia, i to spore, na przykład do sposobu pokazania Davida - nie, droga autorko, sześcioletnie dziecko nie zachowuje się w tak wyraźnie stylizowany i infantylny sposób. Rozumiem chęć ukazania „niewinnej” strony jego osobowości, ale żaden znany mi sześciolatek nie mówi w ten sposób, ani się tak nie zachowuje. Drugie zastrzeżenie dotyczy chaotycznej fabuły - szybkie przeskoki powinny stwarzać pozory dynamiki, jednak w pewnym momencie urwane sceny i przenoszenie akcji w inne miejsce zaczynają irytować. Także nagłe zarzucanie czytelnika informacjami, wkładanymi w usta bohaterów, czasem wręcz ściana tekstu, mająca zapewne przybliżyć tło wydarzeń czy też zachowania postaci, sprawia naprawdę sztuczne wrażenie. Ale żeby nie było, że się tylko czepiam - większość dialogów naprawdę mi się podobała, (dobrze pokazują dynamikę pomiędzy postaciami), nie raziły także wulgaryzmy umieszczone gdzieniegdzie (adekwatne do sytuacji), podobnie jak humorystyczne wstawki. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości autorka będzie bardziej uważać z ich zastosowaniem, bowiem znalazłam ze dwie czy trzy pasujące do sytuacji jak przysłowiowy kwiatek do kożucha - tu pełen dramatyzm i powaga, a tu nagle rzut jakimś żarcikiem, który diametralnie zmienia wydźwięk poprzedniej sceny. Tak jakby autorka nie mogła się zdecydować, czy czytelnik ma w tym momencie przeżywać jakąś emocjonalną scenę, czy śmiać się z głupiego powiedzonka na poziomie szkolnym.
Od strony artystycznej Exitus Letalis sprawia dobre wrażenie - i mówię to jako osoba, która nie czytała jego wersji internetowej ani nie znała innej twórczości autorki. Kreska jest charakterystyczna, wszystkie postacie są rysowane w dosyć podobny, „miękki” sposób -zastosowanie światłocienia sprawia, że nawet panowie wydają się mieć „okrągłe” kształty (a może to wina noszonych przez nich spodni-rurek...). Mimo wprowadzenia od pierwszych stron prawie wszystkich postaci naraz, na planie ogólnym da się je zwykle spokojnie odróżnić od siebie. Problemem są natomiast kadry typu „zbliżenie na oczy/usta/kawałek twarzy” - miejscami trudno stwierdzić, do kogo dana część ciała należy, co więcej, po kolejnym dramatycznym zbliżeniu na oczy/usta/podbródek ten sposób zwrócenia uwagi czytelnika zaczyna nudzić powtarzalnością. Anatomia postaci i kompozycja kadru zgrzytała mi jedynie w niektórych miejsca, za to postacie w formie SD-czków podobały mi sie bardzo, głównie ze względu na mimikę. Przyczepię się natomiast do tła - bardzo, ale to bardzo nie pasowały mi przerysowane fotografie. Na ich tle postacie wyglądają jak wycięte z kartonu i wstawione w otoczenie, co wyjątkowo gryzie się z kompozycją.
W tomie pierwszym znajduje się sześć rozdziałów o tytułach wziętych z łaciny, każdy z ilustracją przedstawiającą jednego z bohaterów. Jedyna kolorowa strona w tomiku to ta, na której widnieje scenka rodzajowa typu „bohaterowie w trakcie prozaicznych zajęć”, a na jej drugiej stronie zamieszczono spis treści. Dobre wrażenie sprawia także okładka z grubego błyszczącego papieru, z ilustracjami wykonanymi przez autorkę, a przedstawiającymi Evę Monroe i szóstkę bohaterów w odłamkach pękającego lustra. Ostatnie strony tomiku są natomiast przeznaczone na (idąc od tyłu): podziękowania autorki dla rodziny i przyjaciół, rysunek przedstawiający współpracę z wydawnictwem Kotori oraz przypisy. I właśnie do tych ostatnich mam bardzo poważne zastrzeżenie. Otóż autorka umieściła w nich krótkie definicje jednostek chorobowych, na które cierpią bohaterowie, i kilku pojęć okołofabularnych występujących w tomiku. Nie podała natomiast, skąd owe opisy pochodzą - a wygląda na to, że zaczerpnęła je przede wszystkim z Wikipedii, dodając do nich jedno lub dwa zdania dotyczące bohaterów. Naprawdę, tak się nie robi. Na przyszłość sugeruję zastosować parafrazę lub dokładnie sprawdzić, czy źródło pozwala na tego typu cytowanie - a jeśli tak, co należy w takim przypadku podać.
Exitus Letalis zapowiada się na dosyć interesującą pozycję z gatunku horror psychologiczny z romansem i tajemnicą w tle. Tom pierwszy jest dobrym wstępem do opowieści, a zważywszy na jego pierwotne pochodzenie sieciowe, publikacja pod skrzydłami Wydawnictwa Kotori była zdecydowanie dobrą decyzją. Mam nadzieję, że w dalszych tomach autorka rozwinie skrzydła i zaprezentuje, co potrafi, w sposób bardziej zdecydowany.
__________________________________
Miło, że pojawiła się jakaś recenzja tego komiksu. Przynajmniej mogę zorientować się co to jest.