Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Copernicon 2014 - relacja z konwentu

Autor:Slova
Redakcja:Avellana
Kategorie:Relacja, Konwent
Dodany:2014-11-13 23:02:30
Aktualizowany:2014-11-13 23:12:30

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu


Jeszcze rok temu, myśląc o kolejnej wizycie na konwencie w Toruniu, miałbym przed oczami wizję Omakai III. Niezbadane są koleje losu, tak więc nie mogłem przewidzieć, że jednak trzecia edycja tego młodej imprezy nie odbędzie się. Na szczęście wraz z końcem (studenckich) wakacji miasto pierników ma w zwyczaju gościć jeszcze jedną sporą imprezę o podobnej tematyce - Copernicon.

Tegoroczny Copernicon był zarazem moim pierwszym, z tego też względu nie za bardzo potrafiłem się w nim odnaleźć. To, że impreza będzie inna niż dotąd mi znane konwenty, nie ulegało wątpliwości. Mimo niemałego skołowania wynikłego z niedostatków w doświadczeniu, zauważyłem sporo analogii między imprezami mangowymi a fantastycznymi.

Miejscem wydarzenia można ogólnie określić Stare Miasto, bowiem coperniconowe imprezy odbywały się w różnych miejscach. Moja uwaga skupiła się oczywiście na bloku M&A zlokalizowanym w Młodzieżowym Domu Kultury. Zanim jednak tam wyruszyliśmy, musieliśmy odwiedzić Collegium Maius i zakupić wejściówkę. Jeden bilet dawał możliwość uczestnictwa we wszystkich imprezach skupionych wokół Coperniconu. Zabawne sytuacje zaczęły mi się przytrafiać zaraz po opuszczeniu kolejki, gdy oparłem plecak o ładnie przystrzyżony krzew głogu. Wtedy też ochroniarz poinformował mnie, żebym zabrał plecak, bo za ten krzew to się w życiu nie wypłacę. Pomijając już sam fakt, że rośliny krzewiaste nie są na tyle delikatne, by umrzeć od dotknięcia (nawet nie przygniecenia), to głóg jedno- czy dwuszyjkowy nie jest jakąś unikalną rośliną. Ale o tym nie każdy musi wiedzieć.

Po pierwszych perturbacjach z ochroną udałem się do rzeczonego MDK. Budynek, mimo odnowionych wnętrz, był wyraźnie starej daty - wąskie korytarze, strome schody, pomieszczenia wciśnięte na poddasze, grube ściany. Wewnątrz mieściła się szatnia, aula i cztery sale panelowe, dziwnie ponumerowane, bowiem numery nie szły kolejno w górę, w ramach kondygnacji - w piwnicy była sala IV, na parterze II, wyżej I, a na poddaszu III. Z początku mocno utrudniało to orientację. Ponadto sala I miała fatalną akustykę.

Niewątpliwą zaletą imprezy była lokacja - Stare Miasto w Toruniu jest bardzo malownicze i stylowe, w sam raz na konwent fantasy. Szkoda jednak, że impreza była słabo widoczna na uliczkach pośród kamienic. Moim zdaniem wiele atrakcji dałoby się wyprowadzić poza mury budynków i tym samym zainteresować przechodniów i turystów. Wiele osób zadawało pytania, cóż to się w okolicy odbywa, że z dnia na dzień rynek zaroił się od ludzi z charakterystycznymi identyfikatorami (dużymi i widocznymi z daleka) czy przebranych za fantastyczne postaci. Owszem, impreza była dobrze rozpromowana w Polsce, ale chyba organizatorzy zapomnieli o najważniejszym, czyli własnym podwórku. Na niedobór gości nie mogli jednak narzekać.

W związku z moimi wąskimi zainteresowaniami w sobotę odwiedziłem Collegium Minus. A tu niespodzianka - problemy z niedoborem sprzętu, aż poczułem się jak u siebie na konwencie mangowym. Prelekcja o broni palnej dwa razy zmieniała salę, gdyż w planowej zabrakło rzutnika. W drugiej był, ale musieliśmy wrócić do poprzedniej na pół godziny przed końcem, ponieważ następny prelegent także potrzebował sprzętu. Ja na miejscu prowadzącego nie zgodziłbym się na takie traktowanie - w takiej sytuacji priorytetem powinna być jakość własnego wystąpienia i jak najlepsze wrażenia słuchaczy.

Główny sleep room mieścił się w budynku X LO, który pierwotnie był chyba fragmentem koszar. Na sali gimnastycznej, schodkach i korytarzach miejsce znalazło wielu konwentowiczów, a z soboty na niedzielę udostępniono miejsca noclegowe w jeszcze innym budynku. Przestrzeni było wystarczająco, by się wyspać. Natomiast prysznice i toalety... cóż, klimaty postapo, znane także jako „późny Gierek”. Widywałem gorsze, acz te też nie zachęcały do utrzymywania higieny.

Stoisk było sporo, ale tych skierowanych do fantastów. W przypadku gadżetów w guście fanów mangi i anime nie było w czym przebierać. Podobnież sprawa przedstawiała się w przypadku nagród za konkursy - dużo wszystkiego, ale nic, co by zainteresowało miłośnika japońskiej popkultury.

Na pochwałę zasługuje informator. Abstrahując od ilości wetkniętych do niego ulotek, okazał się bardzo użyteczny. Szkoda, że po fakcie, bowiem gdybym wcześniej go przejrzał (a nie mam tego w zwyczaju), to pewnie bawiłbym się jeszcze lepiej, obierając ścieżkę tematyczną militariów. Takie pogrupowanie atrakcji nie tylko w bloki w obrębie jednego budynku, lecz także powiązanie podobnych prelekcji w ramach tematyki i zestawienie ich na odrębnej liście to świetna pomoc dla konwentowiczów zagubionych w ogromie imprezy.

Czy w przyszłym roku wrócę na Copernicon? Trudno powiedzieć. Już samo to, jak długo zbierałem się do napisania tej krótkiej relacji, dobitnie świadczy o tym, że mam coraz mniej czasu na konwenty. Ale gdybym miał okazję, to czemu nie? Chociażby po to, by spróbować lodów na Starym Mieście - warto.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Slova : 2014-11-14 18:51:33

    Z jakiegoś powodu my zrobiliśmy to ma Majusie.

  • Xillin : 2014-11-14 11:48:10

    Zanim jednak tam wyruszyliśmy, musieliśmy odwiedzić Collegium Maius i zakupić wejściówkę.

    Przecież można było kupować wejściówki w MDK-u. Ba nawet co bardziej zaradni fantaści tam chodzili bo była tam mniejsza kolejka.

  • Skomentuj