Opowiadanie
Task Force-50 - recenzja książki
Autor: | Slova |
---|---|
Redakcja: | Avellana |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2014-12-02 14:27:55 |
Aktualizowany: | 2014-12-02 20:27:55 |
Tytuł: Task Force-50
Autor: Jarosław Rybak
Projekt okładki: HEVI
Zdjęcie na okładce: Archiwum Jednostki Wojskowej Komandosów
Format: 14,5x20,0 cm
Liczba stron: 232 strony
Rok wydania: Październik 2013
Wydawca: ENDER Sławomir Brudny
Gatunek: Reportaż, wojenne,
ISBN: 978-83-62730-46-9
Cena okładkowa: 39,90zł
Obserwując polski rynek wydawniczy literatury wojennej odnoszę wrażenie, że mamy już za sobą fazę popularyzacji tego nurtu. Gdy kilka lat temu Marcin Ciszewski debiutował z www.1939.com.pl trudno było traktować tę powieść jako coś więcej, niż ciekawostkę. Dzisiaj książka ta jest dumnym reprezentantem działu beletrystyki, który jeszcze nie tak dawno temu stanowił raczej niszę dla miłośników wojskowości, a obecnie (oby) na dobre zagościł na półkach księgarń. Lecz nie o pierwszych krokach autora cyklu www mam zamiar tu opowiadać.
Z książkami z serii Warbook mam do czynienia od kilku lat, a od czasu pierwszych premier powieści spod tego szyldu ilość zawartych w nim pozycji stała się rzeczywiście imponująca i stale się zwiększa. Istnieje więc nie tylko popyt na dobrą, polską literaturę wojenną, ale też podaż wytworzona przez coraz liczniejsze grono pisarzy. Warto jednak zauważyć, że wśród oscylujących wokół fikcji militarno-polityczno-historycznej powieści fabularnych wydawnictwa ENDER znaleźć można także reportaże, zebrane w osobnej serii War report. Od pozycji z Warbooka odstają nie tylko treścią (co oczywiste), lecz także jakością i bogactwem warstwy technicznej. Swoje łapy położyłem ostatnio na najnowszej książce z tej serii, wydanej w 2013 roku Task Force-50.
Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że pod enigmatycznym tytułem kryje się grupa żołnierzy z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca służąca w Afganistanie w ramach Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa. Czytelnicy niezaznajomieni z historią polskiej wojskowości nie muszą się jednak obawiać zagubienia, bowiem Jarosław Rybak pomyślał i o nich, kilka pierwszych stron poświęcając historii i tradycji JWK, do której zrozumienia wystarczy jedynie podstawowa wiedza o XX-wiecznych dziejach Polski. Przez całą książkę przewijają się działające na wyobraźnię i poczucie narodowego romantyzmu analogie między współczesnymi działaniami Task Force-50, a akcjami ich tradycyjnych patronów - żołnierzy Armii Krajowej z batalionów „Parasol”, „Zośka” i innych. Dzięki temu zabiegowi lektura nabiera kolorów, wzbogaca wiedzę czytelnika o faktach nie tylko współczesnych, ale także o historii Powstania Warszawskiego i stanowi coś więcej, niż kolejną relację z działań komandosów. Odbiór dzieła ocieplają także krótkie biografie jej skrytych pod pseudonimami bohaterów, którzy zwierzają się z początków swojej służby w wojsku, często nietypowych, ale idealnie obrazujących przemiany, jakie zachodziły w Jednostce przez ostatnie kilkanaście lat. Wciąż anonimowi komandosi zyskali dzięki temu osobowość, co pozwala czytelnikowi w jakimś stopniu utożsamić się z nimi i spojrzeć na ich pracę przez pryzmat własnych odczuć, a nie zimnego, wyzutego z uczuć sprawozdania. Obrazowe opisy dopełniają wizji Task Force-50 jako profesjonalistów pod pseudonimami skrywających ludzkie oblicze.
Po kontakcie z Task Force-50 pierwsza w oczy rzuca się warstwa techniczna. Książka ma wymiary 145x200mm i liczy 232 strony. Okładka przyciąga wzrok, jest efektowna, niektórym może wydać się nawet efekciarska, ale wciąż estetyczna, czytelna, w przemyślany sposób podzielona na strefę tekstu z wielkim tytułem na wieńczącym kompozycję, i ilustracji jakby zepchniętej w prawy dolny róg. W podobnym tonie utrzymany jest tył, opatrzony fotografią autora i jego komentarzem na temat książki. Wyżej przeczytać można kilka słów o powieści, lecz są one dosyć mylące, bowiem wspomniana w nich operacja odbijania zakładników stanowi punkt kulminacyjny i finał lektury, nie zaś sedno.
Wewnątrz czytelnika już od pierwszych stron wita bogactwo i obfitość kolorowych fotografii, często przytłaczających ilością treść. Większość opatrzono dodatkowym komentarzem i umiejętnie wkomponowano w układ strony w regularny i estetyczny sposób, dzięki czemu nie zaburzają dynamiki czytania. Zabrakło jednak umieszczonej we wstępie mapy poglądowej Afganistanu, która pozwoliłaby czytelnikom mniej zaznajomionym z geografią tego kraju na lepsze zorientowanie się w działaniach TF-50. Warstwa graficzna książki jest zunifikowana z innymi pozycjami z serii War report i jej wnętrze bardziej przypomina szatę fachowego magazynu. Duża, stylowa numeracja i podpisy rozdziałów u dołu pozwalają na lepszą orientację. Duża jest też czcionka, co w połączeniu z mnogością ilustracji jednoznacznie świadczy o zasobności utworu w tekst. I rzeczywiście, pomijając już nawet niewielką ilość stron, książkę czyta się błyskawicznie, przy dość wysokiej cenie okładkowej czterdziestu złotych (po zaokrągleniu w górę o dziesięć groszy). Owszem, biorąc pod uwagę jakość wydania, wyraźny druk i gładki, śnieżnobiały papier można doszukiwać się usprawiedliwienia dla wygórowanej stawki, lecz należy wziąć pod uwagę, że pozostałe pozycje z serii War report są grubsze (lub podobne w kwestii ilości stron), równie bogato ilustrowane, drukowane an tym samym papierze, napisane tą samą czcionką, a przy tym tańsze nawet o pięć złotych. Należy przy tym pamiętać, ze ostatnie cztery strony Task Force-50 stanowią reklamy innych pozycji wydawnictwa.
Drobne zastrzeżenie mam także do warstwy językowej, bardzo swobodnej, w mojej ocenie czasem nawet za bardzo. Wiele jest w tekście zapożyczeń i spolszczeń, jak „specjals”, „lokals”, czy „teamem”. Owszem, to pojęcia zrozumiałe w oczywisty sposób i nie przeszkadza mi, gdy używają ich bohaterowie we własnych wypowiedziach. Jednocześnie uważam, że narrator powinien zachowywać językowy puryzm, zwłaszcza, że większość z tego typu zwrotów ma polskie odpowiedniki, a zwierzenia i opowieści komandosów budują poczucie klimatu w wystarczający sposób i nie trzeba jeszcze go podsycać wtrąceniami z innych języków. Przy okazji bardzo brakowało mi umieszczonego gdzieś na końcu czy na początku syntetycznego słowniczka pojęć i spisu przewijających się przez opowieść postaci, gdyż było ich naprawdę wiele. W treści zauważyłem tylko dwa błędy - na stronie 145 możemy przeczytać „skręcić z bok”, zaś na 149 „O tym (…) świadczyło zachowanie przemytnika, który za wszelką cenę próbować odzyskać głowę.”.
Polski epizod w Afganistanie to już właściwie przeszłość - dobrze udokumentowana dzięki właśnie takim pozycjom, jak Task Force-50, wartościowym ze względu na przybliżenie rodakom innego, nie mniej widowiskowego oblicza tej wojny. O ile jednak PKW Afganistan kończy działalność, tak dla polskich żołnierzy, których noga stanęła u podnóża Hindukuszu to (niestety) pewnie nie ostatnia misja tego typu. Chciałbym, żeby obowiązek nie zmuszał ich już do poświęceń i jednocześnie mam nadzieję, że w razie czego ich przyszłe poczynania zostaną udokumentowane tak fachowo, jak zrobił to Jarosław Rybak na temat afgańskiej działalności Task Force-50.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.