Opowiadanie
Sword Art Online: Aincrad tom 2 - recenzja książki
Autor: | Piotrek |
---|---|
Redakcja: | Avellana |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2015-01-31 13:46:07 |
Aktualizowany: | 2016-05-04 21:27:07 |
Tytuł: Sword Art Online: Aincrad 002
Autor: Reki Kawahara
Projekt okładki: abec
Gatunek: Przygodowe, Romans
ISBN: 978-83-63650-36-0
Cena okładkowa: 19,99zł
Format: 13,0 x 18,2
Liczba stron: 248 strony
Rok wydania: styczeń 2015
Wydawca: Wydawnictwo Kotori
Drugi tom Sword Art Online nie jest typowym sequelem. Jeśli ktoś przeczytał pierwszy tom, znając wcześniej anime, od razu zauważył, że wielu pokazanych w serii wątków po prostu w książce nie było. Tak, drugi tom jest uzupełnieniem historii z poprzedniego, wprowadzając do niej dodatkowe wydarzenia, które wyjaśniają wiele aspektów fabularnych świata i rzucają nowe światło na głównego bohatera - Kirito. Zawarto w nim cztery rozdziały, każdy poświęcony odrębnej historii z innego etapu gry, które zostały wspomniane szczątkowo, o ile w ogóle, w pierwszym tomie. Być może recenzja wyda się Wam zbyt długa, ale o jej długości i formie zdecydowała treść, która nie pozwalała mi przejść obojętnie obok żadnej z tych części.
Pierwsze dwa rozdziały przybliżają nam odpowiednio historie Siliki oraz Lisbeth. Pierwsza z nich to trzynastoletnia treserka potworów, która straciła swojego chowańca - Pinę, podczas samotnej walki w Lesie Tajemnic na trzydziestym piątym poziomie Aincrad. Kirito rzecz jasna wybawia ją z tarapatów i proponuje pomoc we wskrzeszeniu stworzenia. Szczerze mówiąc, początkowo byłem zawiedziony rozwojem wydarzeń, które niczym nie różniły się od tych z pierwszego tomu i ze zrezygnowaniem czytałem kolejne strony. Jednakże ku mojemu zdziwieniu akcja stopniowo przeradza się w coś całkowicie innego, aniżeli dotychczas. Autor postanawia ukazać kompletnie inną twarz Kirito, bardziej ludzką, nie zmieniając ani nie rezygnując oczywiście z głównych cech charakterystycznych dla akcji SAO. Co więcej, dość szczegółowo przybliżył też historię samej Siliki i dobrze skonstruował jej charakter, wyraźnie zaznaczając niedojrzałość, więc rzeczywiście odnosiłem wrażenie, że mamy do czynienia z trzynastolatką.
Ta nagła zmiana charakteru książki jest kontynuowana w drugim rozdziale, przybliżającym nam Lisbeth, właścicielkę Zbrojowni Lisbeth na poziomie czterdziestym ósmym. Warto wspomnieć, że jest ona koleżanką Asuny i to dzięki niej, choć początkowo nie wie o tym, poznaje Kirito. Ponownie zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Rozdział opowiada o wspólnej podróży po materiał na nowy miecz. I ponownie, o ile akcja trzyma znany czytelnikom poziom, o tyle Reki Kawahara zgrabnie tworzy charakter Liz, a także naprawdę dobrze oddaje jej emocje oraz rodzące się uczucie do Kirito. Co więcej, wszystko to jest opisane z punktu widzenia Lisbeth, co sprawy nie ułatwia, tym bardziej ciesząc mnie jako czytelnika.
Niestety, chwilę później przyszło coś, co trudno wyjaśnić. Rozdział trzeci stanowi uzupełnienie znanych nam już wydarzeń z urlopu Asuny i Kirito, już jako nowożeńców, na dwudziestym drugim piętrze Aincrad. Znajdują oni w lesie małą dziewczynkę - Yui, która ma wyraźnie problemy z mową i pamięcią. Postanawiają się nią zaopiekować aż do odnalezienia jej opiekunów czy też rodziców. I w tym momencie wszystko się posypało. Nagle, po dwóch dobrych rozdziałach, tekst wykłada się na tym, co robił dobrze. Głównej parze brakuje charakteru, dobór emocji i ich przedstawienie są po prostu fatalne. Tekst robi się ckliwy, suchy, nijaki. Nawet finał, który pretenduje do dramatyczności, nie zmienia beznadziejnego obrazu tegoż rozdziału, wnosząc jedynie absurdy na poziomie budowy samego świata gry.
Na koniec została historia, do której nawiązania pojawiały się regularnie we wcześniejszej fabule. Jest to opowieść o pierwszym zespole Kirito, a mianowicie gildii Czarnych Kotów Księżycowej Nocy. Rzecz dzieje się kilka miesięcy po zamknięciu graczy w świecie SAO, w czerwcu 2023 roku. Kirito, dołącza do młodej gildii chwilę po tym, jak ratuje skórę jej członkom w labiryncie. Nie ujawnia im jednak, który poziom osiągnął, ani prawdy o swojej tożsamości beatera z pierwszej linii frontu. Właśnie to, przynajmniej z jego punktu widzenia, prowadzi do tragicznego finału i śmierci niemal wszystkich członków gildii, o co obwinia się aż do końca gry. Rozdział koncentruje się na relacjach Kirito i Sachi, która, pogrążona w strachu, znajduje u niego zrozumienie i pomoc. Autorowi ponownie udaje się całkiem nieźle oddać uczucia i wykreować charakter dziewczyny, co powoduje znacznie lepszy odbiór tekstu. Jednakże kosztem tego wątku całkowicie pominięci zostają inni członkowie gildii i jest to aż nazbyt widoczne. Dalej znowu mamy drastyczne załamanie formy. Pół roku później Kirito próbuje dorwać legendarnego bossa-Mikołaja pojawiającego się w trakcie świąt Bożego Narodzenia, który podobno ma w worku przedmiot umożliwiający wskrzeszenie gracza. Bohater bez żadnej przyczyny traci zdolność trzeźwego myślenia i wpadają mu do głowy pomysły wymordowania przyjaciół czy też samobójczej akcji, tylko po to, żeby dopiąć celu. Gdy okazuje się, że zdobyty przedmiot ma ograniczenia uniemożliwiające wykorzystanie go, jakby tego chciał Kirito, chłopak powraca nieoczekiwanie do równowagi i rozsądnego planowania dalszego ciągu gry. Próżno tu szukać logiki i sensu...
Czas jednak zająć się samym wydaniem. Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła się w oczy, jest różnica w grubości tomów. Początkowo myślałem, że wynika ona z większej liczby stron w tomie drugim, ale nie, jest ona bardzo zbliżona do tomu pierwszego. Po dotyku kartki od razu było wiadomo - został tu użyty grubszy papier. Strony są sztywniejsze aniżeli w pierwszym tomie, co pozytywnie wpływa na jakość wydania. Tekst wygląda identycznie jak poprzednio, czyta się go wygodnie, nie męczy oczu. Na równie wysokim poziomie pozostała jakość ilustracji i okładki. Co prawda okładka odkształca się dość łatwo, ale bez wysiłku można doprowadzić ją do stanu poprzedniego. Wyłapałem kilka błędów, takich jak „na dość stroma” zamiast „na dość stromą” na stronie 79, „w do góry” zamiast „do góry” na stronie 84 oraz „liknąłem” zamiast „kliknąłem” na stronie 236. Poza tym wkradł się błąd w spis treści, „Posłowie” rozpoczyna się na stronie 241, a nie, jak podano w spisie, na 243. Małą niekonsekwencją było pozostawienie wyrażenia „flag mob” w języku angielskim, gdy wszystkie inne jednostki doczekały się tłumaczenia na język polski. Nie jest to ani wielki, ani drażniący błąd, ale jednak wybrano rozwiązanie niespójne z resztą tłumaczenia. Oprócz tego niewielkiego wyjątku, ponownie udało się ubrać treść w zrozumiałe dla polskiego czytelnika słowa, a także zachować lekki charakter tekstu oraz humor słowny. Całość należy ocenić pozytywnie. Widoczny jest wzrost jakości wydania względem tomu pierwszego, głównie ze względu na zmianę papieru. Wydawnictwo nie ma się czego wstydzić, żadnych poważnych błędów nie stwierdziłem, a książka zarówno w trakcie czytania, jak i na półce, prezentuje się bardzo dobrze.
Drugi tom Sword Art Online to kawałek przyzwoitej rozrywki. Książka sporo wnosi do wiedzy o świecie i bohaterach, jednakże pozostawia niedosyt - takich pobocznych historii można byłoby napisać znacznie więcej, wykorzystując potencjał świata Sword Art Online. Zakup i przeczytanie drugiego tomiku na pewno nie będą stratą pieniędzy i czasu. Nie jest to może książka, po lekturze której byłbym zachwycony, ale potrafiła zainteresować i zachęcić mnie do sięgnięcia po kolejny tom.
Dzięki
Niema ostatecznie ale widziałem żę w internecie można zamawiać
RE: Będzie Alfheim online?
Według informacji na stronie wydawcy tom 3 w sprzedaży powinien pojawić się 27 marca (w Empiku około 30 marca).
Będzie Alfheim online?
Nie orientuje się w wynikach sprzedaży, ale zauważyłem że już dawno powinien być tomik nr 3.Czy jest tylko opóźniony czy zupełnie go nie będzie w Polsce ?