Opowiadanie
Chaos gra w pokera
Pokerowa twarz
Tłumacz: | Yumi Mizuno |
---|---|
Serie: | My Little Pony |
Gatunki: | Komedia, Mistyka, Parodia, Romans |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość, Wulgaryzmy, Tłumaczenie |
Dodany: | 2015-08-09 08:00:06 |
Aktualizowany: | 2015-07-14 13:19:06 |
Nieco zirytowany Discord tasował talię kart. Już trzynasty raz, ale nie miał nic innego do roboty.
-Uważaj, bo zniszczysz karty. - cesarz Gajus Juliusz Cezar August Germanika, znany lepiej jako Kaligula, powiedział siedząc po jego lewej stronie, przy stole, popijając korzenne wino.
-Spóźniają się. - narzekał duch Chaosu
-Oni zawsze się spóźniają. Moglibyśmy zacząć bez nich.
-Co to za poker kiedy jest tylko trzech graczy? - zapytał się Czyngis-chan swoim łamanym akcentem, siedząc na prawo od Discorda.
-Możemy czekając na nich, zawsze zagrać w Skata. - zasugerował Kaligula
-Wtedy będę musiał zmienić talię, Kali. - Discord jękną - Poza tym, Johan się zdenerwuje, że będzie musiał czekać na pokera.
-Więc, co u ciebie Tenji? - Zapytał Gajus, bardziej chciał przerwać milczenie, niż w istocie był zainteresowany. Tenji było pseudonimem Czyngis-chana, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Tenmujin.
-Oh, od zeszłego tygodnia jestem ojcem. - oświadczył mongoł z dumą - To chłopak.
-Cóż, gratuluję! - Gajus podniósł kieliszek - Za jego zdrowie! Musisz być z Borte dumni.
-No nie. To nie Borte. Jedna z moich innych żon. Z niej mam czterech synów, a pomijając kwestię dziedziczenia tronu, jest ich nawet więcej.
-I tym właśnie się różnimy. Niektórzy mają zbyt wielu spadkobierców, inni mają ich za mało. Jak tak dalej pójdzie to w tym tempie mój wuj przejmie po mnie tron.
Żółty pegaz wystawił głowę przez framugę.
-Czy mogę w czymś jeszcze pomóc? - zapytała słodkim głosem - Przynieść przekąski?
-Nie, Fluttershy. - powiedział Discord prostując się - Nie musisz nam usługiwać. I tak już zrobiłaś dużo, że pozwoliłaś nam grać u siebie w domu. Mieliśmy się spotkać w tym tygodniu u Tenmujina.
Khan ukłonił się.
-Uratowałaś nas. Był tak mocny wiatr i nagle namiotu nie było. Będę musiał go jutro poszukać.
-W każdym razie, nie przejmuj się nami i udawaj, że nas tutaj nie ma.
-Dobrze. - klacz uśmiechnęła się szeroko - Nie będę wam przeszkadzać. Bawcie się dobrze, chłopcy.
Kaligula popatrzył na Discorda z chytrym uśmiechem.
-Więc jak tam z tobą i Fluttershy, Dissy? Jakieś postępy?
Discord westchną.
-Nie wiem. Wciąż jesteśmy przyjaciółmi. Tak myślę, ale po tym wypadku z Tirekiem, wolę nic nie robić.
Kaligula popatrzył na Khana.
-Powiedz, Tenji. Masz wiele żon. Może poradziłbyś naszemu Dissiemu co ma robić?
Tenmujin skrzyżował ręce na piersi.
-To u nas tradycja mieć wiele żon. Moje serce należy jednak tylko do Borte. Jest jak świecąca gwiazda mojego życia. Ustaliliśmy nasze małżeństwo, kiedy była jeszcze młoda. - pokiwał głową - Jednak musiałem o nią walczyć i udowodnić swoją miłość przed ślubem!
-Jak to zrobiłeś? - Discord wydawał się być szczerze zainteresowany. Może mógłby znaleźć sposób, aby zrobić coś podobnego dla Fluttershy.
-Cóż, przyniesiono mi owcę. Złamałem jej kark gołymi rękami przed nią i wtedy...
-Pozwól mi przerwać, Tenji. - Discord uniósł pośpiesznie swoją lwią łapię - Nic gorszego bym nie mógł zrobić dla Fluttershy, niż zranić na jej oczach jakieś zwierze. Później by tygodniami płakała.
Khan zmarszczył brwi.
-Mogłaby o coś takiego się obrazić? - pogładził się po brodzie - Kiedyś najechałem cały obóz wroga w celu ratowania Borte.
-Koleś! To takie romantyczne! - powiedział jeden z dwóch mężczyzn potykając się w progu - Mogę użyć to w mojej kolejnej powieści? Mam szalony pomysł, koleś zawiera pakt z diabłem, a później podróżuje w czasie, aby zobaczyć jak to było z Troją! Całkowicie inna wersja niż Homera!
-W końcu! - Discord popatrzył z irytacją na dwóch mężczyzn zamykających za sobą drzwi - Pomyliłeś znowu drogi Sokratesie?
-Hej, ja byłem na czas. - Grecki filozof bronił się, a następnie usiadł obok Kaliguli. Wyprostował się i położył rękę na jego plecach. - Robię się za stary na to gówno. Spóźnienie zawdzięczamy Johannowi, który chciał się wrócić po zioło. Przez to szliśmy na około, a ja musiałem ciągnąć za sobą swoją żałosną dupę.
Kaligula popatrzył z pogardą na Johanna Wolfganga von Goethe i zatkał nos.
-Co to za odrażający zapach? Znowu wąchałeś zgniłe jabłka?
-Tak, koleś! To dobry towar! Zawsze mam kilka w swoim biurku i jeszcze w kieszeniach. - Johan uśmiechnął się głupio.
Discord westchnął i zaczął rozdawać karty.
-Najgorszą rzeczą w pokerze z ućpanymi graczami jest to, że mało mówią. Albo mówią za dużo, tylko nie odróżniają kart.
-Hej, Dissy. Poczęstuję się jakimś alkoholem twojej dziewczyny. - Sokrates podszedł do barku Fluttershy i nalał drinka, ostatecznie usiał między Johannem i Czyngis-chanem.
-Któregoś dnia zapijesz się na śmierć. - Discord pomyślał o tym, że po grze będzie musiał posprzątać pokój i uzupełnić zapasy Fluttershy.
-Zgadzam się. - głos zabrał Kaligula - Strasznie jesteś niegrzeczny. Zawsze myślałem, że Grecja była szczytem cywilizacji, przynajmniej do czasu Rzymu.
-A co taki rozpieszczony worek gówna, jak ty, może o tym wiedzieć? Ja przynajmniej walczyłem z moją armią, a nie bawiłem się w rządzenie. Wiesz, Mały Buciku?
-Nie nazywaj mnie tak! - Kaligula skrzywił się, to było jedno z jego przezwisk.
-Uspokójcie się. - Wtrącił się Discord - Skoro już wszyscy jesteśmy, gramy w Texas Hold, na samym początku wychodzimy dziesiątkami, potem dwudziestkami. Następnie koszty podwajają się to po każdej rundzie.
Już grali, kiedy Sokrates poruszył wcześniej przerwany temat.
-Więc masz kłopoty z kobietą, co Dissy?
Discord czuł się jak pod gradem pytań, ale trochę więcej opinii nie powinno mu zaszkodzić.
-Masz jakąś radę dla mnie?
-Jeżeli ci szybko nie ulegnie, kopnij te sukę w dupę. Kobiety to tylko kłopoty. Jak myślisz, dlaczego robię wszystko aby nie siedzieć ze swoją żoną w domu?
-Uważaj co mówisz o Fluttershy... - syknął.
Sokrates podrapał się w policzek by następnie wziąć wielki łyk drinka.
-Bez urazy. Po prostu uważam, że lepiej poszukać sobie jakiś uczniów. - zaśmiał się - Mam taką swoją grupkę, która łaknie każdego mojego słowa. Jestem starszy od nich, więc dają mi wszystkie swoje pieniądze, a ja czasem im kupię jakiś alkohol. Jest taki nawet jeden typ, co zapisuje każde moje słowo, najmniejsze pierdy jakie przyjdą mi do głowy. Kiedy Johann czasem trzeźwieje, sprawdza pisownie. Ja muszę tylko siedzieć i rozmawiać o dupie Maryny.
-Podnoszę do dwudziestu. - Kaligula odezwał się, po czym popatrzył na Discorda ze współczuciem - Słuchaj, prawdopodobnie żaden z nas nie jest w stanie ci za bardzo pomóc. Equestria jest za bardzo odmienna od naszych kultur. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak to jest żyć w kraju rządzonym przez kucyki.
Sokrates uderzył dłońmi w blat stołu i roześmiał się głośno prawie spadając z krzesła.
-I to mówi bogaty frajer, który ustalił konia konsulem!
Kaligula chrząknął.
-Po raz ostatni mówię, zrobiłem to tylko po to, aby rozwścieczyć tych pompatycznych senatorów. Dlaczego nikt tego nie łapie? - był już zmęczony tłumaczyć to kolejny raz - Śmiało, śmiej się ze mnie! Przestałbyś się śmiać, gdybyś był na ich miejscu. A może chcesz coś powiedzieć na temat tego, jak wypowiedziałem wojnę Posejdonowi i jako trofea kazałem zbierać swoim żołnierzom muszelki i bursztyny?
Johann zaczął się śmiać.
-Kaligula zbierał muszelki nad brzegiem morza...
-Nie pomagasz, Johann... - mruknął Tenmujin.
Discord położył szpon na ramieniu przyjaciela.
-Uspokój się, Kali. Wszyscy wiemy, że wydałeś po prostu rozkaz rozbicia namiotów. To nie twoja wina, że język łaciński jest pełen różnych interpretacji słów.
Nagle Johann rzucił swoje karty na stół.
-Ha! Dżin z Rzymu! - rozejrzał się po pokoju - No co?
Discord popatrzył na karty, wiedział, że to będzie jeden z tych wieczorów.
-Mówiąc o dżinie. Sokratesie, masz może jakieś swoje specjalne mieszanki?
Filozof uśmiechnął się.
Discord zamrugał. Pierwsze promienie porannego słońca uderzyły go wraz z pierwszymi nutami potężnego kaca.
-Dzień dobry, Discord.
-Hm.. dobry, Fluttershy. - wymamrotał. Zamknął oczy chcąc zyskać trochę więcej snu. Potem zdał sobie sprawę, że to nie było jego łóżko. Otworzył szeroko oczy i popatrzył jak oplatają go różowe włosy klaczy leżącej obok niego pod kołdrą. -Fluttershy... czy my...?
-Yyyhym - przytuliła się do niego, to było wspaniałe uczucie. - Tak, zrobiliśmy to. Było naprawdę cudownie. Co prawda, musiałam ci trochę pomóc...
Popatrzył na nią zdziwiony.
-Oh, proszę nie karz mi mówić więcej, to takie krępujące... - szepnęła rumieniąc się jeszcze bardziej.
Na jego twarzy również pojawił się delikatny rumieniec.
-Hmmm, nie chcę tego mówić, ale moje wspomnienia z ostatniej nocy są... rozmyte. Co się stało, to znaczy, zanim my...?
-Cóż, około północy, siedziałam w swoim salonie czytając książkę, po tym jak położyłam spać Angela. Twoi przyjaciele pchnęli cię na mnie i powiedzieli, że masz mi coś do powiedzenia.
-Oni... co?
-Byliście dość pijani. Zaskoczyłeś mnie, kiedy zacząłeś krzyczeć "Fluttershy, kocham cię!"
-Powiedziałem tak?
Skinęła głową, a do oczu zaczęły napływać jej łzy.
-Może to była tylko paplanina pijanego mężczyzny, ale czekałam na te słowa tak długo... - przygryzła wargę - Jestem potworną osobą. Skorzystałam z tego i zaprowadziłam cię do mojej sypialni. Znajomi nawet ci dopingowali i klaskali w dłonie, kiedy szliśmy na górę...
Discord westchnął i objął ją mocno
-Nie, nie jesteś taka. No i nie wykorzystałaś mnie. - uniósł jej podbródek jednym palcem - Powiem to jeszcze raz, abyś nie miała żadnych wątpliwości. Kocham cię, Fluttershy. Jest mi po prostu przykro, że zajęło mi tak wiele czasu powiedzenie tego.
-I tak jestem szczęśliwa, Discord.
Pochylił się, aby ją pocałować, ale wtedy głośny trzask dobiegł z kuchni.
-Rany! Tyle jabłek! Jak myślicie, czy są jakieś zgniłe?
-Johann! Odstaw te jabłka na miejsce, zanim zrobimy więcej kłopotów! - dało się usłyszeć karcący głos Sokratesa
-Oni tutaj jeszcze są? - zdziwił się Discord
-Cóż, bali się że możesz ich zaskoczyć w niewłaściwym czasie, lub wygonić na noc. Pozwoliłam im zostać. - Fluttershy zeszła z łózka i podeszła do drzwi. - Zjedzmy razem śniadanie. - Uśmiechnęła się, na dnie jej oka zobaczył dziwny błysk, którego nigdy wcześniej nie zauważył - A kiedy zostaniemy sam na sam, mogę ci przypomnieć szczegóły ostatniej nocy.
Discord uśmiechnął się jak idiota, a potem poszedł za nią by pomóc w przygotowaniach śniadania. Popatrzył na swoich towarzyszy do gry w pokera.
-Przyjaciele to jednak wspaniała rzecz.
-Kali! Pomóż mi! - Tenmujin krzyczał z podwórka - Widzę tam owce!
Discord uśmiechnął się, by następnie na jego twarzy pojawił się wyraz przerażenia.
-OWCE?! - krzyknął wybiegając z pokoju by zapobiec katastrofie.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.