Opowiadanie
Na skraju życia
Tekst zakończony
Autor: | cynamonowa |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Fikcja, Obyczajowy |
Dodany: | 2015-07-19 08:00:20 |
Aktualizowany: | 2015-07-14 12:50:20 |
Utwór własny, wszelkie prawa zastrzeżone. Zakaz kopiowania całości lub części tekstu bez pisemnej zgody autorki.
Usiadła na krawędzi dachu, zwieszając jedną nogę poza krawędź a na drugiej, oplecionej rękami, oparła brodę. Słońce zachodziło. Całe miasto rozciągało się w różowawych cieniach, zalegających między szarością uliczek i zaułków. Z uchylonego okna poniżej ulatywała w ciemniejący, przenikliwie czysty, bezbrzeżny błękit nieba japońska piosenka o miłości. Powietrze pachniało nagrzanym asfaltem, słodkim aromatem gofrów i zakurzoną zielenią drzew.
On odchodzi, wiesz o tym.
Skinęła głową. Zagubiony promień, odbity od jakieś szyby, rozświetlił jej tęczówki i zgasł ognistym refleksem we włosach.
Niektórzy powiedzieliby, że na zawsze i nieodwracalnie. Nie przejmujesz się tym? Ciągnął dalej głos. Trudno zresztą było nazwać to głosem, bardziej przypominało to zbiór obrazów i pojęć, którym jej umysł nadawał intonację i odpowiednie znaczenie.
Wzruszyła ramionami.
- Przecież nic mu nie będzie. Tylko zaśnie.
Zaśnie... To chyba nie właściwe określenie? Nie obudzi się sam. Nikt inny też go nie obudzi.
Ponownie wzruszyła ramionami wychylając się poza krawędź dachu. Życie w dole toczyło się powoli i jakby niedbale. Grupka młodych ludzi rozmawiała z ożywieniem, ich głośny śmiech spłoszył kilka wróbli. Nieopodal dwie starsze panie pokręciły z niesmakiem głowami i wróciły do swej cowieczornej litanii narzekań na zdrowie. Cóż robić? Takie życie i radzić też sobie trzeba. Przez podwórko przemknął rowerzysta i zaraz zniknął w cieniu rozłożystego kasztanowca.
- Wiesz? Zazdroszczę mu. Ma już spokój. Nikt go już nie skrzywdzi. Mogą mówić o nim co tylko zechcą, ale jego i tak już nic nie zrani. Na nic już nie zachoruje. Nie będzie się przejmował nadmiarem obowiązków, jesienną chandrą, wysokimi cenami...
Sugerujesz, że w życiu nie ma nic pięknego?
Westchnęła ze zniecierpliwieniem, wystukała piętą szybki, lekko nerwowy rytm o ścianę budynku po czym opadła na plecy.
- To nie tak. Chodzi o to, że jemu teraz jest łatwiej. Przecież nie umrze na zawsze. Gdy Bóg powróci, obudzi go. To jak zasnąć w zimny, deszczowy wieczór i zbudzić się gdy na podłogę padają smugi słonecznego światła, niebo jest czyste a rosa lśni na trawie. Za to my teraz musimy nauczyć się żyć bez niego. Przynajmniej do czasu, dopóki się wszyscy nie spotkamy po przyjściu Boga.
Może i ma to sens. Ale przecież większość ludzi nie wierzy w Boga.
- Nie wierzą, bo Bóg działa po Bożemu a nie po ludzku. Przyjęcie, że coś, co jest sprzeczne z naszą logiką może być dobre, wymaga wiary. Większość ludzi woli zaś wyrzec się siebie i życia w zamian za wygody i przyjemności. Dla nich to proste. Pustkę zawsze można przecież załatać większą dawką przyjemności. I również dlatego, że Go nie widzą.
Nas też nie widzą a przecież nie oznacza to, że nie istniejemy.
Nas mogą zobaczyć...
- Mogą, ale nie chcą. Dla nich jesteśmy tylko kolejnym samolotem. I niech tak zostanie. Chodź, pożegnamy się z nim, niech wie, że będziemy na niego czekać.
Cienka błona skrzydeł napięła się pod wpływem chłodnego podmuchu. Po chwili dach był pusty.
- Mamo, mamo! Patrz, smok tam leci!
- Kochanie, to żaden smok, tylko samolot. Ach, ta twoja fantazja. Ale możesz pomachać panu pilotowi. Gdy byłam mała zawsze wołałam z koleżankami: " Panie pilocie, dziura w samolocie!"
- Panie pilocie, dziura w samolocie!
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.