Opowiadanie
"Są na tym świecie ludzie, którzy lubią samotność, ale nie ma nikogo, kto mógłby tę samotność znieść."
I. Ucieczka, różowowłosy towarzysz podróży i gildia Fairy Tail.
Autor: | ShoriChan |
---|---|
Serie: | Fairy Tail |
Gatunki: | Akcja, Fantasy, Komedia, Przygodowe, Romans |
Uwagi: | Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2015-12-20 08:00:44 |
Aktualizowany: | 2015-12-19 22:23:44 |
Następny rozdział
- Lucy-sama! - Po korytarzu rozległo się donośne, kobiece wołanie.
Brunetka w stroju pokojówki pędziła w stronę białych, rzeźbionych drzwi panienki tej ogromnej rezydencji. Coś było nie tak i pokojówka wiedziała, że jej przeczucia są słuszne.
Wpadła do komnaty młodej Heartphilii, lecz nikogo tam nie zastała. Brunetka, coraz bardziej poddenerwowana, sięgnęła na półkę szafki nocnej stojącej po jej prawej stronie. Zdjęła z niej drewnianą szkatułkę, w której powinny znajdować się dwa złote klucze. Otworzyła niepewnie puzderko. Klucze zniknęły, a na ich miejscu leżała maleńka, złożona karteczka. Służka wyjęła ją i rozłożyła drżącymi palcami.
Droga Evo!
Wiem, że to właśnie ty znajdziesz ten liścik.
Wybacz mi za opuszczenie domu w ten sposób, przez głupią ucieczkę… Nie zniosę już więcej mieszkania z nim pod jednym dachem.
Wyruszam w podróż. Zamierzam dołączyć do gildii magów, która niemal zawsze była moim marzeniem. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz… i nikomu nie mów o tym liście. Nie chcę, żeby ktoś poza mną miał kłopoty. Najlepiej znajdź jakąś inną pracę.
Przepraszam…
Lucy
Czarnowłosa pokojówka uroniła kilka łez, które wsiąknęły w papier i rozmazały atrament.
- Czyli jednak zdecydowałaś się wyrwać z klatki, Lucy-sama? - rzuciła w przestrzeń, jakby miała nadzieję, że blondynka ją usłyszy.
~~***~~
Kilka tygodni po ucieczce z rodzinnego domu, Lucy Heartphilia w pełni dostosowała się do „zewnętrznego” życia. Wcześniej opuszczała rezydencję tylko po to, żeby pojechać na jakiś ważny bankiet, lub pospacerować po ogrodzie. Teraz jednak świat i wolność stały przed nią otworem.
Blondynka, zapakowana w beżowy plecak, właśnie opuszczała okupowany dotąd nocleg.
- Do zobaczenia, Lucy-chan! - Właścicielka noclegowni machała do niej, gdy ta odchodziła. - Dbaj o siebie!
- Ty także, Marco-san!
W takim razie, pomyślała radośnie, pora wyruszyć do Magnolii!
~~***~~
Przechadzała się po wagonie pociągu, szukając jakiegoś wolnego przedziału, niestety wszędzie było pełno ludzi. W końcu udało jej się znaleźć przedział, w którym siedziała tylko jedna osoba. Niepewnie wsunęła się do środka, obserwując chłopaka naprzeciw. Miał bladoróżowe włosy, umięśnioną budowę ciała i… najwyraźniej umierał. A przynajmniej tak to wyglądało. Mocno zaciskał oczy, a jego twarz przybrała niepokojący zielonkawy kolor.
- Wszystko w porządku? - spytała z niewymuszoną troską.
- Aye! Wszystko w porządku! - Zamrugała kilkukrotnie, ale obraz się nie zmienił. Nadal tuż przed jej oczami unosił się w powietrzu na białych skrzydłach niebieski kot z ogromnymi czarnymi ślepiami.
- Gadający kot…? - wydukała. - To ja wariuję, czy świat, bo już nie wiem…
- Nie mamrocz pod nosem. Jesteś straszna. - przemówił kot. Po tonie jego słodziachnego głosiku można było rozpoznać, że mówi to, aby ją zdenerwować.
- Och, przepraszam! - prychnęła. - Wiesz, niecodziennie widzi się gadającego, niebieskiego kota, który bawi się w aniołka! A tak poza tym…! - I zaczęła narzekać na wszystko, co jej się tylko nawinęło. Kotek jednak stracił zainteresowanie blondynką już po pierwszym słowie, jakie wypowiedziała. Usiadł obok walczącego z mdłościami chłopaka i wlepił w niego wzrok - ni to rozbawiony, ni to zatroskany. - W każdym razie - ciągnęła dalej Lucy, nabierając powietrza - jestem Lucy, a wy?
- Aye! Jestem Happy! - Wskazał na różowowłosego . - A ten tu to Natsu. Ma okropną chorobę lokomocyjną!
Blondynka zachichotała. Rzeczywiście, chłopak wyglądał tak, jakby miał zaraz zwrócić całą zawartość swojego żołądka.
- W takim razie dlaczego nie zaśnie? Myślę, że wtedy byłoby mu łatwiej znieść podróż.
- To nie takie proste. - odparł kociak. - Jeśli on zaśnie, ja na pewno też! A wtedy nie wysiądziemy na odpowiedniej stacji!
Lucy ponownie zachciało się śmiać.
- W takim razie obudzę was, kiedy będziecie musieli wysiadać. Dokąd jedziecie?
- Wracamy do domu! Do Magnolii! - rzekł Happy. - Oy, Natsu. - Szturchnął łapką chłopaka. - Ooy! Możesz iść spać! - Natsu chyba zrozumiał, bo najpierw otworzył jedno oko (Lucy dostrzegła jego kolor - brązowo-zielony - oraz pionową, jak u kota źrenicę), łypnął nim na Happiego, po czym ułożył się nieco wygodniej i oparł głowę o ścianę wagonu.
Na jakiś czas zapadła cisza. Heartphilia obserwowała tymczasowego towarzysza podróży z zaciekawieniem. Chciała dowiedzieć się kim był. Nie wyglądał na kogoś zwyczajnego, wręcz przeciwnie - wyróżniał się na swój unikatowy, niezidentyfikowany sposób.
Po półgodzinie ona również postanowiła się zdrzemnąć. Środki transportu zawsze działały na nią usypiająco. Wcisnęła się w kąt pomiędzy końcem ławki a ścianą, podciągnęła kolana pod brodę i oparła o nie czoło.
~~***~~
Ocknęła się, kiedy pociąg zaczął zwalniać. Zamrugała kilka razy i nieco nieprzytomnie rozejrzała się po przedziale. Natsu chrapał głośno, nie zmieniwszy pozycji, a Happy opierał się plecami o jego udo i również twardo spał.
- Drodzy pasażerowie - Usłyszała kobiecy głos, dobiegający z głośnika przy suficie - właśnie dojechaliśmy do Magnolii. Proszę pamiętać o zabraniu wszystkich bagaży.
Lucy przetarła oczy i wstała, leciutko się przy tym chwiejąc. Podeszła do chłopaka. Pojawiało się teraz zasadnicze pytanie: jak go obudzić? Wygląda na to, że śpi jak kamień. Szturchnęła go w ramię. Nic. Szturchnęła mocniej. Nadal nic.
- Natsu… san, proszę się obudzić, już jesteśmy! - Ale ten nadal nie reagował. Na szczęście jej starania nie poszły na marne. Happy przetarł oczka, po czym wzleciał w powietrze.
- Ja się tym zajmę, Lucy! - zaoferował i podleciał do twarzy przyjaciela. Nabrał powietrza i… - WSTAWAJ TY GŁUPI POŻERACZU OGNIA!!! - Wydarł się tak głośno, że z pewnością połowa pociągu go usłyszała.
Różowowłosy zerwał się z miejsca, jak oparzony. Nie był to dobry ruch dla jego obolałego czerepu, bo zakręciło mu się w głowie, zatoczył się silnie i wpadł prosto na Lucy. Pod jego ciężarem dziewczynie ugięły się kolana, przez co oboje runęli w dół. Happy zanosił się złośliwym chichotem, lecz Heartphilii nie było wcale do śmiechu. Została przygnieciona do ziemi przez jakiegoś dziwnego, dopiero poznanego chłopaka, z którym nie zamieniła nawet słowa! Jeśli chodzi o niego samego, to przez dobre kilka sekund rozkminiał co się właściwie stało. Poczuł zapach czegoś słodkiego i… smacznego. Dopiero gdy usłyszał pod sobą ciche stęknięcie spojrzał w dół. Jego wzrok napotkał parę rozeźlonych, brązowych oczu.
- Wiem, że bardzo wygodnie się na mnie leży, ale jesteś ciężki. - bąknęła, cała czerwona.
Natsu w oka mgnieniu odskoczył od nieznajomej dziewczyny. Nie pamiętał, żeby wchodziła do jego przedziału, ale cóż… zawsze podczas podróży środkami transportu nie za dobrze kontaktował.
- Natsuuu! - Usłyszał głos Happiego, a zaraz potem kot wylądował mu na ramieniu. - Wreszcie się obudziłeś!
- Happy, kto to jest? - Wskazał na zbierającą się z ziemi blondynkę.
- Aye! To jest Lucy! Także jedzie do Magnolii!
- Oooo - Natsu zawiesił wzrok na Heartphilii. - Coś konkretnego sprowadza cię do Magnolii? - spytał.
- Powiem wam, jak już wysiądziemy. - odparła, biorąc w dłonie swój bagaż. - Pociąg zaraz znowu ruszy i będziemy mieli mały problem z wyniesieniem cię stąd. - dodała, zwracając się do różowowłosego.
Tak też zrobili. Chwilę później znajdowali się na stacji, mrużąc oczy w promieniach popołudniowego słońca.
Natsu i Happy, wyraźnie uradowani powrotem do domu, ruszyli przed siebie, głośno rozmawiając i nawet nie patrząc na Lucy, która do tej pory rozglądała się z zaciekawieniem. Kiedy dostrzegła brak dwójki towarzyszy, nieźle się zlękła. Mając ich przy sobie, miała nadzieję znaleźć cel swojej podróży o wiele szybciej. W końcu podobno byli miejscowi, więc na pewno wiedzieli gdzie znajduje się budynek gildii Fairy Tail.
Zaczęła szukać ich wzrokiem i odetchnęła z ulgą, dostrzegając różowe włosy Natsu i neonowoniebieski kolor sierści kociaka. Oddalali się coraz bardziej, więc popędziła za nimi.
- Eeej! - zawołała, będąc już jakieś trzy metry od nich. - Nie mogliście mi powiedzieć, że już idziecie? - burknęła, splatając ręce pod biustem.
- O, to ty, Luigi.
- Lucy! - poprawiła go ze złością.
- Brzmi prawie tak samo. - zbagatelizował, machając lekceważąco ręką.
Blondynka odetchnęła głęboko, powstrzymując się od dania mu wykładu na temat kultury.
- W każdym razie - zaczęła - mam do was prośbę.
Natsu i Happy zerknęli na nią podejrzliwie.
- Jaką?
- Zaprowadzicie mnie do tutejszej gildii?
Z niepokojem zauważyła, że wymieniają między sobą znaczące spojrzenia.
- Tutejszej? Masz na myśli Fairy Tail? - spytał dla upewnienia.
- Tak! - Nagle wybuchła entuzjazmem. - Już od dziecka chciałam do niej wstąpić, a teraz przyjechałam do Magnolii i spełnię to marzenie!
Na jej słowa Natsu wyszczerzył się, ukazując przy tym swoje białe zęby z dwiema parami kłów.
- W takim razie… - zaczął, po czym zrzucił plecak i zaczął rozpinać swój płaszcz podróżny. Lucy w życiu by się do tego nie przyznała, ale naszły ją kosmate myśli. Oblała się szkarłatnym rumieńcem. - … dobrze trafiłaś! - dokończył, ukazując czerwony znak na swoim, ukrytym dotychczas, ramieniu.
Heartphilii rozszerzyły się oczy ze zdumienia. Był to symbol… Fairy Tail!
- Och… - Tylko tyle była w stanie wykrztusić. Nie mogła uwierzyć, że całą drogę do Magnolii przebyła w towarzystwie maga z gildii, do której tak rozpaczliwie chciała się dostać.
W jej oczach zalśniły iskierki prawdziwego szczęścia. Bez żadnego ostrzeżenia rzuciła się na zdezorientowanego Natsu, śmiejąc się przy tym w głos. Przytuliła się do niego w nagłym przepływie niekontrolowanej radości. Chłopaka owionął ten sam słodki zapach, co w pociągu. Smakowita woń wypełniła jego nos. Wdychał ją kilka sekund, dumając. Co mu przypominała? Pomyślał chwilkę i wtedy na to wpadł. Wanilia z ledwo wyczuwalną kakaową nutą. Właśnie tak pachniała Lucy. W końcu, jakby oprzytomniała, odsunęła się od Natsu cała przy tym czerwieniejąc. Z resztą nie ona jedna, twarz różowowłosego również zdobił soczysty rumieniec.
- Oni się llllluubią! - Usłyszała głosik Happiego gdzieś nad głową. Żyłka zapulsowała na jej czole.
- Zamknij się, kocurze. - fuknęła pod nosem, krzyżując ręce na piersi.
Podążyła za Natsu, który - jak gdyby nigdy nic - ruszył w dalszą drogę do gildii. Lucy na nowo się rozentuzjazmowała.
Naprawdę dołączę do Fairy Tail!, pomyślała uradowana. Ciekawe, jaka ta gildia jest od środka…
~~***~~
Cóż… nie tego się spodziewałam…, przemknęło dziewczynie przez myśl.
Omiotła zdumionym wzrokiem krajobraz jak po przejściu huraganu. Stoliki i krzesła porozwalane po całej sali, potłuczone szkło w każdym zakątku pomieszczenia oraz unoszący się w powietrzu zapach alkoholu. A po środku tego wszystkiego spora gromada magów lała się po pyskach. Byli tak zajęci nawalanką, że nie zauważyli, jak Natsu - tradycyjnie otwierając drzwi kopniakiem - wszedł do gildii z głośnym „wróciłem”.
- Mira! - zawołał Happy, podlatując do białowłosej piękności, która wycierała kufle za barem.
- Happy! Natsu! Już wróciliście? - spytała z sympatycznym uśmiechem.
- Aye! I przywieźliśmy ze sobą świeże mięsko! - odparł, wskazując na zdezorientowaną Lucy.
- Och, ktoś nowy? - Mira wyszła zza baru, kompletnie nie zwracając uwagi na toczącą się tuż obok bijatykę. - Chcesz do nas dołączyć?
- T-tak… - wyjąkała Lucy. - O co im poszło? - Wskazała na okładających się magów.
- A kto to wie? - Nadal się uśmiechała. - Oni tak zawsze. Powód tej małej wojny jest najmniej ważny. Zaraz wrócę z formularzem do wypełnienia. Przetrwaj do mojego powrotu. - Puściła jej figlarnie oczko i zniknęła na schodach.
Lucy z westchnieniem usiadła przy barze. Natsu od wejścia wkręcił się w walkę, zupełnie olewając nową towarzyszkę. Tylko Happy z nią został, zajadając się surową rybą, którą niewidomo skąd wytrzasnął. Przyglądała się różowowłosemu znajomemu, toczącemu właśnie wojnę na wyzwiska z jakimś półnagim brunetem.
- I tak cię pokonam! - zarzekał się Natsu.
- Ha! Chyba śnisz! - prychnął brunet.
- Coś powiedział, gołodupcu?!
- To, co słyszałeś, napaleńcu!
- Chcesz się bić, lodówko?!
- Wszędzie i o każdej porze, zapałko!
I rzucili się na siebie.
Muszą być dobrymi przyjaciółmi…
W tym momencie wróciła Mirajane z kartką w jednej ręce i pieczątką w drugiej.
- Proszę - Podała blondynce formularz, a ta zaczęła go wypełniać pożyczonym od Miry długopisem.
Imię i nazwisko: Lucy
Tutaj się zawahała. Nie wiedziała, czy wpisywanie prawdziwego nazwiska to dobry pomysł. W końcu uciekła z domu po to, aby o nim zapomnieć… Ale co miała w takim razie wpisać? Nie chciała kłamać. Z rezygnacją dopisała do swojego imienia „Heartphilia”. Wypełniała dalej.
Data urodzenia: 19.05.768r
Rodzaj magii: Mag Gwiezdnych Duchów
Znak gildii:
Tu również się zatrzymała. Jeszcze nie miała znaku gildii. Mira, widząc konsternację nowej koleżanki, uniosła zachęcająco stempel.
- W takim razie musimy zrobić ci ten znak. Gdzie i w jakim kolorze?
Zamyśliła się. Myślała tak i myślała, ale jakoś nic sensownego nie przychodziło jej do głowy.
- Może ty mi coś doradzisz, Mira-san? - spytała z nadzieją.
Białowłosa omiotła ją wzrokiem. To musiało być miejsce, które łatwo pokazać, ale i łatwo ukryć. A kolor? Musiał pasować do właścicielki. Przyjrzała się uważnie blondynce. Długie, jasne włosy, spięte w wysoki kucyk spływały po szyi Heartphilii, zakrywając kark. Miała duże, brązowe, wypełnione życiem oczy, kształtną figurę i niezwykle jasną cerę. Ubrana była w pudroworóżową bluzkę na ramiączka z nadrukiem w kwiatki, dżinsową miniówkę i skórzane, wiązane, wysokie buty przed kolana. Uwagę Miry przykuła bluzka Lucy w bardzo ciepłym, dziewczęcym kolorze. Tak! Róż idealnie do niej pasował! A miejsce? Ponownie zmierzyła ją przenikliwym spojrzeniem, chłodnym od kalkulacji.
Miejsce, które można łatwo ukryć i równie łatwo pokazać…, Mirajane nadal na nic nie wpadła.
W tym momencie jej wzrok przyciągnęła prawa dłoń Lucy, która bawiła się umieszczonym na niej (dłoni) pierścionkiem.
Dłoń… dłoń to świetne miejsce! Łatwo je zakryć, na przykład rękawiczką, ale i łatwo pokazać!
- Postanowione! - oznajmiła białowłosa, na którą zaraz potem padł zdziwiony wzrok blondynki. - Twój znak będzie różowy, a mieścić się będzie na wierzchniej stronie twojej prawej dłoni.
Lucy uśmiechnęła się.
- W takim razie czyń honory! - Podała Mirze prawą rękę, a ta przycisnęła do niej stempel.
Po chwili znak gildii dumnie widniał na ciele Lucy, a ona sama czuła się tak, jakby od tej chwili zaczęło się jej nowe życie - nie jako panienki Heartphilii, córki najbogatszego biznesmena w Fiore, lecz jako najzwyklejszej Lucy, Magowi Gwiezdnych Duchów z gildii Fairy Tail.
- Witamy ciepło w skromnych progach Fairy Tail! - powiedziała Mira z serdecznym uśmiechem, a sekundę później jakiś kufel przeleciał jej tuż przed twarzą. Ona jednak nawet nie mrugnęła, jakby niczego nie zauważyła.
Lucy poczuła, że musi podzielić się z kimś swoim szczęściem, bo inaczej ją rozsadzi. Oczywiście padło na Natsu, gdyż jak na razie znała tylko jego i Mirajane. Wypatrzyła różowowłosego wlepiającego wzrok w tablicę ogłoszeń. Podbiegła do niego w podskokach.
- Hej, Natsu, popatrz! - Ukazała wierzchnią stronę swojej prawej dłoni. - Mam znak Fairy Tail!
Entuzjazm aż się z niej wylewał, a jej twarz rozświetlał promienny uśmiech. Na ten widok Natsu również się wyszczerzył.
- To super, Lucy! - Był to pierwszy raz, kiedy powiedział do niej po imieniu.
~~***~~
Witam was, moi mili, na moim najnowszym opowiadaniu! Wena przyszła nie wiadomo skąd, ale jak na razie mnie nie opuszcza!
Sasuke: Pfff, za jakiś miesiąc i tak cię opuści.
Nie pomagasz, Sasuke-kun -,-
Sasuke: Nawet mnie nie denerwuj…
Sa-su-ke-kuuuuuuuuun!
Sasuke:… giń.
Już, już, nie wściekaj się! Ja tylko naśladuję twoją dziewczynę, kiedy miała dwanaście lat xD
Sasuke: Lepiej się czuję z myślą, że tamte chwile nigdy nie istniały…
Aleś ty miły .__.
Sasuke: Powiedziałaś ty.
Ja mogę być niemiła!
Sasuke: Ja też.
… ta dyskusja nie ma sensu.
Sasuke: To ty ją zaczęłaś.
*robi minę obrażonej księżniczki* Dupek…
Sasuke: Słyszałem -,-””””””””
W każdym razie, zapraszam do komentowania!
Sasuke: I tak nikt tego nie skomentuje.
Zamkniesz się wreszcie?! ><
Sasuke: Hn.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.