Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

"Są na tym świecie ludzie, którzy lubią samotność, ale nie ma nikogo, kto mógłby tę samotność znieść."

VII. Hardkorowe piżama party i pierwszy pocałunek Lucy Heartphilii.

Autor:ShoriChan
Serie:Fairy Tail
Gatunki:Akcja, Fantasy, Komedia, Przygodowe, Romans
Uwagi:Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2016-03-06 22:09:27
Aktualizowany:2016-03-06 22:09:27


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Tydzień po wydarzeniach na stacji w Onibas, życie magów toczyło się dawnym rytmem, a oni sami prawie zapomnieli o minionych wydarzeniach. Były jednak dwie osóbki, które trafiły w sam środek radosnego chaosu. Shori i Hinata, mimo że początkowo miały zostać ledwie kilka dni, bardzo szybko przywiązały się do członków Fairy Tail. Po pięciu dniach zdecydowały się dołączyć do gildii. Oczywiście pozostali nie zostawili tego bez echa - zrobili bardziej, niż zazwyczaj hałaśliwą imprezę. Aż dziw, że burmistrz Magnolii nie kazał im się uspokoić.

Lucy tymczasem zauważyła, że różowowłosy przyjaciel zaczął jej unikać. Gdy pojawiała się w gildii jemu, jakimś dziwnym trafem, coś wypadało i wylatywał z budynku, jak na skrzydłach. Było jej przykro z tego powodu, ale starała się zachowywać naturalnie. Ją samą dziwiło, że w środku aż tak to przeżywa. Jakby nagle zniknęła jakaś integralna część jej serca i zastąpiła ją pustka. Próbowała wypytać Happiego, ale on sam nie miał pojęcia, czemu Natsu się tak zachowuje. Powiedział wtedy: „Mimo że wydaje się być tak samo wesoły, jak zawsze, coś jest nie tak. Zawsze, kiedy go o to pytam, zbywa mnie śmiechem i udaje, że nie wie o czym mówię. Ale czasami… czasami wydaje się być taki jakiś… zamyślony”.

Heartphilia westchnęła głośno, po czym podkuliła nogi, opierając głowę o kolana. Siedziała właśnie w wannie razem z Plue, który, jak zwykle, rozpływał się w gorącej wodzie. Niepokoiła się tymi dziwnymi zawirowaniami w postępowaniu Smoczego Zabójcy, ale nie zamierzała nic z tym robić. W końcu ona niczym nie zawiniła. Nie zamierzała biec do niego i na kolanach błagać, żeby znowu zaczął się do niej odzywać. Miała swoją godność.

Po kilkunastu minutach bezczynnego siedzenia, z rezygnacją wyszła z wody. Nawet kąpiel, która od zawsze służyła jej do odstresowania się, w tej sytuacji straciła swą kojącą właściwość.

Co za idiota, warknęła w duchu. Dlaczego przez niego czuję się tak beznadziejnie? Przecież jest tylko przyjacielem!

Pokręciła głową, jakby chciała wyrzucić z niej niepotrzebne myśli i wyszła z łazienki w samym ręczniku. Odkąd Natsu przestał z nią rozmawiać, nie spotkała go ani razu w swoim domu. I nie wiedziała, czemu czuła się z tym źle. Przecież powinna się cieszyć… w końcu zawsze wywalała go na zbity pysk.

To wszystko jest zbyt skomplikowane…, pomyślała z nostalgią. Albo to raczej ja jestem zbyt skomplikowana. Sytuacja sama w sobie jest prosta, jak drut.

Rzuciła się na łóżko, rozsypując przy okazji poduszki. Leżała tak przez chwilkę, aż nie poczuła, że chce się jej płakać. Po prostu rozbeczeć się z bezsilności, niczym małe dziecko. Nie mogła sobie na to pozwolić. Zerwała się gwałtownie z posłania, a ręcznik niebezpiecznie zsunął się z jej piersi. Szybko przebrała się w piżamę, a potem zakopała się w pościeli, robiąc sobie z niej coś na kształt okopu. Jej własnego, malutkiego bunkra przed światem.


~~***~~


Następnego dnia blondynce było jeszcze ciężej ukrywać ból, który w sobie nosiła. Wychodziła ze skóry, byleby znaleźć sobie jakieś zajęcie i nie zostać sam na sam ze swoimi myślami, bo w takich momentach zmierzały w wiadomym kierunku. Pomagała więc Mirze przy barze, poszła na zakupy z Erzą i Levy (na których, notabene, naprawdę dobrze się bawiła) i pod wieczór urządziła sobie partyjkę pokera z Caną. Oczywiście poniosła sromotną klęskę, ale nie przejęła się tym zbytnio. Postanowiła nie przejmować się niczym, tak na jedną noc.

Zaprosiła Erzę, Canę, Levy, Shori i Hinatę na wspólne nocowanie u niej w domu. Wszystkie się zgodziły i o dziewiątej cała gromadka zebrała się w domu Lucy. Rozmawiały już dobre kilkanaście minut.

- …i w ten oto sposób ograłam tego gościa! - zachichotała Alberona, kończąc swoją opowieść.

- Musiał być w niezłym szoku. - dołączyła do niej Hina. - Tooooo, kto teraz coś opowie?

Dziewczyny spojrzały po sobie, ale żadna nie miała nic ciekawego do powiedzenia.

- Zastanawia mnie jedna rzecz… - odezwała się niespodziewanie Himemiya, która dotąd siedziała cicho i tylko słuchała. - Lucy - Jej szkarłatne oczy przewierciły Heartphilię na wylot. - Jesteś ostatnio taka przygaszona. Co się stało?

Blondynka głośno przełknęła ślinę. Znalazła się pod naciskiem pięciu ciekawskich spojrzeń, z czego jedno z nich nie tolerowało w tym momencie kłamstwa. Nie miała wyjścia, musiała powiedzieć prawdę.

- To wszystko przez Natsu. - mruknęła pod nosem.

- Natsu? - zdziwiła się Levy.

- Ostatnio… ostatnio zaczął mnie unikać. Nie odzywa się do mnie, nie patrzy w moją stronę, jakbym przestała dla niego istnieć… - Dopiero kiedy wymówiła te słowa na głos, coś w niej pękło.

Miała przemożną ochotę dać upust swojemu smutkowi i pozwolić, by słone łzy popłynęły po jej twarzy. Trzymała się jednak dzielnie, nie pozwalając ukazać się choćby kropelce. Wreszcie potrafiła przyznać się do tego przed samą sobą - tak bardzo przywiązała się do Dragoneela, że takie gwałtowne wycofanie się go z jej życia odczuła bardzo boleśnie. A trwało to od niecałego tygodnia… co będzie dalej? Już teraz było jej okropnie ciężko… Nie wyobrażała sobie, co by się stało, gdyby taki stan rzeczy utrzymał się przez dłuższy czas.

Chyba bym zwariowała…

Nagle poczuła, że ktoś ją obejmuje. Była to Levy. Przytulała do siebie mocno wyższą dziewczynę, jakby próbowała pozbyć się jej smutku. Reszta obecnych w pokoju patrzyła na tę scenę z mieszaniną czułości i goryczy.

- Idiota. - warknęła niespodziewanie Erza, wstając z ziemi. - Jak on może tak cię traktować? Przecież to nieetyczne! - Wyglądała na szczerze oburzoną.

- Prawda?! - wydarła się zaraz po niej Cana. - Za kogo on się uważa?! Cymbał jeden!

Po czym każda zaczęła dorzucać jakąś swoją własną obelgę, aż po usłyszeniu „siusiumajtek” Lucy wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Zaraz potem impreza zaczęła nieco wymykać się spod kontroli. Alberona i Scarlet wykombinowały skądś pięć butelek sake, tak więc po opróżnieniu pierwszych trzech każda ledwo trzymała się na nogach. A była dopiero dwunasta w nocy…


~~***~~


Natsu włóczył się bez celu po Magnolii, o dziwo bez swojego niebieskiego przyjaciela. Ostatnio trochę się poprztykali, a raczej to Happy się na niego obraził. Wbrew pozorom Dragoneel doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak się zachowuje. I robił to celowo.

Ten chory plan zrodził się w jego głowie pierwszej nocy po bitwie z Eisenwald. Zauważył bowiem, że jego przywiązanie do Lucy jest jakieś… dziwnie silne. Silniejsze od więzi z pozostałymi członkami Fairy Tail. Lekko go to zaniepokoiło, dlatego też stwierdził, iż zrobi dla samego siebie test, wedle którego miał jak najdłużej trzymać się od blondwłosej przyjaciółki z daleka. Przez pierwsze dwa dni nie było tak źle, ale potem… potem to zaczęła być katorga. Bez niej w swoim życiu, czuł integralny brak jego nieodzownego elementu.

Wiedział, że długo już tak nie pociągnie. Za bardzo brakowało mu Heartphilii, by dalej ciągnąć tę farsę. Kroki Smoczego Zabójcy niemal samoistnie skierowały się w stronę mieszkania Lucy.

O tej godzinie powinna już spać…, pomyślał, zerkając na zegarek, wskazujący pierwszą dwanaście.

Postanowił wślizgnąć się jej do łóżka, jak to miał w zwyczaju. Na samą myśl, że będzie mógł z powrotem być tak blisko niej, na jego twarzy zagościł uszczęśliwiony uśmiech. Zobaczył, że okno jest uchylone, co jeszcze bardziej pogłębiło jego zadowolenie. Wdrapał się szybko po rynnie, lecz gdy był już na zewnętrznym parapecie okna, zamarł w bezruchu.

Co tu się stało, do jasnej anielki?!

Pokój przypominał pobojowisko, ale nie to było najgorsze. W różnych kątach pomieszczenia leżały dziewczyny. Erza wraz z Shori i Levy, każda w innej pozycji, spały jak zabite na łóżku, na fotelu kuliła się Hinata, a na ziemi chrapała głośno Cana. Po butelkach porozwalanych po izbie i wszechobecnym zapachu alkoholu, Natsu domyślił się, co tu miało miejsce.

Przez kilkanaście sekund kucał jak wryty na parapecie. Potem zdał sobie sprawę, że nigdzie nie widać Lucy. Ostrożnie wszedł do środka, starając się nie narobić hałasu (co w jego przypadku było czymś graniczącym z cudem). Rozejrzał się jeszcze raz wokół siebie, po czym ruszył na palcach do kuchni. W progu jednak wbiło go w ziemię.

Heartphilia siedziała przy otwartym oknie na dosuniętym do niego krześle. Wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo, a delikatny letni wiatr kołysał jej jasnymi włosami. Dragoneel głośno zaczerpnął powietrza, a dziewczyna przeniosła na niego z deka nieprzytomnie spojrzenie. Po jej oczach można było rozpoznać, że również trochę wypiła.

- Natsu…? - szepnęła. - Co ty tu… - Chciała wstać, ale nogi nie utrzymały jej ciężaru. Promile we krwi zrobiły swoje.

Zapewne wyłożyłaby się jak długa na kafelkach, gdyby nie silne ramiona przyjaciela, które powstrzymały jej ciało od upadku.

- Jesteś pijana. - oznajmił cicho różowowłosy. Był tak blisko, że jego ciepły oddech owiał zarumienioną od sake (i nie tylko) twarz blondynki. - Powinnaś się położyć.

- Czekaj… - jęknęła błagalnie, gdy już chciał się od niej odsunąć. - Czemu tak mnie ostatnio unikałeś? - spytała, nieco bełkotliwym głosem.

- Bo chciałem sprawdzić, jak długo mogę trzymać się od ciebie z daleka. - wyjaśnił szeptem, trochę zawstydzony.

Lucy zachichotała.

- I co?

- Chyba za bardzo cię lubię… - przyznał, czerwieniąc się jeszcze bardziej.

Nagle dziewczyna wtuliła się w niego, śmiejąc się cichutko pod nosem. Jego serce przyspieszyło.

- Nigdy więcej nie rób czegoś takiego… - poprosiła, patrząc mu prosto w oczy. - Było mi źle bez ciebie… - wyznała, bez choćby cienia krępacji.

W przeciwieństwie do przyjaciółki, Smoczy Zabójca pokraśniał już całkowicie. Wiedział doskonale, że gdyby Heartphilia nie była pijana, nie powiedziałaby czegoś takiego. Nie byłaby też tak otwarta.

- I wiesz? Ja też cię lubię! - powiedziała wesolutko. - Baaardzo. - przeciągnęła.

Wspięła się na palce i nim Natsu zdążył temu zapobiec, pocałowała go prosto w usta. Stał zszokowany, próbując opanować tłukący się w piersi narząd, bo z chwili na chwilę miał coraz silniejsze wrażenie, że wyrwie się na powierzchnię. Nie wiedział, jak zareagować. W jego głowie panował kompletny mętlik. Czy ją odepchnąć? Czy może jednak nie? Nie chciał niszczyć ich przyjaźni, ale przecież ona to zainicjowała…

Wtem poczuł, że nie ma najmniejszej ochoty się od niej odsuwać. Ba! Najchętniej oddałby pocałunek, co zaraz potem zrobił. Z jego gardła wyrwał się zadowolony pomruk, gdy przyciągnął dziewczynę bliżej. Lucy nie pozostała bierna. Zacisnęła dłonie na kamizelce przyjaciela, zmniejszając dzielący ich dystans do zera. Nie wiedzieć kiedy, do tej pieszczoty wkradła się namiętność. Oddawali kolejne pocałunki z coraz większym zaangażowaniem, aż w końcu musieli oderwać się od siebie przez brak powietrza.

Dysząc ciężko, jakby przebiegła maraton, Heartphilia ponownie przytuliła się do Dragoneela, opierając policzek o jego klatkę piersiową. On zaś zatopił nos w jej złotych włosach.

- Wiesz co? - szepnęła sennie.

- Hm? - odmruknął, wdychając głęboko zapach blondynki. Był w tym momencie niepoprawnie szczęśliwy.

- Chyba lubię cię bardziej, niż powinnam… - wybełkotała, ledwo dobierając słowa. Chwilę później już spała, podtrzymywana tylko przez różowowłosego.

Ja chyba ciebie też…, pomyślał, rozczulony.


~~***~~


Tyyylee NaLu w całym mieście! Nie widziałeś tego jeszcze, popacz! Ooo, popacz!

Sasuke: Dobrze się czujesz?

Nie ^-^ Tyle NaLu napisałam, że mnie aż rozsadza <333

Sasuke:Boże broń…

Też cię kocham!

Sasuke: O,O Z tobą naprawdę jest źle…

Ehehehhehe x3

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.