Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

"Są na tym świecie ludzie, którzy lubią samotność, ale nie ma nikogo, kto mógłby tę samotność znieść."

Świąteczny One-shot: Pułapka pod jemiołą.

Autor:ShoriChan
Serie:Fairy Tail
Gatunki:Akcja, Fantasy, Komedia, Przygodowe, Romans
Uwagi:Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2016-03-06 22:09:45
Aktualizowany:2016-03-06 22:09:45


Poprzedni rozdział

Dwudziesty czwarty grudnia w gildii Fairy Tail był doprawdy podniosłym dniem. Głównie dlatego, że Erza nadzorowała najmniejszy szczegół przebiegu Wigilii. Jej szorstkim rozkazom nie można było odmówić, zwłaszcza, jeżeli chciało się przeżyć jeszcze kilka wiosen. Mimo to, praca nie poszła na marne - budynek gildii wyglądał przepięknie od środka i na zewnątrz, a punkt siódma wszystkie potrawy znajdowały się już na stole. Zadowolona gromadka magów zasiadła do uroczystej kolacji, która wynagradzała im ciężką harówkę zafundowaną przez Tytanię.

Po posiłku wszyscy jakoś się rozpierzchli. Zapewne dlatego, że Mira i Erza porozwieszały wszędzie w budynku jemioły, a potem nakłoniły Freeda do użycia małej sztuczki. Mianowicie, każda para damsko-męska jaka weszła pod jedną jemiołę miała obowiązek się pocałować. Odmowa tego czynu równała się spędzeniu kilku(nastu) godzin w niewidzialnej klatce z run.

Jak dotąd jedynymi ofiarami (bo raczej nikt nie był na tyle głupi, by swobodnie chodzić po pomieszczeniu, kiedy było to prawie jak walka o przetrwanie) byli Gray i Juvia. Dziewczyna niemal zaciągnęła Fullbustera pod jemiołę. Sam zainteresowany, zanim zorientował się o co właściwie chodzi, tkwił już w potrzasku. Jako że nie widziało mu się spędzić reszty wieczoru (i zapewne większej części nocy) sam na sam z Loxar, do tego w tak małej przestrzeni, zrobił to, co musiał. Pocałował ją (czemu towarzyszyło przeciągłe „uuuuu” małej grupki gapiów) i choć bał się, iż ta scena będzie nawiedzała go w koszmarach, nie było tak źle. Wręcz przeciwnie, ze zdumieniem stwierdził, że niemiałby nic przeciwko całowaniu jej częściej. Juvia zaś prawie zmieniła się w morką plamę na podłodze (dosłownie!) przez buzujące w niej szczęście i zawstydzenie.

Lucy, chcąc być cwaną i przechytrzyć misterny plan Erzy i Miry, znalazła sobie bezpieczny kącik, który okupowała wraz z Levy już od dobrej godziny. McGarden standardowo studiowała jakąś starą, grubą księgę, a blondynka popijała spokojnie gorącą czekoladę. Po zakończeniu spotkania miała zamiar powymijać slalomem wszystkie wiązki jemiół, a potem czmychnąć czym prędzej do domu. Nic nie wskazywało na to, żeby coś miało pójść nie tak… do czasu, aż drzwi otworzyły się z hukiem i stanęli w nich Natsu i Happy. Oboje otrzepywali się z niepotrzebnego śniegu. Dragoneel zaczął wodzić wzrokiem po zgromadzonych. Jego spojrzenie zatrzymało się na Heartphilii, która kuliła się na krześle w kącie, z różowym kubkiem w ręku. Bez namysłu ruszył w jej stronę.

- Hej, Lucy! - przywitał się wesoło. - Muszę ci coś koniecznie pokazać! Chodź!

Nim blondynka zdążyła choćby pisnąć, już była ciągnięta za rękę w stronę wyjścia.

O nie…, przeraziła się w duchu. Przecież ten imbecyl nic nie wie o jemiołach! Zniknął zaraz po kolacji i nie widział, jak te dwie diablice je rozwieszają!

Kiedy tylko o tym pomyślała, Natsu nagle się zatrzymał. Niewidzialna bariera zagradzała mu drogę. Było za późno. Wpadli w pułapkę pod jemiołą.

- Cholera… - wyrwało się Lucy.

Brązowo-zielone oczy przyjaciela spoczęły na niej.

- Co się dzieje? - spytał zdezorientowany.

Dziewczyna bez słowa wskazała palcem na sufit. Spojrzenie Smoczego Zabójcy powędrowało we wskazanym kierunku. Tuż nad ich głowami wisiała dumnie wiązanka jemioły. To znaczyło tylko jedno… Ponownie spojrzał na przyjaciółkę, która już była cała czerwona.

- To taki mały psikus. - Usłyszał głos za plecami. Była to Mira, a zaraz za nią stała Erza, obie uśmiechnięte od ucha do ucha. - Każda para, która wejdzie pod jemiołę musi się pocałować. Wtedy bariery run opadną.

- A-ale… - Chciał zaprotestować, lecz przerwał mu nieznoszący sprzeciwu głos czerwonowłosej.

- Jeśli się nie zgodzicie, będziecie musieli tu siedzieć do trzeciej nad ranem. - Natsu jednak nadal nie wyglądał na przekonanego. - Och, daj spokój! Przecież to tylko zwykły buziak! Nic strasznego!

Dragoneel zaczynał coraz bardziej panikować. Nie wiedział, co robić. Z jednej strony nie miał najmniejszego zamiaru spędzić praktycznie całej nocy na twardej podłodze w ciasnej klatce, ale z drugiej… nigdy się jeszcze nie całował. Wbił cierpiętniczy wzrok w Heartphilię, która również wyglądała, jakby cała ta sytuacja ją przerastała. Patrzyli tak sobie przez chwilę w oczy i... to stało się bardzo szybko. W jednej chwili blondynka stała przed nim i wykręcała sobie nerwowo palce, a w drugiej dotykała swoimi ustami ust Smoczego Zabójcy, zaciskając przy tym kurczowo powieki, jakby od tego zależało jej życie.

Po pierwszych dwóch sekundach szoku, chłopak niepewnie oddał pocałunek, także przymykając oczy. A kiedy Lucy nieco się do niego przysunęła, całe jego niezdecydowanie i zagubienie zniknęły. Uaktywnił się w nim jakiś dziwny, nowy instynkt, minimalnie podobny do tego, który przejmował nad nim kontrolę podczas wyjątkowo ciężkiej walki. Instynkt ów dyktował mu dokładnie, co ma robić, a sama jego obecność dodawała różowowłosemu pewności siebie.

Jedną ręką złapał dziewczynę w talii, a drugą położył na jej karku, pogłębiając pocałunek. Jego poczynania spotkały się z entuzjastycznym odzewem z jej strony. Owinęła mu ramiona wokół szyi, chcąc być jeszcze bliżej niego.

Tymczasem wszyscy obecni w pomieszczeniu wlepiali wzrok w całującą się parę. Niektórzy wytrzeszczali oczy z szoku (i takich była zdecydowana większość), inni uśmiechali się promiennie (głównie Erza i Mira, które niemal pękały z samozadowolenia), a jeszcze inni czerwienili się i odwracali wzrok (to tylko w przypadku Levy i Wendy). W każdym razie, nie zapowiadało się, żeby ta dwójka szybko skończyła się obściskiwać. I chociaż Scarlet naprawę bardzo chciała dłużej sobie na nich popatrzeć, musiała im przerwać. No bo tak publicznie…

- Oy, oy, wystarczy tego dobrego. - oznajmiła donośnym głosem.

Zarówno Natsu, jak i Lucy ocknęli się z chwili zapomnienia, a gdy tylko zdali sobie sprawę, co przed chwilą miało miejsce, odskoczyli od siebie, jakby mieli sprężyny w nogach. W gildii zapanowała krępująca cisza, której każdy powoli miał dosyć.

- Em… Natsu? - odezwała się Mira z małym wahaniem. - Czy nie chciałeś czegoś pokazać Lucy?

- No tak! - Przypomniał sobie, lecz jego zwykły entuzjazm wrócił na zaledwie kilka sekund. Gdy minęły, na powrót stał się taki… nienaturalnie cichy, przygaszony.

- W-w takim razie chodźmy… - mruknęła Heartphilia, po czym ruszyła w stronę wyjścia, łapiąc po drodze za rękaw przyjaciela.

W milczeniu opuścili budynek.

- No nieźle… - podsumował Gray, a cała napięta atmosfera nagle uleciała. - Nigdy nie myślałem, że dożyję dnia, w którym zobaczę całującego się Natsu.

- Ja też. - przytaknął mu Gajeel, zerkając dyskretnie w stronę Levy, która ponownie schowała twarz za książką.

- Oni się llllluuubią! - skomentował wesoło Happy.

Kiedy zwykły harmider i dźwięk rozmów ponownie zapanowały w gildii, podszedł do niebieskowłosej dziewczyny. Stanął nad nią niczym kat, a ta podniosła na niego zdziwione spojrzenie.

- Coś nie tak? - spytała, przymykając stare tomiszcze.

- Jest Wigilia. Czy ty naprawdę musisz siedzieć z książką, mała? - parsknął i dał jej pstryczka w czoło.

McGarden pisnęła i złapała się za bolące miejsce.

- A co ci do mojej edukacji? - burknęła, odwracając wzrok.

Redfox westchnął, po czym się wyprostował.

- Ech, a chciałem ci coś ważnego powiedzieć… - mruknął, już odchodząc.

Levy usłyszała to i niemal biegiem ruszyła za nim.

- Gajeel, zacze…! - Nie dokończyła, bo nagle Smoczy Zabójca zatrzymał się, a niebieskowłosa na niego wpadła.

Obrócił się do niej przodem, złapał za początek grzbietu książki, którą nadal ściskała w obu dłoniach, uniósł ją do góry, pozbawiając dziewczynę papierowego muru, zasłaniającego jej twarz, i… pocałował ją. Tak po prostu. McGarden spiekła raka, ale nie zdążyła nawet oddać pocałunku, czy chociażby trzasnąć go w mordę za coś takiego, bo czarnowłosy zaraz się od niej odsunął. Widząc jej dezorientację i zawstydzenie, na jego twarz wkradł się uśmieszek, wyrażający samozadowolenie.

- Nie chciałem spędzić tu całej nocy. - Wskazał palcem na sufit.

Levy nie musiała nawet zerkać, żeby wiedzieć, co się tam znajdowało.

- Uuuuu! - Wydało z siebie kilkanaście osób.

Gajeel odszedł, zostawiając dziewczynę z kompletnym mentlikiem w głowie i wspomnieniem, którego zapewne nigdy nie będzie w stanie zapomnieć.


~~***~~


Lucy i Natsu przemierzali ciche, zaśnieżone uliczki Magnolii, skąpane w mroku późnego wieczoru. Żadne z nich się nie odzywało, co zakrawało o wybitną nienaturalność. Zazwyczaj oboje mieli aż za dużo do powiedzenia.

Blondynka nadal ściskała kurczowo rękaw przyjaciela, jakby się bała, że gdy tylko poluzuje uścisk, ten zniknie. Nadal nie mogła do końca uwierzyć w to, co miało miejsce pod tą cholerną jemiołą. Nie miała pojęcia, że Dragoneela stać na taką… namiętność. Do tego jeszcze wobec niej. Do dzisiejszego wieczoru uważała to za nierealną abstrakcję.

W głowie Smoczego Zabójcy zaś toczyła się prawdziwa wojna między moralnością i nowonarodzonymi uczuciami względem Lucy. Jedno próbowało wyeliminować drugie, lecz jak na razie żadnemu nie udało się tego dokonać. W końcu jednak uczucia powolutku zaczęły wygrywać. Zdobyły bowiem nieznaczną przewagę, gdy różwowłosy dostrzegł dłoń dziewczyny zaciskającą się na jego prawym rękawie. Bez udziału swojego umysłu, splótł swoje palce z palcami Heartphilii. Ta spojrzała tylko na niego zdziwiona, ale nie wyrwała się.

- W-więc… co chciałeś mi pokazać? - zagadnęła nieśmiało. Próbowała jakoś rozpocząć rozmowę. Panująca wokoło cisza zaczynała powoli ją dobijać.

- Zobaczysz… - odparł, uśmiechając się tajemniczo.

Serce niemal wyskoczyło jej z piersi. Zaraz potem zaczęła powoli opanowywać tę nieproszoną reakcję. Nigdy wcześniej nie reagowała tak na jego uśmiech. Co prawda, to prawda, robiło jej się niezwykle przyjemnie, ale to? O co tu chodziło?

Zauważyła, że prowadzi ją w stronę swojego domu. Przez chwilę jej umysł atakowały jakieś niestworzone lęki, jednak szybko minęły, kiedy dostrzegła, iż mijają chatkę. Weszli pomiędzy drzewa. Szli jakiś czas doskonale wydeptaną ścieżką i Lucy wiedziała już dokąd zmierzają. Do jeziorka, przy którym Natsu i Happy tak kochali łowić ryby.

Zdziwiło ją trochę, cóż niezwykłego może być w tym małym stawiku, który widziała już wiele razy. Odpowiedź dostała, gdy tylko dostrzegła gładką taflę wody. Aż przystanęła, ściskając mocniej dłoń towarzysza, by i on uczynił to samo. Rozszerzonymi oczami oglądała, jak kolorowa zorza, której widmowe wstęgi malowały się na niebie nad ich głowami odbijała się w wodnym zwierciadle. Wyglądało to bajecznie, jakby nieboskłon spadł jej do stóp.

Wpatrywała się tak w ów cudowne zjawisko, aż usłyszała głos Dragoneela.

- Co roku tak jest - oznajmił, szczerząc się na widok jej urzeczonej miny. - Zorza odbija się w stawie i tworzy taki efekt. Ładne, prawda?

- Ł-ładne? To piękne! - pisnęła, nie mogąc oderwać wzroku od wody.

Różowowłosy zachichotał, a potem ponownie zapadło milczenie. Różniło się jednak od poprzedniego. Tamto przesiąknięte było zawstydzeniem i niezręcznością. W tym zaś dominowały pozytywne emocje. Nie sprawiało, że miało ochotę się je przerwać. Smoczy Zabójca zerknął na towarzyszkę i prawie jęknął z zachwytu. Wyglądała co najmniej ślicznie. Ubrana w swój bladoróżowy płaszcz, chowała nos w białym, puchatym szaliku. Jej włosy pozostawały w uroczym nieładzie, a policzki różowiły się z zimna. Wpatrywała się w stawik lśniącymi oczyma i uśmiechała się radośnie. Światło odbijającej się w wodzie zorzy padało na jej twarzyczkę, tworząc iście magiczny efekt.

Miał ochotę zrobić rzecz, o której pragnienie nigdy by się nie podejrzewał. Próbował to w sobie zwalczyć, przekonany, że wystraszy przyjaciółkę. Ta jednak, jakby chciała utrudnić mu to zadanie, zbliżyła się do niego jeszcze bardziej i oparła mu głowę na ramieniu. Poczuł jej ciepły oddech na lewym policzku, a przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz.

- Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś. - szepnęła.

Powoli zaczynał wewnętrznie panikować. Jeśli nadal zostanie tak blisko, nie powstrzyma się. Z drugiej strony, takie bezceremonialne odepchnięcie jej też nie wchodziło w grę. Poczułaby się urażona.

I co teraz?!, myślał gorączkowo.

- Natsu? - Uniosła głowę i wlepiła wzrok w jego profil, zaniepokojona brakiem odpowiedzi.

Teraz było jeszcze gorzej. Powoli odwrócił twarz w jej stronę, po czym zastygł, przerażony tak małą odległością, jaka ich od siebie dzieliła. Doprawdy, ta dziewczyna nic mu nie ułatwiała… Będąc tak blisko, nie potrafił się już dłużej pohamować. Los blondynki był przesądzony. Zdecydowanym ruchem obrócił resztę swojego ciała w jej stronę i złapał ją za ramiona.

- C-co ty…? - Nie było jej dane dokończyć tego pytania.

W jednej chwili poczuła usta Dragoneela na swoich. Mimo szoku, jaki ją ogarnął, instynktownie oddała pocałunek, zachęcając towarzysza do większej śmiałości. Tak też zrobił. Objął ją w pasie, przyciągając bliżej.

Nie spodziewała się po nim takiego gestu, to prawda. Lecz jeszcze bardziej nie spodziewała się tego, że będzie się jej to podobać.


~~***~~


Erza siedziała skulona przy brzegu rzeki. Kochała tu przychodzić, by w samotności przemyśleć kilka spraw. Nikt się tu nigdy nie zapuszczał, więc mogła liczyć na stu procentową prywatność. A cóż takiego zmusiło ją do zaszycia się w swoim zacisznym kąciku? Oczywiście Problemy Sercowe™, które nie dawały jej spokoju od dobrych kilku miesięcy.

Po zniknięciu Natsu i Lucy, nagle wszyscy zaczęli dobierać się w pary. Levy sprzeczała się z Gajeelem, Juvia - o dziwo - gawędziła spokojnie z Grayem, nawet Mira dawała się sprowokować zaczepkom Laxusa. Scarlet poczuła się wtedy niezwykle samotna. Mimo że również była zakochana (i to z wzajemnością!), nie mogła spędzać czasu z wyjątkową dla siebie osobą. Tułała się ona bowiem po świecie, wraz z Meredy, zwalczając mroczne gildie.

Westchnęła ciężko i otuliła się ciaśniej ramionami. W chwilach takich, jak ta, kiedy zbroja odsłaniała jej wrażliwe serce, czuła się absolutnie bezbronna. Nienawidziła tego uczucia, a dodatkowa świadomość, że nie potrafiła się go samodzielnie pozbyć tylko pogarszał sprawę. Chowała się wtedy przed światem, przeczekując aż nieznośne poczucie słabości zniknie.

Wtem poczuła czyjąś magiczną aurę. Zbliżała się do niej nieuchronnie i wydała jej się… znajoma.

Jellal?


~~***~~


W końcu Natsu odsunął się od blondynki, dając złapać jej oddech. Oboje dyszeli ciężko, jakby przed chwilą przebiegli sprintem spory dystans. Heartphilia, cała czerwona, nie potrafiła odwrócić wzroku od równie czerwonego przyjaciela, który również wpatrywał się w nią, jak w obrazek.

- Dlaczego… to zrobiłeś? - wysapała, z trudem dobierając słowa.

- W-wiesz Lucy…? - Wyglądał na naprawdę zakłopotanego, co w połączeniu z soczystymi rumieńcami dawało przeuroczy efekt. - Chy-chyba cię lubię…

- Jak przyjaciółkę? - Chciała sprostować, choć w głębi duszy obawiała się odpowiedzi.

- N-nie… - wydukał, a ją wbiło w ziemię. - Jak dziewczynę…

Powiedział to…, pomyślała zszokowana.

Przez kilkanaście sekund wpatrywali się w siebie intensywnie, aż Lucy wybuchła perlistym śmiechem. Nie mogła się uspokoić, a dźwięk, jaki z siebie wydawała był mocno zaraźliwy. W końcu Natsu również zaczął się śmiać. Oboje uspokoili się dopiero po dobrych kilku chwilach.

- Ja też cię lubię, Natsu. - powiedziała, uśmiechając się promiennie. - Jak chłopaka. - dopowiedziała i wydała z siebie stłumiony chichot.

Dragoneel napuszył tylko policzki i trącił ją delikatnie łokciem. To zachowanie było jednak pozorne. On również czuł się ogromnie szczęśliwy. Tak naprawdę ich wzajemna miłość dojrzewała już od dłuższego czasu, ukryta jednak za zasłoną przyjaźni. Zasłona ta opadła jednak, gdy pocałowali się po raz pierwszy.

- Chodź, odprowadzę cię do domu! - zaproponował wesoło.

Zgodziła się i ruszyli w drogę powrotną. Po drodze gawędzili o błahostkach, śmiejąc się co chwila, obje uskrzydleni przez szczęście. W końcu znaleźli się przed domem Heartphilii.

- Więc… dobranoc… - powiedział niepewnie Natsu.

Nieśmiało pocałował dziewczynę na pożegnanie i już miał odejść, kiedy poczuł uścisk na prawym ramieniu. Popatrzył zdziwiony na blondynkę. Cała zarumieniona, wpatrywała się w niego tym czarującym wzrokiem, któremu nie mógł odmówić.

- M-może… może chcesz wejść na górę?


~~***~~


KURISMASU OMEDETO, MINNA-SAN!!

Sasuke: Nie drzyj się tak…

Sasuke! Gdzie podziałeś swoją czapkę Mikołaja?! ><

Sasuke: Nie będę w tym chodził!

Będziesz! Jutro Gwiazdka!

Sasuke: No i co z tego?! Nie będę!

*Shori rzuciła się na niego, próbując założyć mu czapkę* Wkładaj to, Uchiha! ><

Sasuke: Zostaw mnie, wariatko! ><””

NIE! Masz to założyć!

*po kilkunastu minutach zażartej walki, Uchiha spieprzył do łazienki*

I tak cię dopadnę! ><

W każdym razie, wesołych świąt, skarby wy moje! ^^ One-shot wyszedł mi fajny, jestem z niego zadowolona!

Życzę wam góry prezentów, dobrych ocenek, duuużo pieniążków i przede wszystkim zdrówka *kaszlu kaszlu* którego mnie niestety brakuje ;_;

Do zobaczenia po Sylwestrze!

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.