Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Zerowa Maria i puste pudełko tom 1 - recenzja książki

Autor:Piotrek
Redakcja:Avellana
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2016-03-02 21:40:06
Aktualizowany:2016-03-04 20:18:06

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu



ISBN: 978-83-65229-88-5

Stron: 180

Autor: Eiji Mikage

Ilustracje: Tetsuo (415)

Tłumaczenie: Katarzyna Podlipska

Cena: 24,99PLN

Wydanie oryginalne: 2009

Wydawnictwo: Waneko




Obiekty spełniające życzenia to temat wielu dzieł literackich, zarówno tych dla najmłodszych czytelników, jak i dla starszych. Poruszany był wielokrotnie, ale nowych dzieł podejmujących ten wątek nie brakuje. Jedną z prób odświeżenia tego motywu jest Zerowa Maria i puste pudełko, czyli light novel autorstwa Eijiego Mikage.

Czy wzięlibyście od nieznajomego pudełko, które ma moc spełnienia każdego życzenia? Czy myślicie, że takie życzenie zostanie po prostu spełnione? A może pociągnie za sobą całą lawinę zmian w otaczającej was rzeczywistości? Większość nastolatków pewnie bez chwili zastanowienia wypowiedziałaby życzenie. A co, jeśli jakiś niuans doprowadziłby do powstania zamkniętego świata, który trwa tylko 24 godziny?

Jest 2 marca. Do klasy 1-F dołącza nowa uczennica, Aya Otonashi. Przedstawiając się, wypowiada do jednego z uczniów, Kazukiego Hoshino, całkowicie niezrozumiałe dla niego słowa: „Jestem tutaj, aby cię złamać”. Nic nie sugeruje, że to był żart. Nikt też nie wie, dlaczego dziewczyna zna jego imię, skoro dopiero co dołączyła do klasy. Ona jednak tę scenę widziała już wiele razy. Bardzo wiele razy. Wyjaśnienie przychodzi szybko - po ranku 3 marca nie nastąpi już kolejny dzień. Nie nastąpi nawet południe. Po jednym z wydarzeń tego poranka historia jest powtarzana, a uczniowie klasy 1-F tracą wspomnienia. Zachowuje je wyłącznie Aya, która w tej 24-godzinnej „Klasie Powtórzeń” spędziła już wiele lat.

Książka koncentruje się na koszmarze wiecznego życia, jaki przyszło przeżywać bohaterce. Mimo wielu powtórzeń, ciągle nie potrafi odnaleźć posiadacza pudełka i przerwać pętli czasowej. Chociaż zna na pamięć zachowanie kolegów z klasy, chociaż dysponuje ogromną wiedzą, prawdziwemu właścicielowi zawsze udaje się umknąć jej uwadze, lub też postawić na swoim i doprowadzić do kolejnego powtórzenia. Czasem traci już nadzieję, ale z rozpaczy potrafi ją wyrwać Hoshino, który czymś ją zaskakuje. I tak setki, a później tysiące razy. Czy uda im się w końcu uciec przed tym, co nieuchronne? Kto jest posiadaczem nieszczęsnego pudełka? Czy za całą sprawą kryje się coś więcej? Żeby poznać odpowiedź, trzeba przeczytać pierwszy tom Zerowej Marii i pustego pudełka.

Jednym z najpoważniejszych problemów tego tytułu jest bardzo niewielkie wykorzystanie postaci pobocznych. Oprócz krótkiego opisu, niczego się o nich nie dowiadujemy i nie odgrywają praktycznie żadnej roli w fabule. Najciekawszy z nich wydaje się Daiya Oumine, utleniony blondyn, który mimo efekciarskiego wyglądu i dość cynicznego charakteru jest podobno niezwykle inteligentny, chociaż nie miał okazji tego zaprezentować. Poznajemy jeszcze Kokone Kirino, pogodną koleżankę Daiyi, a także Haruakiego Usui, cichego przyjaciela Kazukiego. Jako że mamy do czynienia z japońską historię umieszczoną w realiach szkolnych, nie zabrakło również miłości głównego bohatera, czyli Kasumi Mogi, o której nie dowiadujemy się niemalże niczego poza jej wyglądem zewnętrznym.

Największym grzechem tej powieści, która w założeniu miała być kryminałem pełnym zagadek i tajemnic, jest wyjątkowa płytkość fabuły. Sam zamysł nie był zły, chociaż nie powiem, że oryginalny. Użyte schematy i sztuczki widziałem w wielu innych tytułach, chociaż to nie musiało oznaczać porażki. Niestety, tutaj zabrakło umiejętności stworzenia klimatu, dobrych pomysłów i zaciekawienia widza akcją. Zamiast tego dostajemy kolejne powtórzenia zagadki, które naprawdę niewiele ukrywają, ale i niewiele odkrywają. Całość jest łatwa do przewidzenia, a prezentacja wyjaśnień wypadła po prostu nieciekawie. Mówiąc krótko, doskwiera tu nie tylko brak wyobraźni autora, ale także brak dostatecznych umiejętności pisarskich. Warto pamiętać, że to dopiero pierwszy tom, który powinien zachęcić czytelnika do sięgnięcia po kolejne tomy, a zamiast tego budzi mocny sceptycyzm co do kontynuacji i sensu jej poznawania.

Wydanie jest na przyzwoitym poziomie, ale są elementy do których można się przyczepić. Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy są ślady palców zostające na obwolucie, która na dodatek jest zbyt śliska, przez co zsuwa się z okładki. Trzeba jednak przyznać, że zamieszczona na niej grafika jest dobra, kolory żywe, a obraz wyraźny. Okładka pod obwolutą zawiera jedynie prosty motyw graficzny, tytuł i autorów historii oraz ilustracji. Sama książka nie jest szczególnie bogata w ilustracje, ale siedem kolorowych stron, przedstawiających bohaterów i wybrane sceny, jest naprawdę na najwyższym poziomie. Mimo niewielkiej ilości detali, rysunki prezentują się bardzo dobrze. Nie można przyczepić się również do czcionki, tekst jest czytelny, nie męczy oczu. Zastosowany papier nie budzi zastrzeżeń.

Największym problemem przekładu jest tytuł książki, który brzmi po prostu tak niesamowicie głupio, że aż zniechęca do sięgnięcia po nią. Wiem, oryginał nie jest łatwy do dosłownego przełożenia, ale chyba lepiej byłoby odejść od niego, niż decydować się na Zerową Marię i puste pudełko. W języku polskim słowo „zero” zestawione z osobą ma z reguły znaczenie mocno pejoratywne, co w tym przypadku nie ma powiązania ani z charakterem, ani z rolą bohaterki. Samo określenie pudełka „pustym” również nie oddaje w pełni jego natury. Natomiast poza tym tłumaczenie książki jest dobre, płynne, nie brzmi zbyt sztywno ani nie zawiera prób upiększania stylu na siłę. Rozmowy i przemyślenia brzmią naturalnie, pasują do wieku postaci i charakteru poszczególnych scen. Korekta również spisała się nieźle, zauważyłem jedynie brak spacji po kropce i ze dwie literówki.

Zerowa Maria i puste pudełko na razie jest najwyżej przeciętnym przedstawicielem gatunku light novel. Historia nie zachwyca, momentami rozczarowuje, choć nie jest też odpychająca czy trudna do przeczytania. Może się sprawdzić jako niezły zamiennik dla przeciętnej mangi czy anime. Czy warto? Moim zdaniem każdy musi odpowiedzieć sobie na to pytanie sam, ponieważ podejście do tego typu powieści zależy nie tylko od preferencji, ale także od oczytania i wymagań względem książki. Na pewno może przypaść do gustu tej części odbiorców, którzy mają niewielki dorobek czytelniczy i niewielkie wymagania względem literatury.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Slova : 2016-03-18 22:34:15

    Fenomen literatury popularnej to to nie jest...

  • Wieczornykac : 2016-03-09 22:08:45

    Aż specjalnie zrobiłem konto.

    Wiem, że tanuki to zbiór gimbo-tekstów, ale Marie to ty szanuj...

  • Skomentuj