Opowiadanie
Log Horizon 1 - Początki Innego Świata - recenzja książki
Autor: | Altramertes |
---|---|
Redakcja: | Avellana |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2016-04-14 20:15:51 |
Aktualizowany: | 2016-04-14 20:15:51 |
Tytuł: Log Horizon 1 Początki Innego Świata
Autor: Touno Mamare
Ilustracje: Hara Kazuhiro
Liczba stron: 263 strony
Rok wydania: Kwiecień 2016
Wydawca: Wydawnictwo Studio J.G.
Gatunek: Przygodowe, Fantasy
ISBN: 978-83-8001-122-9
Cena okładkowa: 24,99zł
Elder Tale to niezwykle popularna gra MMORPG, skupiająca około dwudziestu milionów graczy na całym świecie. Osadzona w realiach typowego fantasy, z magią, mieczami, potworami i całą resztą inwentarza typowego dla gatunku. Gra o niezwykle bogatej historii, uzupełniana na przestrzeni lat dwunastoma dodatkami, po brzegi wypełniona lochami, bossami, rajdami, a także niezliczoną ilością magicznych przedmiotów. Właśnie w Elder Tale gra główny bohater, zaklinacz o pseudonimie Shiroe. Wraz z premierą najnowszego dodatku, Zagospodarowania noosfery, ma jednak miejsce coś niesłychanego - wszyscy zalogowani gracze zostają wciągnięci do świata do złudzenia przypominającego ten z gry.
Jeśli komuś wydaje się to znajome, witam w klubie. Podobne wprowadzenie miało wydane wcześniej na naszym rynku Sword Art Online, jednak pomiędzy oba tytułami bardzo szybko można zauważyć różnice. Przede wszystkim Log Horizon nie jest grą jednego aktora. Niemalże pierwszym ruchem Shiroe staje się odnalezienie kumpla i nawiązanie kontaktu ze znajomymi mu użytkownikami, w celu zebrania informacji, obgadania planu działania zaraz po przeniesieniu, tutaj uroczo i dosadnie nazwanym „Katastrofą”, ale także, a może przede wszystkim, by zwiększyć poczucie bezpieczeństwa - wiadomo, w kupie siła. Również tempo akcji jest o wiele wolniejsze. Niemal cały pierwszy tom zostaje poświęcony na zaznajamianie się ze światem, tak przez postaci, jak i czytelników, ale nie mam tu na myśli kwestii typu „jak najszybciej wbić maksymalny poziom”, tylko rzeczy bardziej prozaiczne, takie jak zdobywanie pożywienia, schronienia i bardzo szybkie zidentyfikowanie zasobów ograniczonych. Podczas lektury miałem wrażenie, że obserwuję prawdziwych ludzi z głową na karku, a nie rwących się na przygody młodzików. Niewątpliwie takie tempo nie każdemu przypadnie do gustu, ale mnie podobało się to bardziej przyziemne podejście do problemu. Nie natrafiłem co prawda na żaden zalążek wątku głównego (chyba że stanie się nim kwestia powrotu do naszego świata), ale myślę, że gdy tylko bohaterowie okrzepną nieco i przyzwyczają się do sytuacji, to coś w tej materii ruszy. Inna rzecz, jak długo to potrwa.
Jeśli już o bohaterach mowa, to mam mieszane wrażenia. Shiroe jest typem introwertyka i raczej nie przepada za towarzystwem, ale te cechy uwidaczniają się głównie w kontaktach z nieznajomymi. Nie ma problemu w rozmowach ze swoimi przyjaciółmi czy znajomymi i jest świadomy tego, że pomimo swojej inteligencji, nie zdoła osiągnąć wszystkiego sam. Czyni go to o wiele bardziej ludzkim, zwłaszcza w porównaniu do reszty bohaterów klasycznych serii shounen. Reszta niestety wypada gorzej. Naotsugu, najbliższy przyjaciel Shiroe i jednocześnie jego stary znajomy, to człowiek dość bezpośredni, często biorący na siebie zadanie podtrzymania konwersacji, ale także poprawy nastroju jeśli w drużynie podupada morale. Jego żarty ograniczają się do tematyki okołomajtkowej i o ile może to śmieszyć za pierwszym, ewentualnie też za drugim razem, później robi się zwyczajnie nudne. Akatsuki, która dołącza do ekipy nieco później, jest jeszcze bardziej wyprana z charakteru. Na razie można ją określić jako typowego małomównego ninja i w zasadzie niewiele poza tym. Reszta postaci, przede wszystkim drugiego planu, różni się równie mocno. Część, jak Marielle, jest sympatyczna, choć sztampowa, a część, jak Demiqas, jednowymiarowa. Mam nadzieję, że kolejne tomy rozwiną charakter wszystkim po trochu.
Czas poświęcić parę słów jakości wydania. Okładka wykonana jest w niecodziennym stylu, z użyciem jednego koloru tła i pozostawieniem postaci w formie szkicu, jak w mandze. Jej nietypowość podkreśla też wykorzystanie rastra do wypełnienia ciemniejszych przestrzeni. Efekt jest naprawdę oryginalny, ale przypadł mi do gustu. W samej książce nie znajdziemy kolorowych ilustracji, ale sporo jest bonusów - na początku każdego rozdziału znajdziemy uproszczoną kartę postaci, podającą główne statystyki bohaterów i opisującą część ich ekwipunku. Na odwrocie tej samej kartki zamieszczono malutką ilustrację jakiegoś przedmiotu z dołączonym uroczym wierszykiem. Na końcu dostajemy dość szczegółowy przegląd profesji głównych i pobocznych z czasów, gdy Elder Tale było tylko grą, a na początku stylizowany spis treści i całkiem ładny ekran startowy typowy dla gier komputerowych. Ilustracje, jakie znamy z innych light novel na rynku, również są obecne, ale pojawiają się w tekście w losowych miejscach. Bardzo mile widzianym przeze mnie elementem jest też obramówka na dole każdej strony, zawierająca numer strony oraz rozdziału jaki obecnie czytamy.
Nieco gorzej przedstawiają się przekład i korekta. Zgodnie z konwencją w tekście pełno jest odniesień do MMO, głównie ze względu na stosowaną nomenklaturę, typową dla środowiska graczy. Część terminów została przetłumaczona, a część nie - zależnie od sytuacji to samo słowo potrafiło występować w wersji angielskiej lub polskiej. Jest to całkowicie normalne w dyskusji na żywo, ale w książce sprawia nie najlepsze wrażenie i moim zdaniem powinno zostać ujednolicone, albo w jedną, albo w drugą stronę. W tekście zdarzają się pojedyncze błędy, takie jak brak odstępu pomiędzy słowami, znikające litery, źle użyte wyrazy i tym podobne. Jak na dość krótką książkę trochę ich znalazłem (mam też wątpliwości co do szyku niektórych zdań, ale tu wstrzymuję się z osądem), więc na pewno wydawnictwo musi popracować nad korektą. Wreszcie sposób wyrażania się niektórych postaci jest zwyczajnie dziwny. Rozumiem że chciano oddać specyfikę języka japońskiego i ichnią manierę, ale zwłaszcza wypowiedzi Nyanty brzmiały czasem komicznie, a czasem naprawdę fajnie (tym samym nie traktuję tego jako wadę, a bardziej jako ciekawostkę językową). Jako że format książki jest większy od na przykład Sword Art Online, czcionka jest również powiększona, co zdecydowanie ułatwia czytanie. Papier może nie jest najwyższej jakości, ale nie ślizga się w palcach, a atrament nie zostawia na nich śladu, więc jakość fizyczna książki wypada zdecydowanie na plus. Warto jeszcze wspomnieć o krótkim dodatku na końcu, w którym autor opisuje kulisy tworzenia Log Horizona, a także raczy nas krótką anegdotką o swojej młodszej i niezwykle łatwowiernej siostrze.
Chociaż z powyższej recenzji można odnieść wrażenie, że średnio podobała mi się lektura, to śpieszę wyjaśnić, że tak nie było. Log Horizon czyta się bardzo szybko i przyjemnie, zwłaszcza przy akompaniamencie muzyki z anime pod tym samym tytułem. Co chwila oczami wyobraźni widziałem opisywane sceny i krajobrazy, a także odczuwałem ogromną ochotę na zagranie w jakieś MMO. Poczuć tę niepewność, którą czuli bohaterowie, stać się odkrywcą nowych lądów, walczyć, i tak dalej. Czasu spędzonego z książką nie żałuje i polecam zapoznać się z tomikiem, bo jest to opowieść trochę inna od typowego fantasy spod znaku magii i miecza. A nuż się wam spodoba.
Epic phail. Mocno mi podpadli. Nie kupię ich wydania dla zasady.
Fail już na pierwszym tomie? Tak po prostu wywalić ilustracje...