Opowiadanie
Płomień w ciemności
Rozdział 1
Autor: | Kh2083 |
---|---|
Serie: | Sailor Moon |
Gatunki: | Horror, Mroczne |
Uwagi: | Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2016-12-05 19:03:14 |
Aktualizowany: | 2016-12-05 19:03:14 |
Następny rozdział
Płomień w Ciemności
Świat: Sailor Moon
Czas akcji: Po zakończeniu serii
Główni bohaterowie: Rei Hino
Rozdział 1
Duży turystyczny autobus sunął powoli wzdłuż drogi wijącej się pomiędzy zalesionymi wzgórzami. Była bezksiężycowa noc, a niebo całkowicie zasłoniły chmury z których padał ulewny deszcz. Uderzenia grzmotów co chwilę przerywały monotonny dźwięk kropel wody pędzących na spotkanie z ziemią. W autobusie podróżowała czarnowłosa dziewczyna o imieniu Rei Hino. Wtulona w oparcie fotela, jedną ręką trzymała leżącą na kolanach książkę, a drugą przesuwała po szybie, patrząc na rozbijający się na niej deszcz. Jechała już kilka godzin, była zmęczona i obolała od niewygodnego siedzenia. Wsłuchiwała się w otaczające ją odgłosy: szmer wody, uderzenia deszczu o blachę karoserii, monotonny dźwięk silnika i muzykę z walkmana osoby siedzącej gdzieś w pobliżu. Półmrok wnętrza pojazdu co chwilę rozświetlała błyskawica, a gdzieś na oddalonych siedzeniach autobusu płakało dziecko bojące się burzy. Rei poprawiła czarne włosy, wyglądnęła przez okno rozmyślając o swojej podróży. Nie wiedziała dokładnie dlaczego wyjechała i dlaczego tak daleko na północ. Pewnej nocy, gdy medytowała przy ogniu w świątyni zobaczyła wizje - widziała małą miejscowość położoną na północy Hokkaido i czuła, że jej obecność była tam koniecznie potrzebna. Wiedziała, że zrozumie o co chodziło w wizji dopiero gdy znajdzie się na miejscu. Rozumiała także, że musiała udać się tam sama, nie mówiąc nikomu gdzie się wybierała, ani co ją do tego skłoniło. Rei doszła do wniosku, że nie będzie w stanie usnąć, więc wróciła do czytania książki. Mimochodem zerknęła przez okno. Zauważyła, że pojawiały się jakieś zabudowania, co oznaczało, że zbliżała się do celu swojej wyprawy. Po chwili rozległ się hałas i zatrzęsło autobusem. Ludzie zaczęli głośno rozmawiać, ktoś przeklinał, dziecko bojące się burzy jeszcze głośniej płakało. Czarnowłosa odłożyła książkę. Spojrzała na boki i za siebie. Deszcz na zewnątrz był już tak mocny, że nie można było zobaczyć niczego w promieniu kilku metrów. Kierowca wybiegł przed swój pojazd. Po chwili wrócił, wściekły i cały przemoczony.
- Złapaliśmy gumę. Będziemy musieli przeczekać największą ulewę. Postaram się naprawić awarię tak szybko jak tylko potrafię. Za wszystkie utrudnienia przepraszam. - oznajmił mężczyzna bardzo zdenerwowanym głosem. Ktoś głośno zaklął. Dwóch młodych mężczyzn zaoferowało kierowcy pomoc w wymianie opony.
- Jak daleko stąd do hotelu? - Rei zapytała grubą osobę siedzącą najbliżej.
- Będzie z pół kilometra. - odparła kobieta niskim głosem.
- W takim razie... - dziewczyna zabrała swój plecak. Wstała z fotela.
- Nie mam zamiaru czekać tutaj godziny. - oznajmiła i przeciskając się obok tłustej damy skierowała do drzwi wyjściowych.
Jak tylko opuściła pojazd, owionęło ją zimne powietrze, a nogi ugrzęzły w mokrym błocie. Strugi deszczu zmoczyły jej włosy i ubranie, ale pomimo tego nie wróciła do autobusu. Wiedziała, że fakt awarii autobusu dokładnie w tamtym miejscu musiał mieć dla niej jakieś znaczenie. Wolnym krokiem, walcząc z deszczem i zimnym wiatrem, poszła wzdłuż drogi w kierunku miasteczka. Mężczyźni naprawiający samochód coś do siebie szeptali patrząc na nią i cicho się śmiali, lecz ich głosy zostały całkowicie zagłuszone przez wycie wiatru i uderzenia strug wody z nieba.
Rei powoli dochodziła do pierwszych zabudowań. Światła z okien pobliskich budynków były dla niej jedynymi drogowskazami w okolicy zalanej falą deszczu, która zdawała się nie mieć końca. Dziewczyna była przemoczona, zziębnięta i zła na samą siebie, że zdecydowała się nie wiadomo z jakich powodów opuścić znacznie cieplejsze i co najważniejsze suche wnętrze autobusu. Droga zamieniła się w rzekę brudnej wody, a ziemia na poboczu stała się błotem po którym Rei z trudem się poruszała. Zatrzymała się, aby odgarnąć z twarzy mokre włosy. W tym samym momencie jej uwagę zwrócił drewniany dom ukryty w gąszczu drzew, który pojawił się jakby znikąd przed jej oczami. W jego oknach paliło się światło, a na ganku ktoś stał. Zdziwiona dziewczyna podeszła bliżej i okazało się, że była to jakaś starsza kobieta. Coś wewnętrznie podpowiedziało czarnowłosej, aby podejść do nieznajomej. Widząc zbliżającą się Rei, staruszka wybiegła przed ganek rozkładając ręce.
- Mei, Mei! To ty? Wróciłaś? - zapytała uradowana. Rei szybkim krokiem podeszła do starej i zaprowadziła ją z powrotem na ganek.
- Nie powinna pani przebywać na takiej ulewie. - dziewczyna próbowała zaprowadzić ją z powrotem w suche miejsce. Kobieta spojrzała w oczy czarnowłosej, jej twarz gwałtownie posmutniała.
- Ty nie jesteś Mei, nie jesteś... - mówiła staruszka prawie płacząc.
- Przykro mi, że nie jestem osobą na którą pani oczekiwała. - oznajmiła Rei ciesząc się w duchu, że znalazła przynajmniej chwilowe schronienie przed deszczem.
- Oczekuje pani gościa... - zapytała.
- Tak, tak... moja wnuczka Mei! Ma wrócić! Tej nocy na pewno wróci do mnie, przygotowałam dla niej jej ulubione potrawy... - mówiła kobieta prawie płacząc z tęsknoty i radości zarazem. Rei otworzyła plecak, wyjęła z niego mapę okolicy. Miała ochotę wejść do mieszkania nieznajomej i się ogrzać. Próbowała nawiązać z nią dłuższy kontakt.
- Nie zimno pani w taką noc? Może lepiej by było jakby pani weszła do środka...
- Nie, nie ! Nie mogę się stąd ruszyć! Nie mogę! Bo przegapię przybycie mojej wnuczki!
Dziewczyna zdziwiła się zachowaniem staruszki. Trochę się na nią zdenerwowała.
- Przecież ona zna drogę do pani domu. Nie ma znaczenia czy czeka pani na nią tutaj czy w środku!
- Nieprawda! Nie mogę przegapić jej przyjazdu! Nie mogę. - stara upierała się.
- Jeśli tak... - Rei westchnęła i spojrzała na mapę. W tym samym momencie zorientowała się, że deszcz przestał już padać, a powietrze zrobiło się cieplejsze i przyjemniejsze. Dziewczyna zabrała swój plecak i postanowiła ruszyć w dalszą drogę.
- Do widzenia pani.
- Do widzenia, bezpiecznej podróży. - krzyczała stara za odchodzącą dziewczyną.
- Co za dziwna osoba... - Rei cichutko powiedziała sama do siebie. Zaczęła kichać. Czuła, że przemoknięcie na deszczu nie wyjdzie jej na zdrowie. Pomyślała, że była sobie sama winna, bo nie powinna wychodzić z autobusu w ulewę albo w ogóle przyjeżdżać do tego miejsca. Po kilku minutach wędrówki zatrzymała się na rozstaju dróg. Spojrzała w niebo. Chmury ustąpiły, a na niebie pojawił się wielki srebrny księżyc. Dziewczyna patrząc na jego tarczę poczuła się dziwnie uspokojona i rozluźniona. Zauważyła w oddali mocno oświetlony budynek. Według mapy, którą miała przy sobie był to hotel w którym miała się zatrzymać. Oznaczało to, że wreszcie doszła do miasteczka. Uśmiechnęła się i szybszym krokiem poszła w stronę budynku, a po chwili weszła do wnętrza hotelu. Jego recepcja była niewielka, ozdobiona jedynie kilkoma doniczkowymi krzewami. O tak późnej nocnej porze była prawie całkowicie wymarła nie licząc recepcjonistki pełniącej swój dyżur. Dziewczyna podeszła do stojącej pod ścianą kobiety.
- Nazywam się Rei Hino, mam tutaj zarezerwowany pokój.
Kobieta spojrzała na stojącą przed nią przemoczoną postać z plecakiem. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Jak pani tutaj się dostała w taki deszcz ?- zapytała.
- Mam pecha. - odpowiedziała Rei.
- Czy może mi pani po prostu dać klucz do pokoju? Muszę się przebrać. - dodała zniecierpliwiona.
- Ależ oczywiście. Proszę za mną. Zaprowadzę panią do pokoju. - po tych słowach poszła w kierunku schodów prowadzących na górne piętro budynku. W recepcji za dużym drzewkiem w doniczce, jakiś całkowicie łysy mężczyzna w ciemnych okularach, ubrany w jasną koszulę z krótkim rękawem i białe spodnie, czytał gazetę. Widząc Rei oddalającą się w głąb budynku, odłożył gazetę i przez pewien czas uważnie się jej przypatrywał. Tymczasem dziewczyna weszła do przydzielonego jej pokoju, szybko zamknęła drzwi wejściowe i nie zapalając nawet światła weszła do łazienki. Zdjęła z siebie mokre ubranie, weszła pod prysznic. Po kilku minutach wróciła do pokoju w fioletowej, letniej pidżamie. Była bardzo zmęczona po podróży, nie miała siły i ochoty nawet wysuszyć włosów. Położyła się w łóżku, starając się jak najszybciej zasnąć.
Rei śniła niezwykły sen. Znajdowała się na ogromnym rynku ogrodzonym od reszty miasta wysoką barierką. Była małą dziewczynką, a wszystko dookoła niej wydawało się wielkie. Rozglądała się dookoła próbując kogoś wypatrzeć. Zgubiła się, chodziła od budynku do budynku szukając znajomego widoku, albo osoby która by jej pomogła odnaleźć drogę. Domy które mijała były szare i brudne, a ulica pełna kurzu i pyłu. Ktoś z oddali wołał ją po imieniu - głos innego dziecka, załamujący się, zrozpaczony, błagający o pomoc. Rei szła w jego kierunku, coraz szybciej i szybciej. Biegła mijając patrzących na nią z góry, widmowych przechodniów o przerażającym, groteskowym uśmiechu. Dobiegła do małej bramki w której stała jasnowłosa dziewczynka. Mała uśmiechnęła się na widok Rei i wyciągnęła do niej ręce. W tej samej chwili ciało dziecka zajęło się ogniem. Potężny płomień strawił nieznajomą i rozprzestrzenił się na bramę i najbliższe zabudowania. Rei nie mogła się ruszyć. Zaczęła płakać widząc tragiczną śmierć dziewczynki. Ogień był coraz bliżej, dlatego czarnowłosa zaczęła uciekać. Płomienie paliły wszystko na swojej drodze, potężne szare gmachy i nieruchome widma, które nawet ginąc w jęzorach ognia nie straciły przerażającego uśmiechu przyklejonego do ich bladych twarzy. Rei potknęła się, a płomienie zajęły także jej ciało.
Dziewczyna obudziła się z koszmaru. W pokoju było już jasno, Słońce powoli wchodziło nad horyzontem. Rei obróciła się na drugi bok. Czuła się chora, bolała ją głowa i gardło. Usiadła na łóżku i poprawiła włosy opadające jej na czoło. Była spocona, a jej szybkie bicie serca powoli uspokajało się.
- Co ten sen miał znaczyć? - pomyślała. Wstała na równe nogi. Spojrzała na zegarek ręczny który leżał na nocnym stoliku. Wskazywał godzinę 5:45.
- Pięknie... Spałam chyba z trzy godziny.
Postanowiła znaleźć w plecaku jakieś lekarstwa i zażyć je jak najszybciej. Czuła rozbierające ją powoli przeziębienie, wiedziała że nie może pozwolić na to, aby rozchorować się na dobre. Położyła plecak na łóżku i zaczęła w nim grzebać. Na próżno, nie mogła znaleźć ani torebki z lekarstwami ani pudełka w którym trzymała swoje ofuda, których używała do walki z siłami nadprzyrodzonymi. Zdenerwowała się, a wtedy zalała ją fala gorąca, przez co poczuła się znacznie gorzej. Przypomniała sobie nocne spotkanie ze starszą kobietą.
- Musiało wypaść mi, gdy zdejmowałam plecak - pomyślała i się uspokoiła. Była bezpieczna, taka stara kobieta na pewno nie znalazła by zastosowania dla jej magicznych akcesoriów. Czuła się chora i osłabiona, dlatego postanowiła położyć się i przespać w spokoju kilka następnych godzin. Dalszą część ranka spędziła w spokojnym śnie. Obudziła się po godzinie dziewiątej. Czuła się trochę lepiej, dlatego postanowiła ubrać się i wrócić do mieszkania staruszki po swoje rzeczy. Założyła nowe dżinsy i niebieską koszulę. Wychodząc z hotelu zauważyła, że na ławce przed budynkiem siedział całkiem łysy mężczyzna czytający gazetę. Miał na sobie białe spodnie i koszulkę z napisem „Fuck Communism”. Podobnie jak poprzedniej nocy, popatrzył za oddalającą się dziewczyną z zainteresowaniem. Rei szybko znalazła się przy szukanym domu. Zanim zdecydowała się zapukać, zatrzymała się na kilka minut i postanowiła przyjrzeć się domostwu doskonale widocznemu w świetle słonecznym poranka. Budynek był w bardzo złym stanie, jego ściany były popękane, a okna zabite deskami. Droga prowadząca do drzwi zarośnięta była trawą i chwastami. Rei zauważyła swoje rzeczy leżące w zaroślach. Zabrała je i postanowiła porozmawiać z kobietą. Zapukała do drzwi. Nikt nie otwierał. Próbowała po raz kolejny, bez skutku. Chciała zaglądnąć do okna, ale niczego nie zobaczyła przez niewielkie szpary w deskach. Oparła się o ścianę. Znów poczuła przeziębienie.
- To rudera! Nikt tam nie mieszka od kilkunastu lat! - usłyszała czyjś głos. Odwróciła się i zobaczyła stojącego nieopodal młodego chłopaka. Miał brązowe włosy, a na sobie dżinsy i czarną koszulę.
- Jak to nikt nie mieszka?! Przecież jeszcze wczorajszej nocy...
- Rei!? Rei-chan?! - chłopak przerwał jej w pół zdania.
- Czy my się znamy? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Rei, Od razu Cię poznałem! Nie pamiętasz mnie? Jestem Masanori.
- Nie przychodzi mi do głowy nikt o takim imieniu...
- Zapomniałaś... nie powinienem się dziwić. W końcu minęło tyle lat odkąd cię ostatni raz widziałem. Byłaś wtedy małą dziewczynką, oboje byliśmy dziećmi.
- Musiałam być wtedy bardzo, bardzo mała skoro nic nie pamiętam. Poza tym wydaje mi się, że jestem w tych terenach po raz pierwszy w życiu. - Rei kontynuowała rozmowę niezbyt zadowolona z nowego towarzystwa.
- Posłuchaj, może pójdziemy gdzieś porozmawiać? Jestem pewien, że jeśli opowiem Ci jak razem się tu bawiliśmy, to sobie wszystko przypomnisz. - zaproponował nieznajomy.
- Chyba raczej nie... jestem przeziębiona i nie za dobrze się czuję.
- Znam dobrą kawiarnię. Gorąca czekolada jaką tam podają na pewno Ci pomoże.
Rei schowała znalezione przedmioty do plecaka. Szykowała się do wyjścia. Wydarzenia ostatniego dnia wydawały jej się dziwne: spotkanie z tajemniczą kobietą, dziwny koszmar, zniknięcie staruszki i pojawienie się chłopaka, który twierdził, że kiedyś byli dobrymi przyjaciółmi. Wiedziała, że to wszystko mogło mieć związek z przeczuciem i wizją, którą sprowadziła ją do tego miasteczka.
- Ok... pójdę z tobą do kawiarni... ale najpierw powiedz mi jedno... dlaczego powiedziałeś, że dom przy którym teraz sobie rozmawiamy jest opuszczoną ruiną?
- Bo to prawda! Mieszkała tutaj kiedyś starsza kobieta, ale umarła wiele lat temu... nie pamiętam jej zbyt dobrze, ale ludzie mówią, że jej wnuczka zginęła w górach. Kobieta podobno czekała na nią długo, aż w końcu umarła ze zgryzoty.
Rei zbladła. Przełknęła ślinę.
- To robi się coraz dziwniejsze z minuty na minutę... - pomyślała.
- Rei... Czy coś się stało? - zapytał chłopak.
- Nie, nic... po prostu trochę zakręciło mi się w głowie. Chyba zaczyna mnie rozbierać gorączka. Może pójdziemy do kawiarni?
- Ok - chłopak chętnie się zgodził.
- Nie mogę powiedzieć mu, że wczoraj rozmawiałam z widmem tej kobiety. Pomyśli, że jestem stuknięta. - myślała Rei. Postanowiła, że później odwiedzi chatę starszej pani, uzbrojona w akcesoria do walki z nadnaturalnymi mocami.
Masanori i Rei dotarli do małej kawiarni z ogrodem. Ze względu na dość wczesną porę lokal nie był zatłoczony, jedynie kilku gości bardzo spokojnie piło kawę. W kącie ogródka siedział łysy mężczyzna, który wcześniej obserwował Rei przed hotelem. Znów czytał gazetę, prawdopodobnie tą samą. Dziewczyna zatrzymała się przed wejściem do lokalu i rozglądnęła się dookoła. Okazało się, że kawiarnia otoczona była niewielkim lasem. Drzewa iglaste rzucały na drogę przyjemny i chłodny cień.
- Ładnie tutaj. - oznajmiła.
- Cieszę się, że Ci się podoba. Wejdźmy do środka. - Rei i jej kolega zajęli miejsce przy jednym ze stolików w oddalonej od drogi części ogródka. Z głośników stojących gdzieś w pobliżu dochodziła spokojna, cicha muzyka. Łysy skończył czytać gazetę i szykował się do opuszczenia kawiarni. Przechodząc obok Rei spojrzał na nią przelotnie. Dziewczyna zauważyło to i zdziwiła się, że po raz kolejny spotkała tego samego mężczyznę.
- Rei-chan? Coś się stało? - zapytał Masanori.
- Nie... zamyśliłam się po prostu. - oznajmiła czarnowłosa.
- I nie nazywaj mnie 'chan', ok? Nie znam cię, a przynajmniej nie pamiętam!
- Ech... myślałem, że już coś zaczęło ci świtać... - odparł zrezygnowany chłopak.
- Nic... pierwszy raz jestem w tych okolicach, nie mogę cię pamiętać, kiedy wreszcie to zrozumiesz? W ogóle nie wiem dlaczego się zgodziłam na spotkanie w tym miejscu! - Rei powiedziała podniesionym głosem po czym próbowała wstać od stolika. Masanori powstrzymał ją.
- Dlaczego tu przyjechałaś? - zapytał.
- Nie wiem... to znaczy wiem, ale nie sądzę, że byłbyś w stanie to zrozumieć. - dziewczyna usiadła na krześle, bo postanowiła zostać.
- Myślę, że gdzieś w tam w głębi duszy pamiętasz to miejsce i mnie.
- Opowiedz mi. Opowiedz mi jak mnie poznałeś i kiedy to było. - zaproponowała dziewczyna.
- Było to paręnaście lat temu, kiedy oboje byliśmy jeszcze dziećmi. Przyjechałaś do nas z dziadkiem na wakacje. Pamiętam, że pierwszy raz spotkałem cię kiedy nudziłaś się w pobliskim parku, bo twój dziadek medytował gdzieś w górach, a ty nie wiedziałaś co z sobą zrobić. Pokazałem, ci okoliczne lasy, tajemnicze ścieżki i inne miejsca, które cię wtedy zafascynowały. Na drugi dzień znów pojawiłaś się w parku i tak było każdego dnia aż do twojego wyjazdu. Bawiliśmy się w trójkę - ja, ty i Mei-chan. Przypomniało ci się coś?
Rei miała bardzo mieszane uczucia, z jednej strony wydawało jej się, że być może chłopak znalazł sobie bardzo dziwny sposób na to, aby spróbować ją poderwać i zaprosić na kawę, a z drugiej jego opowieść oraz wspomniane imię Mei-chan sprawiło, że istniała szansa, iż jego pojawienie się mogło mieć jakiś związek z dziwnym przeczuciem, które sprowadziło ją do tego miasteczka. Wszystkie wydarzenia ostatnich godzin wydawały jej się ze sobą w jakiś sposób powiązane: stara kobiety czekająca na Mei-chan, chłopak, który twierdził, że stara już dawno nie żyje także wspomniał imię Mei oraz dziwny łysy mężczyzna pojawiający się wszędzie tam gdzie ona. Dziewczyna pomyślała, że będzie trzymać się nowo poznanego chłopaka i spróbuje uwierzyć w jego historię, bo być może dzięki temu odkryje co tak naprawdę się za nim kryło. Wiedziała też, że gdyby wszystko okazało się tylko jego wymysłem, będzie wiedziała jak się przed nim obronić.
- Niestety, nie mogę sobie niczego przypomnieć, przepraszam. - odparła po chwili namysłu.
- Nie szkodzi. Może jak pobędziesz tu kilka dnia to sobie przypomnisz. - powiedział spokojnie Masanori. Rei poprawiła się na krześle. Poczuła, że przeziębienie rozbiera ją coraz bardziej.
- A może... pokażę ci jedno miejsce, które razem odwiedzaliśmy podczas twojego pobytu tutaj?
- Nie... chyba nie dzisiaj. Mówiłam ci, że jestem przeziębiona i jeszcze do tego boli mnie gardło.
- To zajmie nam kilkanaście minut, nie więcej... obiecuję. Potem kupię ci jakieś lekarstwa.
- Ok. Jeśli to szybko załatwimy...
Masanori razem z dziewczyną wyszedł z kawiarni. Rei rozglądnęła się dookoła w poszukiwaniu łysego mężczyzny. Z ulgą stwierdziła, że tym razem jej nie śledził. Kiedy czarnowłosa i jej towarzysz znaleźli się w pobliskim parku, Słońce uniosło się wysoko nad horyzont i okolica zalana była jego ciepłymi promieniami. Dziewczyna przez swoje przeziębienie niezbyt dobrze znosiła nasilający się upał. Podeszła do kamiennego murku biegnącego wzdłuż drogi szukając cienia. Na chwilę zatrzymała się, przesuwając palcami po chropowatej powierzchni konstrukcji. Chłopak podszedł do niej zaniepokojony jej zachowaniem.
- Czy coś się stało? - zapytał.
- Mówiłam ci, że źle się czuję. Chyba złapało mnie na dobre.
W pewnym momencie w jej umyśle pojawiła się wizja, wspomnienie pochodzące z dawno minionych lat. Widziała samą siebie stojącą przy tym samym kamiennym murku, siebie jako małą dziewczynkę w czerwonej sukience. Widziała uśmiech na swojej twarzy i padające na nią promienie Słońca. Widziała dwie osoby jej towarzyszące: chłopca i inną dziewczynkę.
- Rei... Rei! Co się dzieje! - pytał Masanori.
- Nie wiem... przypomniałam sobie, że kiedyś już byłam w tym miejscu... to takie dziwne...
- Widzisz! Mówiłem ci przecież! Oczywiście, że sobie przypomniałaś, to tutaj codziennie się spotykaliśmy.
- Skoro tak twierdzisz... to jest to miejsce, które chciałeś mi pokazać? W takim razie wracajmy do mojego hotelu. Położę się na resztę dnia... - oznajmiła czarnowłosa. Nie czuła się na siłach, aby w tym dniu dalej kontynuować swoje dochodzenie.
- Ok, ale pójdziemy skrótem. Dobrze?
- Ok, to twoje miasto, prowadź. - Dziewczyna zgodziła się. Chłopak zaprowadził Rei w boczną alejkę, która bardzo szybko przeobraziła się w ziemną drogę wydeptaną w porośniętej drzewami okolicy. Było tam bardzo zielono i przyjemnie a cień rzucany przez drzewa dawał skuteczną ochronę przed żarem letniego Słońca. Dziewczyna była zadowolona z tego skrótu, bo chłód sprawił, że trochę lepiej się poczuła. W pewnym momencie Masanori się zatrzymał i poprosił, aby Rei zrobiła to samo. Pokazał jej ścieżkę znikającą w leśnej gęstwinie.
- Chodźmy tam, muszę ci coś pokazać. - powiedział. Czarnowłosa niechętnie się zgodziła i wkrótce oboje znaleźli się na leśnej dróżce porośniętej z obu stron przez wysoką trawę. Ścieżka była stroma i na dodatek wszędzie leżało błoto ze względu na wczorajszy deszcz. Dziewczyna musiała schodzić bardzo powoli, aby się nie poślizgnąć.
- Coraz mniej mi się to podoba! - oznajmiła. Masanori wskazał jej ręką, aby była cicho. Po chwili oboje znaleźli się przy jakimś zarośniętym krzakami ogrodzeniu. Rei instynktownie chwyciła się siatki, aby móc pewniej stawiać kroki na mokrym błocie zalegającym wszędzie dookoła. Chłopak zatrzymał się i odgarnął zarośla rosnące przed nim.
- Popatrz Rei, pamiętasz? - zapytał. Oczom dziewczyny ukazało się opuszczone wesołe miasteczko. Drewniane, zniszczone przez czas i przyrodę budynki z wyblakłą farbą stały po obu stronach drogi zarośniętej przez różnorodne zielska. Tu i ówdzie walały się kolorowe, plastikowe przedmioty, które kiedyś były ich częścią, a na pobliskim słupie powiewał plakat przedstawiający bardzo grubą kobietę w różowej sukience. W oddali widać było rdzewiejące diabelskie koło, a jeszcze dalej porośniętą przez bluszcz konstrukcję roller coastera. Rei poczuła, że to miejsce było jej znajome, że kiedyś już tam przebywała. Nie mogła sobie jednak przypomnieć żadnych szczegółów z tym związanych.
- Pamiętasz Rei? - zapytał ją znów Masanori.
- Nie, ale podoba mi się to miejsce. Jak się lepiej poczuje będę musiała tutaj wrócić. - oznajmiła dziewczyna. Jej kolega przyznał jej rację i wyprowadził na główną drogę prowadzącą do miasteczka i hotelu. W międzyczasie chłopak wstąpił do pobliskiej apteki, aby kupić dziewczynie obiecane lekarstwa. Po kilkunastu minutach wędrówki dotarli do celu.
- Dziękuję za kawę i krótką wycieczkę - oznajmiła Rei szykując się do powrotu do swojego pokoju.
- Miło było spotkać koleżankę z lat dziecinnych - powiedział Masanori.
- Lepiej będzie jak już pójdę... gardło boli mnie, jakby się coś w nim paliło, muszę sobie coś zażyć.
- W takim razie do zobaczenia Rei.
Czarnowłosa przekroczyła bramę hotelu. Chłopak zatrzymał ją jeszcze na chwilę.
- Posłuchaj... nie otwieraj w nocy okna, tutaj robi się bardzo zimno czasami... lepiej się nie przeziębiać jeszcze bardziej... i jeszcze jedno... jakbyś nie mogła usnąć, kupiłem ci też środek nasenny, weź go... ok? - wydawał się zakłopotany i bardzo poważny.
- Ok... - odparła dziewczyna lekko zdziwiona ostatnią wypowiedzią znajomego.
Czarnowłosa wchodząc po schodach znów minęła się z łysym mężczyzną, który także wrócił z wędrówki po mieście. Tym razem nie zwróciła na niego uwagi być może przez to, że szumiało jej w głowie i pojawił się kolejny objaw przeziębienia - bardzo nieprzyjemny katar. Wchodząc do pokoju Rei szybko zdjęła buty, wzięła lekarstwa, które dostała od nowego znajomego i położyła się na łóżku. Kręciło jej się w głowie i wydawało jej się, że jej twarz jest cała zanurzona w gorącym powietrzu. Dziewczyna popatrzyła na uchylone okno nasłuchując dochodzących zza niego odgłosów. Przez chwilę przysłuchiwała się czyjejś rozmowie z położonego gdzieś niżej pomieszczenia. Rozpoznawała pojedyncze zdania, ale całość nie miała dla niej żadnego sensu. Poczuła, że zaczyna pogrążać się w gorączkowym śnie. W głębi jej podświadomości pojawiły się słowa chłopaka o tym, aby zamknąć okno na noc, ale nie chciało jej się wstawać i nie miała na to siły. Usnęła. Jej sen był niespokojny, a obrazy jakie podczas niego widziała chaotyczne, pozbawione jakiegokolwiek znaczenia i sensu. Kiedy obudziła się ponownie był środek nocy. Pokój zanurzył się w ciemności rozświetlonej jedynie przez światło ulicznych latarni rzucające na ścianę naprzeciwko łóżka dziewczyny niepokojąco wyglądające cienie. Rei odwróciła się na plecy i przez kilka minut wpatrywała w sufit na którym malowały się czarne kreski kreowane przez drzewa. Nie wiedząc co z sobą zrobić próbowała coś z nich odczytać. Czuła się lepiej niż za dnia, bo gorączka ustąpiła, ale jej organizm wciąż walczył z chorobą. Nie mogąc dalej usnąć, usiadła na łóżku. Zaczęła słuchać odgłosów dochodzących do jej uszu. Ktoś oglądał gdzieś telewizję pomimo tak późnej godziny. Gdzieś indziej miauczał zdziczały kot. Dziewczyna znów się położyła i powróciła do analizowania wzrokiem misternych czarnych wzorów pojawiających się na ścianach pokoju. Jej myśli nadawały im nowe imiona i znaczenia. Zajęło jej to długie minuty. Nie mogła usnąć, a na domiar złego od kataru zaczęła ją boleć głowa.
- Insomnia, tak? - pomyślała po raz kolejny podnosząc się z pościeli. Przeszła się po pokoju biorąc do ręki zegarek ze świecącym cyfrowym wyświetlaczem.
- 1:21, piękna godzina... - pomyślała. Spojrzała jeden raz w stronę okna i wyszła do łazienki. Kiedy wróciła, zauważyła, że firankami potrząsał lekki wiatr. Przechodząc obok stolika zabrała z niego lekarstwo nasenne, które dostała od chłopaka. Wiedziała, że bez niego się nie obejdzie. Wolnym krokiem zbliżyła się do okna i się przez nie lekko wychyliła. Ulica biegnąca obok hotelu była zupełnie pusta, w żadnym z pobliskich okien nie paliło się światło.
- Takie miejsca naprawdę usypiają w nocy. - pomyślała porównując ten widok z obrazem miasta w którym się wychowała. Położyła głowę na ramionach i postanowiła jeszcze przez chwilę posiedzieć w oknie. W pewnym momencie zauważyła przemykający ulicą jakiś kształt. Przyjrzała mu się bliżej zauważając, że był to niewielkiego wzrostu człowiek ubrany w strój clowna cyrkowego. Zdziwiła się, ale obserwowała zagadkową postać aż ta zniknęła za zakrętem. Po chwili pojawił się kolejny biegacz. Rei wydawało się to dziwnie podejrzane, więc lekko schowała się w oknie cały czas obserwując okolicę. Do jej uszu doszły odgłosy śmiechów, dziwne śpiewy, jakby recytowanie czegoś. Z każdą kolejną sekundą szepty robiły się coraz głośniejsze i głośniejsze. Wkrótce oczom dziewczyny ukazało się coś bardzo niezwykłego. Ulicą maszerowała parada niezwykłych postaci. Pajace cyrkowe ubrane w różnokolorowe stroje, dziwacznie powykręcani gimnastycy, połykacze ognia rozświetlający raz po raz okolicę blaskiem swych płomieni. Czarnowłosa obserwowała całe zajście, a jej świadomość zaczęła gdzieś uciekać. Lekarstwo nasenne najwyraźniej już zadziałało. Śmiechy i rozmowy tajemniczej procesji stały się wyjątkowo głośne i nieprzyjemnie przerażające. Dziewczynie zdawało się, że ktoś wśród zebranych woła ją po imieniu. Pomimo tego, że ciarki przechodziły jej po plecach, kontynuowała swą obserwację. Ulicą szła brodata, gruba kobieta w różowej sukience, a obok niej olbrzym niosący ciężary i kilku przywiązanych do jego nóg liliputów przebranych za dzieci i krasnoludki. Chodnikiem przemykała trzynoga tancerka prowadząca na smyczy psa z dwiema głowami. W tłumie widać było kilku mężczyzn w smokingach z których kapeluszy co chwilę coś wyskakiwało. Dziwne, dziecięce głosy wpadały do uszu dziewczyny, wydawały się dochodzić zza jej pleców, z wnętrza pokoju hotelowego.
- Rei, Rei, Rei... - recytowały jakby będąc w transie. Dziewczyna w tym samym momencie zauważyła kilkunastu ubranych kolorowo ludzi z bardzo małymi głowami niosących bogato zdobioną lektykę z jakąś młodą kobietą o długich, jasnych włosach.
- Rei-chan, dołącz do nas... - usłyszała czarnowłosa. Oczy zaczęły jej się zamykać, dlatego odeszła od okna i zamknąwszy je wróciła do łóżka. Przycisnęła głowę do poduszki starając się uciszyć głosy dziecięce śmiejące się za oknem, recytujące bezsensowne wyliczanki. Sen powoli ogarniał jej organizm, a odgłosy z zewnątrz stawały się coraz bardziej ciche i ciche aż w końcu zamilkły.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.