Opowiadanie
Youkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej - recenzja książki
Autor: | Tablis |
---|---|
Redakcja: | Avellana |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2017-06-03 22:10:43 |
Aktualizowany: | 2017-06-03 22:10:43 |
Tytuł oryginału:The Book of Yōkai: Mysterious Creatures of Japanese Folklore
Tłumaczenie: Agnieszka Szurek
Data wydania: 22 marca 2017
ISBN: 978-832-334-220-5
Liczba stron: 336
Seria: Mundus
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Ha, co jak co, ale temat jest trafiony w dziesiątkę. Księgarnie japońskie, jak zresztą zapewnia sam autor, Michael Foster, mogą być zapchane pozycjami o youkai, ale na Zachodzie sytuacja wygląda inaczej. Zapotrzebowanie tymczasem wydaje się spore - wystarczy spojrzeć na aktualny sezon anime, a widać, że youkai trzymają się mocno i dla rzeszy fanów M&A mogą być bardziej swojskie i znajome niż ich rodzime potwory i monstra. Obraz tych istot wyniesiony wyłącznie z komiksów i seriali może jednak być wybrakowany, przynajmniej ja, obcując z wieloma seriami, miewałem niejednokrotnie intensywne poczucie niewiedzy, gdy twórcy traktowali zdolności i zachowania różnorakich youkai, jakby były dla czytelnika całkowicie oczywiste.
Lekarstwem na wymienioną dolegliwość, całkiem przy tym smacznym, jest lektura książki Fostera. Naprawdę można po niej nabrać przekonania (może nawet uzasadnionego), że się rozumie, o co chodzi, w czym zdecydowanie pomaga jej przystępność. Autor jest niezłym gawędziarzem i do rzetelnych informacji dodaje też mnóstwo własnych opinii, refleksji, a nawet anegdot z życia, wszystko podane językiem, jakby autor stał przed salą pełną słuchaczy i snuł swoje opowieści. Niewykluczone, że tak nawet było - Foster jest wykładowcą, więc z pewnością korzystał ze swoich doświadczeń. Takie podejście do narracji rodzi ryzyko zbaczania z tematu i faktycznie momentami za dużo jest o tym, jak to jest być badaczem youkai, a nie, jak to jest z youkai, ale to problem na szczęście niezbyt długich fragmentów tej książki. Poza tym zwykle jest dynamicznie, wciągająco i na temat. To ostatnie łatwe nie jest, bo tenże temat bywa… ulotny.
Samo stwierdzenie, co możemy uznać za youkai, a co nie, jest niebanalnym wyzwaniem. Szczególnie ich odróżnianie od licznych lokalnych bóstw (kami) jest płynne i zależy przede wszystkim od tego, czy ludność uważa, że dana istota zasługuje na cześć, czy też nie, co jak łatwo można się domyślić, zmienia się dynamicznie. Jeszcze gorzej robi się, gdy chcemy doprecyzować, jakie cechy ma konkretny przedstawiciel youkai. Na wizerunek tego, co rozumiemy przez np. tengu, składają się dziesiątki lokalnych wyobrażeń, mniej lub bardziej znanych legend, jak i (a może nawet przede wszystkim) ich przedstawień w filmach, serialach, komiksach i książkach, które niejednokrotnie w równym stopniu zależą od tradycji, co od wyobraźni konkretnego twórcy. Foster sprawnie porusza się w tym labiryncie, starając się w miarę możliwości zarysować kanon dotyczący najważniejszych rodzajów tych stworzeń, to znaczy przedstawić czytelnikowi przede wszystkim najpowszechniejszy obraz danego potwora, po czym uzupełnić go informacjami o różnych wariantach i ciekawostkach.
Fakt, że mu to wychodzi, jest kluczowy dla całej książki, bo „Kodeks youkai” zajmuje połowę jej objętości; najzupełniej słusznie, bo jest to również oś zainteresowań większości czytelników. Szczególną uwagę autor poświęca, jak sam je nazywa, „wielkiej piątce”, na którą składają się kappa, tengu, kitsune, tanuki oraz oni. Uniknięcie kontaktu z nimi przy konsumpcji kultury japońskiej jest chyba niemożliwe, ale zdziwiłem się, ile mniej znanych stworów obiło mi się o uszy, choćby jako przeciwnicy w japońskich RPG. Jeszcze większe zdziwienie może wywołać uświadomienie sobie, jak wiele elementów fabuły współcześni twórcy czerpią z podań związanych z youkai, jak często nawiązują do nich i je komentują. Większość wpisów ma ilustracje, które są ich bardzo ważną częścią i doskonale uzupełniają się z opisem, omawiającym różne warianty wyglądu potworów oraz symbolikę poszczególnych jego elementów. Autorem większości rysunków jest Shinonome Kijima. To ładne obrazki, przejrzyste, a zarazem klimatyczne, choć żal, że mało tu ilustracji z innych źródeł. Przy całym omawianym bogactwie materiałów historycznych i współczesnych aż chciałoby się tę różnorodność dostrzec również naocznie, kilka grafik historycznych, choć ciekawych, to jednak za mało.
Na ilustracjach Shinonome znajdują się też oryginalne japońskie nazwy poszczególnych youkai, co zwraca uwagę na dziwną decyzję, aby nie podawać ich w tekście. Artystycznie nakreślone pędzlem kanji nie są łatwe do odczytania, a żeby zobaczyć imiona zapisane przystępniejszą czcionką trzeba zerknąć do indeksu z tyłu, gdzie w dodatku towarzyszą tylko wybranym potworom. Autor bardzo często komentuje pochodzenie i znaczenie danego imienia, więc podawanie ich tylko w romanizacji zmniejsza wartość książki dla każdego, kto ma przynajmniej ogólną wiedzę o kanji. Zresztą nawet dla zupełnego ignoranta graficzna oryginalna forma nazwy może się przydać i pomóc w identyfikacji danego potwora na różnej maści bannerach i grafikach. Jest to zaskakujące tym bardziej, że w pierwszej części książki, przed kodeksem youkai, znalazło się miejsce na oryginalne nazwy terminów związanych z tą dziedziną.
Owa pierwsza część to połowa całej książki. Opisuje ona ogólnie dziedzinę wiedzy związaną z youkai, przez co dla większości czytelników będzie mniej interesująca niż bardziej konkretny kodeks. Przyznaję jednak, że na wiele wnikliwych refleksji i uwag w katalogu nie byłoby miejsca, a i czas poświęcony na przyswojenie wiedzy o postaciach, które miały największy wpływ na odbiór youkai, do straconych nie należy. Tym bardziej, że Foster na równi przyznaje zasługi szanowanym badaczom folkloru, jak Kazuhiko Komatsu, jak i popularnym pisarzom i mangakom, żeby tylko wspomnieć Shigeru Mizukiego. Przez różnorodność podejmowanych zagadnień szczególnie w pierwszej części uwierało mnie nazewnictwo. Autor używa systemu Hepburna, który jest dostosowany do systemu angielskiego. Nic w tym złego - to standard, ale dobrze byłoby poświęcić krótki fragment we wstępie na omówienie prawidłowej wymowy, bo angielsko wyglądające formy bywają mylące. Czytelnik nieobeznany w temacie (a do takiego jest książka skierowana) może mieć zamieszanie w głowie tym bardziej, że część nazw jest spolszczona, i jest to zrobione niekonsekwentnie, zapewne na bazie utrwalonego obyczaju. Wyspa „Kiusiu” sugeruje dźwięk „ś”, tymczasem „szinto” dźwięk „sz”, gdy oryginalnie w jednym i drugim wyrazie głoska ta brzmi tak samo (bardziej przypomina „ś”).
Ten drobny feler pozycja ta nadrabia w pełni ogólną dobrze rozumianą przystępnością, a trzeba też dodać, że bardziej zaawansowani lub szczególnie zainteresowani wybranymi tematami czytelnicy też znajdą tu coś dla siebie w postaci imponujących przypisów. Jest ich łącznie trzydzieści stron, poza tym dodatkowych dziesięć bibliografii, na których poza dodatkowymi komentarzami Foster podaje tak duży wybór źródeł, że zadowoli każdego.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.