Opowiadanie
Overlord tom 4 Bohaterowie jaszczuroludzi - recenzja książki
Autor: | Altramertes |
---|---|
Redakcja: | IKa |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2017-11-20 20:43:08 |
Aktualizowany: | 2017-11-20 20:47:08 |
Tytuł oryginalny: Overlord, vol. 4
Autor: Maruyama Kugane
Ilustracje: so-bin
Tłumaczenie: Anna Piechowiak
ISBN: 978-83-65722-26-3
Gatunek: akcja, przygoda, dramat, fantasy
Cena okładkowa: 29,90 zł
Format: 130 x 182 mm
Liczba stron: 332
Wydawnictwo: Kotori
Życie jaszczuroludzi jest umiarkowanie łatwe - zdobyć wystarczającą ilość pożywienia by przetrwać, bronić się przed intruzami z innych plemion i od czasu do czasu wymyślić coś nowego, co pomoże w przetrwaniu wioski. Tylko co się stanie, jeśli najeźdźca tym razem pochodzi z zewnątrz i jest zbyt potężny, by samotna osada mogła stawić mu czoło?
Tomik czwarty, zatytułowany Bohaterowie jaszczuroludzi jest decydowanie najlepszym z dotychczasowo wydanych i to z paru powodów. Przede wszystkim cały czas jesteśmy świadomi wiszącego nad bohaterami niebezpieczeństwa i wiemy, że wcale nie muszą wyjść z tej opresji cało. Działa to bardzo pozytywnie na zaangażowanie czytelnika w problemy jaszczuroludzi, bo wreszcie nie jesteśmy pewni zwycięstwa głównego bohatera - ba, tym razem Ainz i spółka robią za antagonistów, a rolę protagonistów przejmują Zaryus, Crusch i Zenber. Są oni ewidentnie postaciami pozytywnymi, próbującymi jedynie ocalić swój dom i ludzi, a nie tak jak Ainz przejąć władzę nad światem. Dzięki temu znacznie prościej się z nimi utożsamiać i to pomimo tego, że najprawdopodobniej są to bohaterowie jednego tylko tomu. Szkoda, bo naprawdę przyjemnie czyta się o desperackiej walce o przetrwanie z armią nieumarłych i końskich zalotach Zaryusa do Crusch. Na pewno pomaga też to, że całość jest utrzymana w lekkim stylu, przeplatana częstymi dowcipami i scenami komediowymi które łagodzą ponury charakter całości.
Zmiana głównego bohatera z Ainza na Zaryusa również zdziałała cuda. Przede wszystkim naszemu nowemu podopiecznemu nic nie przychodzi łatwo i nie każdego przeciwnika może pokonać po prostu przytłaczającą różnicą siły. Nie żeby charakter samego Ainza był problemem, wprost przeciwnie - jest to rzecz która zapobiega przeistoczeniu się książki z ciekawej i momentami prześmiesznej w upiornie nudne power fantasy. Zaryus również ma swoje momenty, zwłaszcza podczas jego licznych rozmów ze swoją ukochaną, którą często przyprawia o ból głowy, a i sama Crusch nie zachowuje się jak niewinna (i nudna) lilia, tylko pomaga tam gdzie może i jak może, a jak trzeba potrafi tupnąć nogą i przywołać panów do porządku. Z całego tego grona najmniej ciekawy wydaje się Zenber, uosabiający stereotyp wojownika-równego chłopa, ale jego interakcja z innymi jaszczuroludźmi jest wystarczająco interesująca by czytelnik jego też potraktował jako wartego zużytego na niego tuszu.
Od strony technicznej nie mam tomikowi nic do zarzucenia. Okładka, rozkładane ilustracje jak i ilustracje zdobiące początek każdego rozdziału są wykonane równie starannie co zawsze, podobnie jak karty postaci z końca książki. Tym na czym chciałbym się skupić w tej części recenzji jest tłumaczenie. To dzięki ciężkiej pracy tłumaczki, korekty i redakcji książka prezentuje wysoki poziom językowy - zdania są zróżnicowane, złożone przeplatane prostymi, a słownictwo bogate i wzbogacone o kilka zwrotów których nie spodziewałem się spotkać w light novel, jak choćby rejterada, którego nie widziałem na piśmie od dobrych kilku lat. Właśnie takie szczegóły, a także przepiękna wymiana zdań pomiędzy barmanem z Nazarick a Shalltear sprawiają, że człowiekowi chce się czytać dalej choćby i tylko po to, by zobaczyć co udało się osiągnąć ciężką pracą nad gatunkiem, który z walorów językowych bynajmniej nie słynie. Szkoda, że inne wydawnictwa albo nie chcą, albo nie mogą się postarać by ich tłumaczenia były równie dobre jak to.
Jeśli macie ochotę na coś odrobinę innego, ale wciąż będącego opowieścią o wielkim wrednym szkielecie podbijającym świat, to czwarty tomik powinien spełnić wasze oczekiwania, jako powiew tak potrzebnej cyklowi świeżości. Trochę szkoda, że najprawdopodobniej już nigdy nie zobaczymy naszych łuskowatych bohaterów ale i tak nie żałuje spędzonego z nimi czasu.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.