Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Twoje imię - recenzja książki

Autor:ursa
Redakcja:Avellana
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2018-02-07 21:58:49
Aktualizowany:2018-02-07 21:59:49

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu




Tytuł: twoje imię.

Autor: Makoto Shinkai

Rok wydania: grudzień 2017

Wydawca: Studio JG

Gatunek: obyczajowy, romans

ISBN: 978-83-800-125-85







Kiedyś, kiedy light novel dopiero zaczynały pojawiać się na polskim rynku, mój redakcyjny kolega skomentował zapowiedź wydania w tej formie tytułu znanego nam wcześniej jako anime i manga słowami: „Trzeci raz to samo” 1. Zaiste, pasuje to również do recenzowanej powieści, tyle że… nie do końca.

Przede wszystkim powieściowa wersja twojego imienia. jest publikacją jednotomową i już to, na tle ciągnących się nieraz latami serii light novel, czyni ją godną uwagi. Po drugie, jej autorem jest reżyser i scenarzysta filmu, który stanowił oryginał (pomińmy fakt, jak znany i uznany jest to reżyser), i wydaje mi się to rzeczą nie bez znaczenia. Dowiadujemy się zresztą z posłowia, że obie wersje powstawały praktycznie równocześnie, a nawet książka została ukończona pierwsza, co oznacza, że nie jest tak wtórna, jak można by sądzić. Właśnie to, jak sądzę, sprawiło, że lektura była bardzo przyjemnym zaskoczeniem.

Nie mając wcześniej za wiele do czynienia z light novel, a za to z kilkoma książkami napisanymi na podstawie scenariusza filmowego, które przeważnie raziły sztucznością i ubóstwem, spodziewałam się przede wszystkim tekstu na dość niskim poziomie językowo-literackim. Otóż twoje imię., pozostając dziełem „lekkim”, w żadnym momencie nie rani mojego polonistycznego ducha ani nie wprawia w zażenowanie stylem, słownictwem czy frazeologią. Bez wątpienia jest to zasługa tyleż oryginału, co znakomitego tłumaczenia Pauliny Tuczapskiej, którą chwaliłam już przy okazji recenzji mangi. Język powieści wręcz zaskoczył mnie naturalnością oraz bogactwem, zarówno w dialogach, jak i opisach. Tych jest tu zdumiewająco dużo i są bardzo, bardzo plastyczne, a nierzadko emocjonalne - w sumie pewnie nie powinnam się dziwić, ale to, że ktoś jest dobrym reżyserem, wcale nie musi oznaczać, że potrafi dobrze pisać. Makoto Shinkai potrafi i sądzę, że jego książka może obronić się nawet sama, bez wsparcia filmu. O wiele bardziej rozbudowane są też opisy stanów uczuciowych dwojga bohaterów, zwłaszcza Takiego, który w pewnym momencie wychodzi na pierwszy plan. W tym ujawnia się przewaga języka nad obrazem i Shinkai nie omieszkał jej wykorzystać, z dobrym skutkiem. Dopowiedział tu to, czego nie mógł tak bezpośrednio wyrazić w filmie, a przy okazji wyszło to na dobre książce. Zresztą widać, nie tylko z wyznań zawartych w posłowiu, że pisanie jej nie było odcinaniem kuponów od (jeszcze nie zaistniałego przecież) sukcesu kinowego, ale ważną częścią procesu twórczego. Autor bardzo dużą wagę przywiązuje też do tła dźwiękowego, jako że kompozycje zespołu RADWIMPS są integralną częścią filmu, i trzeba przyznać, że w powieści udaje mu się, w prosty, ale przekonujący sposób, przynajmniej zasygnalizować obecność muzyki. Razem wziąwszy, muszę podkreślić, że jak na książkę wywodzącą się ze scenariusza filmowego, twoje imię. jest zaskakująco udanym dziełem - no dobrze, dziełkiem - literackim.

Podobnie jak animacja, powieść stanowi dwugłos dwojga bohaterów, ze wspomnianą nieznaczną przewagą Takiego. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że tu właśnie zaczęły się problemy - techniczne. Nie silę się zgadywać, jak to mogło wyglądać w japońskim oryginale, ale wybrane przez stronę polską rozwiązanie polegające na odróżnieniu narratorów za pomocą wytłuszczenia wypowiedzi chłopaka, efekt dało dramatyczny. Już pierwsze przekartkowanie tomiku wypełnionego w dużej części tym tłustym drukiem sprawiło, że się otrząsnęłam, a kiedy pomyślałam, ile było innych możliwości do wykorzystania, zrobiło mi się wręcz przykro, że wydawnictwo poszło po linii najmniejszego oporu, tak paskudząc książkę. Tym bardziej, że nie był to zabieg niezbędny - już samo to, że bohaterowie są różnej płci, pomijając okoliczności, w jakich się znajdują, byłoby przecież wystarczającym sygnałem do odróżnienia ich wypowiedzi. Co gorsza, mam nieodparte wrażenie, że przełożyło się to na efekty pracy korektorki - zwłaszcza w wytłuszczonych fragmentach sporo jest przeoczonych drobnych potknięć w rodzaju niepotrzebnej spacji czy nadmiarowego/brakującego znaku interpunkcyjnego. Fakt, zdarzają się też w jasnych, za to w całości nie wypatrzyłam niczego naprawdę poważnego, jeśli chodzi o błędy językowe czy ortograficzne. Nie zmienia to mojej opinii o dalekim od udanego pomyśle z wytłuszczoną czcionką, bo czyta się to po prostu źle, męcząc wzrok.

Poza tym - sporym - mankamentem polskie wydanie prezentuje się całkiem dobrze: wzmocniona skrzydełkami (pierwsze zawiera notkę o autorze), ale odpowiednio elastyczna okładka z ładną ilustracją, gładki kremowy papier, który nie przebija za bardzo nawet pod ciężarem podwójnej ilości farby drukarskiej, dodatki w postaci komentarza producenta filmu, wspominanego już posłowia autora - oba na swój sposób interesujące, choć to pierwsze trochę za bardzo przypomina laurkę - oraz bardzo przydatnego i poszerzającego w kilku punktach rozumienie powieści słowa tłumaczki. Wyjaśnia ona także kwestię intrygującej mnie od samego początku nieszczęsnej kropki po tytule, i za to dziękuję. Oczywiście, za świetny przekład też.

Czy zatem warto sięgnąć trzeci raz po to samo? Cóż, każdy decyduje za siebie, ale wydaje mi się, że twoje imię. w każdej wersji jest dziełem na tyle udanym, że nie będziecie żałować poświęconego mu czasu.

_____________________
1 Z tego też względu daruję sobie opis fabuły, gdyż nie przypuszczam, by stanowił dla kogoś z czytelników Tanuki tajemnicę….


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.