Opowiadanie
Fate/Zero: Szalona uczta królów - tom 3 - recenzja książki
Autor: | Grisznak |
---|---|
Redakcja: | Avellana |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2018-08-03 19:41:13 |
Aktualizowany: | 2019-02-04 22:13:13 |
Tytuł: Fate/Zero: Szalona uczta królów
Autor: Gen Urobuchi
Ilustracje: Takashi Takeuchi
Liczba stron: 258
Rok wydania: maj 2018
Wydawca: Kotori
Gatunek: urban fantasy
ISBN: 978-83-65722-46-1
Cena okładkowa: 29,90
Trzeci tom Fate/Zero nosi tytuł Szalona uczta królów i może sugerować tym samym, że będzie ciut spokojniej niż w tomie drugim. Nic z tych rzeczy - fabuła pędzi do przodu, okazjonalnie tylko zwalniając.
Zaczyna się od ataku Zaklinacza na zamek Einzbernów. Jak nietrudno przewidzieć, bardzo szybko sytuację postanawiają wykorzystać inni. Podczas gdy Szermierz stawia czoło szalonemu magowi, przekonanemu, że oto Graal ziścił już jego marzenie, na pole bitwy przybywa Keyneth. Ten ma ambitny plan upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu. Zleciwszy Lansjerowi walkę z Zaklinaczem, sam postanawia rozwiązać problem mistrza Einzbernów. Przekonany o swojej potędze, wierzy, że załatwi to szybko. Jak skończy się walka najbardziej utalentowanego z magów z człowiekiem, który wyspecjalizował się w ich zabijaniu?
Jakby tego było mało, na polu bitwy pojawia się Kirei, który także ma ochotę na spotkanie z Kiritsugu. Szkopuł w tym, że na jego drodze stają Maya oraz Irisviel. Obie kobiety trudno uznać za w pełni kompatybilne ze sobą, także zresztą z powodu Kiritsugu. Niemniej szybko pokazują, że nie należy ich lekceważyć i że nawet dla kogoś takiego jak Kirei potrafią być wyzwaniem. Ale czy to wystarczy? W międzyczasie natomiast mój ulubiony chyba bohater tej historii, czyli Waver, ma wreszcie okazję czegoś dokonać samodzielnie.
Kulminacją wydarzeń przedstawionych w tym tomie jest tytułowa uczta, podczas której spotykają się Szermierz, Jeździec i Strzelec. Jako wcielenia dawnych władców, dyskutują na temat swoich pragnień i celów. Rozbieżności stają się szybko widoczne i nie ma na to nawet wpływu różnica między epokami, w których przyszło im rządzić. Kluczem jest pewność siebie, a w tej konkurencji Szermierz zdaje się wyraźnie ustępować dwójce władców w znacznie większym stopniu przekonanych o własnej nieomylności oraz wielkości. Na pierwszy plan wysuwa się konflikt z Jeźdźcem. Aleksander Wielki okazuje się całkiem elokwentnym i przekonującym człowiekiem, zaś wobec jego argumentów słowa o honorze i godności oraz cnotach rycerskich wydają się puste.
Bardzo lubię ten fragment Fate/Zero, gdyż autor pozwolił tu bohaterom walczyć także inną bronią niż magiczne moce. Pamiętam, jak po emisji odcinka anime będącego jego adaptacją, pojawiły się głosy, że nuda, że tylko gadają itd. Co więcej, choć wiadomo, kto jest faworytką autora (jak ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości, to proszę spojrzeć na okładki trzech dotychczasowych tomów), Artoria (czy też Altria, jak brzmi obecne, kanoniczne tłumaczenie jej imienia) pozostaje wyraźnie w cieniu dwójki adwersarzy. Jeśli dołożyć do tego jej problemy z ręką, widzimy wyraźnie, że Gen Urobuchi, podobnie jak Kinoko Nasu w Fate/stay night, przyjął założenie, iż najpierw trzeba tę postać osłabić, aby potem mogła się w finale odpowiednio wykazać. Powtórka tego samego schematu nie jest tym, co tygrysy lubią najbardziej, co tu kryć, i tylko umiejętnościom literackim autora zawdzięczamy, że nie irytuje to bardziej.
Tym, co może zaskakiwać, jest fakt, że to już trzeci tom i na dobrą sprawę obsada wciąż się znacząco nie skurczyła. O bohaterach wiemy już sporo, praktycznie każdy dostał swoje pięć minut i miał okazję coś tam pokazać. Paru wykazało się pomysłowością i gdyby nie autor, licznik trupów przekraczałby już cztery czy pięć sztuk. Tymczasem po trzech tomach liczba wyeliminowanych trwale postaci wynosi... jeden i dotyczy to mało istotnego fabularnie bohatera. Przy takim układzie nietrudno odgadnąć, że w kolejnych tomach czeka nas zapewne ostra sieczka. Zmianą na plus natomiast są reminiscencje z przeszłości poszczególnych Sług - za wiele ich niestety nie ma.
Trzeci tom Fate/Zero to wciąż ciekawa i wciągająca historia, choć czytelnik ma pełne prawo podejrzewać, że autor wszystko, co najlepsze, pozostawił na koniec. Ma to swój sens fabularny, wszak walczą tu ludzie nieprzypadkowi (w większości), starający się ostrożnie rozwijać własne strategie i unikający wikłania się walki, których wyniku nie są pewni. Odwrót nie jest tu tchórzostwem ale logicznym wyborem. No, ale sytuacja zagęściła się już chyba tyle, że przyszedł czas na ostateczne rozwiązania. Na co w kolejnych tomach szczerze liczę.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.