Opowiadanie
Sword Art Online: Księżycowa Kołyska tom 20 - recenzja książki
Autor: | Piotrek |
---|---|
Redakcja: | Avellana |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2019-09-27 19:20:31 |
Aktualizowany: | 2019-09-27 19:20:31 |
Tytuł: Sword Art Online: Księżycowa Kołyska
Tytuł oryginalny: Sword Art Online Moon Cradle
Autor: Reki Kawahara
Ilustracje: abec
Wydanie oryginalne: 2017
Tłumaczenie: Anna Piechowiak
Stron: 222
ISBN: 978-83-66132-50-4
Drugi tom Księżycowej Kołyski rozpoczyna się dość nietypowo. Widzimy retrospekcję z czasów, kiedy po Wojnie Światów powstał Jednolity Kongres Świata Ludzi. Nowy system władzy, który zniósł wiele dotychczasowych zwyczajów oraz władzę arystokracji, znalazł licznych przeciwników. Doszło do buntu czterech cesarzy Podziemia, a Tieze wraz z Ronye osobiście pokonały cesarza północnego królestwa.
Trudno ukryć, że skoro zagadka zabójstwa pozostaje nierozwiązana, a porywacz dziecka Iscarna i Schety rozpłynął się w powietrzu, taki zabieg jednoznacznie rzuca podejrzenie na cesarza lub ludzi jemu wiernych. Jednakże tylko czytelnik dysponuje tą wiedzą, zaś bohaterowie ciągle nie mogą znaleźć odpowiednich śladów. Zostaje zwołane posiedzenie Jednolitego Kongresu w celu podjęcia decyzji co do dalszych działań. Cóż, jego przebieg może wielu zaskoczyć - przez większość czasu członkowie Kongresu toczą utarczki słowne, a także pouczają Kirito, jak ma się zachowywać. Jakimś cudem udaje się jednak podjąć decyzję o przeszukaniu Centorii, a pomóc ma w tym technika umożliwiająca wejrzenie w przeszłość, czy jak ktoś woli - wyrecytowanie kodu pozwalającego wyświetlić historię serwera. Niestety, ograniczenia przepływu informacji nie pozwalają na zbyt wiele, zaś na domiar złego porwane zostają jeszcze trzy gobliny.
Zdawać by się mogło, że tom skupi się na próbach przezwyciężenia problemów zagrażających pokojowi pomiędzy Światem Ludzi a Krainą Ciemności. Nic jednak bardziej mylnego! Już chwilę po wstępie fabuła zaczyna kręcić się wokół codziennego życia głównych bohaterów w Centralnej Katedrze. Czytamy, jak to panie biorą kąpiel, jak trudną sztuką jest gotowanie, a także jakie matrymonialne propozycje otrzymują młode adeptki Zakonu i z jakimi problemami sercowymi muszą się zmagać. Krótko mówiąc, przez zdecydowaną większość tomu wieje nudą. Co gorsza, większość kroków podjętych w celu odnalezienia sprawców okazuje się zupełnie bezsensowna, bo przecież zgraję złych charakterów pokonać może wyłącznie splot przypadkowych wydarzeń. Próba budowania nastroju grozy zawodzi na całej linii, co chwila zmuszając czytelnika do wykrzesania z siebie sił aby dokończyć czytanie. Nie było ani strasznie, ani ciekawie, ani śmiesznie, mimo usilnych starań autora.
Aspekty techniczne wydania pozostały niezmienione. Obwoluta i kolorowe strony cieszą oczy, nie zabrakło także monochromatycznych ilustracji, które są wyraźne i starannie narysowane. Przekład nie ustrzegł się jednak kilku wpadek. Na stronie 79 mamy literówkę „zabrał gobliny i nieznane jej miejsce” zamiast „w nieznane jej miejsce”; na stronie 128 brakuje przyimka „nie mogła sobie pozwolić (na) słabość”; a na stronie 174: „nie można należało także” zamiast „nie należało także”. Muszę przyznać, że dawno nie widziałem w tomie Sword Art Online tylu błędów. Poza tym przekład jak zwykle operuje odpowiednim słownictwem, a jego mocną stroną są płynne i przejrzyście napisane dialogi. Przyczepić muszę się jednak do słabej czytelności napisów na mapie Centorii.
Trudno mi ukryć, że jestem rozczarowany poziomem dwudziestego tomu Sword Art Online. Moje oczekiwania nie były wygórowane, ale spodziewałem się nieco lepszej, bardziej spójnej i ciekawej lektury - zwłaszcza, że poprzedni tom wypad przyzwoicie. Co gorsza, historia nie została definitywnie zamknięta, więc być może w przyszłości dostaniemy ciąg dalszy. Aż strach się bać, co autor może jeszcze wymyślić w gatunku, który mu zdecydowanie nie leży. Na szczęście w posłowiu zapowiada on, że kolejny tom przeniesie nas do świata rzeczywistego. Nie powiem jednak, że wyczekuję go z zapartym tchem...
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.