Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Dragon Ball - Virus - Saga II: Value of honour

Rozdział 5

Autor:BlackFalcon
Serie:Dragon Ball
Gatunki:Akcja, Przygodowe
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2020-07-26 10:01:15
Aktualizowany:2020-08-20 10:31:15


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Saibameni. Małe, zielone stworki o brzydkim wyrazie twarzy, ludzie powstali z ziaren. Jak dawno Vegeta ich nie widział! A teraz stają przed nim z tymi swoimi wrednymi uśmiechami i patrzą na trójkę ocalałych z planety Ziemia.

- Sira, schowaj się gdzieś i nie przeszkadzaj! - rozkazał jej książę, obmyślając równocześnie plan bitwy.

Za wszelką cenę chciała pomóc swoim przyjaciołom, ale jej moc była tak ukryta i nieokiełznana, że musiała posłuchać Saiyanina. Wycofała się więc na sporą odległość od pola przyszłej potyczki. Nikt jej nie zatrzymał, choć Tendor odwrócił się w jej stronę i złowrogo się uśmiechnął. W tym samym ułamku sekundy usłyszała jego głos w głowie, jakby przekazywał jej swoje myśli.

"Boisz się nie tylko tego, co ujrzałaś w jaskini, prawda, Siro? Boisz się również o nich, by nic im się nie stało, ale obawiasz się też, by żaden z nich nigdy nie poznał twojej przeszłości... Mogliby wtedy stracić do ciebie zaufanie, nawet mogliby cię uznać za nieprzyjaciela... Powiedz, co lepsze - czy wolisz, by dziś zginęli, ale do końca byli twoimi przyjaciółmi, czy też mają przeżyć, ale poznać prawdę? Zdecyduj, dziewczyno, bo tamta grupka chyba uwzięła się na tego bez ręki..."

Istotnie. Na Vegetę rzuciło się ze stu Saibamenów naraz i musiał się nieźle uwijać, bo co kilku zabił, to przychodzili następni. Włąśnie znokautował jednego szybkim ciosem pięścią, kiedy dwóch innych równocześnie walnęło go w kręgosłup. Odwrócił się błyskawicznie i oddał dwa razy mocniej, ale powoli miał dosyć tej walki - Saibamenów jakby przybywało.

Piccolo też nieźle sobie radził. Raz po raz rozdawał ciosy i kładł kilku martwych nieprzyjaciół, choć również i jemu wydawało się, że wrogów jest więcej i więcej.

W międzyczasie kawałek dalej rozgrywał się osobny dramat. Tendor kontynuował telepatyczne połączenie z Sira i w tej właśnie chwili nakazywał jej zajrzeć w przeszłość:

"Czy na pewno chcesz, by dowiedzieli się, kim był twój brat? Czy chcesz, by ujrzeli to, co stało się tamtego dnia, o którym nie możesz zapomnieć?"

Nagle w jej umyśle rozbłysło wspomnienie zdarzenia sprzed kilku lat, zobaczyła, jak jej brat...

- Nie! - krzyknęła na cała okolicę. - Mój brat nie jest mordercą! On nikogo nie zabił!

Piccolo i Vegeta zamarli na chwilę, zaskoczeni tym nagłym wyznaniem. Tendor uśmiechnął się lekko i obserwował, jak Saibameni wykorzystują zdumienie przeciwnika i atakują ze zdwojona siłą. Po chwili widać było tylko niezliczoną masę, która zakryła zupełnie Nameczanina i Vegetę.

- Zaczekaj, ja... ja powiem im prawdę! - Sira próbowała przebłagać Tendora, ale on odparł:

- Już za późno! - Może i są wielkimi wojownikami, ale takiej ilości na pewno nie dadzą rady. Oni już zginęli!

Dziewczyna popatrzyła z rozpaczą na swoje dłonie. Gdyby tylko potrafiła kontrolować własną Ki...

Jednak był ktoś, kto czuł, że to jeszcze nie koniec, a zaledwie preludium do dalszej walki. Był to Trunks, który siedział wygodnie i opierał ręce na mieczu, jak jakiś władca. Znał swojego ojca i wiedział, że potrafi on wykrzesać z siebie wiele siły i uporu i wygrać z pozoru przegraną sytuację.

Miał rację, bo ujrzał nagle wielki wybuch i wiele ciał Saibamenów wyleciało w powietrze. To książę i Piccolo jednocześnie wystrzelili pociski Ki, by uwolnić się od przeciwnika. Co prawda Vegeta posłużył się tylko jedną ręką, ale i tak pomogło. Obaj stali teraz zmęczeni, ale gotowi do kolejnej próby sił. Wokół nich opadły z hukiem trupy poległych, przygniatając przy okazji pierwszy rząd nadchodzących Saibamenów.

Tendor przez sekundę ukazał swoje niezadowolenie, ale zaraz przywrócił uśmiech na twarz i rzekł:

- Nie doceniłem was... Obiecuję, że następnym razem dam wam więcej rozrywki! - ledwo to powiedział, jego postać po prostu zniknęła, zabierając ze sobą pozostałych przy życiu Saibamenów. W jego ślady poszedł Trunks, który spojrzał na Vegetę wzrokiem pełnym nienawiści i czegoś jeszcze...

Zostali znów sami - Sira, Piccolo i Vegeta. Dziewczyna nadal była w szoku po nagłym powrocie w przeszłość, Piccolo ściskał krwawiące ramię drugą ręką, a Vegeta trochę niepewnie stał na nogach, oddychając ciężko po wyczerpującej walce. On też nie uniknął ran odniesionych po ataku ludzi-ziaren. Z głowy ciekła mu krew, lewa ręka znów bolała, bo rana po odłamku skały znów się otworzyła, a wargi pełne były krwi, którą za chwilę wypluł. Spojrzał złym wzrokiem po okolicy i nic nie powiedział.

Za to Sira w końcu doszła do siebie i podbiegła do przyjaciół z pytaniem na ustach:

- Nic wam nie jest?! To szaleniec, wcale nie chciał nam pomóc i Smoczej Kuli wcale tu nie ma!

Książę popatrzył na nią jak na idiotkę i wycedził:

- Wiesz, nie domyśliłbym się, gdyby nie ty... Piccolo, co wskazuje radar? - odwrócił się do Nameczanina, nie zwracając uwagi na zatroskaną Sirę.

- Nic ciekawego... Teraz w ogóle nie widać na nim Smoczej Kuli... Ciekawe, czy jest na tej planecie, czy to też było złudzenie... Co robimy?

- Może najpierw zajmiecie się własnymi ranami? Wyglądacie okropnie! - próbowała zaprotestować Sira.

Vegeta powoli odwrócił się do niej i powiedział:

- Coś ci powiem. Saiyanin jest przystosowany do ciężkich walk i do ran z tym związanych. Jeżeli chcesz przejmować się takimi błahostkami, jak to - mówiąc to otarł ręką krew z czoła - to musisz sobie znaleźć inną przygodę. My tutaj ratujemy naszą przyszłość i nie potrzebujemy mięczaków... oraz kłamców - to ostatnie dodał ze zmrużonymi oczami, uważnie przypatrując się Sirze.

- Ale ja... ja nie jestem kłamcą - rzekła, zaskoczona.

- Czy aby na pewno? A kto zataił przed nami swoją przeszłość? - książę miał dość tej rozmowy, zamierzał się odwrócić i odejść razem z Piccolem.

- Zaczekaj - chwyciła go za rękę, puszczając za chwilę, gdy zorientowała się, że ścisnęła akurat przy ranie. Nie bacząc na zły wzrok Vegety kontynuowała:

- Nie powiedziałam wam wszystkiego, bo to nie ma nic wspólnego z wami, ani z tym, co tu się dzieje. To sprawa bardzo bolesna i dotyczy tylko mojej rodziny. Poza tym nie było okazji...

- Skoro ukryłaś przed nami fakt, że twój brat był mordercą, to co ukrywasz na swój temat? A może jesteś naszym wrogiem i tak świetnie się maskujesz?

Te słowa bardzo mocno ją zabolały.

- Jak możesz tak mówić?! Czy nie uratowałam ci życia, kiedy walczyłeś z Trunksem?

- Być może to była tylko okazja, by zdobyć nasze zaufanie! Niech Piccolo zdecyduje, co z tobą zrobić, ja głosowałbym za tym, byś odłączyła się od nas i nigdy więcej nas nie spotkała!

W oczach dziewczyny zakręciły się łzy.

- Mam zostać sama na obcej planecie? Tylko wy jesteście moimi przyjaciółmi... Nie chcę się z wami rozstawać!

- Cóż, ja na pewno nie jestem! - Vegeta był nieprzejednany. - Piccolo, co z nią zrobimy?

Nameczanin nie był tak okrutny i zaproponował:

- Opowiedz nam swoją historię, może wtedy wszystko się wyjaśni?

W trójkę usiedli na ziemi i Sira wzięła głęboki oddech. Nie było jej łatwo opowiadać o tym, co zdarzyło się tyle lat temu i nie było wcale miłe... Ale skoro dzięki temu istniała szansa na ocalenie przyjaźni, warto było spróbować. Starała się nie zwracać uwagi na wściekły wzrok Vegety, z góry skreślający każde jej słowo.

- Mam dwadzieścia sześć lat i jestem Ziemianką. Wydarzenie, o którym chcę wam opowiedzieć, nastąpiło 3 lata temu, kiedy mieszkałam już tylko z ojcem i bratem, Ivorem. Brat był dla mnie zawsze bardzo dobry, bronił mnie przed ojcem, który chyba mnie nienawidził. Ivor przez to również nie miał łatwego życia, bo ojciec był na niego wściekły, że ośmiela się mnie bronić. Któregoś dnia do naszego domu przyszedł kolega ojca, równie nieprzyjemny, jak mój rodzic. Byłam sama w domu i nie mogłam nic poradzić, kiedy zaczął wysuwać nieprzyzwoite propozycje. Bałam się go, a on doskonale o tym wiedział. Byłby mnie skrzywdził, kiedy nagle wrócił Ivor. Zobaczył, co się dzieje i rzucił się na kolegę ojca. Tamten miał nóż i wywiązała się walka. Podczas niej Ivor przez przypadek ugodził przeciwnika nożem, a jak się okazało, ta rana była śmiertelna. Kiedy wrócił ojciec, oczywiście nie słuchał naszych wyjaśnień i chciał wydać Ivora w ręce policji. Na szczęście mój brat zdążył uciec, a mnie oberwało się za nas oboje. Przez wiele dni tęskniłam za moim ukochanym bratem, aż w końcu zdecydowałam się również uciec i może kiedyś znów się z nim spotkać. Próbowałam też skontaktować się z Trunksem, może on by mi pomógł. To właśnie wtedy dowiedziałam się, co się z nim stało i postanowiłam powstrzymać go przed tym złem, jakie chciał wyrządzić... Resztę już znacie.

- Cóż za łzawa historyjka - rzucił Vegeta. - Nie sądzisz chyba, że ci uwierzymy?

- Mam nadzieję, bo to wszystko prawda.

- Ja ci wierzę, nie wyczuwam w tobie zła - rzekł za to Piccolo. - Możesz iść dalej z nami. Powiedz mi, czy to twój brat odkrył w tobie możliwość posługiwania się Ki?

- Tak... Któregoś dnia siedziałam w parku, to było po kolejnej awanturze z ojcem. Obok mnie był mój brat i to on w pewnej chwili zauważył, że w moich rękach tworzy się mała kulka energii. Byłam wtedy chyba najbardziej zła i smutna z powodu tej awantury... Ivor spostrzegł to i kazał mi się mocno skoncentrować i spróbować kontrolować moją moc. Nie za bardzo nam się to udało, niedługo kulka zniknęła... Od czasu do czasu udawało mi się ją znów uzyskać, ale nie tak, jak wtedy, gdy strzelałam do Trunksa... - tu spojrzała na Vegetę z nadzieją, że dojrzy choć odcień ciepła w jego oczach. Na próżno.

- Czy chciałabyś kiedyś nauczyć się czegoś więcej? - zaproponował Piccolo.

- Pewnie! Myślisz, że to możliwe?

- Jeśli tylko się do tego przyłożysz. Jak już skończy się nasza przygoda, to spróbujemy, jak ci to pójdzie, zgoda?

- Jasne! - Sira była mu wdzięczna za zaufanie i za chęć nauki. - Tylko gdzie mamy teraz iść, skoro radar nic nie wskazuje?

- Hm... Zaczekajcie... Tam, daleko, wyczuwam czyjąś Ki... Jest słabiutka, ale jest ich kilka... Vegeta, czujesz to?

- Tak - mruknął nadal nieufny książę.

- Wobec tego udajmy się w tym kierunku. Widzę, że Tendor kłamał mówiąc, że nikogo tu nie ma.

- Nie tylko on lubi kłamać - Vegeta nie zaprzepaściłby okazji, by dokuczyć Sirze. Ta nie odpowiedziała. Udała się w milczeniu za Saiyaninem i Piccolem - tym razem postanowili iść pieszo.

Co znajdą na końcu tej drogi? - cała trójka zadawała sobie to pytanie. Na planecie zwidów można spodziewać się wszystkiego...

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.