Opowiadanie
Flame
Tęsknota
Autor: | Mai_chan |
---|---|
Gatunki: | Fantasy |
Dodany: | 2005-07-04 23:45:54 |
Aktualizowany: | 2005-07-04 23:45:54 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Ojej, ojej, jak ja lubię ten rozdział! Miłego czytania.
Rozdział 8
Tęsknota
Filia wpatrywała się w gwiazdy. Siedziała pod drzewem i rozmyślała. Odkąd Lina zniknęła minął już miesiąc, a oni nadal nie mieli nawet cienia pomysłu na sprowadzenie jej z powrotem. Smoczyca z każdym dniem miała coraz większą ochotę rzucić to wszystko w diabły, wrócić spokojnie do domu i zająć się swoim sklepem z antykami. Nie chciała się do tego przyznać, ale tęskniła jeszcze za czymś. Albo raczej za kimś... Wprawdzie jej współpracownik Jiras obiecał zajmować się wszystkim, ale Filia niezbyt ufała jego zdolnościom manualnym. Poczuła chłód. Wiatr igrał z jej włosami. Westchnęła ciężko. Tak, ciągnęło ją do domu, ale nie mogła pozostawić przyjaciółki w nieznanym świecie. Dopóki nie odnajdzie sposobu na sprowadzenie Liny z powrotem nie wróci. Nagle poczuła czyjąś obecność. Odwróciła się gwałtownie. Za jej plecami stał Xellos.
- Namagomi. Co tu robisz?
- Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywała Fi. - Mazoku z trudem się opanowywał. "Namagomi" było dość wredną obelgą oznaczającą mniej więcej "parszywy śmieć".
- A ja mówiłam, żebyś nie mówił do mnie Fi. Mam na imię Filia. Ale ani ty, ani ja nie przestaniemy tak na siebie mówić, dlatego jakiekolwiek negocjacje nie dadzą tu żadnego sensu. Jasne, Namagomi?
- Jasne Fi.
- Nie ma to jak porozumienie. Lepiej mi powiedz, czego chcesz.
- Ja? Ja niczego nie chcę! Nie mogę po prostu pomartwić się o moją ulubioną smoczycę?
- JEDYNĄ żywą smoczycę!! Wszystkie pozostałe osobiście raczyłeś zamordować!!
- O czym nie omieszkasz przypomnieć mi za każdym razem!
- Parszywy morderca!
- Debilka!
- Kretyn!!
- Kapłanka od siedmiu boleści!!
- NAMAGOMI!!!
- STARA ZIDOCIAŁA JASZCZURKA!!!
- RĄBNIĘTY DEMON Z PEDALSKĄ FRYZURĄ!!!
- AAAARRGGGHHHH!!!!!!
Xellos najwyraźniej poddał się. Filia z każdą chwilą była coraz bardziej wściekła. Jej ręka podejrzanie zbliżała się do uda, a to mogło oznaczać tylko jedno: za chwilę wyciągnie zza podwiązki swoją zgrabną, śmiercionośną maczugę i ostro przygrzmoci Mazoku. Xellos wolał raczej tego uniknąć.
- Dobra Fi. Skoro tak, to nic więcej nie chcę. Idę sobie. Ale czuję się urażony. - zrobił zbolałą minę i odwrócił się na pięcie. Spojrzał na dziewczynę przez ramię. Otworzył wiecznie przymrużone oczy i dodał - A ty siedź tu, przezięb się, rozmyślaj o porzuconym domku i nie tylko...
Na twarzy Filii pojawiło się bezgraniczne zdumienie. On wiedział. Ten mistrz manipulacji doskonale wiedział, za kim tęskni smoczyca. Wiedział też, że ona nie chciała by wiedział. Nawet nie zauważyła jak jej dłoń zaciska się w pięść, jak mimowolnie wyrywa źdźbła trawy, jak w jej oczach pojawiają się łzy. "Vaal" przemknęło jej przez myśli. "Synku..." Smoczyca rozpłakała się na dobre.
Zelgadis tęsknił za Liną. Brakowało mu tych wiecznych kłótni, ciągłych wrzasków czarodziejki, jej zaraźliwego śmiechu... Owszem, czasami miał jej dość, nawet dość często, ale... Bez niej wszystko traciło sens. Kiepsko radził sobie z rolą przywódcy. Linie kierowanie drużyną przychodziło naturalnie. Włóczyli się bez celu po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś sposobu na sprowadzenie Liny z powrotem, ale nic nie działało. To, co niegdyś przynosiło im tyle radości, teraz wydawało się bezsensowne. Nie tylko Zelowi udzielały się pesymistyczne myśli. Wszyscy pozostali byli tak samo znużeni, zrezygnowani i smutni. Nawet Xellos wydawał się przygaszony. Gourry wpatrywał się w ognisko. Czerwone płomienie przypominały mu rudą czarodziejkę. Tęsknił za nią. Bardzo tęsknił. Do ogniska podeszła Filia. Jej oczy były zaczerwienione, wyraźnie widać było, że płakała. Amelia podniosła głowę.
- Co się stało, panno Filio?
- Ama, mówiłam ci już, żebyś mówiła do mnie po prostu "Filia"
- Przepraszam, zapomniałam. Wiesz, stare nawyki...
- Wiem. Słuchajcie... Mogę was o coś poprosić?
- Tak?
- Chodźmy do mnie. Do mojego domu. Wiecie... Potem poszlibyśmy do Seyruun, Amelia zobaczyłaby się z ojcem... Wprawdzie wysłaliśmy posłańca z listem, ale wiecie jak to jest...
- W zasadzie, czemu nie... - mruknął Zelgadis. - I tak nie mamy nic konkretnego do roboty. No to chodźmy.
Amelia miała zły dzień. Nic nie układało się po jej myśli. Najpierw okradli ją w gospodzie, potem jedzenie okazało się niejadalne, a wszystko skończyło się w łóżku z ostrym zatruciem pokarmowym. Poza tym nadal nic nie wyjaśniło się w kwestii Liny. Tęskniła. Wprawdzie Lina nieraz denerwowała ją, dokuczała i ignorowała, ale i tak była jej przyjaciółką. Bez niej było tak smutno... Tak cicho... Poza tym Amelii brakowało ojca. Nie widziała go od tak dawna... Ból brzucha znowu dał o sobie znać. Księżniczka ledwie żyła. Stwierdziwszy, że wieczór i tak ma z głowy postanowiła przejrzeć kolejne księgi zaklęć wypożyczone z miejscowej biblioteki. Szukała oczywiście sposobu na sprowadzenie czarodziejki z powrotem. Czytała właśnie spis treści jednej z nich, gdy nagle do pokoju wszedł Zelgadis. Amelia drgnęła. Na twarzy chimery widniał wyraz głębokiego zaniepokojenia. Podszedł do dziewczyny.
- Jak się czujesz, Amelio?
- Jak wymaglowana ścierka. - mruknęła kapłanka.
- Eee... Słuchaj... Ja chciałem ci powiedzieć...
- Czekaj! Chyba mam!! Spójrz tutaj!
- "Jedynie osoba posiadająca artefakt zwany Kluczem Światów może otworzyć legendarną Księgę Wampirów. Klucz jednak jest zabezpieczony potężnym zaklęciem. Jeśli ktokolwiek skaleczy się tym Kluczem (Co wcale nie jest takie trudne) zostanie przeniesiony do jednego z równoległych wymiarów..." - przeczytał spokojnie Zelgadis. - Czyli to...
- Aha. To coś na Tarczy Ognia, to właśnie Klucz Światów. Gdzieś tu jest opis wyglądu... O jest! Wszystko się zgadza. Lina skaleczyła się, kiedy przeniosło ją do innego wymiaru. To musi być to!
- Czy jest tu jakiś sposób na sprowadzenie Liny z powrotem?
- Czekaj... O psiakrew!!
- Co się stało?
- Brakuje kartki. - odparła zrezygnowana Amelia. - To koniec.
- Przynajmniej wiemy już, co to było i do czego potrzebne jest Flame'owi. Pewnie chce dostać się do tej całej Księgi Wampirów. Wiemy już, czego dalej szukać. - Amelia nadal wydawała się załamana. - No nie martw się... I tak jesteś niezła. Niech żyje Amelia! - zaśmiał się Zel. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo. Nagle poczuła dziwne łachotanie.
- Przestań, Zelgadisie! - krzyknęła roześmiana kapłanka do łaskoczącego ją chłopaka. - No przestań!! Hahahaha! O rety!!
Szamocząc się nawet nie zauważyli, że krzesło, na którym siedział Zelgadis, niebezpiecznie się chybocze. W końcu runęło z hałasem na podłogę, ciągnąc za sobą Zela i Amelię. Milczenie. Zaplątana w koc kapłanka pochylona nad chimerą miała ochotę uciec. Ale równocześnie chciała zostać. Patrzeć mu w oczy, na jego zaczerwienioną twarz, czuć ciepło jego oddechu... Szkarłatny rumieniec spłynął na jej policzki. A on... On wolał czyny od słów. Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zanim Amelia przymknęła oczy, przez głowę przemknęło jej: "Nie chwal dnia przed nocą. Bo nigdy nie wiadomo, co wydarzy się o zmierzchu." Pokój zalewało czerwone światło zachodzącego słońca. Jego usta były takie ciepłe.
W tym samym czasie, w innym wymiarze, Lina spała. Śniła o Filii, o Xellosie, Zelu, Amelii i o Gourrym. O tym wszystkim co razem przeżyli, w ciągu trzech ostatnich lat. Ludzie, których poznali, walki, które stoczyli razem ramię w ramię, miasta, które odwiedzali, cele, które sobie wyznaczali... Wszystko to pojawiało się przed jej oczami. Łza spływająca po policzku wsiąkła w poduszkę. Słowo, wypowiedziane przez sen, pochłonęła noc.
- Przyjaciele...
- Gdzie jesteś Lina? - powiedział sennie Gourry. - Tęsknię za tobą.
CDN.
Snif... Ma ktoś chusteczkę? Naprawdę lubię ten rozdział.
Mai-chan.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.