Opowiadanie
Odchodzę!
Dzień 3
Autor: | Mai_chan |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy |
Dodany: | 2005-07-05 00:45:25 |
Aktualizowany: | 2005-07-05 00:45:25 |
Poprzedni rozdział
WSTĘPIAK!!!
Guten morgen! Tak, tak, to znowu ja! Nie ma to jak mała stabilizacja, nieprawdaż? Tylko uważajcie dzieci, bo nigdy nie wiadomo, co się zdarzy. I nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Proszę więc usiąść wygodnie i wysłuchać historii o pewnej szalonej grupie, która postanowiła leczyć ludzi. Miłego dnia!
ODCHODZĘ!
czyli historia pewnego buntu.
DZIEŃ TRZECI!
Zbliżało się południe. Amelia właśnie miała przerwę, co skwapliwie wykorzystywała na posiłek i czułości z Zelgadisem. W tym samym czasie Lina i Gourry POCHŁANIALI obiad. Czarodziejka szybko skończyła jeść. Zadowolona poklepała się po brzuchu.
- Wiecie co? Może byśmy tak się przeszli? Zostało nam jeszcze dwadzieścia minut. Króciutki spacerek?
- Lina, lepiej się przyznaj, o co ci chodzi?
- No dobra. Chcę iść kupić trochę piwka.
- Od kiedy ty pijesz?
- A tam od razu piję! Od czasu do czasu sobie łyknę...
- No dobra. Możemy iść. To nam zajmie tylko kilka minut.
Wracali powoli do lokalu. Śmiali się z jakiegoś głupiego dowcipu Liny, którego Gourry oczywiście nie zrozumiał. Zelgadis usiłował wytłumaczyć go szermierzowi, zamilkł jednak, gdy usłyszał syrenę strażacką. Chwilę później minął ich wóz strażacki.
- Ciekawe, co się stało. - powiedziała cicho Amelia.
- Chodźcie, zobaczymy. - Lina podbiegła do następnej przecznicy. Stanęła jak wryta. Lokal płonął. Strażacy usiłowali zdusić ogień, jednak z mizernym skutkiem. Lina podbiegła do jednego ze strażaków.
- Co tu się stało?
- Panienka tu mieszka? Robimy co w naszej mocy.
- Ale jak? Przecież...?
- Nie wykluczamy podpalenia.
- Podpalenia? Komu mogliśmy się narazić?!
- Spokojnie, Lina. - powiedział Gourry stając za czarodziejką. - Coś wymyślimy.
- Co wymyślimy?! - wrzeszczała Lina. Wyładowała cały swój gniew i rozżalenie. - Tam był cały nasz dobytek! Straciliśmy właśnie mieszkanie i źródło utrzymania! Dopiero zaczęliśmy rozkręcać własny biznes, a teraz straciliśmy wszystko! Co wymyślimy?! No co do cholery!!
- Na pewno coś da się zrobić. Nie martw się... - Amelia sama nie bardzo wierzyła w to co mówiła. Zupełnie niespodziewanie zawaliła się cała ich mała stabilizacja. Amelia nie wiedziała, co zrobić. Nie miała pojęcia.
Lina siedziała smutna w gospodzie i popijała piwo. Owszem, była przyzwyczajona do sytuacji ekstremalnych, ale teraz miała nadzieję na ustatkowanie się. Nadzieja ta szybko zgasła. Ich lokal spłonął doszczętnie. Nagle Lina usłyszała nieśmiały głos Amelii.
- A może wyruszymy w podróż? Jako wędrujący uzdrowiciele?
- Napodróżowałam się już w życiu. Mając jedenaście lat zwiałam z domu. I przez dziewięć lat nie mieszkałam nigdzie dłużej niż dwa miesiące. Chcę w końcu zostać gdzieś na dłużej!
- Ale teraz chyba nie mamy innego wyjścia, co nie? - wtrącił się Zelgadis. - Ja też podróżuję od wielu lat. Rozumiem cię Lina.
- Wygląda na to, że naprawdę nie mamy wyjścia. No dobrze. To kiedy wyruszamy?
Wyruszyli jeszcze tego samego dnia popołudniu. Podążali w stronę księstwa Kalmaart. Dziwna to była podróż, zupełnie inna niż poprzednie. Prawdopodobnie przyczyną było przygnębienie Liny. Zwykle to właśnie czarodziejka "nakręcała" wszystkich. Teraz to oni musieli "nakręcać" Linę. Było to trudne. W końcu Gourry się wściekł. Chwycił Linę za rękę.
- Odwal się Gourry.
- Mam dość! Lina, wszystkim nam jest ciężko! Nie tylko ty straciłaś szansę! Ale to właśnie ty nauczyłaś mnie, że należy cieszyć się chwilą! Jeśli jest ktoś, kto potrafi złapać następną okazję i wyjść na tym nawet lepiej, to jesteś to TY!!
- Gourry...
- Gourry ma rację, Lina. - Powiedział Zel - Kto wie, co nas czeka w Kalmaart. Być może to właśnie tam czeka twój los?
- Zelgadis ma rację. - dodała Amelia. - Nieważne jest to, co za nami. Ważna jest tylko przyszłość. Ty nas tego nauczyłaś. - Lina milczała przez chwilę.
- Macie rację. Nie powinnam się tak załamywać. Dziękuję wam.
- Nie ma za co.
- NO! A teraz do Kalmaart! Strzeźcie się nędzni śmiertelnicy, nadchodzę!
- I to właśnie jest moja kochana Lina. - uśmiechnął się Gourry całując czarodziejkę w policzek. O dziwo, Lina nie zaprotestowała. Zaczerwieniła się tylko i uśmiechnęła pod nosem.
Do księstwa Kalmaart dotarli wyjątkowo szybko. Wczesnym wieczorem zatrzymali się w Solarii. Lina robiła wykład Gourry'emu.
- Solaria to stolica księstwa Kalmaart. Słynie z wielu pięknych jezior i gorących źródeł. To wielka miejscowość wypoczynkowa i właśnie dlatego tu jesteśmy. Znajduje się tu wiele zabytków, co jeszcze bardziej podnosi jej walory turystyczne. Innymi słowy: wspaniałe miejsce na odstresowywanie się. A ponieważ mamy piękny wieczorek proponuję wizytę w gorących źródłach. Zgoda? No pewnie, że zgoda. No to jazda! Jak ja lubię gorące źródła!! No co wy się tak wleczecie? Szybciej, szybciej!
- No i już po depresji. - zaśmiał się Zelgadis usiłując dogonić czarodziejkę.
- Zaraz, zaraz, ja skądś znam tę facetkę... - powiedziała Lina drapiąc się po brodzie. W istocie, wysoka kobieta o długich, złotych włosach wyglądała dziwnie znajomo. Dopiero, gdy kobieta odwróciła się w ich stronę, Lina poznała ją.
- Filia!! Co ty tu robisz, koleżanko?
- Lina? Skąd...? A zresztą nieważne. - Smoczyca podbiegła do nich. - Co u ciebie? Witajcie, Gourry, Zelgadisie, Amelio. Miło was widzieć. Co tu robicie?
- Relaksujemy się po bardzo burzliwych wydarzeniach. A ty?
- No... - Przez twarz Filii przemknął cień smutku - Ja też się relaksuję. To co? Idziecie do gorących źródeł?
- TAAAAK!! ^___^
- Cóż za entuzjazm... -_-
- A mogę iść z wami?! - usłyszeli męski głos, gdzieś nad nimi.
- Nie Namagomi, nie możesz. - powiedziała cierpko Filia. Na gałęzi pobliskiego drzewa siedział Xellos i uśmiechał się irytująco.
- Filia, dlaczego ty mnie tak nie lubisz?
- BO TAK!! Precz z moich oczu!
- A figę! Kalmaart to wolne państwo, mogę robić co mi się podoba. A teraz zamierzam zażyć odświeżającej kąpieli w gorących źródłach. Kto idzie ze mną?
Gourry, Zelgadis i Xellos siedzieli w źródełku. Czekając na dziewczyny, zawzięcie krytykowali swoje kąpielówki. Zażartą dyskusję przerwało im "wejście smoka" dziewczyn.
- Witajcie...!!! (Amelia)
- ...nędzni...!!! (Filia)
- ...śmiertelnicy!!! (Lina)
Chłopaków absolutnie zatkało. Dziewczyny prezentowały się wspaniale w kostiumach kąpielowych. Lina zaśmiała się złowieszczo.
- HA! No i co wy na to nędzne istoty niższego rzędu? (Tutaj objawia się ta odrobina feminizmu, która we mnie drzemie) Czyż nie jesteśmy piękne, cudowne, wspaniałe i w ogóle boskie? No oczywiście, że jesteśmy!
- Ładne kąpielówki Zelgadisie. ^^ - Zelgadis zarumienił się ślicznie i schował pod wodę.
- Nie marudźcie, tylko do wody panienki! - krzyknął Xellos i wciągnął dziewczyny do źródełka. Oczywiście Filia postanowiła zemścić się i zaczęła podtapiać Xellosa.
- Ha! Giń bestio nieczysta!
Amelia pływała sobie spokojnie, nie zważając na szamączących się Filię i Xellosa. Podpłynęła do Zelgadisa.
- A ty co taki zgaszony, Zelgadis-san?
- Mów mi po prostu Zelgadis, dobrze?
- Dobrze, Zelgadisie... No to czemu jesteś taki zgaszony?
- Mam złe przeczucie.
- Oj, ty zawsze masz jakieś złe przeczucia! Ty mój pesymisto! Spróbuj po prostu rozkoszować się tą chwilą! Cieplutka woda, gwiazdy na niebie, piękny wieczór i źródełko tylko dla nas! - Zelgadis nagle gwałtownie odsunął się od dziewczyny. Zaskoczona Amelia przysunęła się do niego.
- Co się stało?
- A... Amelio, możesz się odsunąć odrobinkę?
- Co? - Zdziwienie dziewczyny nie miało granic. - Co... O co ci chodzi?
- Amelio, proszę... - W jej oczach pojawiły się krople łez.
- Rozumiem. Czyli jednak postąpiłam bezsensownie odchodząc z zamku. - Amelia odwróciła się i odpłynęła kilka metrów. Usiadła obrażona gdzieś dalej. Zelgadis podpłynął do niej.
- Amelio...
- Odejdź! Możesz odsunąć się odrobinkę? - powiedziała ironicznie.
- Nic nie rozumiesz. Wysłuchaj mnie, proszę.
- Czego chcesz? - Zel zaczerwienił się.
- Posłuchaj. Chciałem, żebyś się odsunęła, ponieważ... No... Siedziałaś tak, że widziałem... no... twój...
- Biust? - dopowiedziała domyślnie Amelia.
- Tak... - Zelgadis przybrał kolor dojrzałego buraczka (no proszę, jaki ten nasz Zel skromny).
- Och, Zelgadisie... - Amelia rzuciła się Zelowi na szyję, wywołując jeszcze większy rumieniec na jego twarzy. - Już myślałam, że mnie nie kochasz!
- No co ty, Amelio. Bardzo cię kocham. Zawsze będę cię kochać.
Lina i reszta zaprzestali na chwilę ochlapywania się wodą. Lina z uśmiechem spojrzała na całujących się Zela i Amelię.
- No proszę, proszę...
- To już tak daleko zaszło? - spytała Filia.
- Ona dla niego zrzekła się korony, Filio. To zaszło już bardzo daleko.
- To może my im nie przeszkadzajmy...
Niestety nie mogli wprowadzić w życie propozycji Xellosa. Właśnie usłyszeli komunikaty podawane przez megafony.
- Proszę państwa, przykro nam, ale już zamykamy! Proszę bezzwłocznie opuścić źródła!
- Psiakrew! - wrzasnęła Lina. - W takim momencie!!
- To może zbierajmy się już. - powiedział Xellos drapiąc się na brzeg jeziorka.
Piętnaście minut później byli już w gospodzie. Nie rozmawiając wiele rozeszli się do swoich pokojów. Zelgadis nie mógł zasnąć. Dręczyło go złe przeczucie. Jednak szybko zapomniał o tym, gdy przypomniał sobie pocałunek Amelii. Gdy zasypiał, pod powiekami widział jej twarz. Księżyc jaśniał nad spokojnym, uśpionym miastem. Ale czy na pewno spokojnym? Gdzieś w ciemnościach kryła się śmierć. Już wkrótve wszyscy mieli się o tym przekonać. Złe przeczucie Zelgadisa spełniało się. Powoli, ale nieubłaganie i nieuchronnie. Już wkrótce mieli się o tym przekonać. Już wkrótce...
Ciąg Dalszy Nastąpi!
I co kochani? Jak sądzicie, jak skończy się ta historia? Hm? Ponieważ jest już bardzo późno, więc wysyłam bohaterów do łóżka i sama też idę spać. Do zobaczenia jutro! Dobranoc!!
Mai-chan.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.