Opowiadanie
Historia Polski Reloaded
Historia Polski Reloaded
Autor: | Ysengrinn |
---|---|
Korekta: | Irin |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Fikcja, Parodia |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość |
Dodany: | 2007-02-01 00:00:30 |
Aktualizowany: | 2008-03-09 16:16:37 |
HISTORIA POLSKI RELOADED
Było raz braci trzech: Lech, Jarosław i Czech. Byli zwolennikami rządów silnej ręki, ograniczania roli wiecu plemiennego i walki ze skorumpowaną radą starszych. Wszelką opozycję sprzedawali za granicę za równowartość paczki fajek, czego niejako skutkiem ubocznym było zalanie rynku do tego stopnia, iż słowo sclavus stało się synonimem niewolnika. Pewnego dnia ludzie wysłani do sąsiednich plemion germańskich z transportem niewolników wróciły z niesłychaną wiadomością: germańskie ziemie leżały opuszczone! Nie było ani Wandalów i ich księżniczki Wandy, ani Gepidów i ich księcia Rytgiera, ani nawet Burgundów i księżniczki Adeli. Zostało jeno paru Gothów, ale ci zbyt byli oszołomieni absyntem, by wydobyć od nich jakąś sensowną odpowiedź (na wszystkich drzewach w okolicy było wydrapane runami "Jesteśmy w salonach Peugeot za rzymskimi limes", ale nie wymagajmy za wiele od prostych wojowników). Po długich debatach bracia postanowili, że Jarosław pozostanie na dzisiejszej Kijowszczyźnie, a Lech i Czech ruszą na Zachód sprawdzić, czy aby dawni mieszkańcy nie planują wrócić. Ponieważ nie planowali, bracia osiedlili się na ich ziemiach. Wkrótce potem Perun, widząc bajzel jakiego narobili, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Gdy już zrobił im kilim i założył trzy miasta (na zachodzie był zwany Krakiem, Krukiem lub Krokiem, stąd jedno z miast nazwano Kraków, a drugie, nie wiadomo czemu, Praga; na wschodzie przyjęło się miano Kija, więc miasto nazwano Kijów), na każdym z trzech tronów osadził swych potomków. Władcy Kijowa mieli niespecjalnie mądry zwyczaj zatrudniania najemników ze Skandynawii, co zaowocowało tym, że owi najemnicy postanowili sprawdzić, czy sami nie rządzili by lepiej. Konkretnie - niejaki Ruryk i jego bracia.
Na zachodzie powstała dość dziwna mieszanka etniczna. Słowianie wchłonęli bowiem dawnych mieszkańców i przejęli część ich cech. Przede wszystkim byli to Sarmaci, niedobitki dawnych Alanów i Jazygów, którzy jakoś umknęli uwadze Hunów. Słowianie odziedziczyli po nich skłonność do uważania się za najlepszych na świecie połączoną z monstrualnym, ukrytym kompleksem niższości względem wszystkiego oprócz ruskich. Po Wandalach odziedziczyli nienawiść do porządku, władzy zwierzchniej oraz środków komunikacji, które zgodnie z odwiecznym wandalskim rytuałem zwykli obrzucać kamieniami. Po galicyjskich Celtach przejęli umiłowanie demokracji, kłótliwość oraz miasto Legnicę. Wreszcie od Gothów, zamieszkujących głównie dzisiejsze Pomorze, wzięli skłonność do użalania się nad sobą i przekonanie o zepsuciu i degeneracji świata. Był to zresztą powód, dla którego Gothowie musieli opuścić Skandynawię - inne plemiona miały ich dość. Ponieważ nie znajduje to w historii precedensu, wypada przyjąć, że umiejętność picia była ich własnym, oryginalnym wkładem w europejską kulturę. Podobnie jak typowo słowiańska strategia wojenna "wejdą, ale za cholerę stąd nie wyjdą".
Jakiś czas później Polanie, plemię osiadłe nad Wartą, uniezależniło się od Krakowa wstrząsanego wojnami domowymi i najazdami smoków. Tamtejszy książę Popiel rezydował w Gnieźnie, grodzie założonym przez samego Lecha w miejscu, gdzie ten ujrzał gnieżdżące się na drzewie kaczki i uznał to za dobry omen. Popiel uznał, że trzeba opracować wersję bardziej prawdopodobną historycznie i zgodną z interesem narodowym, więc kaczor zmienił się w orła, a ponieważ w gniazdujących na drzewach orłach nie ma nic dziwnego, to dodatkowo albinosa. Polanie parali się ubezpieczeniami na życie: napadali na sąsiednie plemiona i żądali, by się na przyszłość ubezpieczyć (argumentując, że "z Wartą warto"). Ponieważ Popiel większość ubezpieczeń pobierał w zbożu, kraj Polan został nim zalany, niemalże rujnując miejscowych rolników. Ci podnieśli bunt i zaczęli stawiać blokady na leśnych duktach oraz wysypywać zboże z furmanek. Ich przywódca Piast obalił Popiela i dał początek nowej dynastii (boczna linia jego potomków, Nałęcze, przyjęła za swe godło chustę na pamiątkę chustki w białoczerwone paski, jaką Piast zwykł nosić na szyi).
Tymczasem najemny wojownik ze Skandynawii, Audun, zabił ostatniego smoka i uwolnił miasto Kraków od zagrożenia (smok go przeklął i powiedział, że w miejscu jego grobu wyrośnie kiedyś plugawy kamienny las wypluwający z siebie smog i trujące opary). Ów Audun, zwany z polska Skarbkiem, założył ród Awdańców, ale już wkrótce lokalne władze doszły do wniosku, że jest niepoprawny politycznie. Dlatego "przekręcono" jego imię ze Skarbka na Skubę i rozgłoszono, że był miejscowym szewcem (było to o tyle prawdziwe, że dużo pił, klął i chodził boso); wolna prasa jeszcze wtedy nie istniała, pomijając celtycką, ale mało komu się chciało kupować menhiry i odcyfrowywać ich kod kreskowy.
Tymczasem państwo Polan rosło w siłę. Za panowania Mięcisława (dla przyjaciół Mieszko; pewnego dnia jakiś zakonnik mu powiedział, że Mięcisław jest wybitnie głupie i od tamtej pory kazał się nazywać tylko Mieszko) udało się wreszcie odnaleźć zaginionych Germanów (nie tych, których szukali, ale spoko), którzy jak się okazało żyli teraz dużo dalej na Zachód. Wybuchła wielka radość, gdyż znowu do kraju zaczęły płynąć dewizy i inwestycje. Niestety okazało się, że władca Germanów, Oto-on czy jakoś tak, również zajmuje się ubezpieczeniami i ma nawet niezłe doświadczenie: zdołał nawet wyrzucić z interesu Madziarów, wirtuozów w tym fachu.
W międzyczasie Mieszko miał okazję się przekonać, że Perun już nie jest trendy i wszyscy się przerzucają na lepszy system, który co prawda nie jest już darmowy, ale za to bardziej stabilny i ma sporo bajerów. Książę Polan zakupił go więc na czeskiej licencji. Bardzo się ucieszył, gdy władca Czech dorzucił jeszcze swą córkę, Dobrawę (mina mu zrzedła, gdy Dobrawa pogoniła jego siedem nałożnic, ale czego się nie robi dla miłości - przeniósł je do Poznania). I tak Polska wstąpiła do Unii Europejskiej.
Najstarszy syn Mieszka, Bolesław, namiestnik Krakowa, rzucił hasło "nie będzie Niemiec pluł nam w twarz" i pogonił swych starszych braci i macochę-Niemkę w skarpetkach, obalając testament ojca (później przed Komisją Wiecową tłumaczył się, że nie mógł wiedzieć o testamencie, gdyż był niepiśmienny). Pewnego dnia wpadł do niego cesarz Oto-on III i przedstawił mu swoją wizję zjednoczonej Europy. Bolesław, który jako człek niegłupi wiedział, że wariatom należy przytakiwać, przytakiwał. Oto-on miał w planach potężną monarchię składającą się z czterech członów - Garbarni, Rumunii, Galicji i Słowenii (choć Bolek nie wyklucza, że tłumacz coś pokręcił). Niestety w Rumunii co chwila rebelie, w Garbarni bunty możnych, a Galicja odrzuciła mu konstytucję, małpa jedna. Jedyna nadzieja w Bolesławie, który powinien zjednoczyć całą Słowenię i stać się podporą cesarza w jego zbożnym dziele. Bolesławowi pomysł się bardzo spodobał, przynajmniej jego pierwsza część, choć podejrzewał, iż u cesarza kiepsko z geografią i bidulek nie bardzo się orientuje, że za Mazowszem jest Ruś, a nie wielka przepaść. Tak czy siak wziął się raźno do roboty, między innymi dając początek pięknej świeckiej tradycji "przychodzenia z pomocą" Czechom, którzy nie dają sobie rady z samymi sobą i potrzebują pomocnej dłoni z zewnątrz. Następca cesarza kilkakrotnie próbował mu przypomnieć o zalegającej składce ubezpieczeniowej, Bolesław jednak nie odpowiadał na ponaglenia. Wreszcie cesarz wysłał komorników by zajęli nieruchomości księcia, tych jednak Bolko nie wpuścił do domu (wypuścić też za bardzo nie chciał).
Tak więc Bolesław stworzył istne mocarstwo z małego księstewka. Za to jego syn, Mieszko II, miał przerąbane ze wszystkimi sąsiadami, którzy myśleli tylko o zrobieniu mu kilim. Do tego wewnątrz kraju szalał bunt reakcji pogańskiej, dowodzony przez czempiona Khorna, Borutę. Na Mazowszu władzę przejął dawny cześnik (czytaj: podajkufel) Miecław (tak, to też Mięcisław i też udaje, że nie Mięcisław). Biorąc to wszystko pod uwagę Mieszko postanowił przyjąć ofertę dawania wykładów na Zachodzie i wyjechał razem z rodziną. W kraju pozostał tylko jego syn, zwany Kazimierzem Zapomnianym (to znaczy nie wiadomo jak miał na imię, ale przyjęto nazywać go Kazimierzem). Wkrótce jednak Niemcy uznali, że bajzel jaki panuje w Polsce sprawił, że zalewają ich tłumy tureckich imigrantów (z Kaganatu Pieczyngów), a kebaby sprzedają się lepiej niż kiełbasy. Dlatego też drugiemu synowi Mieszka, również Kazimierzowi (ich ojciec musiał lubić to imię) oddał do dyspozycji zbrojną drużynę i wysłał z powrotem do kraju. Ten szybko opanował sytuację (w międzyczasie Boruta uzyskał już łaskę Khorna i został Daemon Prince'em, więc był z nim spokój) i podporządkował cały kraj oprócz Mazowsza, gdyż Miecław nie uznał pachołka międzynarodowej chrześcijanomasonerii (dowodem było stawianie murowanych kościołów w sytuacji, gdy tysiące cieślów są bez pracy) i zwolennika burgundzkich i wandalskich ziomkostw (na dowód przedstawiał znalezione u Kazimierza Odwołania Św. Augustyna, zamieszkałego w północnej Afryce, więc zapewne przedstawiciela tych drugich). Kazimierza poparł jednak również Jarosław Mądry, uproszony przez siostrę (która wciąż wspominała upojną noc z Bolesławem, albo, jak lubiła go nazywać, Szczerbcem), miał więc przytłaczającą przewagę. I tak z bratnią pomocą Państwo Polskie zostało wskrzeszone w swych historycznych granicach.
Super
Bardzo fajna wizja początków naszej państwowości. Najlepsze były nawiązania do współczesnych problemów. Masz poczucie humoru, fajny, ironiczny język. Poradziłeś sobie bez wulgaryzmów, postawiłeś na grę skojarzeń. Ogólnie 9/10
Hoho
No ładnie, ładnie:) Obśmiałam jak się jak norka. Czekam na dalsze odcinki. :)