Bogowie melodramatycznego kiczu! Oto i godne was dzieuo!
A tak poważnie (choć na 100% poważnie tu się nie da) - uchichrałem się jak norka czytając ostatni fragment - stopień zidiocenia głównego bohatera zapowiada całkiem fazowy ciąg dalszy - pisz dalej, bo czytanie takich rzeczy poprawia humor.
Acha, ale jeśli się okaże, że główna bohaterka to Genevieve Dieudonne, to dopiero wtedy przekonasz się, drogi autorze, czym jest grisznakowy jad.
Nie, bohaterka nazywa sie "Jaures" i nie ma nic wspolnego z zadna "Diudonne" (kimkolwiek by ona nie byla).
Dobrze, juz wiem, ze ci sie moje opowiadanie nie podoba. Rozumiem to, ale nie zamierzam bynajmniej przestac pisac - pisze, bo lubie to robic.
Skoro znam juz twoja opinie, to ciekaw jestem, czy ktos inny tez czytal ten tekst i czy podziela krytyke Grisznaka.
feroluce : 2008-02-29 17:29:15 słodko
Boziu, ależ to było słodziutkie! Żywcem niczym z Harlequina. Lukier spłynął z ekranu i zatopił mi klawiaturę...
Griszczak napisał, że uchachał się czytając ten rozdział, ja natomiast uśmiałam się przy poprzednim. Opis bitwy rządzi - takie polewki dawno nie miała. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że za taki numer, jaki wywinął dowódca opisanego oddziału, zarobiłby natychmiastową degradację, a pewnie i cios w szczękę od swego wkurzonego przełożonego. A co robi nasz główny bohater? Oczekuje podziękowań, a potem w środku bitwy rzuca wszystko i biegnie za dziewczyną... Ręce opadają.
Parę słów o stylu. Piszesz językiem zabawnie patetycznym, przez co treść jeszcze bardziej upodabnia się do dziełka spod znaku Arlekina. Miało być romantycznie i wzniośle, wyszło kwikogennie. Acha, i KONIECZNIE znajdź sobie betę! Powtórzenia,błędnie postawione przecinki, błędy językowe (bary są SZEROKIE nie duże), źle użyte wyrazy (z dialogiem z demonicą na czele:
chodzić -> chodź
choć -> chociaż)
Na temat fabuły się nie wypowiadam, bo jej na razie nie ma. Wszystko, co do tej chwili przeczytałam, to kalki z innych tekstów, zero własnego pomysłu. Póki co, jednak fragment jest na tyle krótki, by dało się z niego wyprodukować coś oryginalniejszego, bardziej własnego.
...
Bogowie melodramatycznego kiczu! Oto i godne was dzieuo!
A tak poważnie (choć na 100% poważnie tu się nie da) - uchichrałem się jak norka czytając ostatni fragment - stopień zidiocenia głównego bohatera zapowiada całkiem fazowy ciąg dalszy - pisz dalej, bo czytanie takich rzeczy poprawia humor.
Acha, ale jeśli się okaże, że główna bohaterka to Genevieve Dieudonne, to dopiero wtedy przekonasz się, drogi autorze, czym jest grisznakowy jad.
re:
Nie, bohaterka nazywa sie "Jaures" i nie ma nic wspolnego z zadna "Diudonne" (kimkolwiek by ona nie byla).
Dobrze, juz wiem, ze ci sie moje opowiadanie nie podoba. Rozumiem to, ale nie zamierzam bynajmniej przestac pisac - pisze, bo lubie to robic.
Skoro znam juz twoja opinie, to ciekaw jestem, czy ktos inny tez czytal ten tekst i czy podziela krytyke Grisznaka.
słodko
Boziu, ależ to było słodziutkie! Żywcem niczym z Harlequina. Lukier spłynął z ekranu i zatopił mi klawiaturę...
Griszczak napisał, że uchachał się czytając ten rozdział, ja natomiast uśmiałam się przy poprzednim. Opis bitwy rządzi - takie polewki dawno nie miała. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że za taki numer, jaki wywinął dowódca opisanego oddziału, zarobiłby natychmiastową degradację, a pewnie i cios w szczękę od swego wkurzonego przełożonego. A co robi nasz główny bohater? Oczekuje podziękowań, a potem w środku bitwy rzuca wszystko i biegnie za dziewczyną... Ręce opadają.
Parę słów o stylu. Piszesz językiem zabawnie patetycznym, przez co treść jeszcze bardziej upodabnia się do dziełka spod znaku Arlekina. Miało być romantycznie i wzniośle, wyszło kwikogennie. Acha, i KONIECZNIE znajdź sobie betę! Powtórzenia,błędnie postawione przecinki, błędy językowe (bary są SZEROKIE nie duże), źle użyte wyrazy (z dialogiem z demonicą na czele:
chodzić -> chodź
choć -> chociaż)
Na temat fabuły się nie wypowiadam, bo jej na razie nie ma. Wszystko, co do tej chwili przeczytałam, to kalki z innych tekstów, zero własnego pomysłu. Póki co, jednak fragment jest na tyle krótki, by dało się z niego wyprodukować coś oryginalniejszego, bardziej własnego.