Fist of the Dragonstones to niezgorsza gra i ma na tyle zgrabnie napisane zasady, że przy kolejnych partiach można odkrywać nowe sposoby blokowania działań pozostałych graczy. Na swoje nieszczęście ma jednak zasady podobne do dużo lepszej gry - Cytadeli, co niestety z potencjalnej atrakcji towarzyskiej sprowadza Fist of the Dragonstones do roli przerywnika pomiędzy kolejnymi grami w bardziej pasjonującą planszówkę. Oczywiście nie mamy do czynienia z podróbką. Środek ciężkości został przesunięty z budowania (zamiast różnokolorowych, zróżnicowanych dzielnic gromadzimy tylko różnokolorowe klejnoty) na korzystanie z umiejętności różnych postaci. Mimo wszystko zabrakło tu tego tchnienia geniuszu, które by uczyniło z opisywanej gry coś rzeczywiście wyjątkowego.
Vodh : 2009-10-06 21:03:44 No właśnie, ale...
Moim zdaniem jednak dość uboga. Rozgrywka po początkowej wspinaczce zaczyna tracić urok z każdą kolejną partią. O ile od Cytadeli różni się dość znacząco i akurat tam bym nie patrzył jeżeli chodzi o głównych konkurentów, o tyle przegrywa na przykład w konfrontacji z Queen's Necklace (która, nawiasem mówiąc, też jest autorstwa m. in. Bruno Faiduttiego, tak jak z resztą wspomniana przez fm'a Cytadela). Główną wadą jest chyba niezbyt wydajny moim zdaniem system tajnej licytacji - dawał stosunkowo niewiele radości, a potrafił zirytować. Jednak bardziej otwarte modele licytacji dają i więcej satysfakcji z wygranej i jednocześnie nie powodują takiej irytacji porażką (mówię o pojedynczej licytacji, nie całej rozgrywce :) ).
Ogólnie całkiem przyjemna, ale zdecydowanie da się znaleźć coś podobnego i zarazem lepszego.
krew_na_scianie : 2009-10-06 21:19:33 To subtelne ale!
Miałam okazję troszkę w tą grę pograć i nadal mam do tego tytułu mieszane uczucia. Pamiętam, że mnie do zakupu zachęciło nazwisko Faidutti i przede wszystkim całe wyposażenie gry, czyli te właśnie kolorowe kamyczki, śliczne karty, woreczek itp. Niestety to co cieszy oko, niekoniecznie ratuje samą rozgrywkę. Małe ekrany powodują, że trzeba z monetami nieźle gdzieś chować się po kątach i najlepiej grać przy muzyce (przy dobrych wiatrach można "usłyszeć" ile przeciwnik planuje obstawić w licytacji). A samej rozgrywce brakuje tego "czegoś", bo dla mnie w pewnym momencie ta cała licytacja, to skupienie przy obstawianiu (które często bywało czysto losowe) - powodowało, że bywało lekko monotonnie i nudnawo. Gra jest prosta, można się przy niej pobawić w kombinowanie i pograć w 6 osób, ale trzeba przyznać, że "Cytadela" wywołuje większe emocje, a system licytacji bardziej podoba mi się w karciance "Gildia". Ale to fakt, "Fist of the Dragonstones" można pograć spokojnie przed większymi tytułami.
niezła, ale...
Fist of the Dragonstones to niezgorsza gra i ma na tyle zgrabnie napisane zasady, że przy kolejnych partiach można odkrywać nowe sposoby blokowania działań pozostałych graczy. Na swoje nieszczęście ma jednak zasady podobne do dużo lepszej gry - Cytadeli, co niestety z potencjalnej atrakcji towarzyskiej sprowadza Fist of the Dragonstones do roli przerywnika pomiędzy kolejnymi grami w bardziej pasjonującą planszówkę. Oczywiście nie mamy do czynienia z podróbką. Środek ciężkości został przesunięty z budowania (zamiast różnokolorowych, zróżnicowanych dzielnic gromadzimy tylko różnokolorowe klejnoty) na korzystanie z umiejętności różnych postaci. Mimo wszystko zabrakło tu tego tchnienia geniuszu, które by uczyniło z opisywanej gry coś rzeczywiście wyjątkowego.
No właśnie, ale...
Moim zdaniem jednak dość uboga. Rozgrywka po początkowej wspinaczce zaczyna tracić urok z każdą kolejną partią. O ile od Cytadeli różni się dość znacząco i akurat tam bym nie patrzył jeżeli chodzi o głównych konkurentów, o tyle przegrywa na przykład w konfrontacji z Queen's Necklace (która, nawiasem mówiąc, też jest autorstwa m. in. Bruno Faiduttiego, tak jak z resztą wspomniana przez fm'a Cytadela). Główną wadą jest chyba niezbyt wydajny moim zdaniem system tajnej licytacji - dawał stosunkowo niewiele radości, a potrafił zirytować. Jednak bardziej otwarte modele licytacji dają i więcej satysfakcji z wygranej i jednocześnie nie powodują takiej irytacji porażką (mówię o pojedynczej licytacji, nie całej rozgrywce :) ).
Ogólnie całkiem przyjemna, ale zdecydowanie da się znaleźć coś podobnego i zarazem lepszego.
To subtelne ale!
Miałam okazję troszkę w tą grę pograć i nadal mam do tego tytułu mieszane uczucia. Pamiętam, że mnie do zakupu zachęciło nazwisko Faidutti i przede wszystkim całe wyposażenie gry, czyli te właśnie kolorowe kamyczki, śliczne karty, woreczek itp. Niestety to co cieszy oko, niekoniecznie ratuje samą rozgrywkę. Małe ekrany powodują, że trzeba z monetami nieźle gdzieś chować się po kątach i najlepiej grać przy muzyce (przy dobrych wiatrach można "usłyszeć" ile przeciwnik planuje obstawić w licytacji). A samej rozgrywce brakuje tego "czegoś", bo dla mnie w pewnym momencie ta cała licytacja, to skupienie przy obstawianiu (które często bywało czysto losowe) - powodowało, że bywało lekko monotonnie i nudnawo. Gra jest prosta, można się przy niej pobawić w kombinowanie i pograć w 6 osób, ale trzeba przyznać, że "Cytadela" wywołuje większe emocje, a system licytacji bardziej podoba mi się w karciance "Gildia". Ale to fakt, "Fist of the Dragonstones" można pograć spokojnie przed większymi tytułami.